Czy imię Mieszka I było celowo zniekształcone?

Możliwe, że kronikarze celowo przekręcili prawdziwe imię władcy, by pasowało do postaci ze Starego Testamentu.

Wystarczy zajrzeć do książek, poświęconych początkom państwa polskiego, albo nawet tylko zerknąć na fora internetowe im poświęcone, aby przekonać się, że temat imienia Mieszka I to studnia bez dna. „Nie wiemy, jak w oryginale brzmiało imię Mieszka. Nie mamy nawet pewności, czy to było słowo słowiańskie, czy innego pochodzenia. Lingwiści i historycy od ponad stu lat się spierają, co też mogło oznaczać” – tłumaczy prof. Przemysław Urbańczyk, archeolog i mediewista z Polskiej Akademii Nauk. W swej najnowszej książce „Mieszko I tajemniczy” próbował rozwikłać m.in. tę zagadkę. Kluczowe były dla niego dwa najstarsze znane zapisy imienia Mieszka – arabski z relacji Ibrahima ibn Jakuba (965) oraz łaciński z dzieła Widukinda (968). Zawiodły go do… Starego Testamentu.

Trop ibn Jakuba

Ibrahim ibn Jakub był Żydem z Tortosy, podróżnikiem wysłanym przez Arabów z misją handlowo-szpiegowską na wschód Europy. Tu poznał imię tajemniczego „króla północy”, władcy państwa, z którego w przyszłości wyrośnie Polska. Ibn Jakub zapisał je w postaci spółgłosek „Mškh” (mszkh). W arabskim, podobnie jak w hebrajskim, przy pisaniu nie stosuje się samogłosek, są one domyślne. O jaki więc wyraz mogło chodzić? Pojawiła się koncepcja, że o Mashaqqah (maszakka), ale wyraz ten oznacza… „plagę”, „trudność”, „kłopot”. Odrzucono więc tę możliwość.

„Historycy uznali, że Ibrahim ibn Jakub nie mógł Mieszkowi nadać imienia Problem” – mówi „Focusowi Historia” prof. Urbańczyk. Sam poszedł inną drogą, kierując się pewną dedukcją: „Spróbowałem sobie wyobrazić Ibrahima ibn Jakuba, który pojawia się w roku 965 na Słowiańszczyźnie (a dokładnie w czeskiej Pradze) i tam słyszy imię o trudnej wymowie. Nie mówi mu ono zupełnie nic, a jakoś musi je zapisać. A każdy człowiek ma jednak skłonność, by próbować porównać rzeczy nowe do czegoś, co zna. Wpadłem na to, że mógł użyć arabskiego terminu »Meshekh« (Meszek). Otóż Meszek to nazwa ludu wywodzącego się od biblijnego Jafeta, syna Noego. Ludu, który miał zaginąć gdzieś na północy, i którego przez długi czas poszukiwali historycy i geografowie arabscy, żydowscy, a także chrześcijańscy (wszak starotestamentowe opowieści są dla nich wspólne). Ta nazwa Ibrahimowi ibn Jakubowi doskonale pasowała. Przed wyjazdem na północ prawdopodobnie przygotował się merytorycznie, może nawet sam szukał ludu czy króla Meszek. Dlatego zapisał niezrozumiałe imię w postaci starotestamentowej. Dla czytelnika z tamtej epoki informacja, że na północy rządzi król Meszek, byłaby całkowicie zgodna z wykładnią biblijną”.

No tak, ale oryginalne zapiski Ibrahima się nie zachowały. Zostały tylko przytoczone w „Księdze dróg i królestw” al-Bekriego z XI w. Skąd możemy być pewni, że przy przepisywaniu ich nie zmieniono? „Jest argument za tym, że ten pierwotny zapis został zachowany. Taki sam, tylko hebrajski, zapis »Mšk« mamy na opisanych w tym języku monetach Mieszka Starego dwieście lat później” – przekonuje prof. Urbańczyk.

