Chcesz rządzić światem, nie musisz kontrolować złota tylko… zboża

Na całym świecie, dokądkolwiek wędrowali ludzie, zabierali ze sobą pewną wysoką odmianę trawy z Bliskiego Wschodu, z rodzaju Triticum, nazywaną pszenicą. To niezbędna dla nas uprawa, której zasiewy na świecie pokrywają obszar większy niż terytoria Francji, Niemiec, Polski, Włoch i Grecji razem wzięte. A poza pszenicą są jeszcze inne, równie ważne dla nas uprawy. Kukurydza, owies, jęczmień, żyto, proso, sorgo, nie mówiąc już o ryżu – od tysiącleci podstawy wyżywienia ludów Azji – to wszystko trawy. W Japonii, Tajlandii, części Chin słowo oznaczające „ryż” ma dodatkowe znaczenia – w zależności od kontekstu oznacza też „posiłek”, „głód” albo po prostu „żywność/jedzenie”. Zboża dostarczają nam więcej niż połowę kalorii z pożywienia, a ich uprawy zajmują ponad 70 proc. ziemi rolniczej.
Chcesz rządzić światem, nie musisz kontrolować złota tylko… zboża

Udomowienie traw 10 tys. lat temu dało początek naszej cywilizacji i uzależniło ją od tych roślin. Większość wielkich wydarzeń historycznych w ten czy inny sposób
wiązała się ze zbożem – i tak jest do dziś.

Trzy z pięciu najważniejszych towarów rolnych w obrocie to właśnie zboża, one także są podstawą produkcji pasz dla bydła, drobiu, trzody chlewnej, a nawet łososi i krewetek. Co piekł Homo erectus? Nasze przywiązanie do traw wywodzi się z czasów samych narodzin rolnictwa, kiedy zbieracze zaczęli wybierać i rozmnażać rośliny niektórych dzikich gatunków rosnących w pobliżu. Zboża odegrały kluczową rolę podczas powstawania właściwie każdej cywilizacji, czy chodzi o rejon Żyznego Półksiężyca (10 tys. lat temu), czy o ryż w Chinach (8 tys. lat temu), kukurydzę w Amerykach (5–8 tys. lat temu), czy o sorgo i proso w Afryce (4–7 tys. lat temu). Niektórzy badacze uważają, że ludzka zależność od nasion zbóż (ale też innych roślin) zaczęła się jeszcze wcześniej.

Dla tych, których interesują wczesne ludzkie społeczności, kopalnią informacji do porównań są współczesne nawyki ludów zbieracko-łowieckich. Takie grupy żyjące w ciepłym klimacie zwykle pozyskują 40–60 proc. kalorii z pokarmów pochodzenia roślinnego. W wielu przypadkach są to właśnie nasiona traw. Ludzie żyjący w sąsiedztwie Jeziora Tyberiadzkiego używali kamiennych narzędzi do mielenia dzikiego jęczmienia już około 20 tys. lat temu, a na terenach dzisiejszego Mozambiku stosowano podobne metody do obróbki sorgo aż 105 tys. lat temu. Jednak najbardziej chyba przemawiają do wyobraźni odkrycia z rejonu przeprawy przez rzekę Jordan, nieopodal mostu Córek Jakuba w Izraelu, gdzie znaleziono ślady kontrolowanego użycia ognia sprzed 790 tys. lat. Tutaj, obok kamiennych drapaczy i osmalonego krzesiwa, naukowcy natrafili też na garstkę spalonych nasion: ostnicy, ośćca, dzikiego owsa i jęczmienia. To odkrycie przesuwa granicę przyrządzania ziarna za pomocą ognia daleko w erę Homo erectus, do czasów o setki tysięcy lat poprzedzających pojawienie się naszego gatunku.  Kluczowy związek między trawami i cywilizacją pozostał niezmienny przez wieki. Gdy na całym świecie zboża stały się podstawą naszego wyżywienia, siłą rzeczy zaczęły wpływać na gospodarkę, tradycję, politykę i życie codzienne. Większość wielkich, niosących zmiany wydarzeń historycznych w ten czy inny sposób wiązała się ze zbożem.

