Budujemy nowy ląd: sztuczne wysypy przyszłością architektury?

Morze wydziera ludziom tereny mieszkalne – a ludzie kontratakują, wznosząc sztuczne wyspy.

Migracje klimatyczne stają się faktem. Na ubiegłorocznym Forum Wysp Pacyfiku w Nowej Zelandii prezydent Kiribati Anote Tong po raz kolejny apelował o pomoc dla ponad 100 tys. mieszkańców archipelagu. To, że Kiribatyjczycy będą musieli opuścić swoją ojczyznę, jest niemal pewne. Na skutek podnoszenia się poziomu mórz 33 wyspy pogrążą się w oceanie w ciągu najbliższych 40 lat, ale do życia nie będą nadawały się znacznie wcześniej, gdyż słona morska woda już dziś zalewa źródła wody słodkiej. Rząd rozważa dwie możliwości: przeprowadzkę swoich obywateli na Fidżi albo budowę sztucznych wysp.

Najpierw dla bogaczy

Tę drugą drogę wybrały właśnie władze Malediwów, których część w najbliższym czasie również ma zniknąć pod wodą. Na razie są to projekty przeznaczone dla bogatych turystów z Zachodu, które zwrócą uwagę światowej opinii publicznej na problem i przyczynią się do zwiększenia atrakcyjności regionu. Rząd liczy, że budowa kompleksu sztucznych wysp na wynajem przyciągnie kolejne inwestycje i  zarobi na realizację pływających osiedli dla zwykłych mieszkańców. Za opracowanie koncepcji odpowiada specjalizująca się w inżynierii wodnej holenderska firma Waterstudio. I nic dziwnego. Holendrzy od lat słyną z podobnych przedsięwzięć. Około jednej trzeciej powierzchni ich kraju leży poniżej poziomu morza, a tereny te zamieszkuje ponad 60 proc. ludności. Z problemem podnoszenia się oceanów i wysokiego poziomu wód gruntowych mają do czynienia na co dzień. Pływające domy to w Holandii stały element krajobrazu większości prowincji. Od czasu wielkiej powodzi w  1953 roku wdrażany jest tam tzw. Plan Delta: zbudowano złożony system tam i grobli, chroniący kraj przed zalaniem. Na jeziorze IJ w Amsterdamie od 1999 roku powstaje archipelag siedmiu sztucznych wysp, na których wznoszona jest nowa dzielnica mieszkaniowa dla blisko 45 tys. mieszkańców. W ograniczonej wodami i parkami przyrodniczymi stolicy brakuje już bowiem terenów inwestycyjnych.

Betonowa kanapka

O ile jednak IJburg – jak nazwano dzielnicę – zrealizowano, usypując piasek warstwami na płytkich wodach jeziora, o tyle na Malediwach ma być wykorzystywana zupełnie nowa technologia, która pozwoli budować miasta nawet tam, gdzie poziom wód zależy od pływów. Autorem prostego pomysłu, zainspirowanego budową platform wiertniczych, jest Koen Olthuis z pracowni Waterstudio.

Dotychczas pływające domy w Holandii swoją konstrukcją przypominały barki, przez co dysponowały niewielką przestrzenią do życia, teraz jedynym ograniczeniem ma być budżet przyszłych użytkowników. Olthuis zaproponował, by obiekty powstawały na betonowo-styropianowych platformach. Struktura tych ostatnich przypomina kanapkę: górną warstwę stanowi betonowa powierzchnia, środkową lekka pianka, dzięki której całość będzie pływać, dolną znowu beton, pełniący tym razem funkcję stabilizującego balastu. Platformy oparte będą na wbitych w dno palach i unosić się na nich w górę lub w dół wraz z podnoszeniem i opadaniem poziomu wody. Poszczególne elementy można ze sobą łączyć i tworzyć stosunkowo duże przestrzenie sztucznego lądu.

Pierwszy projekt tego typu miał powstać w Naaldwijk koło Hagi. To kompleks 60 ekskluzywnych apartamentów z tarasami na dachu i podwodnym parkingiem. Ostatecznie zostanie on oddany w 2014 roku, pierwszy będzie prawdopodobnie klub jachtowy na Malediwach w  formie wpisanych w  okrąg pomostów, przy których znajdą się wille do wynajęcia i stanice dla wodniaków. Jego realizacja to efekt porozumienia o współpracy między tamtejszym rządem a  holenderską firmą deweloperską Dutch Docklands. Waterstudio opracowało masterplan, w wyniku którego powstanie… ponad 800 ha sztucznego lądu. 

