Kapłaństwo kobiet nie powinno nikogo dziwić. Odegrały kluczową rolę w chrześcijaństwie

Papieżyca Joanna, spędzała sen z powiek średniowiecznym moralizatorom. Jednak w starożytności kobiety chrzciły, nawracały, a nawet pouczały mężczyzn z pełną aprobatą św. Pawła
Kapłaństwo kobiet nie powinno nikogo dziwić. Odegrały kluczową rolę w chrześcijaństwie

Niemka Margot Kässmann nie dość, że jest pastorem (notabene rozwiedzionym!), to jeszcze piastuje godność biskupa Hanoweru. Co więcej, w październiku 2009 r. została przewodniczącą Rady Kościoła Ewangelickiego – najważniejszej instytucji kościołów protestanckich w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi dość daleko odeszli więc od lansowanej przez Kościół katolicki roli kobiet (i nie tylko oni – kobiety biskupki ma w swych szeregach również Kościół anglikański), które w strukturach kościelnych mogą co najwyżej zostać zakonnicami. Jednak wbrew pozorom to nie Niemcy porzucili ideały uczniów Chrystusa. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa rola kobiet bynajmniej nie ograniczała się do potulnego trwania w pokorze.

Kościół kobiet

Kiedy poganin Celsus w II w. chciał zdyskredytować chrześcijaństwo, powiedział, że to religia kobiet, dzieci i niewolników. Rzeczywiście, płeć piękna jest wyjątkowo licznie reprezentowana na kartach Nowego Testamentu. I nie chodzi tylko o niewiasty w najbliższym otoczeniu Jezusa. Już po śmierci Chrystusa wiele wymienionych z imienia kobiet wspomagało finansowo pierwsze gminy i nauczało. W Filippi w Macedonii Paweł spotkał Lydię pochodzącą z Tiatyry w Azji Mniejszej, która po przyjęciu chrztu udzieliła schronienia apostołowi i jego towarzyszom. Ten gest gościnności oczywiście jeszcze nie dowodzi jakiejś szczególnej roli kobiet w Kościele. Ale kolejne niewiasty każą nam zrewidować ustalony przez tradycję wizerunek płci słabszej. W Koryncie Paweł spotkał żydowskie małżeństwo – Pryscyllę i Akwilę – które przeszło na chrześcijaństwo i wyruszyło z nim w podróż. W drodze natknęli się na innego nawróconego Żyda Apollosa. „Gdy go Pryscylla i Akwila usłyszeli, zabrali go ze sobą i wyłożyli mu dokładnie drogę Bożą”. A więc obydwoje – kobieta i mężczyzna – nauczali! Sceptycy mogą jednak zawsze powiedzieć, że kobieta jest tu jedynie „dodatkiem”…

Żadnych wątpliwości co do roli kobiet nie można za to mieć po lekturze Listu do Rzymian. Paweł wspomina w nim o Febii, która była diakoną (tu w tekście greckim forma męska przy kobiecym imieniu) w kościele w Kenchrach niedaleko Koryntu. Wśród osób, do których skierowane są pozdrowienia na końcu Listu, apostoł wymienia liczne kobiety, np. Narcyzę nauczającą Tryfenę i Tryfozę („trudzą się w Panu”). Wspomina także małżeństwo Andronika i Junii, „ którzy się wyróżniają między apostołami, którzy przede mną przystali do Chrystusa”. Oto sam Paweł zalicza kobietę w poczet apostołów i to w dodatku – mówiąc kolokwialnie – starszych stażem niż on. Dlaczego dziś nic się o tym nie wspomina? Chociażby dlatego, że w wielu przekładach Nowego Testamentu na języki nowożytne (w tym na polski) apostołka Junia stała się… Juniasem!

Dla wielu nurtów chrześcijańskich w II–III w. udział kobiet w posłudze religijnej był oczywisty. W popularnym apokryficznym tekście (II/III w.) „Akta Tekli i Pawła” wpływowa niewiasta znajduje się w bezpośrednim otoczeniu apostoła. Tekla (późniejsza święta) pochodziła z Ikonium w Azji Mniejszej i należała do elity miejskiej. Po wysłuchaniu nauk Pawła porzuciła narzeczonego i wyjechała z apostołem do Antiochii. Wielokrotnie uniknęła w cudowny sposób śmierci na arenie: ogień przepalał jej więzy, bestie stawały się łagodne, nawet nie tknęły jej głodne foki, kiedy rzuciła się do ich basenu w geście chrztu (tak, Tekla ochrzciła się sama!). Na końcu opowieści Paweł polecił, aby kobieta wyruszyła w drogę i nauczała. Nie wiemy, czy za pierwowzór Tekli posłużyła historyczna postać. Najważniejsze, że dla autora tekstu i jego czytelników było naturalne, że kobieta nie tylko może stać się apostołką, lecz także odrzucać tradycyjne społeczne role jak zamążpójście i rodzenie dzieci.