 

Brak chleba – koniec cesarstwa

W dojrzałym okresie republiki rzymskiej rządzący miastami uspokajali nastroje społeczne, urządzając igrzyska bądź wydając hojnie subsydiowane albo wręcz darmowe przydziały pszenicy, którą to praktykę starorzymski poeta Juwenalis określił jako słynne „chleb i igrzyska”. Prawo ustanowione przez Gajusza Grakchusa, umożliwiające zakup zboża przez plebejuszy po niskiej cenie, utrzymało się przez stulecia i stało się często wykorzystywanym przez polityków narzędziem wpływania na lud na terenie całego imperium. Państwo stworzyło nawet personifikację plonów żniwnych i zaopatrzenia w żywność pod postacią bogini Annony. Często przedstawiano ją w formie rzeźb, a także na rewersach monet, z kłosami czy snopami zboża, a czasem na tle dziobu galery dowożącej je do Rzymu.

Choć historycy wskazują na wiele powodów ostatecznego upadku Rzymu – od inflacji po pogorszenie się stanu zdrowia społeczeństwa stale podtruwanego ołowiem z rur akweduktów – nikt nie podważa tezy, że koniec przyspieszyły niedobory zboża. Długo zależny od importu z północnej Afryki Rzym najpierw
stracił dostawy z Egiptu, kierującego je teraz do Konstantynopola, a potem jeszcze z Kartaginy, podbitej przez Wandalów. Ceny poszybowały w górę, a zamieszki na tle niedoborów żywności i klęsk głodu wstrząsały stolicą co najmniej 14 razy w IV i V wieku n.e. Kiedy Wizygoci wkroczyli do Italii w 408 roku n.e., przydział zboża został ograniczony najpierw o połowę, a potem do jednej trzeciej; następnie miasto padło. Jak ujmują to historycy, to „chleb, czy raczej jego brak, doprowadził od ostatecznego upadku Zachodniego Cesarstwa”.

Zbożowa epidemia Czarnej Śmierci

Natomiast w XIV stuleciu, gdy w Azji i Europie szalała epidemia dżumy, skonsternowani i przerażeni ludzie doszukiwali się przyczyn zarazy, w czym się dało, poczynając od trzęsień ziemi, a na trądziku kończąc. Dopiero później epidemiolodzy powiązali chorobę z pchłami zamieszkującymi futro szczura śniadego. Ale i to nie wyjaśniało dobrze, jak roznosiła się choroba. W końcu przeciętny szczur w ciągu życia nie wędruje dalej niż kilkaset metrów od miejsca urodzenia. W jaki więc sposób choroba w ciągu kilku lat przeniosła się z Indii i Chin na Bliski Wschód, a potem jeszcze do Skandynawii?

Odpowiedź kryje się nie w zasięgu występowania szczurów, ale w ich jadłospisie. Choć szczur śniady jest wszystkożerny, zboże jest jednym z jego ulubionych pokarmów i wraz z nim podróżuje po całym świecie. Pchły natomiast, choć na ogół nie żyją dłużej niż kilka tygodni, to w przypadku ich odmiany szczurzej mogą
przetrwać nawet ponad rok. Larwy pcheł też nauczyły się żywić zbożem. W ten sposób nawet podczas długich morskich podróży, w trakcie których wszystkie zakażone szczury ginęły, ich pchły mogły z powodzeniem przetrwać (szczególnie zaś ich potomstwo w ładowni) i zakazić nowe szczury już w portach docelowych. Podobnie nawet bardzo skrupulatny handlarz prowadzący karawanę mógł pozbyć się wszystkich szczurów – ale pchły i tak przetrwały w każdym
ładunku zboża.

