Jakuck: syberyjski biegun zimna

Syberyjski Jakuck zbudowany jest na wiecznej zmarzlinie, zimą średnia temperatura wynosi minus 38 stopni Celsjusza. – Mróz tutaj nie szczypie, tylko kopie – pisze Michał Książek, ornitolog, kulturoznawca i przewodnik syberyjski, który w Jakucji spędził kilka lat.
Jakuck: syberyjski biegun zimna

Jakuck jest położony w północno- wschodniej Syberii, nad rzeką Leną. Panuje tu długa zima. Już w początkach października przydaje się kożuch – temperatura w dzień spada do zera stopni, a w nocy – do minus dziesięciu.

Nikt w jakuckich wioskach nie używa rosyjskiej nazwy „Jakuck” ani nawet jakuckiej „Dżokuuskaj”. Stolicę wszyscy nazywają kuorat – „miasto” – i każdy wie, o które miejsce chodzi. Pomylić się trudno, bo innego takiego miasta w Jakucji nie ma. Jest co prawda Nieriungri, ale Jakuci nie uważają go za swoje, bo mieszkają tam głównie Słowianie. Można wspomnieć o Mirnym, lecz tak naprawdę jest osadą kopaczy diamentów zagubioną w tajdze. Jest też kilka rozległych wsi o statusie miast, są to jednak tylko drewniane osiedla, niektóre hen za kołem polarnym. Często nie prowadzi do nich żadna stała droga i z trudem naliczyć w nich można więcej niż kilka czy kilkanaście tysięcy mieszkańców. Na określenie kuorat zasługuje tylko Jakuck. Tak mówią nad Indygirką w Ojmiakonie, nad Morzem Łaptiewów i nad Wilujem. Nic dziwnego zatem, że w jakuckim istnieje czasownik kuorattaa, który znaczy tyle, co „jechać do miasta”. Do Jakucka oczywiście.

Ludzie, pluskwy i karaluchy

Nasze miejsce w Jakucku leży wysoko: na ósmym piętrze nowego wieżowca przy ulicy Lermontowa. Okna małego pokoju wychodzą na wschód, widać z nich blokowiska między ulicami Piotrowskiego i Kalandariszwilego, a dalej Lenę, której bieg powtarzają główne ulice miasta: Lenina, Jarosławskiego, Ordżonikidzego i pobliska Lermontowa. Okna kuchni i dużego pokoju wyglądają na zachód i na razie można oglądać z nich plac zabaw w dole, a u góry łańcuch wzgórz i niebo. Wszystko to mocno skadrowane przez dwa dziesięciopiętrowce. Na razie, bo naprzeciw powstaje trzeci wieżowiec, którego kolejne piętra zasłaniają już widok tak, że nieboskłon lada tydzień oprze się na ostatniej kondygnacji. (…) A po drugiej stronie Lermontowa ciągnie się szereg dieriewiaszek, drewnianych piętrowych baraków pod eternitem z toaletami na dworze. Za jedną kilka lat temu przewrócił się płotek oddzielający dom od chodnika. Teraz obok już czwarty dzień rozkłada się potrącony pies. Tuż pod oknami mieszkańców parteru.

– Prostitie, mieszkam obok. Może go zakopiemy? – zdybałem jednego.

– A gdzie ty mieszkasz?

– Tu. Na ósmym.

– I z tej wysokości ci przeszkadza? – odparł szczerze zdziwiony. (…)

Wystarczy spojrzeć za okno, by się przekonać, że to miesiąc domu: temperatura spadła poniżej zera i mieszkańcy Jakucka biorą się do uszczelniania. Stare okno w bloku najlepiej zabić na głucho, a jeżeli jest duże, można zastawić materacem. Drewniane drzwi w stuletnim domku na osiedlu Załog koniecznie trzeba obić filcem, nada się też wiekowy płaszcz. Okna na poczcie i w sklepie dobrze jest uszczelnić pakułami bądź watą. Ciepłe gniazda w rozdzielniach rur ciepłowniczych moszczą już sobie myszy i nieliczni bomże, którzy cudem przeżyli poprzednią zimę. Przygotowują się też studenci w akademikach, kierowcy w samochodach i susły Spermophilus parryii w norkach na pastwiskach za miastem. Pluskwy wciskają się głębiej w fotele i za kołnierze swoich gospodarzy.

