5 polskich agentów XIX wieku. Kim byli poprzednicy Zacharskiego, Kuklińskiego, Sosnowskiego?

Ich ulubionym miejscem był Stambuł, głównym celem: Rosja. Ale i wśród nich zdarzali się zdrajcy…

1. POLSKI BOND – WŁADYSŁAW KOŚCIELSKI (1819–1895)

Już jako uczeń w poznańskiej szkole odznaczył się odwagą: otrzymał medal za uratowanie kolegi, który tonął w Warcie. Po walce w powstaniu listopadowym wyjechał do Paryża, gdzie – jak pisał historyk Stefan Kieniewicz – otaczała go „reputacja trzpiota i utracjusza”. Korzystając z przyjemności życia, Kościelski wykonywał również zadania zlecane przez polskie stowarzyszenia emigracyjne. I tak został agentem. Pierwszą misję odbył do Kolonii, by przekazać Karolowi Marksowi 2000 talarów w podziękowaniu za poparcie filozofa dla sprawy polskiej niepodległości. Latem 1849 r. wysłano go do Stambułu, gdzie „w kilka tygodni począł rozmawiać po turecku”. Działał tam na rzecz Agencji Misji Polskiej na Wschodzie. Instytucja ta podlegała polskiemu obozowi politycznemu Hotelowi Lambert w Paryżu. Starała się umacniać antyrosyjskie nastawienie Turcji i krajów bałkańskich, by w ten sposób przyczynić się do odzyskania przez Polskę niepodległości.

Kościelski zmienił nazwisko na Sefer-Pasza i nawiązał przyjazne stosunki z wezyrem Reszydem Paszą. Mógł dzięki temu przekazywać do Paryża ściśle tajne informacje o polityce Turcji. Objął także funkcję mistrza ceremonii przy sułtanie Abdulazizie. Obecność w bliskim otoczeniu władcy zapewniała Kościelskiemu dostęp do bardzo wrażliwych i potrzebnych informacji. W czasie wojny krymskiej Kościelski walczył w armii tureckiej przeciw Rosji, organizował dostawy dla bijącej się z Rosjanami armii francuskiej w Warnie.

Wypracował dla Hotelu Lambert szereg poufnych kontaktów w Turcji, które wykorzystywali kolejni agenci. Jednocześnie korzystał z życia. Jeden z pamiętnikarzy zapewnia, że „nie było ładniejszej kobiety w Stambule, której by on nie dał dowodu, jak to się kocha w Wielkopolsce”. Chorował jednak na płuca, dlatego od 1864 roku spędzał dużo czasu w Egipcie. Zgromadzony majątek ulokował w akcjach Kanału Sueskiego, co przyniosło mu krociowe zyski. W 1873 r. kupił zamek w Austrii, który zamienił w okazałą rezydencję. Odwiedzało go tam wielu przyjaciół z różnych krajów. Zmarł bezpotomnie 17 marca 1895 r.

 

2. „BARON” I BIZNESMEN – TADEUSZ OKSZA-ORZECHOWSKI (1838–1902)

Był synem powstańca listopadowego. Nic dziwnego, że postanowił poświęcić się służbie ojczyźnie. W lipcu 1863 r., w czasach powstania styczniowego, objął w Odessie funkcję agenta tzw. Komitetu Prowincjonalnego Litewskiego. Do zadań Orzechowskiego należało organizowanie w Odessie komórek powstańczych. Wkrótce potem został wysłany przez Rząd Narodowy jako agent do Stambułu. Miał uzyskać obietnicę tureckiej pomocy dla zamierzonej wyprawy powstańców na Ukrainę w 1864 r. Powstanie poniosło jednak klęskę, wobec czego zadanie okazało się nieaktualne. Oksza szybko jednak wziął się za następne, wyznaczane przez Hotel Lambert. Podczas wojny krymskiej zebrał oddział siedmiogrodzkich górali do walki dywersyjnej na tyłach armii rosyjskiej. Prowadził jednocześnie życie salonowe, tytułował się „baronem d’Okcha”.

Później założył własną agencję wywiadowczo- -informacyjną z rozległą siecią współpracowników na terenie Europy. Dostarczali informacji zarówno rządowi tureckiemu, jak i polskiej emigracji w Paryżu. Działalność tej agencji finansował rząd turecki: przeznaczał na nią 75 tys. franków rocznie. Biuro miało agentów w prawie całej Europie Zachodniej, a także w Moskwie, Petersburgu, na Bałkanach, w Kairze i Sztokholmie. Łączyło funkcje wywiadowcze z prasowo-propagandowymi. Prawdziwą fortunę zdobył jednak Oksza-Orzechowski, kiedy otrzymał koncesję od rządu portugalskiego na ułożenie kabla telegraficznego z Lizbony do portugalskiej Afryki Zachodniej. Odsprzedał to prawo z zyskiem brytyjskiej West African Telegraph Company. Ostatnie lata życia Okszy-Orzechowskiego owiane są tajemnicą. Władysław Mickiewicz, syn polskiego wieszcza, pisał o Orzechowskim: „na schyłku życia prowadził jedną z tych tajemniczych egzystencji, które lepiej zostawić w cieniu, niż wydobywać na światło dzienne”. Zmarł w Zurychu, niemal całkowicie zrujnowany. Dzieci nie pozostawił.

