Islamscy skrytobójcy nie bali się morderstw politycznych

Asasyni to islamscy skrytobójcy, którzy siali terror w średniowieczu. Zaczynali od walki z innymi muzułmanami, tym samym pomagając… krzyżowcom.

Wzamachu samobójczym muzułmańskich ekstremistów ginie Abu Bakr al-Baghdadi, przywódca Państwa Islamskiego. Wcześniej to samo ugrupowanie zorganizowało udane zamachy na Saddama Husajna i Osamę bin Ladena, teraz nawiązuje kontakt z Izraelem i CIA w celu wyeliminowania konkurencji w Palestynie. Tak mogłyby wyglądać początki asasynów, gdyby pojawili się obecnie, a nie tysiąc lat temu.

„MISJONARZE” Z PERSJI

Pod koniec XI w. świat islamu był mocno podzielony. Miał nawet dwóch przywódców – kalifów. Pierwszy, sunnicki pochodził z dynastii Abbasydów i rezydował w Bagdadzie. Drugi, szyicki z dynastii Fatymidów rezydował w Kairze. Jego zwolennikiem był Hasan Ibn as-Sabbah, z pochodzenia Pers, który od 1090 r. zaczął prowadzić działalność misjonarską we wrogim sunnickim otoczeniu. Na swoją siedzibę wybrał niedostępną twierdzę Alamut, położoną na południe od Morza Kaspijskiego. Na początku towarzyszyło mu około 60–70 zwolenników. Potem ich przybyło, chociaż sam przywódca nigdy już twierdzy nie opuścił.

Gdy działalność sekty stała się zagrożeniem dla Turków seldżuckich, postanowili zbrojnie rozprawić się z ludźmi as-Sabbaha. Ci jednak odpowiedzieli w sposób niespodziewany. 6 października 1092 r. zamachowiec przebrany za mnicha-żebraka zasztyletował seldżuckiego wezyra al-Mulka w jego własnej lektyce. Odtąd asasyni zaczęli często sięgać do takich metod.

UŻYWKI I FANATYZM

Kolejną przeszkodą na drodze as-Sabbaha stały się wewnętrzne podziały wśród samych szyitów i intrygi na dworze Fatymidów. Sekta znalazła się na cenzurowanym, gdy w 1094 r. poparła wybór Nizara – prawowitego następcy fatymidzkiego kalifa – wbrew woli wpływowego wezyra Al-Afdala. Miał on innego kandydata (przyrodnie-go brata Nizara) i to jego wprowadził na tron. Wybuchła wojna domowa. Skoń-czyła się szybko, a Nizar został stracony. Lecz spór miał daleko idące konsekwencje. Sekta as-Sabbaha nie uznała nowego kalifa, uważając go za uzurpatora. Dlatego jej członków zaczęto nazywać nizarytami.

Z czasem stali się bodaj najbardziej liberalnymi obyczajowo muzułmanami. Według relacji z ok. 1165 r. pili wino, nie przestrzegali ramadanu, nie przeszkadzało im kazirodztwo. Średniowieczne relacje mówią też o narkotyzowaniu członków sekty. Dlatego określano ich mianem haszszasinów lub asasynów, czyli „zażywających haszysz” [patrz ramka obok]. Jednocześnie sekta była rządzona autorytarnie – sam jej założyciel skazał na śmierć dwóch synów za drobne przewinienia. Zdobywała kolejnych zwolenników na Bliskim Wschodzie z takim powodzeniem, że wyodrębniły się dwa odłamy ruchu: irański (perski) i syryjski. I jednym, i drugim kierował przywódca z Alamutu.

ZABÓJCY DOSKONALI

Nie wszyscy asasyni byli skrytobójcami, lecz ich niewielka część zwana fedainami. Rekrutowali się zwykle z nizin społecznych. Zachowała się też wzmianka, że przywódcy nizarytów próbowali kupować wziętych do niewoli chrześcijańskich chłopców (uczestników krucjaty dziecięcej, sprzedanych w 1212 r. muzułmanom przez nieuczciwych przewoźników).