Geopolityka Widukinda

Zdaniem badacza na podobnej zasadzie powstał enigmatyczny łaciński zapis „Misaca”/„Misaco” w „Rerum gestarum Saxonicarum libri tres” saskiego kronikarza Widukinda. „Pochodzi niemal z tego samego okresu, co relacja ibn Jakuba. Jest różnica tylko kilku lat. Wyobraziłem sobie, że również Widukind i kronikarze sascy, gdy po raz pierwszy usłyszeli imię władcy słowiańskiego, nie potrafili go wymówić, powtórzyć ani zapisać. Dla Sasa, który dziwne imię słowiańskie ma zapisać po łacinie – to łamigłówka zupełnie niezwykła! Uznałem, że podobnie jak Ibrahim ibn Jakub, Widukind próbował odwołać się do Biblii. I mamy tam starotestamentową opowieść o Miszachu, którego władca babiloński Nabuchodonozor mianował gubernatorem” – tłumaczy Urbańczyk.

Powstaje pytanie, dlaczego Widukindowi imię Mieszka skojarzyło się z Miszachem, a nie z Meszkiem, jak Ibrahimowi. Otóż Widukind zapisał swoją wersję ok. 968 r. Wtedy to nasz władca wysłał do cesarza Ottona I do Rzymu delegację z mieczem, który odebrał pokonanemu cesarskiemu krewniakowi Wichmanowi – warchołowi, na dodatek najeżdżającemu słowiańskie ziemie. W odpowiedzi na to poselstwo cesarz posłał Mieszkowi – nieznanemu potencjalnemu sojusznikowi – biskupa misyjnego Jordana. Kronikarz mógł wytłumaczyć sobie i czytelnikom tę sytuację jako powtórzenie historii ze Starego Testamentu: cesarz (król Nabuchodonozor) przygarnia nieznanego sobie władcę (Miszacha) i mianuje swoim chrześcijańskim przedstawicielem (gubernatorem) na północy. Zdaniem prof. Urbańczyka takie symboliczne powtórzenie to całkowicie normalny sposób myślenia dla ludzi wczesnośredniowiecznych. To dlatego w źródłach saskich pojawił się zapis „Misaco” czy nawet „Misacho”.

Spolonizowany Mieszko

Wynikałoby stąd, że ludzie z dwóch różnych środowisk intelektualnych – z jednej strony muzułmańsko-żydowskiego, z drugiej chrześcijańskiego – aby jakoś przetłumaczyć przedziwne imię naszego władcy, dokonali jego przełożenia na terminologię i sytuacje sobie znane. „Z kronik forma łacińska wróciła do Polski, gdzieś w czasach Bolesława Chrobrego, i pojawiła się na monecie wybitej w drugiej dekadzie XI w. dla jego syna Mieszka II. Zapisane jest na niej »Misico«. To też wersja, która pojawiła się wcześniej w Saksonii. I to z niej po latach przekształceń dostaliśmy naszego Mieszka: po wtórnym zeslawizowaniu, spolonizowaniu imienia zapisanego wcześniej po łacinie” – wyjaśnia prof. Urbańczyk.

 

Czyli pierwotne imię zostało przekształcone w zapisach arabsko-żydowskich i łacińskich, i dopiero na tej podstawie powstało znane nam dziś imię. Zdaniem prof. Urbańczyka możemy więc być pewni, że Mieszko I nie nazywał się Mieszko, jakkolwiek brzmi to paradoksalnie!

Mediewista prof. Henryk Samsonowicz ma jednak zastrzeżenia do koncepcji prof. Urbańczyka: „Przecież późniejsze źródła, które wymieniają wyraźnie imię Mieszka, na pewno nie chciały podciągnąć go pod imię ze Starego Testamentu. Stąd mam pewne wątpliwości co do tej hipotezy”… Pozostaje też pytanie zasadnicze: jak brzmiało imię Mieszka w rzeczywistości i co faktycznie oznaczało?

Niedowidzący Anonim

Gall (a może raczej Wenecjanin) Anonim, pierwszy kronikarz tworzący na polskich ziemiach, użył na początku XII w. wersji imienia „Mesco”/„Mesko”. Znał już wcześniejsze zapisy łacińskie, lecz ich nie powtórzył. Może taki zapis wydał mu się bardziej adekwatny.

