Zuo yuezi, czyli szokujący połóg w Chinach

Przymus jedzenia setek jaj i spania latem w czapce, zakaz kąpieli, oglądania telewizji, czytania książek i otwierania okien – czas połogu to dla Chinki większe wyzwanie niż poród.

Ze wsi czy z miasta, robotnice czy kierowniczki, wszystkie młode matki w Chinach czują się zobowiązane lub są zmuszane do przestrzegania zasad zuo yuezi – połogu. Nigdzie indziej na świecie nie istnieje tak rozbudowana i restrykcyjna tradycja dotycząca jedzenia i sposobu zachowania młodej matki.

Pierwsze zapisy dotyczące zwyczaju zuo yuezi pochodzą już sprzed dwóch tysięcy lat, kiedy w  Księdze Rytuałów, jednym z dzieł pięcioksięgu konfucjańskiego, wymieniono zakazy i nakazy dotyczące kobiet w okresie poporodowym. W ciągu dwudziestu wieków nie za wiele się zmieniło i dla chińskich matek urodzenie dziecka okazuje się lekką rozgrzewką przed koszmarem miesięcznego połogu. Celem zuo yuezi (dosłownie – siedzenie przez miesiąc) jest odbudowanie sił osłabionej porodem kobiety. Zazwyczaj trwa 30 dni, choć w niektórych rejonach dochodzi do 45, w ciągu których za pomocą odpowiedniej diety i wymuszonego totalnego odpoczynku matka ma wrócić do zdrowia i figury sprzed ciąży. Sposoby osiągnięcia tego zbożnego celu mogą wydawać się atrakcyjne: sześć posiłków dziennie, pełna obsługa matki i dziecka przez kogoś z rodziny, odpoczynek, sen i unikanie gwałtownych emocji. Ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach.

Posiłki

Zgodnie z zasadami zuo yuezi okres rekonwalescencji matki dzieli się na trzy etapy. Podczas pierwszego tygodnia po porodzie eliminuje się toksyny z  organizmu i  uzupełnia utraconą krew; w  drugim tygodniu dba się o rekonwalescencję macicy i miednicy; w trzecim i czwartym – całościowo wzmacnia organizm. Te cele realizuje się przede wszystkim za pomocą odpowiednio skomponowanej diety wzbogaconej lekarstwami tradycyjnej medycyny chińskiej. Zakłada ona istnienie w człowieku qi – zrównoważonych energii, których zakłócenie powoduje choroby. W organizmie osłabionej porodem kobiety dominuje zimne yin, dlatego musi jeść dania wzmacniające yang, czyli gorące, ostre i rozgrzewające ciało. Dieta położnicy składa się głównie z białek – mięsa, ryb, jajek, zakazane są owoce i warzywa, nie wolno pić nic oprócz zup na mijiushui – płynie uzyskiwanym z gotowanego kilka godzin wina ryżowego. Mięso to głównie podroby wieprzowe: serce, wątroba, nerki; drób – odmiana kurczaka o  czarnej skórze, wszystko gotowane lub smażone na oleju sezamowym i z dodatkiem świeżego imbiru. 

Absolutnie nie wolno jeść lodów, pić herbaty czy podjadać słodyczy. Zupa z głowy ryby ma pobudzić laktację, zupa ze świńskich nóżek – uczynić mleko bardziej odżywczym, a shenghua tang, wywar z zestawu chińskich ziół – poprawić krążenie i działać przeciwbólowo. W młodą mamę wmusza się sześć posiłków dziennie, a w niektórych rejonach Chin do każdego z nich dorzuca się dwa jajka.  360 jaj w miesiąc!

Odpoczynek 

To podstawowy obowiązek młodej mamy. Dziecko widuje ona jedynie podczas karmień, a opieka nad nim spoczywa na teściowej, matce położnicy lub opiekunce. Dla wymęczonych porodem i samodzielnie zajmujących się potomstwem polskich matek taka sytuacja może się wydawać niebem na ziemi, ale odpoczynek też potrafi dać w kość. Podczas zuo yuezi kobiecie nie wolno: czytać książek, oglądać telewizji, korzystać z komputera, rozmawiać przez komórkę, wystawiać się na przeciągi, chodzić po schodach, schylać się ani wychodzić z domu. Trzeba leżeć w łóżku, owijać brzuch elastycznym bandażem i jak najwięcej spać. Oprócz ciała należy także dbać o psychikę – młoda mama nie powinna płakać, śmiać się, wzruszać, denerwować – jednym słowem – ma unikać wszelkich emocji. Osoba sprawująca opiekę, najczęściej jest nią teściowa, dba o dziecko, posiłki, zakupy czy sprzątanie. Gdy babcie są niedostępne, wynajmuje się yuesao – pomoc domową wyspecjalizowaną w opiece poporodowej, której pensja potrafi wynieść tyle, ile pobory średniej rangi menedżera. 