Nie wiadomo, kiedy dokładnie przyszli asasyni zaczynali swój trening. Według niemieckiego dyplomaty Burcharda ze Strasbourga (XII w.) kandydaci na zabójców od niemowlęctwa przebywali w zupełnej izolacji. Z kolei włoski podróżnik Marco Polo pisze, że szkolenie przechodzili od 12. do 20. roku życia. Wiadomo, że uczyli się nie tylko technik walki, ale i języków obcych, aby łatwiej przedostać się do otoczenia ofiar. Przede wszystkim jednak cechowało ich bezwzględne posłuszeństwo. Na skinienie przywódcy sekty rzucali się w przepaść – dosłownie. Przekonał się o tym Henryk z Szampanii, tytularny król jerozolimski. W 1194 r. zaprosił go przełożony syryjskich asa-synów i pokazał, jak na jego rozkaz dwaj fedaini skaczą z wieży.

To ślepe posłuszeństwo fedainów różnie próbowali tłumaczyć kronikarze i dyplomaci. W europejskich relacjach przywódców sekty brano za szarlatanów. Pewien Syryjczyk na początku XIV w. wskazywał na omamianie fedainów magiczną lampą, która pozwalała wyświetlać nocą napisy – miała robić takie wrażenie, że ludzie byli gotowi nawet zabijać. Z kolei Marco Polo twierdził, że przywódca sekty w Alamucie urządził wspaniały ogród, do którego przenoszono przyszłych zabójców, uśpionych napojem z opium. Obudziwszy się w ogrodzie, młodzieńcy sądzili, że są w raju! Tym bardziej że – jak pisał włoski podróżnik –  „damy i dziewice cały dzień spędzały z nimi, grając i śpiewając, i oddając się wszelakim rozkoszom”. Po 4–5 dniach fedaini byli ponownie usypiani. Obudziwszy się, za wszelką cenę chcieli wrócić do „raju”. Przywódca wskazywał do niego drogę: bezwzględne posłuszeństwo, nawet za cenę utraty życia. W podobnym duchu jak Marco Polo opisywał praktyki asasynów w 1259 r. Czag Te, poseł mongolskiego chana.

 

DLA KRZYŻOWCÓW

Pojawienie się asasynów zbiegło się w czasie z I wyprawą krzyżową i powstaniem łacińskich państw na Bli-skim Wschodzie. Tak się składa, że dla wyznawców szyickiej sekty z Alamutu wrogami numer jeden byli nie chrześcijanie, lecz sunnici – a więc wyznawcy innego odłamu islamu.

Wezyr al-Mulk (1092), fatymidzki kalif Al-Amir z Kairu (1130), abbasydzki kalif Al-Mustarszid z Bagdadu (1135)… Tak rozpoczyna się długa lista dostojników zlikwidowanych przez asasynów. Ale prawdziwą przysługę oddali krzyżowcom likwidując nie tyle najważniejszych islamskich przywódców, ile zbyt aktywnych wodzów z drugiego szeregu.

Rozszerzywszy działalność na Syrię, asasyni zasztyletowali tam w 1103 r. Dżanaha al-Daula. Ten emir Himsu „przypadkiem” szykował się właśnie do wyprawy przeciwko krzyżowcom. A kiedy chrześcijańskim włościom zagrażały połączone siły wodzów z Damaszku i Mosulu – Tughtakina i Maududa – nagle w 1113 r. pierwszy z nich zlecił asa-synom zamordowanie drugiego, a Europejczycy mogli odetchnąć. „Przelanie krwi heretyka jest bardziej godne chwały niż zabicie 70 greckich niewiernych” – ma-wiał jeden z przywódców asasynów.

O ile tutaj asasyni wyświadczyli przysługę krzyżowcom jakby „przy okazji”, nie brak też przykładów bezpośredniego współdziałania łacinników z „zażywającymi haszysz”. Gdy w 1129 r. namiestnik Damaszku zaczął prześladować asasynów, ich syryjski przywódca nawiązał kontakt z królem jerozolimskim Baldwinem II. Ten zaś pozwolił im się osiedlić na terenach kontrolowanych przez łacinników. Bili się ramię w ramię, choćby w 1149 r. w przegranej bitwie koło Źródła Murada, walcząc przeciw syryjskiemu władcy Nur ad-Dinowi.

