Archeolodzy na wojennej ścieżce

Co spowodowało kryzys w północnej Mezopotamii ponad 4000 lat temu? Wybuch wulkanu czy upadek asteroidy? A może kryzysu nie było? Do rozstrzygnięcia sporu archeologów może dojść na kongresie w Warszawie

Spekulacje dotyczące antyku budzą wiele emocji. Z jednej strony mamy spragnioną sensacji publiczność, która z wypiekami na twarzy zaczytuje się Dänikenowskimi teoriami o wpływie kosmitów na cywilizację czy zatopieniu Atlantydy, z drugiej akademików protestujących przeciw bzdurze. Kiedy jednak  kontrowersyjną teorię publikuje nobliwe czasopismo „Science”, zyskuje ona taką rangę, że niewielu ma odwagę z nią polemizować. Przynajmniej otwarcie. Tak było w wypadku teorii rozwoju i upadku cywilizacji w północnej Mezopotamii w III tysiącleciu  p.n.e., którą w 1993 r. zaprezentował amerykański archeolog prof. Harvey Weiss z Yale University. Choć popularne media nie podchwyciły tematu – w Mezopotamii nie budowano zapierających dech w piersiach piramid – w świecie archeologów zawrzało. Nikt jednak nie odważył się podjąć dyskusji z otwartą przyłbicą. 

Imperia i barbarzyńcy

W XXIV wieku p.n.e. Sargon, stojący na czele semickiego plemienia Akadów, w ciągu kilku lat pokonał stawiających zacięty opór władców Sumeru. Po podbojach w górze Eufratu (Mari i prawdopodobnie Ebla) po raz pierwszy w historii zapanował nad całym znanym światem, którego granice poszerzył jeszcze jego wnuk – Naramsin. Sargon zastąpił miejscową arystokrację swoimi współplemieńcami i narzucił używanie akadyjskiego jako języka administracji. 

Dwa wieki później barbarzyńscy Gutejowie pokonali osłabionych Akadyjczyków. Po kilkudziesięciu latach po najeźdźcach nie było już śladu, a władzę nad większością Mezopotamii przejęli królowie leżącego na południu sumeryjskiego miasta Ur. Nastąpił renesans kultury sumeryjskiej, który nie dotyczył jednak północnej Mezopotamii. Zainteresowania nowych władców południa nie sięgały dalej niż miasta nad Dijalą oraz Mari nad środkowym Eufratem. Co prawda królowie III dynastii z Ur zdołali podporządkować sobie tereny między górami Zagros a Tygrysem, ale nigdy nie wyruszyli na zachód. Po krótkim okresie ekspansji byli zainteresowani utrzymywaniem terytorialnego status quo i uszczelnianiem granic przed napływem barbarzyńców. 

Już przed przybyciem Sargona  miastami  północnej  Mezopotamii rządzili władcy semiccy. Podbój akadyjski nie wiązał się więc ze zmianą ludności, wprowadzono natomiast wiele udogodnień cywilizacyjnych, wzorowanych na południowej Mezopotamii. Jednocześnie na żyznych równinach osiedlili się górale z północy – Huryci. Gdy na południu upadło imperium, przejęli władzę i pod rządami własnych królów utworzyli lokalne państwa-miasta. Choć nie dysponowali takimi zasobami jak dynastia neosumeryjska, próbowali budować swoje mini imperia na wzór i podobieństwo Ur. 

