Bunt nastolatka – jak to przetrwać? Turbowychowanie nie zadziała

Był taki grzeczny, kontaktowy, a teraz? Siedzi w pokoju ze słuchawkami na uszach i krzyczy, że „o niczym nie mamy pojęcia”. Rozważamy najgorsze scenariusze, a prawda jest taka, że nasze dziecko staje się niezależną osobą i chce to wyrazić. Jak to przetrwać? I co zrobić, żeby nie skrzywdzić nastolatka w tak trudnym dla niego okresie?

Jestem kompletnie załamana. Mój 14-letni syn kłóci się o wszystko. Ostatnio stwierdził, że nie pojedzie z nami do dziadków, bo ma ważniejsze sprawy. Okropnie krzyczał. A przecież jestem jego matką i należy mi się szacunek. Potem wyszedł z domu i wrócił przed północą. Nawet nie miałam siły, żeby z nim porozmawiać.

Moja 17-letnia córka wykańcza mnie psychicznie i fizycznie. Nie liczy się z moim zdaniem. Tydzień temu zrobiła sobie niebieskie pasemka! Dwa dni temu poczułam od niej alkohol. Oświadczyła też, że spotyka się z o trzy lata starszym chłopakiem. – Co ty z nim robisz? – pytam. A ona mi się tylko śmieje w twarz. Z nerwów już mi serce szwankuje. Są dni, kiedy jest dobrze, przez chwilę gadamy, żartujemy, a potem znowu pyskowanie, obrażanie się itp.

Tomek ma prawie 16  lat. Zawsze z mniejszym lub większym oporem, ale robił wszystko, o co go prosiłam. Od dłuższego czasu na każdą prośbę, nawet banalną, np. o rozpakowanie zmywarki, reaguje fochami. I w okropnie denerwujący sposób przewraca oczami. Naczynia w końcu lądują w szafkach, ale dzieje się to z hukiem i prędkością samolotu odrzutowego.

Takich relacji na forach internetowych są dziesiątki. I każdy rodzic nastolatka jak w lustrze może zobaczyć w nich cząstkę tego, co przeżywa we własnym domu. Jak sobie z tym radzić? Metoda proponowana przez ekspertów składa się z trzech części i z pozoru wydaje się banalnie prosta: kochaj, ufaj, rozmawiaj. Tylko tyle i aż tyle. Z tym pierwszym problem jest najmniejszy. Przecież kochamy nasze dzieci bezgranicznie. Ale jak ufać, gdy wokół czyha na nie tyle niebezpieczeństw? No i jak rozmawiać, skoro czasem mamy wrażenie, że odbijamy się od ściany? Łatwo nie jest, ale to właśnie my, dorośli, mamy ogromną rolę do odegrania w życiu nastolatka, który choć twierdzi, że nasze zdanie go nie interesuje, że jesteśmy zgredami z innej epoki, to potrzebuje naszego wsparcia. I zapewnienia mu bezpiecznej bazy.

 

Za późno na wychowywanie

Od czego zacząć? Psychologowie podkreślają, że  przede wszystkim od uświadomienia sobie, że tak naprawdę to najtrudniej nie mamy my, ale nasze nastoletnie dziecko. Bo to ono musi wykonać olbrzymią pracę, żeby zbudować własne „ja” i ogarnąć burzliwe przemiany zachodzące w jego ciele i umyśle. Jesper Juul, duński pedagog i terapeuta rodzinny, podkreśla, że dorośli w życiu nastolatka powinni być jak sparingpartner, który „musi stawiać opór, nie wyrządzając jednocześnie żadnej krzywdy”.

Podkreśla też bardzo istotną rzecz – kiedy dzieci mają czternaście lat, jest już za późno na wychowanie. Ojciec i matka wciąż mają duży wpływ na myślenie i postępowanie swojego dziecka, ale nie jest to już wpływ bezpośredni. Często jednak właśnie wtedy próbują w pośpiechu nadrabiać zaległości wychowawcze i naprawiać błędy. „Tyle że takie turbowychowanie nie przynosi spodziewanych rezultatów. Od tego momentu można wyłącznie pielęgnować więź z dzieckiem, co jest o tyle trudne, że nastolatek staje się opryskliwy i zamknięty w sobie. Zachowuje się, jakby pozjadał wszystkie rozumy, choć robi masę piramidalnych głupot”– pisze Juul w książce „Nastolatki. Kiedy kończy się wychowanie?”.