ASASYNI I CHRZEŚCIJANIE

Niecałe ćwierć wieku później kolejny król jerozolimski Amalryk usłyszał od wysłannika przywódcy syryjskich asasynów Raszida ad-Dina Sinana (zwanego Starcem z Gór), że chcą nie tylko sojuszu przeciw Nur ad-Dinowi, ale wręcz mogą… nawrócić się na chrześcijaństwo! Jak sądził brytyjski historyk Steven Runciman, sekcie chodziło o zniesienie trybutu nałożonego na ich wioski przez templariuszy. Bo asasyni to nie tylko zabójcy z niedostępnych twierdz, ale też „zwykli” muzułmanie, a część zamieszkanych przez nich miejscowości znajdowała się w orbicie wpływów zakonów rycerskich.

Hipotezę Runcimana podpiera to, co zdarzyło się po spotkaniu w 1173 r. Oto wracający asasyński poseł został napadnięty i zamordowany przez templariusza Waltera z Mesnil. Król Amalryk wpadł we wściekłość. Jego gniew zwiększył wielki mistrz templariuszy, który oświadczył, że Waltera nie wyda, bo zakon podlega papieżowi, a nie królowi jerozolimskiemu. W odpowiedzi Amalryk na czele zbrojnych wtargnął do siedziby templariuszy w Sydonie, zabrał stamtąd Waltera i zamknął go w więzieniu w Tyrze. Do Starca z Gór wysłał zaś poselstwo z przeprosinami. Zostały przyjęte, ale na trwały sojusz między Królestwem Jerozolimskim i asasynami nie było szans. Z jednej strony przywódca asasynów mógł chować urazę, z drugiej – widział, że król nie jest w stanie oprzeć się rosnącym wpływom templariuszy. Amalryk zresztą niedługo potem zmarł, a Walter wyszedł na wolność.

LEKCJA SALADYNA

Nie oznaczało to jednak, że asasyni przestali być pomocni chrześcijanom. Po śmierci Nur ad-Dina (1174) najważniejszą postacią na muzułmańskim Bliskim Wschodzie został Saladyn. Jemu też – na szczęście dla łacinników – nie było po drodze z nizarytami. Jeszcze w 1174 r. próbowali go zamordować pod Aleppo, ale zamachowców schwytano koło jego namiotu i zabito. Rok później znowu uszedł z życiem – tym razem uratowała go przed zabójczym ciosem żelazna mi-siurka, którą nosił pod turbanem.

W takiej sytuacji Saladyn rozpoczął wielką akcję odwetową przeciw Starcowi z Gór. Lecz pewnej nocy obudził się w namiocie i znalazł kilka ciepłych ciastek, jakie wypiekali tylko asasyni, zatruty sztylet i kartkę papieru z wierszem pełnym pogróżek. Wtedy wysłał posła do Starca z prośbą o wybaczenie. Obiecał więcej nie nękać asasynów pod warunkiem, że ci nie będą na niego polować. Starzec z Gór zgodził się.

 

