10 najstraszniejszych katastrof lotniczych. Z perspektywy pilota

Nie cierpię podsycania czyjegoś strachu, ale w interesie historii i dla tych z was, którymi powoduje chorobliwa ciekawość, prezentuję poniższą listę – przeczytajcie fragment książki “Pilot ci tego nie powie”.
10 najstraszniejszych katastrof lotniczych. Z perspektywy pilota

Jak zobaczycie, pominąłem tu ataki na World Trade Center. Wykorzystanie samolotów w charakterze broni nie mieści się w definicji katastrofy lotniczej i uważam, że włączenie Twin Towers byłoby przesadą. Czy zdetonowanie bomby w Cessnie nad zatłoczonym miastem należy zakwalifikować do katastrof lotniczych? Co powiedzieć o przeładowanym rosyjskim turbośmigłowcu, który spadł na pełen ludzi rynek w Zairze w 1996 roku, zabijając ponad trzysta osób, z których tylko dwie znajdowały się w samolocie? Nie do końca wiadomo, gdzie i jak wyznaczyć granicę. Dopóki nie osiągniemy formalnego consensusu, przyjrzyjmy się niniejszemu zestawieniu katastrof lotniczych uważanych generalnie za najgorsze:

1. 27 marca 1977. Dwa wyczarterowane Boeingi 747 obsługiwane przez KLM i Pan Am zderzają się na spowitym mgłą pasie na Teneryfie, na hiszpańskich Wyspach Kanaryjskich, zabijając 583 osoby (przeżyło 61 osób, wszystkie z Pan Amu). Zdezorientowany KLM, nie mogąc zrozumieć instrukcji kontroli, zaczyna procedurę startu bez pozwolenia i uderza w inny samolot kołujący na aktywnym pasie. Do wypadku przyczyniło się kilka czynników, między innymi zablokowanie sygnału radiowego, co uniemożliwiło wieży kontrolnej uświadomienie sobie na czas błędu KLM.

Szczątki jednego z samolotów, fot. Wikimedia Commons

2. 12 sierpnia 1985. Boeing 747 wykonujący lot krajowy w barwach Japan Air Lines rozbija się niedaleko góry Fudżi, zabijając 520 osób. Pęknięcie tylnej grodzi ciśnieniowej, która została niewłaściwie naprawiona po ciężkim lądowaniu siedem lat wcześniej, sprawia, że strumień powietrza niszczy ster kierunku i ogon samolotu. Kierownik nadzoru i konserwacji JAL popełnia samobójstwo. Prezes linii ustępuje ze stanowiska, przyjmując na siebie formalną odpowiedzialność i odwiedza rodziny ofiar, oferując osobiste przeprosiny.

3.  12 listopada 1996. Samolot transportowy Iljuszyn Ił-76 z Kazachstanu zderza się w powietrzu niedaleko Delhi w Indiach z Boeingiem 747 saudyjskich linii Saudia; zginęło 349 osób, wszyscy pasażerowie i członkowie załóg obu samolotów. Załoga kazachska zlekceważyła instrukcje kontrolera lotów, a ponadto samoloty nie były wyposażone w pokładowy system zapobiegający zderzeniom, który obecnie jest instalowany standardowo.

 

4. 3 marca 1974. DC-10 tureckich linii lotniczych THY spada na ziemię niedaleko lotniska Orly pod Paryżem, zabijając 346 osób. Niewłaściwie zamknięte drzwi ładowni wyrywają się z ramy, w rezultacie czego wytwarza się dekompresja, co powoduje zapadnięcie się podłogi kabiny, co z kolei prowadzi do przecięcia kabli biegnących do lotek, steru kierunku i steru wysokości. Samolot, całkowicie pozbawiony sterowności, rozbija się w lesie Ermenonville i rozpada się. Następstwem katastrofy jest ciągnący się przez wiele lat skandal, po którym producent samolotu, firma McDonnell Douglas, nigdy już nie dochodzi do siebie.

McDonnell Douglas DC-10, który uległ katastrofie (nr rej. TC-JAV). Zdjęcie wykonano na londyńskim lotnisku Heathrow w maju 1973 roku. Fot. Wikimedia Commons, Steve Fitzgerald

5. 23 czerwca 1985. Na pokładzie Boeinga 747 w barwach Air India lecącego z Toronto do Bombaju wybucha bomba podłożona przez sikhijskiego ekstremistę. Samolot wpada do morza na wschód od Irlandii, zabijając 329 osób. Kanadyjscy śledczy jako przyczyny wymieniają błędy w kontroli bagażu i niedostateczne wyszkolenie personelu.