Zdaniem prof. Urbańczyka najciekawsze wydaje się jednak coś innego: „Gall Anonim przytoczył legendę, że Mieszko przez siedem lat od urodzenia był ślepy. To ciekawe, jeśli powiązać to z koncepcją prof. Andrzeja Bańkowskiego, że w kwestii brzmienia imienia władcy trzeba oprzeć się na wyrazie »Mьžьka« zapisanym w źródle staroruskim. Ono oznaczało właśnie kogoś, kto niedowidział”.

„Mьžьka” pojawił się w tzw. latopisie ipatijewskim, mówiącym o Mieszku III Starym. Jak podkreśla badacz, jest to najstarszy ruski zapis tego imienia, który część językoznawców uważa za wersję najbardziej odpowiadającą ówczesnej „polszczyźnie” (dziś nawet nie wiadomo dokładnie, jak należałoby odczytać wyraz „Mьžьka” – zapewne w sposób zbliżony do „Mieżka”).

Niemniej wszystkie elementy układanki zaczynają się łączyć! Nieprzetłumaczalnego dla odwiedzających Słowiańszczyznę zagranicznych przybyszów, niedowidzącego „Mieżkę” zastąpił – w zależności od obcego źródła – podobnie brzmiący biblijny Meshekh-Meszek lub Misacho-Miszach. Potem imię wracało w różnych łacińskich formach, które z czasem Polacy przełożyli jako „Mieszko”.

Co na to inni naukowcy? „Pierwotne brzmienie imienia jest dla mnie tajemnicą. I Przemysław Urbańczyk ma całkowitą rację, próbując je rozszyfrować. Dobrze, że stawia pewne nowe pytania, które już teraz spowodowały lawinę rozmaitych rozważań. Kto pyta, nie błądzi” – podkreśla prof. Henryk Samsonowicz. Jednak jego zdaniem przekaz, jakoby Mieszko za młodu był ślepy i dopiero później odzyskał wzrok, nawiązuje do tego, że władca przyjął chrzest – i „przejrzał na oczy” w ten własnie sposób. Ma więc charakter ideologiczny, nie musi odpowiadać stanowi faktycznemu. Poza tym imię to było używane długo po rzekomo „ślepym” Mieszku I.

Sęk też w tym, że mamy jeszcze inne hipotezy i to z długim rodowodem! Wincenty Kadłubek, a za nim Jan Długosz, pisali po wiekach o naszym władcy, że „spodobało się ojcu i dostojnikom nazwać go Mieszką, co w języku polskim znaczy zamieszanie lub poruszenie, dlatego że z powodu swej ślepoty od urodzenia był przyczyną zamieszania dla rodziców i narodu”. Czyli jednocześnie powtórzyli wersję Anonima o niedowidzeniu władcy, ale pochodzenie imienia wyjaśnili w inny sposób. Na dodatek Długosz wytłumaczeń miał kilka, bo napisał: „Sądzą niektórzy, że małego księcia nazwano Mieczysławem, co oznacza »mający posiadać sławę« i że imię to przeszło w Mieszko przez zdrobniałe wołanie go, gdy był dzieckiem”. A to był dopiero początek kolejnych hipotez, które pojawiały się przez następne wieki.

Zamieszanie z Dagome iudex

Może trzeba pójść w jeszcze innym kierunku: czy imię Mieszko to nie zdrobnienie od niedźwiedzia, „misia”, „miszki”? No i co z „Dagome iudex” – znanym tylko z kopii dokumentem z ok. 991 r., w którym identyfikowany z Mieszkiem „Sędzia Dagome” („Dagome iudex”) oddaje swoje ziemie w opiekę Stolicy Apostolskiej. Sugerowałoby to, że prawdziwe imię polskiego władcy to właśnie Dagome (Dagone, Dago). Albo Degen – co po niemiecku oznaczało miecz, więc kojarzyć się może z próbą przetłumaczenia na obcy język imienia Mieczysław jako oznaczającego kogoś „sławnego mieczem”…

Inni badacze próbowali tłumaczyć, że zwrot „Dagome iudex” to błąd kopisty, który źle odczytał i przepisał formułę „Ego Mesco dux” (ja, książę Mieszko) lub „Dago Mesco dux” (książę Dago Mieszko). W tym drugim wypadku nasz władca miałby dwa imiona. Dlaczego nie: w końcu jedno mógł nosić od urodzenia, drugie dostać na chrzcie… A może chodziło tylko o jedno imię chrzestne? Na przykład o – jak sugerował prof. K.T. Witczak – faktycznie znane (na Połabiu) imię Tęgomir, przełożone jako Dagome… Pomysłów była cała masa.

