Czas pożegnać dżins? Jego mikrowłókna zanieczyszczają wody Arktyki

Podczas prania dżinsowej odzieży do wody przedostają się tysiące mikrowłókien. Jedna para spodni w trakcie jednego prania uwalnia ich niemal 56 000. To poważny problem, bo naukowcy właśnie odkryli, że mikrowłókna z naszych pralek pokonują daleką drogę. Znaleziono je bowiem w wodach Arktyki.
Czas pożegnać dżins? Jego mikrowłókna zanieczyszczają wody Arktyki

Mikrowłókna to maleńkie fragmenty tkaniny, które mają mniej niż 5 milimetrów długości i są tak cienkie, że nie można ich dostrzec gołym okiem. O mikrowłóknach z tkanin syntetycznych powiedziano już wiele, jednak dotychczas badacze sądzili, że włókna organiczne – jak bawełna w dżinsie – nie okażą się równie szkodliwe i trwałe na tyle, aby na długo zanieczyścić środowisko, w tym wody.

Jednak naukowcy z Uniwersytetu w Toronto znaleźli mnóstwo włókien pochodzących z niebieskiego dżinsu w próbkach osadów pobranych z odległych rejonów Oceanu Arktycznego na północy Kanady. Nie do końca wiadomo, czy mikrowłókna trafiły tam raz z prądami głębinowymi, czy zostały przeniesione przez wiatr. Faktem jest, że ich obecność w najdalszych zakątkach Arktyki powinna niepokoić.

Tym bardziej, że dla środowiska niebezpieczne mogą być też substancje chemiczne zawarte we włóknach (stosowane m.in. do barwienia materiału), które uwalniane są do oceanicznych wód.

Badaczom udało się wyizolować mikrowłókna dżinsu spośród milionów innych, dzięki ich charakterystycznej barwie oraz składowi chemicznemu, który nadaje włóknom wyjątkową sygnaturę.

Naukowcy przyjrzeli się próbkom osadów z kilku obszarów, w tym z Arktyki, płytkich jezior podmiejskich wokół Toronto oraz Wielkich Jezior Huron i Ontario. Średnia liczba mikrowłókien na kilogram suchego osadu w każdej grupie wynosiła odpowiednio 1930, 2490 i 780. Spośród tych mikrowłókien od 22 do 51 proc. stanowiła celuloza modyfikowana (stosowana w produkcji odzieży), a 41 do 57 proc. stanowiły mikrowłókna bawełniane w kolorze indygo. Innymi słowy – w środowisku jest dużo dżinsu.

W samej Arktyce znaleziono około 2000 mikrowłókien na kilogram suchego osadu, z czego 20 procent stanowił dżins. To potwierdza przypuszczenia wielu badaczy i ekologów, że prądy głębinowe przenoszące m.in. mikroplastik i mikrowłókna kończą swoją drogę w wodach Arktyki. Tym samym rejon ten w przyszłości może stać się oceanicznym wysypiskiem.

 

Eksperyment z pralką

Aby upewnić się, że włókna dżinsowe w osadzie zostały prawidłowo rozpoznane, naukowcy przeprowadzili eksperyment w laboratorium. Uprali trzy pary dżinsowych spodni, wykonanych w 99 lub 100 proc. z bawełny – nową parę dżinsów, używaną parę oraz nową, ale postarzaną parę. Następnie badaniom poddali wodę wypływającą z pralki i policzyli, jak wiele mikrowłókien uwolnionych zostało podczas prania.

Odkryli, że nowe dżinsy zrzucają więcej włókien niż dżinsy używane, ale nie znaleźli różnicy między zwykłymi nowymi dżinsami a tymi lekko postrzępionymi. Z wyliczeń wynika, że jedna para dżinsów w trakcie jednego prania może uwolnić 56 000 mikrowłókien.

Naukowcy zbadali również ścieki z dwóch oczyszczalni, które odfiltrowują niektóre, ale nie wszystkie mikrowłókna przed wpompowaniem wody do jeziora Ontario. Okazało się, że tylko te dwie oczyszczalnie mogły wypuszczać do jeziora miliard mikrowłókien dżinsu dziennie. Taki wynik ma odbicie w zwyczajach Kanadyjczyków – połowa z nich przyznaje, że nosi dżinsy prawie codziennie, a większość z nich pierze je po dwukrotnym założeniu.

Jednak dokładniejsze filtrowanie ścieków także nie byłoby najlepszą receptą. Odpady z oczyszczalni często są przekształcane i stosowane jako nawóz w rolnictwie. Tym samym zawarte w nim mikrowłókna mogłyby trafiać na pola, a stamtąd do gleby, lub po wyschnięciu mogłyby być przenoszone przez wiatr na duże odległości i ostatecznie lądować w zbiornikach wodnych.

– Myślę, że zdumiewające jest to, jak wielu z nas nosi dżinsy. To nie jest oskarżenie dotyczące samych dżinsów, to naprawdę potężny przykład wpływu człowieka. Rzecz w tym, że na planecie jest tak wielu ludzi – jest nas po prostu za dużo – twierdzi Miriam Diamond, współautorka badań.

Nicholas Mallos, dyrektor programu Ocean Conservancy’s Trash Free Seas, zajmującymi się badaniami mikroplastiku podkreśla, że jednym z najprostszych, a bardzo skutecznych rozwiązań byłoby montowanie dokładniejszych filtrów w nowoczesnych pralkach. Niektóre z nich byłyby w stanie wyłapywać nawet 90 proc. mikrowłókien uwalnianych podczas prania.