“Prof. Wisielec” i “Połykacz”. 5 śmiałków, którzy nie bali się poświęcić życia dla nauki

Badali granice ludzkiej wytrzymałości doprowadzając się niemal do śmierci.

WISIELEC

Profesor Nicolae Minovici był ekspertem medycyny sądowej, autorem cenionej przez europejskich kryminologów monografii „Studium wieszania”. By nie ograniczać się do teorii, postanowił sprawdzić na samym sobie, jakie procesy zachodzą w organizmie wisielca. Zakładał sobie pętlę na szyję, zaciskał ją i naciągał sznur. Ustalił, że w pozycji leżącej traci przytomność po 6 sekundach, stojącej – już po 4. Gdy nabrał wprawy, wytrzymywał dłużej – do 20 sekund, ale po rekordowych wyczynach nie mógł mówić przez miesiąc.

 

ZAMROŻONY

Joseph Barcroft, fizjolog z Cambridge, kilkakrotnie doprowadził się niemal do śmierci, badając granice ludzkiej wytrzymałości. Zamknął się w pojemniku z obniżoną zawartością tlenu w powietrzu, by poznać następstwa niedotlenienia krwi. Przebywał w atmosferze odpowiadającej tej na wysokości 4900 m n.p.m. Wytrwał sześć dni, wyniesiono go z kapsuły, gdy zsiniał i stracił przytomność. W 1931 r. rozpoczął testy odporności na zimno. Rozebrany do naga położył się na stole w laboratoryjnej chłodni. O wrażeniach opowiadał na wykładach w Cambridge i Yale. Początkowo trząsł się z zimna, zwijał w kłębek, ostatkiem
sił powstrzymywał od przerwania eksperymentu. Po kilkudziesięciu minutach wszystko się zmieniało. Stracił poczucie wstydu, odsłonił genitalia, choć wiedział, że jest obserwowany przez asystentów. Zniknęło uczucie zimna, ogarnęło go błogie ciepło i jak mówił: „z przyjemnością wygrzewałem się na mrozie”. Na szczęście jeden z asystentów nie dał się zwieść pozorom i wyprowadził profesora z chłodni. Uratował mu życie, Barcroft był już bliski śmierci z powodu hipotermii.

 

PRZECIĄŻONY

John Paul Stapp, biofizyk i oficer US Air Force, przekonał dowództwo, że testy z manekinem nie wystarczą do oceny skutków katapultowania pilotów z myśliwców ponaddźwiękowych. Postanowił osobiście określić granice wytrzymałości organizmu na przeciążenie. W normalnych warunkach jego wartość wynosi 1 g, w stanie nieważkości 0 g, zdaniem lekarzy po przekroczeniu 18 g człowiek ginie.

Stapp udowodnił, że nie! W testach na rakietowych saniach rozpędzanych do 320 km/godz. i zatrzymywanych w 0,2 sekundy wytrzymał przeciążenie dwa razy większe. Nie wyszedł z tego bez szwanku – miał wstrząs mózgu, złamane żebra i obojczyk, popękały mu naczynia krwionośne w oczach, wypadły plomby z zębów. Ale przeżył. W 1954 r. ustanowił niepobity do dziś rekord. Napędzane dwunastoma rakietami sanie rozpędziły się do 1017 km/godz. i zatrzymały w 1,4 sekundy. Przeciążenie osiągnęło 45 g. Stapp wyszedł z kabiny o własnych siłach, ale nic nie widział. Miał oczy zalane krwią, dopiero po kilkudziesięciu godzinach odzyskał wzrok.

 

PRZYGNIECIONY

Brytyjscy lekarze Edward Carmichael i Herbert Woollard badali proces rozchodzenia się bólu z organów wewnętrznych. Do eksperymentu wybrali narząd najłatwiej dostępny bez zabiegu operacyjnego – jądra jednego z nich (nigdy nie ujawnili, którego). Lekarz poddawany bolesnemu testowi kładł się na stole, eksponując genitalia. Partner wyciągał je w taki sposób, by można na nich było postawić rondel, do którego dokładał coraz cięższe odważniki. Wyniki eksperymentu przedstawili w magazynie „Brain” (Mózg). Odkryli, że nacisk 300 gramów wywoływał ból w pachwinie, 650 gramów – w prawej części ciała, powyżej kilograma – w całym ciele. W kolejnych testach sprawdzali skuteczność znieczulania poszczególnych nerwów dochodzących do jąder. Nikt nigdy nie powtórzył równie bolesnych doświadczeń.

 

POŁYK​ACZ

Frederick Hoelzel z uniwersytetu w Chicago badał tempo przechodzenia przez układ pokarmowy różnych substancji. Nie tylko jadalnych. Połykał, co się dało. W ten sposób ustalił, że ziarna żwiru wędrują od przełyku do odbytu 52 godziny, kulki stalowe – 80 godzin, a szklane tylko 40. Najdłużej jego organizm męczył się z grudką złota – 22 dni.