Higiena 

Podczas trzydziestu dni młoda chińska mama nie może się kąpać, myć włosów ani zębów. Nawet podczas najgorętszego lata trzeba zawsze mieć długie rękawy i nogawki, skarpetki i  nakrycie głowy. Jedyna dozwolona forma mycia to przecieranie ciała ręcznikiem zamoczonym w  mieszaninie gorącej wody i alkoholu. Nawet zimą trudno sobie wyobrazić cały miesiąc bez umycia ciała, a cóż dopiero podczas upalnego lata, kiedy w dodatku nie wolno nawet otwierać okien.

Siła tradycji

Dlaczego wykształcone Chinki zgadzają się na miesięczne odcięcie od świata, dziwne jedzenie w nadmiernych ilościach, swędzącą skórę i pozbawienie kontaktu z dzieckiem? Na straży zabobonu stoi tradycyjna medycyna chińska i pamięć o dawnych czasach, gdy kobiety masowo umierały w trakcie porodu czy zaraz po nim. Setki lat temu poziom higieny, warunki mieszkaniowe i sposób odżywiania sprawiały, że połóg był momentem największego osłabienia organizmu. Wszystkie zasady zuo yuezi to dostosowana do dawnych warunków próba ochrony matki i dziecka przed możliwymi chorobami i zagrożeniami. Zakaz mycia był sensowny w czasach, gdy kąpiel sprowadzała się do ochlapania zimną wodą z miednicy, spanie w czapce i kilku warstwach ubrań – rozsądne przy braku ogrzewania w domu. Niewychodzenie z  domu przez miesiąc to unikanie możliwości do złapania zarazków. 

 

Podczas gdy niektóre elementy zuo yuezi rzeczywiście pomagają szybciej dojść do zdrowia, część z nich w  dzisiejszych czasach to zwykły zabobon, utrzymujący się jedynie siłą tradycji. Presja matek czy teściowych jest tak silna, że nieliczne córki i synowe buntują się, zwłaszcza przy osłabieniu i poporodowej burzy hormonów. Na słabe protesty i pytania zawsze pada zastraszająca odpowiedź.

Czemu nie mogę się umyć? Bo na starość dostaniesz reumatyzmu. Czemu nie mogę myć zębów? Bo nabawisz się choroby dziąseł i szybko stracisz zęby. Czemu nie mogę włączyć klimatyzacji? Bo będziesz mieć migreny. Dlaczego nie mogę poćwiczyć? Bo wypadnie ci macica. Lista zagrożeń nie ma końca. Yuezi bing to zbiorcza nazwa wszelkich chorób spowodowanych brakiem tradycyjnego połogu, a także jego niestarannym czy błędnym wykonaniem. Zalicza się do nich mnóstwo dolegliwości – od wczesnej menopauzy i szybkiego starzenia przez choroby stawów, kości, skóry aż do chorób psychicznych i układu krążenia. Jako ewidentny przykład konsekwencji nieprzestrzegania reguł zuo yuezi pokazuje się kobiety z Zachodu. Mają szerokie biodra (bo po porodzie nie zakładają uciskowych bandaży), szybko się starzeją, mają wcześnie zmarszczki i w porównaniu z Chinkami zazwyczaj wyglądają na starsze. Dlatego miesiąc aresztu domowego i swędzącej skóry może się wydać niewielką ceną w porównaniu ze spodziewanymi korzyściami.

Centrum połogowe 

Tradycja zuo yuezi przetrwała nawet czasy Rewolucji Kulturalnej – okresu, gdy zaciekle tępiono dawne zwyczaje. W ostatnich kilkunastu latach następuje jej odrodzenie, a oprócz wersji domowej pojawiły się rozwiązania komercyjne dla zamożnych klientek. Na Tajwanie, w Chinach i w niektórych miastach amerykańskich z liczną diasporą chińską pojawiły się firmy specjalizujące się w produktach i usługach „połogowych”. Na rozwój profesjonalnej opieki nad położnicami wpłynęła słynna postać – pierwsza na Tajwanie kobieta lekarz tradycyjnej medycyny chińskiej – Chuang Shu-chi. W 1993 roku wydała książkę „Jak spędzić połóg”, w której powiązała swoje wieloletnie doświadczenie z zaleceniami tradycyjnej medycyny chińskiej. Jej wnuczka Zhang Huiru w 1996 roku założyła firmę Cowa Mother Care, gdzie m.in. można zamówić dostarczany do drzwi pełen zestaw posiłków na cały miesiąc yuezi.

