24 mity i przesądy na temat seksu, ciąży i porodu. Ludzie NAPRAWDĘ w to wierzyli

O tym, że seks dostarcza przyjemności, ludzie wiedzieli od zawsze. Nieco później domyślili się, że ma jakiś związek z przekazywaniem życia. Na odpowiedź, jaki, trzeba było czekać długie tysiąclecia.
24 mity i przesądy na temat seksu, ciąży i porodu. Ludzie NAPRAWDĘ w to wierzyli

Dopiero w roku 1827 niemiecko-estoński przyrodnik Karl Ernst von Baer odkrył komórkę jajową, co zapoczątkowało badania naukowe nad mechanizmem zapłodnienia. Wcześniej była to wielka i nieprzenikniona tajemnica. Tak wielka, że we wszystkim, co się z nią wiązało – od wystąpienia pierwszej miesiączki po poród – widziano przejaw działania nieznanych tajemnych mocy. Z jednej strony starano się je poznać, z drugiej zjednać, obwarowując sprawy płci i płodzenia potomstwa zakazami, nakazami, rytuałami. Efekty tych zabiegów bywały zdumiewające.

 

PASOŻYTY W NASIENIU

Pierwszym człowiekiem, który zobaczył plemniki (w 1677 roku), był holenderski wynalazca mikroskopu Antonie van Leeuwenhoek. Nie miał jednak pojęcia, co widzi. Jego zdaniem były to „żywe zwierzątka z kształtu podobne do węgorza i bardzo żwawe”. Lekarze, z którymi podzielił się swym odkryciem, doszli do wniosku, że są to pasożyty żywiące się nasieniem. Do XIX w. w oficjalnej terminologii medycznej plemniki określano łacińską nazwą animacula, oznaczającą żyjątka.
 

 

UNIKAJ KRWI JAK OGNIA

Krwi menstruacyjnej przypisywano magiczne właściwości. Według Pliniusza powodowała kwaśnienie wina, matowienie luster, rdzewienie żelaza, tępienie noży i mieczy, wymieranie pszczół, żółknięcie tego, co białe, nawet kości słoniowej. Cezariusz z Arles dodawał do tej listy więdnięcie kwiatów, usychanie traw i wściekliznę u psów. Podczas procesów czarownic w XVI w. odkryto, że jedną z najbardziej skutecznych metod rzucania uroków jest obieganie domostwa ofiary przez nagie miesiączkujące kobiety. Szczególnie niebezpieczne były dziewice, a jeśli wykonywały ten obrzęd w trakcie pierwszej menstruacji, nic nie mogło przed nimi obronić. Na drugiej półkuli Indianie Puebla „wynaleźli” straszliwą broń – pszczoły, które po spryskaniu krwią menstruacyjną żądliły wrogów z wyjątkową zajadłością, celując prosto w ich oczy.
 

 

Z CZĘSTEGO SEKSU SĄ BLIŹNIĘTA

Autorzy XVII- i XVIII-wiecznych podręczników medycznych ostrzegali, że macica, której nie nawilża męskie nasienie – wysycha, co skutkuje atakami histerii. Do zapłodnienia potrzebna jest duża ilość spermy. Stosunek po długiej abstynencji nie zapewniał jej i rodziły się dzieci cherlawe, a nawet karły. Podobne miały być następstwa co bardziej figlarnych pozycji seksualnych, które utrudniały dopływ nasienia do macicy. Ale medycy ostrzegali też przed zbyt częstymi stosunkami, gdyż gromadząca się w nadmiarze sperma zatruwa organizm kobiety, powodując chroniczne osłabienie. Nadmiar nasienia zwiększał szanse na urodzenie bliźniąt, ale i groził poczęciem dziecka tak dużego, że poród zabije matkę.

