Oczywiście, nie chodzi bowiem o jedzenie w ilościach nano, lecz o żywność, której właściwości poprawiono przez dodanie nanocząsteczek. Można w ten sposób wzbogacić skład o witaminy i minerały zamknięte w nanokapsułkach albo uczynić niskokaloryczne produkty smaczniejszymi. Na przykład Kathy Groves z Leatherhead Food Research w Wielkiej Brytanii pracuje nad odchudzeniem majonezu, dłubiąc w nim w nanoskali i zastępując wnętrza kuleczek tłuszczu w emulsji wodą, by końcowy produkt miał mniej kalorii, ale nie stracił pożądanej konsystencji.
Inny pomysł to rozdrobnienie soli do ziarenek w rozmiarach nano – pole powierzchni soli staje się wówczas miliony razy większe, dlatego do uzyskania odpowiedniego smaku wystarcza jej znacznie mniej. Przeprowadzone m.in. w Anglii i Szwajcarii ankiety pokazały jednak, że konsumenci z rezerwą podchodzą do nanojedzenia. Połowa respondentów ma obawy podobne jak w przypadku żywności modyfikowanej genetycznie. Łatwiej nam zaakcepować wprowadzenie nanotechnologii do opakowań. W USA można już kupić piwo w plastikowych butelkach uszczelnionych cząsteczkami nanoglinki, dzięki czemu nie ucieka z nich dwutlenek węgla, a do środka nie dostaje się tlen.