6. 19 sierpnia 1980. L-1011 linii Saudia lecący do Karaczi zawraca do Rijadu w Arabii Saudyjskiej z powodu pożaru na pokładzie, który wybucha tuż po starcie. Z zupełnie niezrozumiałych powodów po bezpiecznym lądowaniu awaryjnym samolot kołuje na pasie startowym aż do jego odległego końca i stoi tam z włączonymi silnikami przez ponad trzy minuty. Nie jest prowadzona ewakuacja. Nieodpowiednio wyposażony personel ratunkowy nie może otworzyć żadnego wyjścia, a kiedy to się wreszcie udaje, okazuje się, że 301 osób, pasażerowie i załoga, ginie w płomieniach ognia, który trawi kabinę.

7. 17 lipca 2014. Boeing 777 należący do Malaysia Airlines, lot 17 z Amsterdamu do Kuala Lumpur, zostaje zestrzelony nad wschodnią Ukrainą pociskiem ziemia-powietrze wystrzelonym przez prorosyjskiego bojownika, który bierze odrzutowiec za samolot wojskowy. Giną wszyscy pasażerowie i członkowie załogi w liczbie 298.

Konwój karawanów z trumnami ofiar wypadku MH-17. Fot. Ministerie van Defensie/Wikimedia Commons

8. 3 lipca 1988. Airbus 300 obsługiwany przez Iran Air zostaje zestrzelony nad cieśniną Ormuz przez krążownik marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych USS Vincennes. Załoga Vincennes, zdekoncentrowana z powodu trwającej strzelaniny, bierze A300 za wrogi samolot i niszczy go, odpalając dwa pociski. Nikomu z 290 osób na pokładzie nie udaje się przeżyć.

 

9. 25 maja 1979. Kiedy DC-10 w barwach American Airlines odrywa się od pasa startowego na lotnisku O’Hare w Chicago, odpada jeden z silników i poważnie uszkadza skrzydło. Załoga nie jest w stanie zorientować się, co się dzieje i już po chwili samolot przechyla się o dziewięćdziesiąt stopni, po czym zmienia się w kulę ognia. Ta katastrofa z 273 ofiarami śmiertelnymi do dziś pozostaje największą tragedią lotniczą na ziemi amerykańskiej. Zarówno projekt pylonów silnika, jak i procedury przeglądów technicznych wprowadzone przez przewoźnika są wadliwe i wszystkie DC-10 zostają tymczasowo uziemione.

10.  21 grudnia 1988. Odpowiedzialnością za zamach bombowy na samolot Pan Amu, lot 103, zostają później obarczeni libijscy agenci. Wybuch, widoczny na tle wieczornego nieba, ma miejsce nad miasteczkiem Lockerbie w Szkocji i zabija 270 osób, w tym 11 na ziemi. Największy fragment, płonący kadłub połączony ze skrzydłem, spada na ulicę Sherwood Crescent, niszcząc dwadzieścia domów i wybijając krater głęboki na trzy piętra. Wstrząs jest tak silny, że urządzenia Richtera odnotowują drgania o magnitudzie 1,6.

Szczątki samolotu lotu 103. Fot. Air Accident Investigation Branch – Air Accident Investigation Branch Report No: 2/1990 / Wikimedia Commons

 Te katastrofy pochłonęły łącznie 3559 ofiar. To mniej więcej jedna dziesiąta liczby zabitych rocznie w wypadkach samochodowych w Stanach Zjednoczonych. Tuż za naszą lista, na pozycji 11, znalazłoby się niechlubne strącenie samolotu Korean Air Lines, lot 007, w 1983 roku. Boeing 747, który zboczył z kursu i wleciał w przestrzeń powietrzną Związku Radzieckiego, został zniszczony przez sowieckiego myśliwca nad północnym Pacyfikiem. Zginęło 269 osób, wszyscy pasażerowie i członkowie załogi. Ciekawe, że trzy z jedenastu najtragiczniejszych katastrof były efektem zestrzelenia – tyleż samo było spowodowanych błędem pilota lub awarią. Większość z nich wydarzyła się w poprzednim pokoleniu albo nawet dawniej i została w znacznym stopniu zapomniana. Bardziej współczesne tragedie, choć nie aż tak śmiertelne w skutkach, znalazły się wszakże w centrum uwagi całego świata.