 

SEKS Z CZARNOSKÓRYM SKAŻA KREW

Po zaludnieniu angielskich kolonii w Ameryce murzyńskimi niewolnikami pojawiła się teoria, według której stosunek seksualny z czarnoskórym mężczyzną powoduje takie skażenie krwi kobiety, że będzie odtąd rodziła wyłącznie Murzynów lub Mulatów. Mimo zaprzeczeń lekarzy pogląd ten przetrwał do początków XX wieku.

 

MIESIĄCZKA WYKLUCZA SEKS

Jeśli ktoś obcuje cieleśnie z kobietą mającą miesięczne krwawienie (…), obnaży źródło jej krwi, a ona odsłoni źródło swojej krwi, to oboje będą wyłączeni ze swojego ludu – orzeka Biblia (Kpł 20, 18). Podobny zakaz wprowadził Koran. Kary nie kończyły się jednak na banicji. Według wierzeń żydowskich kobieta uprawiająca seks w okresie menstruacji narażała siebie na śmierć podczas porodu, a dziecko poczęte z takiego stosunku – na trąd. W Europie do końca XVIII w. wierzono, że Żydzi przestrzegają biblijnego zakazu i dlatego nie ma wśród nich trędowatych, natomiast chłopi nagminnie go łamią i często zapadają na przeraźliwą chorobę. Ojcowie Kościoła uznali współżycie z miesiączkującą kobietą za grzech śmiertelny. Wspierali ich lekarze, dowodząc, że jest ono główną przyczyną epilepsji, wodogłowia i niedorozwoju umysłowego.
 

 

KOBIETY OKRESOWO NIECHCIANE

Krew menstruacyjna zawsze budziła niepokój. W czasach, gdy nie znano podpasek i tamponów, kontakt z miesiączkującą kobietą osób postronnych był nieunikniony, dlatego uznawano ją za istotę nieczystą. Księga Kapłańska stwierdzała, że utrzymuje się w tym stanie przez siedem dni, a wszystko, czego dotknie, zostaje skalane. Księga nakładała też na każdego, kto miał styczność z nią i przedmiotami, na których siadała lub się kładła, obowiązek wyprania odzieży i wykąpania się (Kpł 15, 19–13). Islam zabronił ponadto krwawiącym kobietom dotykania Koranu i odmawiania niektórych modlitw, czego wciąż przestrzegają afgańscy talibowie i saudyjscy wahabici. Święty Hieronim powtórzył za Biblią, że „wszystko, czego dotknie kobieta w okresie swoim, nieczystym czyni”. W średniowieczu nie wolno jej było przystępować do komunii, niektórzy teologowie zabraniali miesiączkującym wchodzenia do kościoła, u egipskich Koptów zakaz ten przetrwał do czasów współczesnych. W zachodniej Afryce i w Polinezji izolowano je całkowicie, zmuszając do zamieszkania w pozbawionej okien chacie na odludziu lub przebywania w najciemniejszym kącie domu. Kobiety w tym okresie nie mogły opuszczać tych miejsc, by nie skalać swoim widokiem słońca i nie sprowadzić na wioskę nieszczęścia.
 

 

SPERMA JAK KOMUNIA

Niektóre sekty gnostyków wierzyły, że w nasieniu znajduje się cząstka boskiego ducha wypełniającego wszechświat. By jej nie stracić, wyznawcy powstrzymywali się od uprawiania seksu, a podczas obrzędów (tylko dla wtajemniczonych) dokonywali rytualnego spożywania spermy. Członkowie działającej w XVIII wieku sekty seminalistów uważali ją za eliksir życia. Z raportów austriackiej policji wynika, że potajemnie namawiali mężczyzn do masturbacji i kupowali od nich spermę. Z tego powodu seminalistów zdelegalizowano.