W tej sytuacji mediewista Karol Buczek pisał jeszcze w latach 60.: „Sądzę, że należałoby skończyć z opartymi na regeście »Dagome iudex« kombinacjami na temat imienia chrzestnego Mieszka I, jest bowiem zgoła nieprawdopodobne, by wystawił on akt darowizny »państwa gnieźnieńskiego« nie pod tym imieniem, pod którym występuje w źródłach polskich, czeskich i niemieckich, nie wyłączając kronik Widukinda i Thietmara. Świadczy to, że innego imienia w ogóle nie używał i – prawdę mówiąc – używać nie mógł, zwłaszcza w działaniach politycznych, gdyż w czasie chrztu był już człowiekiem dorosłym i miał za sobą co najmniej kilka lat rządów państwem”.

 

Jak dodał Buczek, „trudno nie uważać w tej sytuacji imienia Dagome za produkt jakiejś pomyłki spowodowanej może nadniszczeniem pierwowzoru naszego regestu”.

Dokument zwany „Dagome iudex”, w którym Mieszko tytułowany jest jako „sędzia Dagome”, wywołał falę spekulacji na temat „drugiego imienia” bądź „prawdziwego imienia” księcia. Z drugiej strony część naukowców uważa ten dziwny zwrot za błąd kopisty.

Bez cudownych historycznych źródeł

Przy takiej liczbie hipotez (a wymieniliśmy tylko najważniejsze) nic dziwnego, że kiedy w 2012 r. odbyła się w Poznaniu konferencja naukowa poświęcona imieniu Mieszka, badacze nie byli w stanie wypracować jednolitego stanowiska. Nie pojawiły się też odkrywcze próby rozwiązania problemu. „Okazało się, że takich zupełnie nowych pomysłów nie ma. Raczej wraca się do elementów, które już się pojawiały, tylko albo nie zostały dostrzeżone, albo nie w pełni wykorzystane. Ja w swojej koncepcji starałem się z różnych pojedynczych pomysłów, które padały w tekstach różnych autorów i w różnych czasach, zrobić jedną sensowną całość” – przekonuje prof. Urbańczyk.

Optymiści cały czas mogą liczyć, że na odkrycie czekają nieznane historyczne źródła, które ostatecznie wyklarują sprawę. Weźmy dla przykładu słynne manuskrypty z Mali – wciąż niezinwentaryzowane tysiące kilkusetletnich rękopisów w piśmie arabskim. Mogą one przecież zawierać kopie zapisków Ibrahima ibn Jakuba. „Niewykluczone, że przy szkołach koranicznych i meczetach, gdzie powstawały biblioteki, ktoś odkryje jakiś nieznany nam rękopis albo starszy od tych, którymi dysponujemy. Jednak szansa taka jest minimalna – uważa prof. Urbańczyk i konkluduje: – Mamy niezwykle skromne źródła do całych dziejów Mieszka. Prawdy musimy się domyślać przez analogie, przez wyobrażanie sobie sytuacji, w której powstały, przez usuwanie błędów itd. Ostatecznych dowodów zapewne nie znajdziemy. Możemy tylko stawiać kolejne, coraz lepsze hipotezy”.

Według niego, prawdziwe imię Mieszka wywodziło się od określenia na niedowidzącego, a przekręcili je kronikarze – chcąc zbliżyć je brzmieniem do postaci ze Starego Testamentu –  i jest to najlepsze wytłumaczenie, na jakie nas dzisiaj stać.

Warto wiedzieć:

prof. Przemysław Urbańczyk, archeolog i mediewista z PAN, autor m.in. książki „Trudne początki Polski”.

Dla głodnych wiedzy:

Mieszko I tajemniczy, P. Urbańczyk, Wydawnictwo Uniwersytetu Toruńskiego