ŁOWY NA CHRZEŚCIJAN

Pierwszego głośnego mordu na chrześcijaninie asasyni dokonali w 1152 r. Ich ofiarą był Rajmund II, hrabia Trypolisu. Nie wiadomo, kto zlecił jego zabójstwo i dlaczego to zrobił. Co innego późniejsza o 40 lat sprawa śmierci Konrada z Montferratu, włoskiego możnowładcy i awanturnika. W 1187 r. zjawił się w Tyrze, następnie ożenił się z dziedziczką Królestwa Jerozolimskiego i w 1192 r. został królem (a w zasadzie władcą resztek dawnego państwa, bo sama Jerozolima już w tym czasie znaj-dowała się w rękach muzułmanów). Pewnego dnia Konrad zagarnął galerę, która wiozła cenny ładunek dla Raszida ad-Dina Sinana. Starzec z Gór zażądał zwrotu. Konrad sprawę zlekceważył, a jakby tego było mało – załogę statku utopiono. O sprawie przypomniano sobie 28 kwietnia 1192 r., kiedy dwóch asasynów zasztyletowało Konrada. Jednego z zamachowców zabito na miejscu, drugi uciekł do kościoła, gdzie szukał azylu. Siłą go wywleczono i wzięto na tortury, w czasie których przyznał, że zleceniodawcą ataku jest Starzec. Sami zabójcy znakomicie przygotowali się do zadania – dla niepoznaki wcześniej przyjęli chrzest, a ich ojcami chrzestny-mi zostali biskup Beauvais i… właśnie nieszczęsny Konrad z Montferratu.

Pojawiły się głosy, że prawdziwym inspiratorem zamachu był angielski król Ryszard Lwie Serce, który Konrada nie lubił. Co więcej, kolejnym królem jerozolimskim został siostrzeniec Ryszarda Henryk z Szampanii. To właśnie on w 1194 r. przyjął zaproszenie do siedziby syryjskich asasynów. Następca niedawno zmarłego Sinana przeprosił króla za zamordowanie Konrada, a w dowód przyjaźni zapewnił, że jego ludzie zabiją każdego, kogo im wskaże. Brak informacji, by Henryk skorzystał z tej oferty. Na pewno jednak krzyżowcy zaczęli pojawiać się wśród zleceniodawców zamachów… na innych chrześcijan. Runciman twierdzi, że to z poduszczenia rycerskiego zakonu szpitalników (joannitów) asasyni zlikwidowali Rajmunda, najstarszego syna księcia Antiochii (1213), patriarchę jerozolimskiego Alberta (1214) i Adama z Baghrasu, namiestnika Cylicji (1220).

NA ROZKAZ CESARZA?

Najbardziej niezwykłą akcję asasyni przeprowadzili w 1231 r. Ich zamachowiec pojawił się w… niemieckim mieście Kelheim. Kiedy rankiem 16 września książę Bawarii Ludwik I przejeżdżał przez tamtejszy most, nagle podszedł nieznany mężczyzna i zasztyletował władcę. Nie wyjawił motywów. Na udział asasynów wskazywały jednak dwie przesłanki: użycie sztyletu i właśnie milczenie zabójcy, którego nie prze-rwały nawet tortury.

Gdy w śledztwie zaczął przeszkadzać cesarz Fryderyk II Hohenstauf, dla wielu stało się jasne, że to on był inspiratorem mordu. Wprawdzie miał fatalną opinię u kronikarzy (bo przez większość życia spierał się z papiestwem),  ale zamordowany książę istotnie był jego przeciwnikiem, a z asasynami cesarz utrzymywał kontakty.

Nie znamy szczegółów intrygi. Być może cesarz wynajął zabójcę z dalekiej Syrii. Jednak – zakładając prawdziwość oskarżeń pod adresem Fryderyka – bardziej wygląda to na „przysługę” ze strony sekty, która na gwałt potrzebowała sojuszników, nawet wśród chrześcijan.

ODLOT ASASYNA

Niektórzy badacze wątpią, czy zabójcy zażywali konkretnie haszysz. „Odurzenie haszyszem prowadzi najczęściej do zamroczenia, osłabia agresję i relaksuje, co nie ułatwia wykonywania tak poważnego i precyzyjnego zadania, jakim jest skrytobójcze morderstwo” – przekonuje politolog Łukasz Kamieński w książce „Farmakologizacja wojny”.

ZAGŁADA ZE WSCHODU

W lipcu 1232 r. cesarza Fryderyka II odwiedzili na Sycylii posłowie kolejnego Starca z Gór (tym przydomkiem Sinana zaczęto też określać jego następców). Opowiadali o zbliżającym się zagrożeniu ze strony Mongołów, którzy naciskali na muzułmanów od wschodu. Szukali wsparcia wśród władców Zachodu. Jednak większości chrześcijan walki „pogan” między sobą bardzo odpowiadały.