 

Zrozumienie zamiast krytyki

Joanna Skrok, ekspert z Pracowni Psychologicznej Care&Coach, specjalizująca się w pracy z rodzicami i młodzieżą, podkreśla, że tzw. adolescencja, czyli czas dorastania, to piękny i ważny okres. Przy czym nic nie dzieje się z dnia na dzień. „Młody człowiek ma do zrobienia wiele ważnych kroków. Przede wszystkim rozwija w tym czasie swoją tożsamość, przechodzi przez kilka etapów. Te zmiany mogą go przerastać, ale nie powinny przerosnąć nas – rodziców” – mówi ekspertka. 

 

Tłumaczy na przykład, że mało kto zdaje sobie sprawę, iż efektem rozwijania się w trakcie dojrzewania płatów mózgowych, odpowiedzialnych za pamięć i koncentrację, może być chwilowy problem z zapamiętywaniem. Pojawiają się gorsze oceny z przedmiotów, z których nasze dziecko do tej pory było świetne. Jemu jest z tym źle, bo nie wie, co się dzieje.  „A rodzice często niepotrzebnie nakręcają tę maszynkę. Mówią: »Jesteś słaby, jesteś gorszy, inni są lepsi«. Porównywanie w dół nie wspiera w trudnych chwilach, które są naturalnym, biologicznym etapem rozwoju każdego człowieka. Zdarza się, że rodzice, nie rozumiejąc zmiany zachowania, doprowadzają do niepotrzebnych konfliktów, narażając na stres siebie i nastolatka. To powoduje, że młodemu człowiekowi dodatkowo obniża się samoocena i poczucie własnej wartości. Rozwój tożsamości, który następuje na tym etapie, zaczyna być zagrożony” – mówi Joanna Skrok.

Poza tym okazuje się, że czasem naprawdę warto przypomnieć sobie banalne z pozoru powiedzenie: „Nie pamięta wół, jak cielęciem był”. Bo mówimy do dziecka: „Dlaczego ty taki jesteś, dlaczego nie rozumiesz, zrób coś ze sobą, ogarnij się”, a zapominamy, że  także przechodziliśmy przez ten sam etap. Dodatkowo współcześni nastolatkowie mają trudniej niż my. Kiedyś nie było tylu obciążeń związanych z nauką, tylu oczekiwań. Dziś młodzi ludzie stale muszą coś udowadniać. Oczekujemy, żeby byli perfekcjonistami, a oni nie chcą i najzwyczajniej nie mogą być specjalistami od wszystkiego.

 

Prawo do buntu, prawo do emocji

Prawda jest taka, że nastolatki czują się po prostu zagubione. Hormony szaleją, nie wiadomo, co się dzieje, jeden wielki emocjonalny chaos. Dzieciaki w tym wieku zaczynają  sobie odpowiadać na fundamentalne pytania – np. kim są.

Niekiedy przy tym robią rzeczy, które zewnętrznemu obserwatorowi wydają się śmieszne, irracjonalne, lekko przerażające i pozbawione sensu. Godziny spędzone w pokoju, wzrok utkwiony w komputerze, jakaś dziwna dieta, ekstrawagancka fryzura, ubranie – wszystko to jest elementem poszukiwania tożsamości. Joanna Skrok uspokaja, że bunt w tym czasie jest rzeczą zupełnie normalną. Radzi, żeby nie wpadać w panikę, gdy nasz nastolatek krzyczy, trzaska drzwiami  i zamyka się w pokoju. „To tylko świadczy o tym, że się prawidłowo rozwija i poszukuje informacji o sobie. Myśli: »Spróbuję się postawić i zobaczę, co się stanie«. Nie powinno się tego blokować. Jeśli wyładowuje emocje, to znaczy, że ma w sobie odwagę. Ćwiczy autonomię, pozwala sobie na odmowę, na asertywność. To wszystko mu się kiedyś przyda. Rolą rodzica nie jest karanie za takie rzeczy, tylko  rozmawianie i naprowadzanie na rozwiązanie” – mówi Joanna Skrok. „Często też okazuje się, że dziecko ma jakiś poważny problem, z którego nie zdajemy sobie sprawy. Zachowuje się tak, a nie inaczej, bo zwyczajnie musi to gdzieś wyładować. Najłatwiej jest zrobić przeniesienie na osoby, które kochamy” – dodaje.

