Za pół wieku będziemy rozmnażać się bez seksu. “Dzieci z materiałem genetycznym wielu osób” [WYWIAD]

Wierzę w przyszłość, w której ludzie zrzucą krępujące więzy biologii – mówi Natasha Vita-More, filozofka transhumanizmu. I prognozuje, że za pół wieku będziemy rozmnażać się bez kontaktów seksualnych, a dzieci będą nosić materiał genetycznych więcej niż dwojga rodziców

Piotr Kościelniak, Focus: To, co pani robi, splata naukę ze sztuką. Media piszą o pani „artystka i projektantka”, ma pani doktorat i współpracuje z zespołami badaczy. Czuje się pani bardziej artystką czy naukowcem?

Natasha Vita-More: Nie zajmowałam się sztukami pięknymi od 30 lat, choć rzeczywiście w pewnym okresie mojego życia robiłam filmy i występowałam. Ale zawsze przedmiotem mojej pracy była ewolucja człowieka. Jestem pracownikiem akademickim i teoretykiem zajmującym się analizą systemów. To pozwala inaczej spojrzeć na to, w jaki sposób technologia i postęp nauki kształtują przyszłość człowieka.

Transhumanizm zakłada wykorzystanie technologii do udoskonalenia ludzkiego organizmu. Tyle że to przyszłość. Co to znaczy, tu i teraz, być transhumanistką?

– Żyjemy w czasach przejściowych, gdy medycyna, nanotechnologia i komórki macierzyste hamują chorobę zwaną starością. Dziś transhumanista to ktoś, kto rozumie, że takie działania są niezbędne dla rozwoju inteligencji. Tak rozumiany transhumanizm zyskał popularność w latach 90. ubiegłego wieku. Obecnie setki tysięcy ludzi podzielają tę wizję. To, co kiedyś uważano za science fiction, stało się rzeczywistością. Technologie przedłużania życia są normalnym polem działania nauki i biznesu. Kluczową sprawą jest jednak dostrzeżenie zalet i wad technologii – wyzwań etycznych i ślepych zaułków postępu. Musimy też sobie poradzić z pseudonauką.

Na całym świecie odbywają się setki konferencji poświęconych udoskonalaniu naszej biologii, wydłużaniu życia, innowacjom, biohakerom i blockchainowi. Pytam jednak, gdzie są wiarygodne studia temu poświęcone? Gdzie są badania? I to jest moje zadanie jako naukowca: stawiać pytania i kwestionować, to co czytam i słyszę. Jednym z najważniejszych obszarów jest radykalne wydłużenie życia: superdługowieczność. Biorąc pod uwagę fakt, że nawet Słońce ma określony czas istnienia, nie używałabym przestarzałego terminu nieśmiertelność. Tak czy inaczej, kluczem jest zachowanie świadomości własnego istnienia. Aby istnieć jako osoba, nasza świadomość, nasze wspomnienia muszą trwać. Oto dlaczego neuronauka, informatyka i psychologia badają kwestię kopiowania pamięci, przenoszenia systemów neurologicznych do maszyny. Dziś wydaje się to niemożliwe, ale pewnego dnia to nastąpi.

Pani najgłośniejsza praca to „Primo Posthuman” – ciało przyszłości pozwalające na swobodne przemieszczanie się między środowiskiem realnym i wirtualnym. Czy nie lepiej po prostu przenieść świadomość człowieka do maszyny osiągając w ten sposób i wolność, i nieśmiertelność?