Wizja jedynie słuszna

Prof. Weiss po badaniach stanowiska Tell Leilan w północno-wschodniej Syrii, gdzie pracuje od 1978 r., wprowadzenie scentralizowanej administracji państwowej w okresie Naramsina określił mianem „imperializacji”. Władca wprowadził ścisłą kontrolę ludności, która otrzymywała racje żywnościowe, zintensyfikował produkcję rolniczą, budował systemy irygacyjne, wznosił mury miejskie. Właśnie na stanowisku Leilan Harvey Weiss zaobserwował, że u schyłku okresu akadyjskiego, ok. 2200 r. p.n.e., mieszkańcy nagle opuścili miasto, pozostawiając m.in. niedokończone budowle. Przez kolejne 300 lat straszyły w tym miejscu ruiny. Weiss zauważył, że brak ciągłości osadnictwa lub jego spadek widoczny jest w tym samym okresie na wszystkich badanych stanowiskach w regionie Chaburu i w Asyrii. Świadectwa tekstowe wskazują, że jedyne osady ostały się w Urkesz i Niniwie.

Prof. Harvey Weiss uznał, że w okresie, w którym opuszczono osady, zaszły zmiany w warunkach środowiskowych. Ich bezpośrednią przyczyną miał być wybuch wulkanu. Dowód: depozyty popiołu wulkanicznego i warstwa piasku, wskazujące na obniżenie poziomu opadów, oraz gruz z rozłożonej cegły mułowej w Tell Leilan. Rzeczony gruz to pozostałości opuszczonych domów, a obecność popiołu wulkanicznego na zawalonych dachach dowodzi, że właśnie erupcja była przyczyną pogorszenia warunków do produkcji rolniczej i opuszczenia osady. A raczej wszystkich osad w północnej Mezopotamii. Weiss zakłada, że zmiany te dotknęły również ludność koczowniczą, która została pozbawiona letnich pastwisk.

Kryzys warunków środowiskowych miał według Weissa wywołać na północy Mezopotamii załamanie „zimperializowanej” gospodarki akadyjskiej, uzależnionej od intensywnej produkcji rolniczej. Jego następstwem była wędrówka ludów: Gutejów, w których naukowiec widzi górali z równin Dijarbakir, oraz osiadłej ludności huryckiej z północnej Mezopotamii na południe, gdzie przejęli kontrolę nad centrum dawnego imperium. Ten sam kryzys spowodował, że inny lud – Amoryci, wiodący koczowniczy żywot na stepach Eufratu – wyruszyli na południe. W obawie przed napływem ludności władcy III dynastii z Ur wybudowali mur biegnący od Eufratu do Tygrysu zwany „Powstrzymujący Amorytów”. Nie mogli jednak marzyć o utrzymaniu w zależności północnej Mezopotamii, a ich wpływy sięgały najdalej do Aszur.

Amerykanin wsparł swoje argumenty analizami szczątków roślinnych i wulkanicznego osadu. Fakt, że w pobliżu nie ma żadnego wulkanu, go nie zniechęcił. Kiedy w 2002 r. jego współpracownica Marie-Agnes Courty uznała, że pył wulkaniczny to pozostałość po uderzeniu asteroidy, i stwierdziła, że wydarzenie to przypada na wcześniejszą część okresu akadyjskiego, Weiss zerwał znajomość. Jednocześnie zmodyfikował swoje teorie o tyle, że zaprzestał lansowania poglądu o rzekomym wybuchu.

 

Dyskusję z Amerykaninem podjął polski archeolog Rafał Koliński. W czasie, kiedy prof. Weiss ogłaszał koniec świata w Mezopotamii, był magistrem sceptycznie nastawionym do tych rewelacji. W latach 90. pracował w ekipie prof. Piotra Bielińskiego na stanowisku Tell Arbid w północno-wschodniej Syrii, zaledwie 60 km od Tell Leilan. I nie miał wątpliwości, że na stanowisku znajduje się materiał post-akadyjski, odpowiadający w północnej Mezopotamii okresowi panowania III dynastii z Ur. Publikacja tego materiału i zaprzeczenie teorii katastrofy nie skłoniła prof. Weissa do dyskusji. Zmobilizowała natomiast Kolińskiego, wówczas już profesora UAM w Poznaniu, do realizacji projektu, który zakładał odsłonięcie osady z końca III tysiąclecia p.n.e. w Tell Arbid. Zgodnie z oczekiwaniami archeolog trafił na nią – zaledwie pół metra pod powierzchnią. 