Nastolatek zaczyna też zastanawiać się, jak jest postrzegany. Nie zawsze to, jak ocenia siebie, jest spójne z tym, jak widzą go inni. Czasem krzykliwy ubiór czy fryzura to także wyrażanie emocji. Rodzice tymczasem słyną ze stwierdzeń w stylu: „coś ty z siebie zrobiła” czy „spójrz w lustro, wyglądasz idiotycznie”. 

„To błąd. Wystarczy, że dziecko usłyszy: »Wiesz co, do końca nie jestem zwolennikiem takiego stylu, ale jeżeli ty się z tym dobrze czujesz, to dla mnie jest OK«. Nie krytykujmy i nie obrażajmy, ale też protestujmy, gdy w sytuacjach emocjonalnych młodzież krytykuje lub obraża nas” – mówi Joanna Skrok.

 

Rozmawiaj i słuchaj

Bunt jest często efektem tego, że nastolatek stale chce przesuwać granice. My z kolei musimy je stawiać. Tylko gdy będziemy z naszym dzieckiem rozmawiać i wsłuchiwać się w to, co mówi, mamy szanse na porozumienie. Na przykład jeśli na propozycję późniejszego powrotu do domu zareagujemy krzykiem – nie zyskamy nic. „Rolą rodzica jest także pomóc nastolatkowi w tym, żeby nie zbuntował się za bardzo. Bo gdy konflikty osiągną niepokojący rozmiar, trudno będzie dziecku do nas wrócić i porozumieć się z nami” – mówi Beata Zielińska-Rocha, psycholog z warszawskiego Ośrodka „W relacji”, która prowadzi psychoterapię dorosłych i młodzieży, konsultacje wychowawcze dla rodziców oraz coaching i terapię par. „Słuchać trzeba zarówno wtedy, gdy dziecko  do nas mówi, ale paradoksalnie także kiedy milczy. Powinniśmy stale obserwować i dawać mu poczucie, że jak już będzie chciało przyjść i omówić jakiś problem, to będziemy dostępni i gotowi na wysłuchanie” – dodaje.

Joanna Skrok podkreśla, że na relacje z dzieckiem pracuje się od początku.  Im są one lepsze, tym potem łatwiej uniknąć błędów na linii rodzic–nastolatek. Sposób powadzenia rozmowy z nastolatkiem to zresztą delikatna sprawa, czasem warto więc wypróbować nowe sposoby komunikacji. „Lepiej przyznać np.: »Wiesz, zwyczajnie boję się o ciebie« niż powiedzieć: »Nie rób tego«. Raczej nie warto zadawać pytania »Dlaczego to robisz?«, bo dziecko poczuje się manipulowane. Wybierzmy formę: »Czy uważasz, że to, co robisz, jest słuszne?«” – mówi Joanna Skrok. „I nie zasypujmy pytaniami. Lepiej zadać jedno niż kilka, ale za to umiejętnie i w dobrym momencie. Zamiast: »Po co ty słuchasz tej koszmarnej muzyki?«, zapytajmy, co jemu lub jej się w niej podoba. Wtedy jest nadzieja, że się czegokolwiek o naszym nastoletnim dziecku dowiemy, zyskamy punkt zaczepienia do kolejnych rozmów” – tłumaczy Zielińska-Rocha.