 

ZAPAS NASIENIA

Sumerowie sądzili, że nasienie powstaje w kościach mężczyzny, Egipcjanie – że w kręgosłupie, Grecy – w mózgu lub rdzeniu kręgowym. Według Hindusów kropla spermy formowała się w ciągu 40 dni z 40 kropli krwi. Antycznych medyków łączyło przeświadczenie o jej ograniczonym zapasie. Ostrzegali więc przed marnowaniem cennej substancji. Lekarze chińscy uznawali, że seks wzmacnia siły witalne obojga partnerów, ale zalecali mężczyznom powstrzymywanie się od ejakulacji, by oszczędzać nasienie. Za bezpieczne uważali trzy wytryski w tygodniu wiosną, dwa w miesiącu latem i jesienią oraz najwyżej jeden przez całą zimę. Lekarze w wiktoriańskiej Anglii dowodzili, że kobieta podczas stosunku powinna leżeć nieruchomo i nie okazywać emocji, dzięki temu jej partner utraci mniej spermy.
 

 

SYN Z GĘSTEJ SPERMY

Od starożytności do oświecenia w europejskiej nauce obowiązywała teoria, że o płci dziecka decydują warunki, w jakich odbywa się poczęcie, oraz gęstość nasienia. Płodzeniu chłopców miało sprzyjać ciepło i słońce, dziewczynek – chłód i deszcz. Synowie przychodzili na świat, gdy nasienie było gęste i ciepłe, córki – wodniste i zimne. Średniowieczni scholastycy ustalili, że mężczyźni mogą wpływać na jego konsystencję, prowadząc właściwy tryb życia. Do osiągnięcia odpowiedniej gęstości niezbędny był czas, więc ci, którzy współżyli często i nieregularnie, za karę zostawali ojcami córek. Błąd można było naprawić – wystarczyło, by podczas stosunku kobieta myślała o rzeczach ponurych, a mężczyzna o czymś przyjemnym.
 

 

PATRZYSZ NA WIEWIÓRKĘ? URODZISZ RUDZIELCA

O tym, że zachowanie przyszłej matki wpływa na dziecko, wiedziano od dawna. Za najbardziej ryzykowne uważano zapatrzenie, czyli intensywny kontakt wzrokowy z obiektami, których cechy mogły przejść na płód. W chrześcijańskiej Europie niebezpieczeństwo czyhało nawet w kościołach. Wpatrywanie się w obrazy przedstawiające okrytego futrem Jana Chrzciciela groziło urodzeniem dziewczynki z zarostem, w sceny pokłonu trzech króli – wydaniem na świat trojaczków, z których – co najgorsze – jeden będzie Murzynem. Częste przeglądanie się w lustrze miało sprawiać, że z dziecka wyrośnie leń i próżniak, a odwiedzanie chorych lub cmentarza, że umrze przedwcześnie. Efektem zapatrzenia na lisa lub wiewiórkę było urodzenie rudzielca, na królika – dziecka z zajęczą wargą, w ogień – gwałtownika, w wodę – wymoczka. Wierzenia te nie były bynajmniej przesądem, przed oglądaniem niepożądanych rzeczy ostrzegali lekarze.
 

 

MĄŻ SIEJE W ŻONIE

Płód powstaje z nasienia ojca i krwi menstruacyjnej matki – orzekł Arystoteles. Galen uważał, że organizm kobiety też wytwarza nasienie, które łączy się z męskim, a tak powstały zarodek odżywia się krwią menstruacyjną. Ostatecznie zwyciężyło przeświadczenie, że cała zasługa przypada ojcu, który „sieje”, a kobieta jest jedynie tym, czym ziemia dla ziaren. W średniowieczu wymyślono, że w spermie znajdują się ludzie, tyle że zbyt mali, by ich dostrzec. „Istoty” te ginęły, jeśli nasienie marnowano, więc onanizm czy stosunek przerywany uznano za ciężki grzech przeciwko życiu. Według niektórych teologów zalążki wszystkich ludzi znajdowały się w ciele Adama i były przekazywane z pokolenia na pokolenie, razem z grzechem pierworodnym.
 