U szczytu zachorowań błyskawiczne rozprzestrzenianie się dżumy wskazuje, że powodujący ją czynnik zakaźny nabył zdolność do przenoszenia się drogą kropelkową już bezpośrednio między ludźmi. Ale historycy uważają, że szybki pochód epidemii miał związek z handlem zbożem; z tego powodu nie dotarła
ona tylko do najbardziej oddalonych peryferii. Lokalne epidemie zdarzały się jeszcze później, aż do XX wieku, a wybuchały w takich miejscach jak Glasgow, Liverpool, Sydney czy Bombaj – zawsze były to miasta portowe, w których na dużą skalę odbywał się handel zbożem.

 

Rewolucje z głodu

Historia przewrotów i powstań także ma związek z trawami – brak zboża był często kroplą przepełniającą czarę goryczy, iskrą, z powodu której społeczne niezadowolenie zmieniało się w otwarty bunt. Gdy w IV wieku n.e. chiński cesarz Huidi z dynastii Jin usłyszał, że jego poddani głodują, bowiem nie mają ryżu, dopytywał się ponoć, czemu nie jedzą mięsa. Wkrótce utracił pół cesarstwa wskutek buntu. Choć historycy twierdzą, że tak naprawdę Maria Antonina nigdy nie radziła poddanym, by jedli ciastka, nikt z uczonych nie zaprzeczy, że niedobory pszenicy i chleba przyczyniły się do wybuchu rewolucji francuskiej, rosyjskiej rewolucji lutowej czy nadejścia Wiosny Ludów w 1848 roku – pożogi, która ogarnęła blisko 50 krajów.

Dzisiaj niewiele się pod tym względem zmieniło. To nie przypadek, że Arabska Wiosna zaczęła się w Tunezji, czyli kraju, gdzie konsumuje się najwięcej pszenicy na głowę mieszkańca, w roku poprzedzonym przez susze, powodzie, wielkie pożary i inne katastrofy w krajach eksportujących najwięcej pszenicy na świecie. Import pszenicy przez Tunezję spadł w 2011 roku niemal o jedną piątą, ceny wzrosły, a w miesiącach przed wybuchem rewolucji w wielu miastach odbywały się protesty na tle niedoborów i wysokich cen żywności. Podobnie było w Libii, Jemenie, Syrii i Egipcie, w którym słowo „aish” oznacza zarówno „chleb”, jak i „życie”. Rząd Algierii, kiedy pojawił się kryzys żywnościowy, zareagował inaczej – w 2011 roku zwiększył import pszenicy o 40 proc., stabilizując ceny na lokalnym rynku, a jednocześnie zainwestował w wielkie magazyny zboża jako zabezpieczenie przed przyszłymi niedoborami. Chociaż w regionie wciąż jest niespokojnie, a zamieszki wstrząsnęły egipskim rządem w 2012 roku, algierski reżim ma się świetnie.

Żeby nie było wątpliwości – nie twierdzę, że tylko jeden czynnik doprowadził do Arabskiej Wiosny, ale ceny pszenicy na pewno miały w niej swój udział. I tak historia zatoczyła koło. Ponad 10 tys. lat po tym, jak pierwsi zbieracze i łowcy zaczęli uprawiać zboża, udomowione przez nich trawy ponownie wpływają na bieg
wydarzeń. Warto docenić dziedzictwo tych pierwszych osadników. Zarówno w regionie Żyznego Półksiężyca, jak i na całym świecie zaopatrzenie w ziarno zbóż odgrywało i odgrywa na pozór nieoczywistą, lecz kluczową rolę w istnieniu państw i narodów: gdy zbiory są kiepskie, upadają rządy. Nie można tego samego powiedzieć o dziedzictwie, dajmy na to, łowców. Żadne imperium nie upadło na skutek niedoboru antylop.


Prezentowany fragment pochodzi z książki „Triumf nasion” Thora Hansona, która ukazała się w Polsce nakładem Wydawnictwa 4A Oficyna.