 

„Nie” na specjalne okazje

A co jeśli po kłótni dziecko milczy i nie wychodzi z pokoju? „Dać mu na to zgodę. Niech siedzi w nim, jak długo chce, ale też warto wtedy zapytać samego siebie o nasze zachowanie. Może też przesadziliśmy? Jeśli dojdziemy do takiego wniosku, odczekajmy pół godziny, przeprośmy i zaproponujmy rozmowę. W ten sposób uczymy brania odpowiedzialności za swoje czyny i słowa. Wówczas możemy oczekiwać tego samego” – mówi Joanna Skrok.  Stawianie granic nie oznacza szafowania zakazami. Ciągle mówiąc „nie”, tylko wzmocnimy bunt, dziecko będzie nam się przeciwstawiać ze zdwojoną siłą. Dlatego warto dwa razy pomyśleć, zanim się na coś nie zgodzimy, z miejsca coś zanegujemy albo wyśmiejemy. Jeśli na przykład 16-letnia córka stwierdza nieoczekiwanie, że podczas najbliższych wakacji chce z koleżankami ruszyć na wycieczkę po europejskich stolicach, spróbuj powiedzieć: „To interesujący pomysł. Opowiedz mi o tym więcej”.

Można zadać doprecyzowujące pytania, wytłumaczyć, że taka wyprawa wymaga dłuższego przygotowania. Na koniec poprośmy o czas na zastanowienie. Może nie zadziałać, ale szanse są większe, niż gdy z miejsca powiemy „Chyba zwariowałaś!”. Nastolatki chcą być traktowane poważnie, nie możemy tego ignorować. „Zawsze też starajmy się zachować spokój, nawet jeżeli ponoszą nas nerwy. Pozwólmy nastolatkowi przedstawić własny punkt widzenia. Nie przerywajmy, stosujmy aktywne słuchanie”  – wylicza Zielińska-Rocha. Eksperci przestrzegają też, żeby w przypadku różnicy zdań nie skupiać się na drobnostkach, bo od nich prowadzi prosta droga do poważnych konfliktów. Słowo „nie” i zakazy trzeba  zostawić na sytuacje, które naprawdę tego wymagają, na przykład gdy mogą negatywnie i trwale wpłynąć na wygląd i zdrowie lub zagrozić życiu dziecka. „Nie toczmy batalii o rzeczy nieważne. Jeśli nasz nastolatek chce sobie kupić jakąś płytę, a ty ten zakup uważasz za bezsensowny, pomyśl, że to nie twoje kieszonkowe i nie ty tej muzyki będziesz słuchać. Chce mieć czerwone włosy? Mówisz otwarcie, że tobie nie bardzo się będzie w tych włosach podobać, ale to jej lub jego włosy. Zawsze można przecież wrócić do wcześniejszego koloru” – mówi Zielińska-Rocha.

 

Nie szpieguj, daj kredyt zaufania

Jesper Juul nie pozostawia złudzeń: zakazy nie wniosą nic dobrego. Co najwyżej zmuszą dziecko do trenowania się w ekwilibrystyce kłamstwa. Psycholog twierdzi, że „z nastolatkiem można wyłącznie dialogować i bez histerii przyjmować jego wyskoki. Nie ględzić, nie moralizować, nie straszyć, ale zachować czujność, respektować osobiste granice. I zaufać”.

 

Obdarzenie zaufaniem takiej wybuchowej mieszanki, jaką jest w tym wieku nasze dziecko, jest jednak kolejnym wyzwaniem. Przede wszystkim musimy uszanować to, że młody człowiek zażarcie broni swojej prywatności. Chce mieć sekrety, własną przestrzeń i swoje terytorium. Nie zaglądajmy mu potajemnie do plecaka, telefonu czy na konto na portalu społecznościowym. Gdy nasze działania wyjdą na jaw, dziecko poczuje się upokorzone i straci do nas zaufanie. Sporo konfliktów to właśnie skutek braku tego zaufania. Gdy młody człowiek wie, że i tak nie traktujemy go poważnie, nie będzie starał się wziąć odpowiedzialności za swoje postępowanie. „A jeśli nastolatki mają pójść w świat, to muszą poczuć moc zaufania do siebie i naszego zaufania do nich” – przekonuje Zielińska-Rocha. Oczywiście trzeba zaznaczyć, że kredyt zaufania  nie jest dany raz na zawsze.