 

Trzeba tu wspomnieć o katastrofie lotu Air France nr 447 nad południowym Atlantykiem. Był to najtragiczniejszy wypadek w historii francuskiego lotnictwa, w którym zginęło 228 osób. Doszło do niego, kiedy piloci zareagowali w sposób niewytłumaczalny na utratę danych o prędkości w powietrzu, wskutek czego samolot uległ przeciągnięciu. Brak doświadczenia, kiepska koordynacja działań załogi, brak podstawowych umiejętności lotniczych – i, nie da się ukryć, projektowe dziwactwa Airbusa 330 – każdy z tych czynników odegrał swoją rolę w tej katastrofie.

 

 Najgłośniejsze ze wszystkich było oczywiście niezwykłe zniknięcie samolotu Malaysia Airlines, lot 370, w marcu 2014 roku. Boeinga 777 lecącego z Kuala Lumpur do Pekinu widziano ostatnio na ekranach radarów niedaleko wybrzeży Wietnamu, po czym łączność się urwała i nigdy potem tegoż samolotu nie widziano ani nie nawiązano z nim kontaktu. Śledczy są w zasadzie pewni, że maszyna runęła do wód południowego Oceanu Indyjskiego, tysiące kilometrów od jej ostatniej znanej pozycji. Jak się tam znalazła, nie wiadomo. Wyrzucone na brzeg fragmenty samolotu zostały odnalezione na kilku wyspach Oceanu Indyjskiego i na wschodnim wybrzeżu Afryki, ale głównej części wraku dotychczas nie namierzono. W 2017 roku po trzech latach przeczesywania dna oceanu poszukiwania zawieszono. 

 Jak to zwykle w takich przypadkach bywa, zniknięcie lotu MH370 (numery lotów, patrz str. 292), stało się impulsem do pojawienia się licznych teorii spiskowych, których większość można spokojnie zlekceważyć. Jest jednak całkiem możliwe, że jakiś zbuntowany członek załogi – przypuszczalnie kapitan – przejął maszynę i rozbił ją w wodach oceanu, realizując morderczo-samobójczą misję. To jedna z popularniejszych teorii, ale równie prawdopodobne jest, że samolot uległ awarii mechanicznej, że na pokładzie wybuchł pożar i/lub że podjęto niewłaściwe działania w warunkach depresuryzacji kabiny. Jeżeli nie zdarzy się jakiś cud, nigdy nie dowiemy się tego na pewno. Jest to być może rozczarowujące, ale nie powinno być szokujące. Mówiłem od początku, że należy przygotować się na to, że tajemnica tego zniknięcia pozostanie nierozwiązana. Tak się czasami dzieje. Wiem, że to frustrujące, ale kroniki wypadków lotniczych kryją w sobie wiele niewyjaśnionych wypadków. Ta tragedia tym różni się od innych, że wydarzyła się w czasach, kiedy nauczyliśmy się oczekiwać i żądać łatwych i szybkich rozwiązań praktycznie każdej kwestii, mając fetyszystyczne przekonanie, że „technologia”, cokolwiek by to dziś nie znaczyło, jest w stanie odpowiedzieć na wszystkie pytania i rozwiązać wszystkie problemy.

 Ale nie jest w stanie. Mamy oczywiście radia, transpondery, awaryjne nadajniki lokalizacyjne, technologię GPS, przesyłanie danych o pozycji w czasie rzeczywistym, monitorowanie satelitarne i tak dalej, i tak dalej. Dysponując całą tą elektroniczną magią, nie potrafimy sobie wytłumaczyć, jak to możliwe, aby samolot pełen ludzi po prostu zniknął. Z drugiej strony technologia bywa zawodna, w taki czy inny sposób. Często jest to coś tak prostego jak odcięcie zasilania. Czasami wygrywa natura. I o to właśnie chodzi w ostatecznym rozrachunku: o naturę. Ogrom oceanu, jego szerokość i głębokość przeciwko punkcikowi, jakim jest w porównaniu z nim B777. Wrak gdzieś tam leży, niewidoczny, wtulony w podwodną szczelinę albo głębinowy kanion, w totalnych ciemnościach, pod tysiącami metrów morskiej wody. Możliwe, że dokładnie nad nim przemykały statki poszukiwawcze.

Więcej przeczytacie w książce: