Co się z nimi stało?

Te fotografie są równie znane jak Mona Lisa Leonarda da Vinci. Jakie były dalsze losy ich bohaterów?

Płód dłoń

19 sierpnia 1999 roku Julie Armas zgłosiła się do szpitala w Villa Rica, w stanie Georgia. Była w 21. tygodniu ciąży, a badanie wykazało, że dziecko ma rozszczep kręgosłupa. Dotąd taka diagnoza była wskazaniem do aborcji. Tym razem jednak lekarze zdecydowali się na nowatorską operację. Dr Joseph Bruner, by przeprowadzić zabieg korekcji kręgosłupa, otworzył brzuch Julie. Wtedy wysunęła się z niego maleńka dłoń i chwyciła go za palec. Dokumentujący operację fotograf Michael Clancy był tak wstrząśnięty tym widokiem, że – jak twierdzi – chwila ta zmieniła jego życie. Clancy został aktywnym działaczem ruchu pro-life, a jego zdjęcie stało się ikoną przeciwników aborcji. Cztery miesiące po zrobieniu fotografii urodził się Samuel Armas. Dziś ma prawie 13 lat, samodzielnie się porusza i świetnie pływa, chociaż wady kręgosłupa nie udało się całkowicie wyleczyć. Jego pierwsze zdjęcie jest pokazywane w czasie konferencji naukowych jako dowód na wysoki stopień rozwoju dziecka w 5. miesiącu życia płodowego.

Kobieta w beżowym kocu

11 marca 2011 roku podwodne trzęsienie ziemi i wywołane nim tsunami zabiły w Japonii 20 tys. ludzi. Katastrofa dotknęła najbardziej 150-tysięczne miasto Ishinimaki, gdzie zginęło 3800 osób. Kiedy woda opadła, 28-letnia Yuko Sugimoto, matka pięcioletniego Raito, razem z  mężem wyruszyła na poszukiwanie syna, który w czasie katastrofy był w przedszkolu. Nie udało im się jednak dotrzeć w pobliże budynku; przeszkadzały zniszczenia i wysoka woda. Ojciec chłopca znalazł łódź, którą podpłynął pod przedszkole. Wrócił sam, przemoczony. Ktoś dał mu beżowy koc, aby się ogrzał. Następnego dnia kocem owinęła się Yuko, wciąż czekająca na wiadomości o synu. Wtedy właśnie Tadashi Okubo, fotoreporter gazety „Yomiuri Shimbun”, zrobił jej słynne zdjęcie, które stało się symbolem japońskiej tragedii. Dzień później Yuko i jej mąż dowiedzieli się, że Raito przeżył i jest bezpieczny. Dyrektor przedszkola kazał dzieciom uciec na dach, skąd później ewakuowało je wojsko. Yuko Sugimoto mieszka obecnie z mężem i synem w wynajętym mieszkaniu. Ich nowy dom, kupiony na 31-letni kredyt za równowartość około miliona złotych, został całkowicie zniszczony. Mimo to Yuko rzuciła pracę, by więcej czasu spędzać z rodziną. Jak twierdzi, po katastrofie wszystkie jej priorytety uległy całkowitej zmianie.

Żuki na pasach

Zdjęcie Beatlesów przechodzących przez jezdnię do studia nagraniowego trafiło na okładkę ich płyty „Abbey  Road”, stając się jedną z najsłynniejszych fotografii w historii rocka. Nie wszyscy jednak wiedzą, że poza czwórką muzyków jest na niej jeszcze piąta osoba – amerykański turysta Paul Cole. Na zdjęciu stoi przy czarnym policyjnym samochodzie i rozmawia z  funkcjonariuszem, który zatrzymał ruch na ulicy, by fotograf Iain McMillan mógł zrobić serię sześciu fotografii. Paul Cole nie zdawał sobie sprawy, że znalazł się na wspólnym zdjęciu z  Beatlesami, dopóki trzy miesiące później płyta nie trafiła na rynek. Jego żona była tak dumna z tego faktu, że nauczyła się grać na pianinie utwór Beatlesów „Sometimes”. Cole, przedstawiciel handlowy z Florydy, przeszedł niebawem na emeryturę. Dożył wieku  96 lat, zmarł w 2008 roku.

Afgańska dziewczyna

W 1984 roku amerykański fotoreporter Steve McCurry dotarł do obozu Nasir Bagh w Pakistanie, gdzie schroniło się 100 tys. uchodźców z Afganistanu. Ich symbolem stała się 13-letnia dziewczyna z plemienia Pasztunów Sharbat Gula. Jej rodzice zginęli w czasie bombardowania wioski przez sowieckie helikoptery, a ona sama z babcią, bratem i trzema siostrami musiała uciekać do sąsiedniego kraju.

Zielone oczy dziewczyny, w których malował się strach, zrobiły wielkie wrażenie na fotoreporterze. Sharbat była jednak nieśmiała, nigdy nie pozowała do zdjęć. Dlatego McCurry najpierw sfotografował jej koleżanki, a ją na końcu. Portret, opublikowany w czerwcu 1985 roku na okładce „National Geographic Magazine”, przyniósł fotoreporterowi sławę. Dziewczyna, którą nazwano współczesną Moną Lisą, stała się symbolem wszystkich uchodźców – ofiar wojen. Nikt jednak nie znał jej imienia ani dalszych losów, chociaż McCurry wielokrotnie próbował trafić na jej ślad. W 2002 roku, tuż po upadku reżimu talibów i 18 lat po zrobieniu zdjęcia, fotoreporter z ekipą „National Geographic” wyruszył na poszukiwanie kobiety. 

Udało się ją odnaleźć w okolicach Tora Bora. Tożsamość potwierdzono za pomocą biometrycznego badania siatkówki. Sharbat Gula, wówczas ponad 30-letnia, żyła w biedzie, w glinianej chacie, z trzema córkami, czwarte dziecko zmarło po porodzie. Za mąż wyszła jeszcze w obozie, do Afganistanu wróciła w 1992 roku. Kobieta nie wiedziała, że jej portret stał się światową ikoną i nie interesowało jej to. Pozwoliła zrobić sobie zdjęcie i udzieliła krótkiego wywiadu. Zapowiedziała jednak, że to ostatni raz. Wkrótce Sharbat przeprowadziła się do innej wioski. Dyrekcja „National Geographic” zdecydowała się pomóc całej jej rodzinie, zachowując jednak wszystkie informacje w tajemnicy. O dalszych losach kobiety nic więcej nie wiadomo.

Kobieta w masce

 

24-letnia studentka prawa Davinia Turell jechała właśnie metrem do pracy, kiedy o 8.50 rano wieziona przez terrorystę bomba wybuchła zaledwie cztery metry od niej. Był 7 lipca 2005 roku. Tego dnia Al-Kaida dokonała kilku samobójczych zamachów w Londynie, w których zginęły 52 osoby, a 700 zostało rannych. „Usłyszałam huk, potem zobaczyłam kulę ognia” – wspominała Davinia. Eksplozja poważnie poparzyła lewą stronę jej twarzy. Kiedy zszokowanej dziewczynie udało się wydostać z metra na ulicę, zaopiekował się nią były strażak Paul Dagde. Założył Davinii na twarz żelową maskę, która miała łagodzić ból po oparzeniu oraz zapobiegać infekcji, i zaprowadził ją do karetki pogotowia. Wtedy słynne zdjęcie zrobiła im fotoreporterka Jane Mingay. 

Dziewczyna przeszła kilka operacji, leczyła się także z powodu stresu pourazowego. Większość śladów po oparzeniach szybko zniknęła, chociaż Davinia wciąż musi stosować specjalne kremy i preparaty do twarzy. W walentynki 2009 roku wyszła za mąż i zaczęła znów regularnie jeździć metrem.

Turysta z WTC

Chociaż fotografia człowieka stojącego na dachu jednej z wież World Trade Center tuż przed uderzeniem samolotu jest fotomontażem, zdjęcie to zrobiło karierę w internecie. Przez kilka miesięcy nie było wiadomo, kim jest jego bohater, określany w sieci jako Turysta lub Turysta  Śmierci, ponieważ umieszczał w internecie fotomontaże ze swoją podobizną w scenerii słynnych katastrof i zamachów: zatonięcia „Titanica”, eksplozji sterowca „Hindenburg”, zabójstwa Kennedy’ego itp. Jednak największą sławę przyniosła mu rzekoma fotografia z 11 września 2001 r. Zdjęcie to stało się najpowszechniej rozsyłanym plikiem w historii internetu. W listopadzie 2001 roku za człowieka ze zdjęcia zaczął podawać się 41-letni brazylijski biznesmen Jose Roberto Penteado. Wtedy odezwał się prawdziwy Turysta – 25-letni Węgier Peter Guzli. Ujawnił, że do fotomontażu wykorzystał swoje zdjęcie zrobione w Nowym Jorku w roku 1997 i wkleił w nie Boeinga 757 linii American Airlines, które wziął z internetu. 

Guzli pracuje dziś jako informatyk. Kilka lat temu przeprosił ludzi, których mogło urazić jego makabryczne poczucie humoru. Jednak z robienia fotomontaży nie zrezygnował. Doczekał się też wielu fanów i naśladowców. Na stronie www.touristofdeath. com można obejrzeć około 150 dzieł, których bohaterem jest Turysta Śmierci.

Biała dama

11 września 2001 roku o godz. 8.47 pracownica banku Marcy Borders stała przy ksero na 81. piętrze północnej wieży World Trade Center. W tym czasie porwany przez terrorystów z Al-Kaidy samolot uderzył w budynek kilka pięter wyżej. Marcy upadła, a następnie, ignorując polecenia szefa, który kazał czekać na przybycie strażaków, ruszyła do klatki schodowej. Tam przeżyła zawalenie się południowej wieży WTC. Kiedy po ponad 2 godzinach udało się jej opuścić budynek, cała była pokryta pyłem. Słynne zdjęcie, które obiegło świat, zrobił jej wtedy fotoreporter Stan Honda. Po zamachach w Nowym Jorku życie 28-letniej Marcy legło w gruzach. Wpadła w alkoholizm i narkomanię, utyła. Rozstała się z partnerem, utraciła prawa do dwójki dzieci. Prześladowały ją koszmary, wszędzie czuła dym, na widok lecącego samolotu wpadała w panikę. W końcu po 10 latach zgłosiła się na terapię do szpitala. Tam dowiedziała się o zabiciu Osamy bin Ladena przez amerykańskie siły specjalne. To był – jak twierdzi – przełomowy moment w jej życiu. Po miesiącu wróciła do swojego partnera i odzyskała prawa do dzieci. W ciągu kolejnych sześciu miesięcy zrzuciła 1/3 wagi. Jednak nadal trzyma w domu walizkę z ubraniem, które nosi na słynnym zdjęciu. „Wciąż czuć je dymem. Robi mi się słabo, kiedy je widzę. Jednak muszę je trzymać. To pamiątka” – mówi 39-letnia Marcy Borders. 

Wietnamski napalm

8 czerwca 1972 roku 9-letnia Kim Phuc uciekała z grupą mieszkańców zbombardowanej wioski Tramg Bang w stronę pozycji wojsk południowowietnamskich. Jednak pilot samolotu należącego do tej armii omyłkowo uznał uciekinierów za grupę wojsk nieprzyjaciela i zrzucił na nią bomby z napalmem. Ładunek zabił kuzynów dziewczynki i dwóch innych ludzi, a ona została ciężko poparzona. Kiedy dym opadł, zdjęcie przerażonych dzieci zrobił 21-letni praktykant agencji Associated Press Nick Ut. Dzięki interwencji fotoreportera dziewczynka trafiła do kliniki w Sajgonie, gdzie przeszła 17 operacji.  Chociaż miała poparzone 60 proc. ciała i nikt nie dawał jej szans, przeżyła.

Nick Ut wysłał fotografię do AP, jednak początkowo została odrzucona – przepisy agencji zabraniały publikacji zdjęć nagich dzieci. Jednak nazajutrz zdjęcie poparzonej Kim Phuc znalazło się na okładkach gazet na całym świecie, a dziewczyna stała się najbardziej rozpoznawalnym symbolem wojny w Wietnamie. Ut został laureatem Nagrody Pulitzera oraz World Press Photo.

Po zwycięstwie komunistów w  Wietnamie nikt nie interesował się losem Kim. Dopiero na początku lat 80. dziewczyna została rozpoznana. Studiowała medycynę, jednak władze Wietnamu przerwały jej edukację, próbując zrobić z Kim komunistyczny symbol. 49-letnia Kim Phuc mieszka dziś z mężem i dwójką dzieci w mieście Ajax, w  kanadyjskiej prowincji Ontario. Działa w międzynarodowej fundacji nazwanej jej imieniem, której zadaniem jest niesienie pomocy dzieciom – ofiarom wojen.

Więcej:fotografie