Asasyni próbowali załatwić mongolski problem w swoim stylu. W 1242 r. zabili Czagataja, jednego z synów Czyngis-chana, rządzącego na terenach środkowej Azji. Zaś w 1254 r., 400 asasynów ruszyło, aby zgładzić wielkiego chana Mongkego. „W warunkach znakomicie zorganizowanego imperium wojskowego opartego o wypracowany przez stulecia w państwowościach wcześniejszych system administrowania – takim zaś było imperium Czyngis-chana i jego następców – próba zgładzenia panującego przez kogoś z zewnątrz miała szanse nader nikłe” – zauważa mediewista i orientalista Jerzy Hauziński (w monografii „Muzułmańska sekta asasynów w europejskim piśmiennictwie wieków średnich”). Śmierć Czagataja była wyjątkiem potwierdzającym regułę. Mongke przeżył, a w 1256 r. jego brat Hulagu na czele olbrzymiej armii runął na tereny zajmowane przez asasynów w ich ojczystej Persji.

 

Gdy Mongołowie zjawili się pod Alamutem, przywódca sekty – Rukn ad-Din Churszah – stawił się przed Hulagu i uznał się jego poddanym. Jednak obrońcy Alamutu nie posłuchali przywódcy i nie wydali twierdzy. Mongołowie zdobyli ją po kilku dniach oblężenia. Los irańskich asasynów wydawał się przesądzony. Rukn ad-Din starał się wprawdzie o audiencję u Mongkego, ale gdy dotarł do jego siedziby w Karako-rum, wielki chan odmówił. Rukn ad-Din wkrótce został zamordowany. Podobny los spotkał tysiące jego współwyznawców, których zgromadzono pod pozorem spisu ludności i wyrżnięto.

ZMIANY W SYRII

Hulagu zdobył Bagdad, Aleppo i Damaszek. Wydawało się więc, że także syryjscy nizaryci podzielą los swoich perskich (irańskich) braci. Jednak wiosną 1260 r. Hulagu musiał wrócić na wschód, bo w imperium zaczęły się rozgrywki wewnętrzne po śmierci wielkiego chana. Syryjscy asasyni odetchnęli z ulgą, a na horyzoncie pojawił się ich wybawca – egipski sułtan Bajbars.

Nie dość, że oczyszczał Syrię z Mongołów, to w 1266 r. wymógł na rycerzach zakonnych rezygnację z trybutu pobieranego od nizarytów. Ale coś za coś. Sułtan Egiptu zaczął wysługiwać się syryjskimi asasynami jak swoimi prywatnymi zabójcami. Celem znów stali się chrześcijanie. Kiedyś ginęli głównie w efekcie rozgrywek w gronie samych chrześcijan, tym razem było inaczej. Asasyni pałali żądzą zemsty na krzyżowcach za próby układania się z Mongołami. Poza tym wśród najeźdźców ze Wschodu znajdo-wali się chrześcijanie, np. nestorianin Kitboga, główny dowódca Hulagu. Bajbars wykorzystał żądzę zemsty nizarytów. Wziął na cel elitę krzyżowców.

PIERWSI TERRORYŚCI

Historyk Bernard Lewis w książce „The Assassins: A Radical Sect in Islam” przekonywał, że asasyni byli pierwszymi terrorystami. Oczywiście, skrytobójstw dokonywały wcześniej inne sekty lub stronnictwa, np. działający w czasach nowotestamentowych żydowscy sykariusze. Jednak „zażywacze haszyszu” wznieśli ten fach na inny poziom. Fedaini byli ślepo posłuszni przywódcy, nie bali się tortur ani śmierci, atakowali na terenach od Europy Zachodniej po państwo Czyngis-chana. Działało to na wyobraźnię ludzi średniowiecza i przeszło do legendy. Słowo „assassin” jest w językach francuskim i angielskim synonimem zabójcy.