 

ZJESZ MÓZG, BĘDZIE DZIECKO

Jeszcze w połowie XX w. niektóre plemiona Aborygenów nie dostrzegały związku między stosunkiem a ciążą. Kobiety były przekonane, że zostają zapłodnione, gdy po zdjęciu przepasek usiądą w popiele z ogniska, w którym ich mąż upiekł rybę. Kanibale z Polinezji wierzyli, że mężczyzna może zostać ojcem dopiero, gdy zabije człowieka i da swojej partnerce do zjedzenia kawałek jego ciała. Najlepsze skutki miała przynosić wspólna konsumpcja mózgu.
 

 

KOBIETY WYSIADUJĄ JAJA

Indianie z Amazonii traktowali brzuch kobiety jak worek, do którego mężczyzna wrzuca zalążek człowieka. Według wierzeń plemienia Tupian, nie był to miniaturowy ludzik, lecz składane podczas stosunku jajo. Kobieta, tak jak ptak, wysiadywała je, tyle że w gnieździe, które nosiła ze sobą.
 

 

CÓRKA KRADNIE URODĘ, SYN JEJ DODAJE

Płeć i cechy dziecka starano się przewidzieć, obserwując wygląd i zachowanie matki. Arabowie sądzili, że apetyt ciężarnej na słodycze zapowiada urodzenie syna, a na potrawy kwaśne – córki (w Europie było dokładnie odwrotnie). Według Mongołów duże powiększenie brzucha zwiastowało chłopca, przytycie w udach i pośladkach – dziewczynkę. Szeroko rozpowszechniony był pogląd, że córka odbiera matce urodę, jeśli więc ciężarnej wypadały włosy, a na jej skórze pojawiały się krosty, nosiła w łonie dziewczynkę; jeśli piękniała – syna. Częste nudności oznaczały, że noworodek przyjdzie na świat z bujną czupryną. Uważnie analizowano też ruchy płodu, chłopcy „kopali” z prawej strony, dziewczynki z lewej. Przyszła matka mogła wpływać na cechy potomka. We Francji radzono, by kobiety czytały książki i prowadziły rozmowy z duchownymi, a urodzą mądre dziecko. Dobry smak i maniery gwarantowało obcowanie z elegantami i podziwianie dzieł sztuki. Podglądanie przez dziurkę od klucza groziło wydaniem na świat zezowatego, wdepnięcie w nieczystości – flejtucha, głaskanie kota – pechowca. W średniowiecznej Europie wierzono, że krzyk przerażonej kobiety sprawi, iż dziecko będzie się jąkało, a jeśli – krzycząc – dotknie dłonią swego ciała, w tym samym miejscu na skórze noworodka pojawią się znamiona. Jak widać rzeczniczka praw dziecka, która ostrzegała niedawno ciężarne przed oglądaniem horrorów, nie odkryła niczego nowego.
 

MĘSKA MENSTRUACJA

Pojawienie się pierwszej miesiączki oznaczało, że dziewczyna stała się kobietą. U chłopców takie jednoznaczne dowody dojrzałości nie występowały. Ludy pierwotne imitowały więc naturę, poddając nastolatków rytuałom wywołującym krwawienie. Najbardziej drastyczne były obrzędy australijskich aborygenów, polegające na nacinaniu członka. Kilkucentymetrowa rana biegła od żołędzi do jąder. Tak długo jak sączyła się z niej krew, chłopca uznawano za nieczystego i traktowano identycznie jak miesiączkującą kobietę.
 