Dodatkowe usługi to kursy dla ciężarnych, sprzedaż produktów niezbędnych do samodzielnego przygotowywania posiłków, mieszanek ziołowych czy bandaży uciskowych. W jej ślady poszli inni i dziś na Tajwanie działa około stu firm dostarczających posiłki czy oferujących jeszcze dogodniejsze rozwiązanie – miesięczny pobyt w centrum połogowym. Jest to opcja przeznaczona dla zamożnych matek, które nie mogą liczyć na pomoc rodziny, a zapracowany mąż nie jest w stanie przez miesiąc wyręczać żony w obowiązkach. Miesiąc w  hotelu rozwiązuje wszelkie problemy, matka dostaje własny pokój, wyżywienie i pomoc pielęgniarek przy dziecku. Nie są to usługi dla każdego – cztery tygodnie wylegiwania się w centrum połogowym w Taipej to wydatek co najmniej 60 tys. zł, w  mniejszych miastach około 30 tys. zł. Mimo wysokich cen usługi cieszą się coraz większym powodzeniem i w najlepszych placówkach trzeba rezerwować miejsce z wielomiesięcznym wyprzedzeniem.

Moda na organizowanie yuezi przez wyspecjalizowane firmy dotarła również do Chin. W  metropoliach jak Pekin, Szanghaj czy Shenzhen także można zamówić posiłki z dostawą do domu czy wynająć pokój z pełną obsługą. Koszt dziennego zestawu posiłków wynosi 200–300 zł, centra opieki można już znaleźć w cenie kilkunastu tysięcy złotych, ale najdroższe, urządzone w  standardzie pięciogwiazdkowych hoteli, kosztują tyle, ile po drugiej stronie Cieśniny Tajwańskiej. Moda dotarła nawet za ocean, podobne centra opieki powstają w amerykańskich i kanadyjskich miastach. Ich klientki dzielą się na dwa typy. Pierwszy to te, które jadą do USA rodzić, by zdobyć amerykański paszport dla dziecka. Drugi to Amerykanki chińskiego pochodzenia z rodzin, w których przy-kłada się wagę do starych zwyczajów. Pozbawione wsparcia rodziny, często z cudzoziemskim mężem, który nigdy nie słyszał o yuezi, chińskie matki wolą zamieszkać razem z dzieckiem w ośrodku, gdzie przestrzega się tradycyjnych nakazów. Te decydujące się na poród i połóg w stylu zachodnim, często czują się lekceważone przez otoczenie, które bardziej skupia się na dziecku i jego potrzebach, od matki oczekując prawie natychmiastowego powrotu do życia sprzed ciąży i samodzielnej opieki nad noworodkiem. 

Wszystko dla zdrowia 

Stara tradycja paradoksalnie odżywa dzięki spadkowi liczby urodzin. Większości tajwańskich czy chińskich matek poród i połóg zdarza się tylko raz w życiu, co sprawia, że są gotowe wyłożyć sporo pieniędzy na profesjonalną opiekę. Pobyt w centrum połogowym, oprócz odpoczynku, zbilansowanej diety, masaży czy akupunktury, zapewnia dostęp do lekarzy i pielęgniarek, które pomagają niedoświadczonym matkom w opiece nad dzieckiem i zapobiegają depresji poporodowej. Obecne matki to pokolenie jedynaczek z przełomu lat 70. i 80., niemające doświadczenia opieki nad rodzeństwem czy radzenia sobie z bólem i stresem i zdecydowanie potrzebujące pomocy w nowej dla nich sytuacji. 

Odrodzenie yuezi spotyka się także z krytyką. Feministki twierdzą, że te praktyki umacniają stereotyp o wydaniu na świat potomka jako najważniejszej funkcji życiowej kobiety. Sądząc po szybkim rozwoju branży połogowej i rosnącej popularności zuo yuezi wśród bogatych młodych mam, Chinkom nie przeszkadzają stereotypy czy multum zakazów. Uważają, że miesiąc poświęceń zaprocentuje dobrym zdrowiem do późnej starości. Zresztą nie tylko one. Gdy w lipcu ubiegłego roku znany naukowiec, publicysta i bloger Fang Zhouzi wyśmiał ten zwyczaj jako zabobon częściej szkodzący zdrowiu niż je wspomagający, zdecydowana większość czytelni-ków (ponad 85 proc.) nie zgodziła się z jego opinią, argumentując, że  może nie do końca rozumiemy zakazy i nakazy, ale na pewno mają dobroczynny wpływ na zdrowie matki i dziecka. A przecież tylko o to chodzi.