WALECZNE SERCA

W 1270 r. dwaj asasyni przebrani za tureckich żołnierzy przybyli do Tyru i poprosili rządzącego miastem Filipa z Montfortu o chrzest. Ten zgodził się. Filip został ojcem chrzestnym jednego asa-syna, hrabia Sydonu Julian – drugiego. Pan Tyru wziął też obu przybyszów do siebie na służbę. Kiedy pewnego dnia syryjski służący Filipa odkrył w rzeczach neofitów owinięty w płótno zatruty sztylet, byli bliscy dekonspiracji. Przekupili jednak służącego. Dzięki temu rankiem 17 sierpnia 1270 r. mogli przystąpić do działania. Chrześniak Filipa bez problemu dostał się do kaplicy pałacowej w Tyrze, gdzie modliły się trzy osoby: pan miasta, jego syn Jan i rycerz Wilhelm de Picquigny. Asasyn wyciągnął sztylet, błyskawicznie rzucił się na Filipa i zadał mu kilka ciosów. Następny w kolejce miał być Jan, ale odepchnięty przez de Picquigny’ego asasyn obciął niedoszłej ofierze tylko dwa palce. Jan drugą ręką dobył miecza i w kaplicy wywiązała się walka. Umierający Filip zdołał wyczołgać się z sali modlitw i zaalarmować straż. Asasyna pochwycono.

W tym samym czasie Julian z Sydonu był ze swym chrześniakiem w drodze do Bejrutu. Po zamachu w Tyrze od razu wysłano do niego ostrzeżenie. Kiedy drugi asasyn zrozumiał, że został zdemaskowany, uciekł. W czasie śledztwa wzięto na tortury syryjskiego służącego, który przyznał się, że wiedział o planie zamachu na Filipa.

Dwa lata później asasyni wzięli na cel angielskiego królewicza Edwarda Długonogiego. Był to ostatni wielki władca, który przybył jako krzyżowiec na Bliski Wschód. 16 czerwca 1272 r., kiedy przebywał sam w komnacie w Akce, zjawił się przybysz z listem. Gdy Edward zaczął czytać pismo, nieznajomy wyciągnął sztylet, aby dźgnąć królewicza w brzuch.

Ten jednak sparował cios, a potem wyrwał napastnikowi broń. Hałas przyciągnął świtę królewicza, ktoś mieczem roztrzaskał asasynowi głowę. Długonogi miał „tylko” uszkodzone oko i poważną ranę w prawym ramieniu. Długo nie mógł dojść do siebie, a przy najbliższej sposobności wrócił do Anglii (gdzie panował 35 lat, podbił Walię i stłumił szkockie powstanie Williama Wallace’a – „Bravehearta”).W ten sposób sułtan Bajbars wyeliminował Filipa z Mont-fortu (jednego z wybitniejszych miejscowych chrześcijańskich feudałów) i usunął z drogi Edwarda Długonogiego (który od-nosił pewne sukcesy militarne i nawiązał kontakty z Mongołami). Tak przygotował grunt pod ostateczną likwidację łacińskich państw na Bliskim Wschodzie. Możliwe, że obawiał się też kolejnej wyprawy krzyżowej, skoro wysłał 12 asasynów (przebranych za franciszkanów) z zadaniem zamordowania króla Francji Filipa III Śmiałego oraz jego stryja Karola Andegaweńskiego, rządzącego Sycylią. Misja ta nie przyniosła jednak spodziewanych przez sułtana rezultatów.

To fiasko zbiegło się z końcem asasynów. Irańskich zmietli Mongołowie, a syryjskich podporządkował sobie Bajbars. Pozbawił ich prawa do pobierania danin od podległej im ludności, a gdy próbowali się opierać, w 1273 r. zdobył ich główną siedzibę al-Kharf. Odtąd asasyni istnieli tylko jako sekta stricte religijna, a zakon skrytobójców odszedł do przeszłości. Wprawdzie egipscy sułtani wykorzystywali jeszcze asasynów w służbie wywiadowczej, a nawet jako płatnych morderców, jednak niewiele mieli już wspólnego z gotowymi na wszystko haszszasinami.