 

TRZEBA STUDZIĆ KOBIETĘ
 

Do XVIII wieku w medycynie obowiązywał sformułowany przez Arystotelesa i Hipokratesa pogląd, że spożyty pokarm zmienia się w dobrą krew. U kobiet ta przemiana następuje wolniej, więc w ich organizmach pozostaje część nieoczyszczonej na czas „złej krwi”, która jest regularnie wydalana. Bez jej usunięcia niemożliwe jest zajście w ciążę. Jeżeli okres się spóźniał, sądzono, że cały pokarm ulega przemianie, co czyni kobietę nadmiernie „gorącą” i zagraża jej zdrowiu. Takim paniom upuszczano więc krew. Według średniowiecznych teologów pierwsza kobieta – Ewa nie miała menstruacji, a jej pojawienie się było następstwem grzechu pierworodnego.
 

 

LUDZIE SĄ WIATROPYLNI

Starożytni mieszkańcy azjatyckich stepów uważali, że dzieci są wcieleniami zmarłych przodków, które wnikają do kobiecego łona w wyniku gwałtownych podmuchów wiatru. Szamani nakazywali więc kobietom zachowywanie ostrożności podczas załatwiania się w wietrzne dni. Z tych wierzeń pokpiwał rzymski historyk Pliniusz, po czym sam stwierdzał w „Historii naturalnej”, że klacze mogą zostać zapłodnione, jeśli ustawi się je zadem do wiatru.
 

 

KOBIETA W CIĄŻY JEST GROŹNA

Dziecko, które miało przyjść na świat, stanowiło niepokojącą tajemnicę, gdyż było istotą z pogranicza świata widzialnego i niewidzialnego – jeszcze nie człowiekiem, już nie duchem. Uważano więc, że noszące je kobiety są obdarzone nadzwyczajną mocą, a przez to niebezpieczne. Wiele ludów środkowej Afryki bało się ich tak bardzo, że całkowicie je izolowało, zmuszając do zamieszkania w wyznaczonych chatach, których nie mogły opuszczać. Pożywienie podawano im na kijach lub stawiano pod ogrodzeniem. W Europie wierzono, że ciężarne nie powinny wypiekać chleba, prząść, opatrywać ran, gdyż pieczywo nie wyrośnie, nici się splączą, a rany rozjątrzą. W dawnych Niemczech unikano nawet spojrzenia brzemiennej – mogło zaostrzyć chorobę lub sprowokować bójkę.
 

 

NIECH CIĘŻARNA ZJE BORSUKA

Medycyna ludowa znała wiele sposobów ułatwiających poród. Najczęściej serwowano rodzącej magiczne potrawy. Indianie Dakota zalecali mięso borsuka lub łasicy, gdyż zwierzęta te potrafiły błyskawicznie wskakiwać i wyskakiwać z nor. Mieli więc nadzieję, że po ich spożyciu przez matkę podobnie zachowa się noworodek. Nie wolno było natomiast jeść wiewiórek, które kryły się w dziuplach i nie dawały z nich wypłoszyć. Mongołowie nie podawali kobietom brzemiennym mięsa zwierząt, u których ciąża trwała dłużej niż u ludzi, przede wszystkim wielbłądów; zalecali króliki i zające. Słowianie przyrządzali mikstury zawierające domieszkę kału gęsi i kaczek, wychodząc z założenia, że skoro ptaki te łatwo się wypróżniają, ich odchody mogą ułatwić wydanie dziecka na świat.
 

 

OTWÓRZCIE SZAFY PRZED PORODEM

Poród w wielu językach określa się jako rozwiązanie. Przez analogię uznano więc, że zagrożeniem dla jego przebiegu są czynności polegające na zawiązywaniu – robienie na drutach, zaplatanie węzłów, wiązanie snopów zboża itp. W krajach słowiańskich ciężarnym nie wolno było nosić korali, zwłaszcza czerwonych. Przed porodem otwierano zamki w drzwiach, szafy, skrzynie; domownicy pilnowali się, by nie krzyżować nóg. W Rosji bogaci chłopi i bojarzy składali ofiary, prosząc popów o otwarcie carskich wrót – drzwi w ikonostasie oddzielającym nawę cerkwi od ołtarza. Po szczęśliwym rozwiązaniu wszystko, co zostało otwarte, pospiesznie zamykano, by zablokować dostęp do ciała położnicy złym mocom.
 