W ramach inwestycji przewidziano archipelag 43 niewielkich wysp (na każdej rezydencja, plaża i pomost dla łodzi), cztery duże wyspy w kształcie pierścieni, na których znajdzie się w sumie blisko 300 domów do wynajęcia, pływający hotel Greenstar w formie pięcioramiennej gwiazdy, z ogrodami na dachu, 800 pokojami oraz ogromnym centrum konferencyjnym na 2000 osób, a także pierwsze na świecie unoszące się na wodzie pole golfowe. To ostatnie ma się składać z trzech wysepek połączonych siecią przeszklonych podwodnych tuneli i być zasilane energią słoneczną. Aby prądy i fale morskie nie przeszkadzały graczom w trafianiu do dołka, wysepki staną w lagunie, a wspierające je pale mają być elastyczne. Nad techniczną stroną przedsięwzięcia pracuje firma Troon Golf, lider w projektowaniu luksusowych pól golfowych na całym świecie. Obiekt zostanie ukończony już za trzy lata, a kosztować będzie ok. 500 mln dolarów.

Koen Olthuis wciąż szuka jednak nowych rozwiązań. Jednym z jego ostatnich patentów jest adaptacja starych zbiorników na ropę na potrzeby dodatkowych terenów zielonych w mieście. Wieże byłyby przycumowane do brzegów za pomocą stalowych lin i w całości oddane we władanie naturze, człowiek nie miałby na nie wstępu. Stałyby się miejscem do życia dla ptaków i owadów, a pod wodą – drobnych stworzeń czy raf koralowych. Architekt jest bowiem zdania, że w miarę postępującej urbanizacji znikać będzie także przestrzeń dla określonych gatunków nadmorskiej fauny i flory. „Biorąc pod uwagę, że około 90 proc. metropolii świata znajduje się przy nabrzeżach, musimy planować rozwój miast w  sposób elastyczny. Zamiast nieustannie walczyć z wodą, powinniśmy nauczyć się z nią koegzystować” – powtarza jak mantrę. 

Odholować dzielnicę

 

Zaletą wznoszonych na wodzie konstrukcji jest również to, że w razie konieczności nie trzeba ich burzyć, ale można odholować w inne miejsce, gdzie nadal będą pełnić swoje funkcje. Wiatr, prądy morskie i wodę można ponadto wykorzystywać do ich ogrzania i chłodzenia. Budując pływające miasta, rozwiązujemy jednocześnie trzy problemy: zagrożenia spowodowanego podnoszeniem się poziomu oceanów, braku tere-nów inwestycyjnych w obrębie istniejących miast i stale rosnącej liczby ich ludności. To dlatego nawodne struktury pobudzają wyobraźnię wielu architektów. Holenderskie biuro WHIM Architecture opracowuje projekt wyspy z plastikowych śmieci pływających w  oceanie, a  zespół nieżyjącego już Wolfa Hilbertza stale doskonali metodę wykorzystującą prąd o niskim napięciu do budowy raf koralowych, z których kiedyś mógłby powstać stały ląd. Wszystko po to, aby realizacja morskich konstrukcji była jak najtańsza. 

Być może w przyszłości uda się też zbudować wyspę, którą zaprojektował Polak Aleksander Krasiński. Osadzony w skałach dna oceanicznego obiekt miałby 48 kondygnacji i blisko kilometr wysokości. W środku zaplanowano luksusowe mieszkania, biura, sklepy i miejsca rekreacji, port dla statków i platformy dla śmigłowców. Jeśli wziąć pod uwagę plany Petera Thiela, współtwórcy systemu internetowych płatności PayPal, aby u wybrzeży Kalifornii zrealizować sztuczną wyspę dla firm i instytucji badawczych, które mogłyby tam zatrudniać wykwalifikowanych pracowników nieposiadających amerykańskich wiz, pomysł Krasińskiego nie wydaje się już tak utopijny. Jak tłumaczy polski architekt, na wyspie mogłoby powstać nowe państwo, z własną ekonomią, przemysłem, własnym prawem i konstytucją.