Kobiety „na stanowiskach” pojawiały się niemal we wszystkich nurtach wczesnego chrześcijaństwa. Tertulian w dziełku „O chrzcie” pisze o niewymienionych z imienia heretykach, u których niewiasty nauczają, dokonują egzorcyzmów, a nawet chrzczą. Mógł mieć na myśli montanistów, bowiem przeżył zauroczenie tym odłamem chrześcijaństwa, który zrodził się w II w. we Frygii w Azji Mniejszej.

 

Wspólnie z założycielem ruchu Montanusem działały prorokinie: Maksymilla i Pryscylla. Hipolit (II/III w.), autor traktatu „Przeciwko heretykom”, podawał, że słowa tych dwóch kobiet były ważniejsze dla wyznawców niż nauczanie apostołów, a może nawet sam Chrystus. Biskup Epifaniusz (IV w.) pisał też, że wśród montanistów znalazły się niewiasty pełniące funkcje biskupów i prezbiterów (funkcja ta we wczesnym Kościele łączyła się z błogosławieństwem nad Eucharystią). Panie sprawujące Eucharystię znajdujemy również w źródłach literackich i w inskrypcjach, odnoszących się do głównego nurtu chrześcijaństwa. W napisie nagrobnym w Kalabrii niejaka Leta została nazwana prezbyterą, podobnie prezbyterą była Kale, o której wiemy jeszcze, że żyła 50 lat i zmarła 14 września (niestety, nie potrafimy nawet powiedzieć, w którym wieku…), a także Artemidora, córka Mikkalosa i Paniskiane.

Kinder, Küche, Kirche

W zdominowanym przez mężczyzn świecie władza, jaką kobiety dzierżyły w Kościele, kuła w oczy. Panowie ruszyli więc do kontrataku. 1 List do Tymoteusza, klasyczny przykład mizoginizmu w Nowym Testamencie, napisany w imieniu Pawła, formułuje tradycyjne chrześcijańskie restrykcje wobec kobiet. Autor pisze: „Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem (…). Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem – Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci”. No cóż, te słowa są już bliskie niemieckiemu powiedzeniu „Kinder, Küche, Kirche” (Dzieci, kuchnia, kościół). Słynne słowa Pawła z 1 Listu do Koryntian to drugi antykobiecy tekst Nowego Testamentu: „kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala im się bowiem mówić, lecz mają być poddane (…). A jeśli pragną się czegoś nauczyć, niech zapytają w domu swoich mężów! Nie wypada bowiem kobiecie przemawiać na zgromadzeniu”.

Na pierwszy rzut oka surowe przesłanie nie zgadza się z Listem do Rzymian i Dziejami Apostolskimi, w których Łukasz opisywał wędrówki misyjne Pawła. Ale to tylko pozory. Oba cytowane passusy nie pochodzą bowiem bezpośrednio od apostoła, lecz są jedynie interpretacją jego nauczania. Nieznany nam autor Listów do Tymoteusza wyrósł w tradycji ograniczania roli kobiet. Z kolei cytowany rozdział Listu do Koryntian – jak obecnie twierdzą badacze tego tekstu – jest późniejszą wstawką do treści listu, pochodzącą z końca II wieku, dokonaną już w dyskusji z montanizmem!

Od IV w. kanony soborów kościelnych ograniczały udział kobiet w służbie eucharystycznej. Biskup Rzymu Gelazjusz w liście z 494 r. do kościołów południowej Italii i Sycylii pisał, że doszły go słuchy o tym, że służba boża tak nisko upadła, że kobiety posługują przy ołtarzach i biorą udział w tym, co jest przeznaczone dla mężczyzn. Taka sama sytuacja miała miejsce w Galii, gdzie 17 lat później tamtejsi biskupi napisali list do kapłanów Lowokatusa i Katinernusa, krytykując ich, że pozwalają kobietom trzymać kielich Eucharystii i rozdzielać ją między wiernych. Posługa płci pięknej wydawała w tym czasie ostatnie tchnienie. Ale pamięć o niej trwała jeszcze w średniowieczu. Biskup Atto z Vercelli (X w.), zapytany przez mnicha o znaczenie terminu presbytera i diakonissa, odpowiedział, że kiedyś kobiety – presbytery nauczały i zarządzały gminą. Diakonissy zaś pełniły posługi i chrzciły, ale – jak mówił biskup – praktyki te dzisiaj już nie są w użyciu… Istniało łatwiejsze rozwiązanie – mógł powiedzieć, że to mężowie sprawowali wymienione funkcje, a kobiety po prostu przejmowały ich tytuły. No, ale musiałby wtedy mnichowi wytłumaczyć, dlaczego prezbyterzy nie żyli w celibacie…