 

Karaluchy walą hurmem ze strychów i piwnic do kuchni i za kaloryfery. Służby miejskie ku radości wróbli i mazurków szalikiem z pianki owijają rury ciepłownicze: za zwojami izolacji, przytulone do rury z ciepłą wodą, ptaki będą mogły przetrwać minus pięćdziesiąt pięć stopni. Nie sposób nie pomyśleć też o dziewięćdziesięciu tysiącach niedźwiedzi, które zamieszkują Republikę Sacha i właśnie włażą do gawr. Najwięcej jakucjan zimuje w blokach, głównie w kapiedieszkach, czyli czteropiętrowych prostopadłościanach z wielkiej płyty, które tworzą zasadniczą topografię miasta. Reszta tłoczy się w jednopiętrowych dieriewiaszkach i starych drewnianych, nierzadko stuletnich domach.

Bloki od chałup różni nie tyle budulec, ile kibel i woda: kapiedieszki są błagoustrojennyje, czyli wyposażone w kran i sedes. Mieszkańcy modrzewiowych i sosnowych chałup wychodki mają na zewnątrz, w klimacie kontynentalnym, wodę zaś wytapiają z lodu, który wraz z drewnem składują w pryzmach na podwórku. Zdarzają się też „dieriewiaszki cz/b”, czyli częściowo błagoustrojennyje, z bieżącą wodą pod dachem, ale wychodkiem pod niebem. Ich stuletnie ściany poza rodzinami Popowów, Iwanowów i Pietrowów zamieszkują też rodziny kózkowatych, kołatkowatych i drwionkowatych. Karaczanowate (do których należą karaluchy) można spotkać zarówno na betonowych osiedlach, jak i w drewnianych chałupach. Ba, nawet na ulicy. Do ważnych mieszkańców Jakucka należą też rodzina molowatych i małe chrząszcze Attagenus. Domem jednych i drugich są skórzane szuby, czapki i rękawice, którymi się żywią. Zjadają więc własne miejsce, by żyć.

Lenin autostopowicz

Nad ruchliwym prospektem dominuje pomnik wodza rewolucji, wersja z palcem wskazującym skierowanym na wschód, znaczy na prawo. Rzeczywiście, jak żartują studenci, Władimir Iljicz wygląda, jakby łapał stopa. Do roku 1957 pośrodku placu stał Gostinnyj Dwor, czworobok sklepów z dziedzińcem wewnętrznym i zewnętrzną kolumnadą, a całość otaczały cztery ulice i domy mieszczan. Dziś miejsce po zabytku z 1836 roku zdobi fontanna z lat osiemdziesiątych, według standardów syberyjskich nieodłączny atrybut miasta. (…) Gdy maszeruje się dalej prospektem, trudno uwierzyć, że jeszcze pół wieku temu wyznaczały go szeregi drewnianych domów, częściej carskich niż sowieckich. (…) Kiedy w 1971 roku otwarto kombinat krupnopanielnogo domostrojenija 2, Jakuck z wolna zaczął przybierać wygląd osiedla z wielkiej płyty. Budowane na potęgę kapiedieszki zasłoniły stary gród. A drewniane domy z XVII wieku zginęły bezpowrotnie. (…) W głębi placu budowy ostał się cudem mały domek: ściany na razie krzepkie, solidne drzwi otwarte na oścież, w środku piecyk.

Budowlańcy z pobliskich rusztowań woleli jednak zamieszkać w blaszaku na kółkach niż w jego stuletnim wnętrzu. Po drugiej stronie Żirkowa przycupnął jeszcze jeden. Komin dyszy lekkim dymkiem, wychodek stoi na baczność. Na krzaku bzu pod oknem harcuje samotna jemiołuszka. Można mieszkać. Na szczęście zima przyszła szybko i uratowała dwa domy przy skrzyżowaniu Jarosławskiego z Kuraszowa. Stuletnie obejścia mogą sobie jeszcze poistnieć pół roku. Wiosną już pewnie nic ich nie ocali. Chyba że czyjaś pamięć, zachwyt albo jakieś udane zdjęcie. Ale turystów w Jakucku nie ma za wielu, starymi domami nikt się więc nie interesuje. Jeden z zabytków, dom pod numerem 14, solidna chałupa zdobiąca skrzyżowanie, wygląda jak mały dworek. Tworzą go dwa prostopadłe skrzydła, jedno długie na trzy, drugie na sześć okien, wielkich jak carskie wrota w ikonostasie. Jesienne połowy Atlas chromatyczny Dumonta, nazywający dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć kolorów świata, to za mało, by opisać to, co widać z brzegów Tujmaady.