 

POŁOŻNICA NIE WEJDZIE DO ŚWIĄTYNI

Położnicę też uznawano za nieczystą, aż do ponownego pojawienia się okresu. Nie wolno jej było dotykać przedmiotów uważanych za święte oraz rzeczy, które mogły ulec zepsuciu, zwłaszcza żywności i narzędzi. Na wsiach dawnej Polski uważano ją za „wyjałowioną” i zabraniano kontaktów ze zwierzętami, by nie zaraziła ich na stałe swoją chwilową bezpłodnością. Kwarantanna kończyła się rytualną kąpielą i złożeniem ofiary. Dzisiejsze święto Ofiarowania Pańskiego pierwsi chrześcijanie obchodzili jako dzień Oczyszczenia Najświętszej Maryi Panny. Nazwa ta nawiązywała do starotestamentowego obowiązku złożenia w 40. dniu po porodzie oczyszczającej ofiary, zazwyczaj w postaci gołębi i synogarlic (sprzedawanych na dziedzińcu Świątyni Jerozolimskiej). Do czasu odprawienia tego rytuału położnica nie mogła przestąpić progu sanktuarium. Podobne restrykcje wprowadził islam. Chrześcijaństwo ograniczyło się do zakazu przyjmowania komunii i całowania duchownych w rękę; niektóre Kościoły wschodnie nadal wymagają od kobiet poddania się po porodzie obrzędowi oczyszczenia.
 

 

NIE DEPTAĆ ŁOŻYSKA!

Groźną moc przypisywano łożysku, wodzie po pierwszej kąpieli noworodka oraz zakrwawionej podczas porodu odzieży i pościeli. Od wysp Polinezji po Europę obchodzono się z tymi rzeczami niezwykle ostrożnie. Zazwyczaj zakopywano je daleko od siedzib ludzkich, na rozstaju dróg, w lesie, pod wskazanymi przez szamana krzakami. Nawet przypadkowe nadepnięcie na nie groziło fatalnymi konsekwencjami – owrzodzeniem nóg, rozjątrzeniem ran, a nawet impotencją i bezpłodnością.
 

 

KAMIEŃ NA TRUDNY PORÓD

W razie komplikacji porodowych Dajakowie z Borneo nie wzywali akuszerki, lecz dwóch szamanów. Jeden wchodził do domu, obserwował położnicę i głośno wykrzykiwał, co widzi. Drugi stawał przed drzwiami, przywiązywał do brzucha duży kamień i wykonywał to, co słyszał od obserwatora. „Rodzenie” kamienia mogło trwać kilka godzin i tak jak odbywający się obok prawdziwy poród – zakończyć omdleniem niezwykle wyczerpanego szamana.
 

 

MĘŻCZYZNĘ ZAPŁODNI OPOS

Zdaniem mieszkańców niektórych wysp płd. Pacyfiku, macierzyństwo nie było zastrzeżone dla kobiet i nie miało związku z seksem. Po spożyciu mięsa niejadalnych torbaczy, np. oposa, w ciążę mogli zachodzić również mężczyźni. Niestety, z fatalnym skutkiem, gdyż umierali jeszcze przed porodem. Podobieństwem do ciąży tłumaczono sobie zapewne objawy zatrucia pokarmowego, takie jak wzdęcie czy puchlina. Na zdjęciu obok Thomas Beatie w piątym miesiącu ciąży – urodził się jako kobieta, potem przeszedł rekonstrukcję klatki piersiowej i kurację hormonalną. Po odstawieniu zastrzyków z testosteronu zaszedł w ciążę dzięki spermie anonimowego dawcy. Jego żona nie mogła mieć dzieci, więc zdecydowali, że on urodzi. Spodziewają się córki.