– „Primo Posthuman” był prototypem. Zgromadziłam zespół ekspertów w dziedzinie sztucznej inteligencji, neurologii, nanotechnologii, genetyki, robotyki, a nawet filozofii i etyki. „Metamózg” w tym prototypie umożliwiał człowiekowi przenoszenie jaźni – ładowanie jej do i z maszyny. W ten sposób moglibyśmy pokonać ograniczenia fizycznego ciała. W praktyce jednak to skomplikowane zadanie, bo nasza sieć neuronowa składa się ze 100 mld komórek, które w dodatku są otoczone komórkami gleju, tworząc złożony system. Powiedziałam przed chwilą, że przeniesienie tego systemu do maszyny kiedyś nastąpi, ale nie będzie to
ani dziś, ani jutro, ale raczej za kilka dziesięcioleci. Nie chciałabym zresztą istnieć w maszynie, wolałabym móc przenosić się między różnymi powłokami. Taka powłoka może być ludzkim ciałem, awatarem albo chmurą cząsteczek. Ale jestem przekonana, że po prostu potrzebujemy ciał!

Jak pani sobie wyobraża życie za pół wieku? Czy to będzie przyszłość z filmu „Awatar” czy raczej z serialu „Altered Carbon”?

– Spójrzmy, ile się zmieniło od 1968 roku i nałóżmy na to prawo Moore’a mówiące o wykładniczym tempie postępu technologicznego. Społeczeństwo będzie wyglądać inaczej. Pod tym względem „Awatar” nie jest zbyt odkrywczy – dalej są ci źli, i ci dobrzy. „Altered Carbon”, mówiący o dystopijnym społeczeństwie posiadaczy i biedaków, to również przeniesienie mentalności XX wieku w przyszłość. Spróbujmy myśleć inaczej: wyobraźmy sobie ludzkość, która dzięki etycznym technologiom stworzyła świat bez biedy, głodu, wojen religijnych i nienawiści.

 

Uważam, że ludzie będą mogli żyć dowolnie długo, korzystając z częściowo syntetycznych ciał, a gatunek Homo sapiens stanie się bardziej różnorodny, bo dzięki postępowi technologii nie będą go ograniczały biologiczne więzy. Rozród będzie się odbywał bez kontaktów seksualnych, a dzieci będą miały materiał genetyczny więcej niż dwojga rodziców. Emerytura będzie opcją, a nie koniecznością. Pojawią się nowe zawody. Ludzie będą korzystać z systemów sztucznej inteligencji i robotów obdarzonych świadomością. Będziemy rutynowo podróżować w kosmos. Różnorodność biologiczna stanie się normą.

Pani przyjaciel FM-2030 (urodzony jako Ferejdun Esfandijari) mówił w jednym z wywiadów, że czuje się osobą z XXI wieku przez przypadek uruchomioną w XX wieku. Czy pani też czuje „nostalgię za przyszłością”?

– Kocham to, co jest tu i teraz. Nie czuję tęsknoty za tym, co będzie. Chciałabym pomóc innym zrozumieć, że możemy stworzyć inną przyszłość, bez ubóstwa, wojen religijnych, całej tej polityki i nienawiści.

No dobrze, załóżmy, że ludzie będą żyć dowolnie długo. Co się stanie z kulturą, prawem, rodzinami – ze wszystkim tym, co stanowi o naszej cywilizacji? Jak poradzimy sobie z różnicami w dochodach? Czy takie osoby jak pani, z zamożnych Stanów Zjednoczonych, będą długowieczną elitą, a takie jak ja, z biedniejszej Polski, będą umierać?

– Zdumiewa mnie, że na tej planecie żyją ludzie, którzy nie mają domu i głodują. Dlaczego tak się dzieje? Przecież nie dlatego, że ja mam dom i jedzenie. Oni cierpią nie przez elity, ale przez socjopatyczne rządy w swoich krajach. Nierówności nie przezwyciężymy dając korporacjom miliardy dolarów, a zwykłym ludziom ochłapy. Z drugiej strony nie byłoby etyczne, gdybyśmy ciężko pracującym zabierali, po to, aby dać tym, którzy nic nie robią.