Pośrodku złotego sztychu leży Jakuck, betonowy, z kominami, chmurami kurzu. Wiszący za nim horyzont podkreśla jeszcze sina wstążka Leny, na razie wciąż wolna od lodu i kry. Ale i tego widoku nie można być pewnym, bo przecież cały ten horyzont to złudzenie. Realny jest bez wątpienia zapach świeżej sielawy na rynku Kriestiańskim, dopiero co przywiezionej znad Jany. Sielawa, ryba ze szlachetnej rodziny łososiowatych, umiejętnie solona podawana jest tutaj na surowo. Jeśli nieco skruszeje, skóra odchodzi od tuszki jak papierek od cukierka.

 

Mięso ma mało ości, nie pachnie intensywnie i nie wywołuje smoczego pragnienia – w przeciwieństwie do śledzi. Tuż za sielawą, z małą przerwą na lubiane powszechnie karasie, pojawią się czyr, muksun, omul i nelma, czyli białorybica syberyjska. To znak, że na Indygirce i Janie już zima i że rozpoczęło się łowienie spod lodu. Następny zwiastun zimy na Kriestiańskim to wyborne borsucze sadło. Cena za słoik tego specyfiku znad Morza Ochockiego dochodzi do tysiąca rubli, czyli stu złotych, i droższa od niego może być już tylko żółć niedźwiedzia. Kiedy sielawa pojawi się po raz drugi, a z nią sieja i peluga, łowione już spod lodu, to znak, że na północy stanęły rzeki. A po ściętych lodem bagnach wyładowane sieją i sielawą samochody mogą dotrzeć do Jakucka.

Jesienny czyr jest tak ceniony, że transportuje się go tylko samolotem, gdyż w ciężarówce mógłby się połamać albo potłuc. Ryba słynie z delikatnego tłuszczu, który umożliwia spożywanie jej na surowo, ba, właśnie tylko na surowo, a do tego zamrożonej. Ze zmarzniętej na kość tuszki heblujesz ostrym nożem ogromne wióry (stroganina), które nieco posolone doskonale rozpływają się w ustach i jak jakiś gęsty napój giną w żołądku. Stroganina z jesiennego czyra uważana jest za danie królewskie, równać się z nią może tylko strugany jesiotr. Ważne, by ryby były z jesiennego połowu, bo właśnie wtedy mają najwięcej szlachetnego tłuszczu. Na Nowy Rok będą już chudawe i nie tak smaczne. Nie dziw więc, że na Kriestiańskim ciągną się kolejki, a oczekującym z apetytu pływają grdyki.

Kożuch smogu

Wystarczyły trzy tygodnie mrozów, by miasto pochłonęła plejstoceńska biel i to tak zachłannie, że na Kalandariszwilego nie bardzo wiadomo, gdzie szukać drogi. Ulice, chodniki i przystanki pokryła warstwa lodowego stiuku, który rośnie pod stopami jak grzybnia i nie mniej niż biel wokół utrudnia utrzymywanie równowagi. Na Lenina cała brygada drogowców skuwa lód z ulic. To dopiero początek zimy, a wywożą ciężarówkę za ciężarówką. Wygląda to jak wykopaliska archeologiczne odsłaniające Jakuck sprzed epoki lodowcowej. Szron wpełzł też na okna niedogrzanych dieriewiaszek. Grubej jak szkło warstwy lodu nikt nawet nie próbuje skrobać, wisi na szybach jak stara firanka w pajęczynach mrozu. (…) Nie dość tego – wieczorem słupy dymów z ciepłowni i domów pochyliły się nagle na wspólnej wysokości ku północy. Nie rozpłynęły się w powietrzu jak zazwyczaj, tylko pozostały rozciągnięte nad miastem niczym kożuch na mleku. Widać, jak powoli powstaje z nich sławny jakucki smog, w którym miasto zginie jak w chmurze.


Tekst składa się z fragmentów książki Michała Książka pt. „Jakuck”, wyd. Czarne 2013. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.