Piszcie listy

Jeżeli nie wiesz, jak powiedzieć dziecku, co czujesz, kiedy trzaska drzwiami, co myślisz, kiedy obraża cię i kłóci się z tobą, jak bardzo boli cię jego zachowanie i tak naprawdę, jak bardzo się o nie martwisz, to powiedz mu to w liście. Napisz list do swojego dziecka. Wyraź w nim wszystko to, czego nie możesz powiedzieć lub uważasz, że tego nie słyszy czy nie widzi. List to papier, papier zostaje w ręku, można do niego wrócić, przeczytać ponownie, poza tym czytając o emocjach, jesteśmy bardziej skłonni zatrzymać się, przemyśleć, przeanalizować sytuację. Słowa uciekają, szybko przemijają, mamy wybiórczą uwagę i zapamiętujemy to, co jest ważne dla nas, a nie dla nastolatka. Tak się dzieje często w konflikcie.

Ale to nie koniec. Połóż list w miejscu, wiedząc, że syn bądź córka zobaczy go w chwili, kiedy będzie miało na to komfortowy czas. Pod poduszką, w torbie, niektórzy z moich klientów wkładali listy do kieszeni ulubionej bluzy dziecka.

Żeby ćwiczenie odniosło pożądany efekt, żebyście się lepiej zrozumieli ze swoim nastolatkiem, poproś go o to samo. Zasada wzajemności – daję i proszę. Nie oczekuję! Robię pierwszy krok, pokazuję, czyli uczę i włączam tym samym zasadę wzajemności. Można z tego korzystać dowolnie i używać w różnych sytuacjach. Nawet możecie się umówić, że w trudnych momentach zamiast się kłócić, napiszecie do siebie list czy e-mail.

 

Nie chroń za wszelką cenę

To normalne, że boimy się  o nasze dziecko, ale czy nam się to podoba, czy nie, ono najzwyczajniej musi kontaktować się z rówieśnikami. To oni stworzą jego zaplecze społeczne w dorosłości, to z nimi będzie żyć,  pracować i zmieniać świat. „Czasem rodzice cieszą się, gdy dziecko siedzi w domu, bo mają na nie oko. Ale jeśli tak się dzieje, to warto sobie zadać pytanie, czy naszemu dziecku nie brakuje jakichś umiejętności społecznych, pewności siebie, czy nie jest odrzucone” – tłumaczy Zielińska-Rocha.

Joanna Skrok dodaje, że jest wiele negatywnych skutków trzymania dziecka pod kloszem.„Rodzice zamartwiają się na przykład, że syn zapomniał karty miejskiej i złapie go kontroler biletów. Ja odpowiadam: no to złapie, chłopak dostanie mandat i będzie musiał opłacić go z kieszonkowego. Nie można przejmować się rzeczami, za które odpowiedzialne jest nasze dziecko. Przecież tu nie chodzi o jego bezpieczeństwo, tylko poniesienie konsekwencji decyzji lub zaniedbań. Dziecko musi zacząć sobie radzić samodzielnie. Inaczej doprowadzimy je do wyuczonej bezradności” – przestrzega psycholożka.

 

Nasza odskocznia

No i pomyślmy także o sobie samych. Jednym ze sposobów przetrwania codziennych zmagań z nastolatkiem jest uświadomienie sobie, że dziecko nie jest i nie powinno być całym naszym światem.  Zadbajmy o siebie i jakąś odskocznię. Często pochłonięci sprawami dorastającego dziecka zapominamy chociażby o relacjach w małżeństwie. A przecież pewnego dnia dziecko wyfrunie z gniazda i zostaniemy sami, tylko we dwoje. Warto więc spędzać czas z partnerem, nie zapominać o znajomych. To inwestycja w przyszłość. Przyszłość bez dziecka.

„To dorastanie, które niekiedy tak demonizujemy, to po prostu kolejny etap rozwoju dziecka. Tyle że twa długo, bo mniej więcej od trzynastego roku życia do… No właśnie z tym bywa różnie” – uśmiecha się Zielińska-Rocha. I dodaje: „Zadanie jest trudne, ale nie niewykonalne. Przypomnijmy sobie, że gdy kilkanaście lat temu mieliśmy w domu niemowlę, to wydawało się nam, że nigdy nie skończą się nieprzespane noce i kolki. A one minęły. Tak samo ten okres dorastania kiedyś się skończy i pewnego dnia obudzimy się, popatrzymy na tego naszego »okropnego nastolatka« i stwierdzimy, że wyrósł z niego całkiem fajny facet. Albo fajna dziewczyna”.