Koszty superdługowieczności będą spadać, bo taka jest historyczna prawidłowość funkcjonowania przemysłu – oferuje towary wyższej jakości w coraz niższej cenie. A zatem ludzie będą mieli wybór, czy chcą żyć, czy wolą umrzeć, a poziom zamożności nie będzie miał z tym wiele wspólnego. To fundament transhumanizmu i podstawowa zasada wolności morfologicznej – każdy ma prawo żyć dłużej, ale ma też prawo odmówić i nikt go do tego nie może zmusić.

Natasha Vita-More, filozofka transhumanizmu, będzie prelegentką podczas konferencji “Masters&Robots”, która odbędzie się 13-15 listopada w Warszawie. Magazyn FOCUS i serwis FOCUS.pl objęły wydarzenie patronatem.

Śmierć zyska nowe znaczenie, tak, jak wcześniej zmieniało się nasze rozumienie tego zjawiska. Dziś możemy użyć mechanizmów do resuscytacji i przywrócić człowieka do życia. W przyszłości, być może, będziemy mogli „usnąć” na dekadę albo dwie, a później wrócić do świata żywych.

 

Kiedy przedstawiała pani „Manifest transhumanistyczny”, przyszłość ludzkości malowała się w jasnych barwach. Później pojawił się niepokój. Bill Joy, współzałożyciel firmy Sun, opublikował esej „Dlaczego przyszłość nas nie potrzebuje”. Niedługo później Francis Fukuyama wydał książkę „Koniec człowieka”. Teraz lęk przed sztuczną inteligencją czy modyfikacjami genetycznymi jest jeszcze silniejszy. Jak pani odpowie na te obawy?

– Przyszłość wówczas wcale nie była dla mnie tak obiecująca. Walczyłam o życie po ciężkiej operacji. W 1982 roku zaczęłam pisać manifest, ponieważ zrozumiałam jak delikatne jest ludzkie ciało. Ruch transhumanistyczny zaczął się gwałtownie rozwijać na początku lat 90. i wtedy też zaczęły się nim interesować media. Ale to zainteresowanie nie zawsze było konstruktywne. Elitę naukową i techniczną przedstawiono jako zagrożenie dla „normalnego” świata
białych mężczyzn.

Esej Billa Joya w „Wired” na pewno podniósł wielu osobom ciśnienie – sugerował, byśmy odrzucili technologię. Później nieco spuścił z tonu, ale to straszenie transhumanizmem stało się obowiązującym trendem i wielu dziennikarzy dołączyło do chóru krytyków. Na wyższym poziomie dyskusji bioetycy budowali swój sprzeciw wobec transhumanizmu w oparciu o własne wyobrażenie moralności, a nie obiektywne przesłanki. Jeżeli zanurzymy się głębiej w myśl Fukuyamy czy Leona Kassa (amerykański bioetyk, krytyk klonowania i technologicznego udoskonalania ciała – przyp. red.), okaże się, że ich przekonania religijne uniemożliwiają dialog. Ale to zrozumiałe, że intelektualiści mający inne wykształcenie i zajmujący się innymi dziedzinami mogą czuć się wystraszeni. Całe ich życie i praca opierają się na pewnym wytyczonym sposobie myślenia, a transhumanizm to wszystko burzy. Wróćmy do pierwszego pytania.

Być może powinienem zapytać, czy projektując ciała przyszłości czuje się pani artystką, naukowcem, czy może bogiem?

– Myślę o sobie jako o kimś, kto chce zmieniać społeczeństwo. Jestem strategiem, który kocha naukę. Zbieram informacje, dowody i wyniki badań, kwestionuję
wszystko po to, aby móc przedstawić możliwe najdokładniejsze scenariusze wydarzeń. Artysta ma natomiast pewną dowolność twórczą, wymyśla rzeczy. Ja tego nie robię. Przedstawiam przyszłość na podstawie rzeczowych, naukowych przesłanek. Skoro już mam czymś być, to najchętniej supergwiazdą przedłużania życia.

Materiał powstał w ramach

 

Więcej:technologia