Łaskotki. Wyrafinowana gra wstępna czy jednak tortura?

Łaskotki fascynowały naukowców od dawna. Dlaczego nie działają, gdy łaskoczemy się sami? I dlaczego coś tak z pozoru przyjemnego może spowodować śmierć przez “załaskotanie”?
Łaskotki. Wyrafinowana gra wstępna czy jednak tortura?

Jednym z obowiązków dam dworu carycy Katarzyny II było łaskotanie władczyni – aż do osiągnięcia przez nią silnego podniecenia seksualnego. Podobny obyczaj panował na dworze księcia Ludwiga von Kaunitza, który w swym wiedeńskim pałacu zatrudniał specjalistkę od łaskotek. Jej zadaniem było łaskotanie udającego się na spoczynek władcy przed spaniem, co miało mu zapewnić erotyczne sny. Europejczycy, wbrew powyższym przykładom, nie przywiązywali do łaskotek dużej wagi.

Co innego mieszkańcy Dalekiego Wschodu, którzy tej wyszukanej formie gry miłosnej nadali wysoką rangę. Dotyczy to zwłaszcza Japonii, gdzie łaskotki są jedną z popularniejszych odmian gry wstępnej. Praktykowane i doskonalone przez wieki, stały się tam prawdziwą sztuką, mającą własne reguły i tajemnice. Mieszkańcy Japonii ograniczają się w łaskotaniu niemal wyłącznie do stref erogennych. Z reguły nie łaskoczą przy tym opuszkami palców. Używają natomiast specjalnie do tego celu skonstruowanych narzędzi, na przykład pędzelka z nadzwyczaj miękkiego włosia albo maleńkiej miotełki z ptasiego puchu.

W Europie zainteresowanie łaskotkami miało przez całe stulecia charakter raczej teoretyczny. Zajmowała się nimi biologia, psychologia, medycyna. Pisał o nich grecki filozof Platon oraz angielski przyrodnik Karol Darwin. W 1677 roku Francis Bacon stwierdził w swojej “Historii naturalnej”, że nawet osoby w smutnym nastroju – połaskotane nie mogą powstrzymać się od śmiechu. Dlaczego tak się dzieje? Bo łaskotki to w dużej części odruch warunkowy. Palec muska skórę, powodując pobudzenie końcówek nerwowych.

Te przekazują sygnał do mózgu, w wyniku czego reagujemy śmiechem. Z drugiej jednak strony zjawisko to ma bezpośredni związek z psychiką, co sprawia, że na niektórych osobach łaskotanie nie robi żadnego wrażenia, a czasem nawet wywołuje nieprzyjemne uczucie. Jedni kontakt fizyczny, jakim są łaskotki, odbierają jako przyjemne doświadczenie, drudzy zaś jako zagrożenie. Psychologiczne aspekty łaskotek stały się przedmiotem badań prowadzonych wśród studentów wydziału psychologii kalifornijskiego uniwersytetu. Okazało się, że najbardziej wrażliwi są na nie ci, którzy chętnie i często się śmieją. Zaobserwowano również, że nawet osoby szczególnie podatne na łaskotki nie są w stanie same porządnie się łaskotać.

 

Aparat łaskoczący

Wyjaśnienie tej zagadkowej kwestii przyniósł dopiero wiek dwudziesty. Na początku lat siedemdziesiątych Lawrence Weiskrantz, profesor psychologii z Oxfordu, wykonał pierwsze doświadczenia ze specjalnie skonstruowanym urządzeniem do łaskotania (tzw. aparatem łaskoczącym Heathas Robinsona).

 

Badani przez niego ochotnicy zostali podzieleni na trzy grupy. W pierwszej urządzenie uruchamiał człowiek prowadzący eksperyment, w drugiej –  prowadzący razem z badanymi, w trzeciej wreszcie – już sami uczestnicy eksperymentu. Okazało się, że najmocniej reagowali ochotnicy, którzy nie mieli na nic wpływu, najsłabiej zaś lub bodaj wcale ci, którzy próbowali łaskotać się sami. Sformułowany przez Weiskrantza wniosek brzmiał: im pobudzenie jest dla łaskotanego
większym zaskoczeniem, tym efekt łaskotek większy.

Mniej więcej po siedmiu sekundach od chwili rozpoczęcia łaskotania człowiek reaguje śmiechem, który może trwać niespełna minutę. Po tym czasie łaskotanie staje się niczym więcej niż tym, czym jest w istocie –  kontaktem fizycznym ze skórą. Weiskrantz postawił hipotezę, która wyjaśniała wyniki jego obserwacji. Kiedy łaskoczemy się sami, np. ręką pod pachą, bodźce płynące z tego miejsca do mózgu nakładają się na sygnały idące w kierunku odwrotnym – od mózgu do ręki, co prowadzi do ich osłabienia lub nawet całkowitego zniesienia.

Sarah-Jayne Blakemore z Instytutu Neurologii w Londynie zbadała za pomocą łaskoczącego w pięty robota reakcje zachodzące w mózgu człowieka poddanego łaskotkom. Okazuje się, że nie działa wówczas móżdżek odpowiedzialny za koordynację naszych ruchów. Uaktywnia się natomiast ta część kory mózgowej, w której rodzi się uczucie przyjemności. Wywołuje to reakcję łańcuchową w obrębie mózgu, a po pewnym czasie – przedawkowanie przyjemności. Spazmatyczne skurcze wszystkich mięśni przy “odłączonym” móżdżku sprawiają, że podczas długotrwałego pobudzania człowiek może wpaść w epileptyczny taniec ciała, ogarnia go histeryczny i bolesny śmiech. W historii tortur znane są przypadki “załaskotania na śmierć”.

Ten rodzaj kary wymierzono kilku nieszczęśnikom podczas wojen religijnych w Niemczech w XVII wieku. Dla dzieci łaskotanie przez matkę lub ojca może mieć ogromne znaczenie. Jest przyjemną niespodzianką, wzbudza śmiech, który zmniejsza poczucie lęku i sprzyja w przyszłości budowie prawidłowych relacji z otoczeniem. Niektórzy psycholodzy twierdzą, że łaskotany w dzieciństwie człowiek łatwiej nawiązuje kontakty z innymi ludźmi. Łaskotki mogą osłabić niepokój małych pacjentów podczas wizyty u lekarza. Potraktowane tak dziecko jest rozluźnione – można mu na przykład podłączyć cewnik, zrobić zastrzyk lub wykonać inny bolesny zabieg. Śmiech, błogość, nawet rozkosz, a z drugiej strony – niechęć lub nawet wstręt. Nasza reakcja na łaskotki zależy od tego, kto nas łaskocze i w jakim celu.