Teoria Weissa zaczęła się chwiać już w 1993 r. Okazało się, że przynajmniej dwa ośrodki w dolinie Chaburu były siedzibami lokalnych królestw: Urkisz (Tell Mozan) oraz Nagar (Tell Brak). Ponadto – jak zauważa prof. Koliński – równinę chaburską i okolice Tell Leilan oddziela od południowej Mezopotamii strefa suchego stepu, miejscami przechodzącego w półpustynię. Ludzie, którzy uciekaliby przed pogarszającymi się warunkami środowiskowymi, nie migrowaliby przecież na suche południe, ale w kierunku zalesionych pasm górskich, widocznych gołym okiem na północy! Wreszcie wszyscy badacze – poza Weissem – za ojczyznę Gutejów uznają góry Zagros.

Odkrycie z Tell Arbid – karawanseraj położony w pół drogi pomiędzy dwoma najważniejszymi miastami regionu Urkesz na północy i Nagar na południu – zaprzecza teorii o opuszczeniu północnej Mezopotamii. Przeciwnie, świadczy o istnieniu scentralizowanej administracji sprawującej kontrolę nad regionem: zajazd stanowi przystanek na 800-kilometrowym szlaku handlowym łączącym Mari nad Eufratem z regionem eksploatacji złóż miedzi w Ergani Madden w Turcji. 

Przeciwko teorii, mówiącej o kryzysie, świadczy również zamożność społeczeństw miejskich tego okresu. W Mari odkryto groby pełne darów ze złota i srebra, w Tell Arbid dużą liczbę wyrobów z metalu, w tym złotą biżuterię. A przeczą kryzysowi środowiskowemu analizy szczątków roślinnych, które pokazują, że w Mezopotamii północnej dość często uprawiano pszenicę, w tym pszenicę typu durum – zboże wymagające więcej deszczu niż odporniejszy na złe warunki środowiskowe jęczmień.

Odwrót niezlomnego

„I know you are wrong (wiem, że się mylisz)” – to zwykle słyszy od prof. Weissa każdy, kto zdobywa się na wymianę poglądów. Śmiałkowie szybko rezygnują, bo badacz jest znany z temperamentu i słynie z fanatycznego przywiązania do własnych pomysłów. Nic dziwnego więc, że nie wycofał się z głoszonych od prawie 20 lat poglądów. Archeolog je jedynie zweryfikował – musiał, bo o ile można ignorować parę cegieł i garść ceramiki, o tyle trudno nie zauważyć budowli długiej i szerokiej na 35 m. 

Dziś prof. Weiss mówi tylko o kryzysie osadniczym w północnej Mezopotamii, nie katastrofie powodującej całkowite wyludnienie regionu. Pomija milczeniem zarówno wybuch wulkanu, jak i wędrówkę ludów do południowej Mezopotamii. Więcej, jest gotowy do dyskusji na ten temat podczas 8. Międzynarodowego Kongresu Archeologii Bliskiego Wschodu (8th International Congress on the Archaeology of the Ancient Near East), który zacznie się w Warszawie 30 kwietnia. Weiss zaproponował warsztaty poświęcone okresowi postakadyjskiemu i zaprosił na nie swoich oponentów. Nawiązał również współpracę z prof. Kolińskim, a nawet znalazł źródła finansowania dla badań ziaren zbóż z karawanseraju metodą radiowęglową. Daty uzyskane dzięki analizie zawartości izotopu 14C będą już znane na kongresie i posłużą jako argument w dyskusji. 

Pozostaje pytanie, któremu z archeologów bardziej się przydadzą. Mezopotamia – jak twierdzi prof. Piotr Bieliński, od 16 lat prowadzący badania na Tell Arbid – jest wciąż terra incognita i każde odkrycie może zburzyć odtwarzany przez naukowców obraz tamtego świata.