 

3. PAJĄK Z WARSZAWY – HENRYK MACKROTT (1800–1831)

Agenci rodem z Polski nie służyli jedynie ojczyźnie. Henryk Mackrott to słynny agent rosyjskiej policji w Warszawie. Pochodził z rodziny o szkockich korzeniach. Był synem Henryka Mackrotta seniora, również rosyjskiego szpiega – tyle, że z czasów powstania kościuszkowskiego. Młody Mackrott donosił już jako uczeń. Gdy miał 16 lat, ojciec zaprowadził go na posterunek rosyjskiej policji w Warszawie i zaoferował usługi chłopaka. Ten zaczął przygotowywać raporty na temat młodzieży szkolnej. Potem, podczas studiów medycznych, zaangażował się w konspirację studencką tylko po to, by donosić o spiskowcach naczelnikowi policji.

Codziennie pisał po kilka raportów. Relacjonował w nich działalność studentów wymierzoną w zaborcę, wydarzenia kulturalne, plotki. Oficjalnie utrzymywał się z prowadzenia salonu fryzjerskiego i produkcji peruk. Od 1821 r. zaczął prowadzić własną agenturę. Do dyspozycji miał 10 informatorów – głównie wśród studentów i barmanów, w sklepach i piwiarniach. Nic nie wiadomo o jego rodzinie. Wiemy za to, że należał do warszawskiej loży masońskiej „Świątynia Izis”. Po wybuchu powstania listopadowego został aresztowany przez powstańcze władze jako szpieg i wtrącony do więzienia. W sierpniu 1831 r. podczas zamieszek w Warszawie tłum mieszkańców miasta wdarł się do więzienia, wywlókł Mackrotta na ulicę wraz z innymi przetrzymywanymi tam więźniami. Powieszono go.

 

4. ZDRADZIECKIE PIÓRO – ZYGMUNT KACZKOWSKI (1825–1896)

Należał do najsłynniejszych polskich pisarzy swojej epoki. Podobnie jak Henryk Sienkiewicz tworzył ogromnie popularne powieści historyczne, budujące dumę z polskiej historii. Piętnował w nich m.in. zdradę narodową. Prowadził jednak podwójne życie. Za udział w powstaniu krakowskim w 1848 r. został skazany na więzienie. Ułaskawił go cesarz Austro-Węgier Franciszek Józef przypuszczalnie w zamian za obietnicę współpracy. I tak, już jako ceniony pisarz i bohater narodowy, Kaczkowski regularnie pod osłoną nocy odwiedzał szefa policji austriackiej we Lwowie Franciszka Hammera i składał mu raporty.

Przyłapany przez kolegów z konspiracji, bronił się, że podczas spotkań z Hammerem załatwiał sobie tylko paszport. Sprawa przycichła. Ponownie ujrzała światło dzienne dopiero kilkadziesiąt lat później, kiedy po odzyskaniu niepodległości w 1918 r. polscy historycy zyskali dostęp do austriackich archiwów. Historyk Eugeniusz Barwiński odnalazł tam cały stos raportów agenta o kryptonimie „Heubauer”, którym okazał się właśnie Kaczkowski. Informował austriacką policję o działaniach powstańczych w czasie zrywu styczniowego i otrzymywał za to wynagrodzenie. Po ujawnieniu tego faktu mit popularnego pisarza i patrioty prysł. Napis na jego grobie: „Całe życie walczył piórem za ojczyznę” nabrał nowego, ironicznego znaczenia.

 

5. POLITYCZNY SCHIZOFRENIK – MICHAŁ CZAJKOWSKI (1804–1886)

To chyba najsłynniejszy polski agent w XIX w. Jego przodkowie byli Kozakami i może to w kozackiej duszy trzeba szukać tajemnicy jego zdolności. Za młodu lubił gry hazardowe, szczególnie karciane. Po emigracji do Paryża w latach 30. zajął się pisaniem książek historycznych o Kozakach, które przyniosły mu dużą popularność. We Francji zaczęła się też jego szpiegowska kariera. Został wysłany przez Hotel Lambert do Turcji pod przykrywką badań etnograficznych. Tymczasem zajmował się współpracą z emigracją rosyjską i tureckimi Kozakami, z myślą o wykorzystaniu ich do walki z Rosją. To on założył wschodnią agencję Hotelu Lambert i kierował działalnością polskich agentów w Turcji i na Bałkanach.

Rozwijał propagandę antyrosyjską, a w trakcie wojny krymskiej zorganizował sześć oddziałów kozackich, z którymi odznaczył się w kilku bitwach. Tak jednak przyzwyczaił się do życia w Turcji, że w 1850 r. został muzułmaninem i przyjął imię Mehmed Sadyk Pasza. „Nie jestem panem Michałem, nie nazywam się Czajkowski, ja jestem Mehmed Sadyk” – stwierdził. Była to chwila przełomowa w jego życiu, bo jego więzi z Polską zaczęły wówczas słabnąć.

Pod koniec życia zrobił kolejną woltę. W jednym z listów do przyjaciela pisał, że „szuka sposobności przejścia do Rosji w takiej chwili, aby miało to pozór uczciwości”. W swoich pismach zaczął opowiadać się za zjednoczeniem wszystkich narodów słowiańskich pod berłem rosyjskiego władcy. Pewnie dlatego od cara Aleksandra II otrzymał folwark na Ukrainie. Tam, w wiosce Borki, 4 stycznia 1886 r. odebrał sobie życie. Być może dręczyły go wyrzuty sumienia…