Krawiec rewolucji

Wpływową postacią aparatu władzy Fidela Castro był przez wiele lat emigrant z Polski, założyciel kubańskiej partii komunistycznej, który strzegł interesów Kremla w tamtej części świata.

W życiu pełnym białych plam i mrocznych tajemnic używał wielu nazwisk i pseudonimów. Przedstawiał się mi.in. jako Antonio Blanco, Abraham Grovar, Otto Modley, José Micheló, Yunger. Najdłużej i najlepiej znano go jednak jako Fabio Grobarta. Naprawdę nazywał się Abraham Semchowicz. Urodził się w 1905 roku w mieścinie Trzciany pod Białymstokiem w rodzinie ubogiego żydowskiego krawca i do tego zawodu był sposobiony. Szybko jednak zaangażował się w działalność, z której powodu zmuszony był uciekać z Polski, spodziewając się wieloletniego więzienia. Jednak ani on sam, ani żadne źródła nie informują o istocie tych młodzieńczych perypetii. Osiemnastoletni praktykant krawiecki opuścił zatem Polskę w 1922 roku i już dwa lata później słychać było o nim w Hawanie, gdzie pracował w szwalni, angażując się – jak twierdził – przypadkowo i spontanicznie w działalność radykalnych związków zawodowych. Potrzebował zaledwie roku, by stać się ważną postacią w kilkunastoosobowym gronie założycieli kubańskiej partii komunistycznej nawiązującej wprost do stalinowskich wzorców. Już wtedy pracował na zlecenie Kominternu, będąc jednym z najmłodszych przedstawicieli międzynarodówki, obdarzonych wielkim zaufaniem Stalina, choć trudno dociec, czym sobie na ten honor zasłużył. Kubańska partia komunistyczna powstała w 1925 roku, Semchowicz współtworzył ją już jako Fabio Grobart. Imię – jak tłumaczył – przyjął od Fabiusa Maximusa, zwanego także Kunktatorem, rzymskiego konsula i pierwszego w dziejach wodza stosującego taktykę partyzancką. Nazwisko miało zaś wywodzić się z któregoś ze słowiańskich języków i  oznaczało grabarza. Abraham Semchowicz  vel  Fabio  Grobart  zamierzał bowiem być grabarzem burżuazyjnego świata.  

CIEŃ W HAWANIE

Od początku partyjnej kariery był człowiekiem cienia. Unikał pierwszoplanowych stanowisk, najchętniej przyjmując rolę szarej acz wszechmocnej eminencji. Wiedział zapewne, że w stalinowskim systemie działacze zbyt gorliwie wybiegający przed szereg rychło padali na pierwszej linii ideologicznych frontów. Druga połowa lat 20. upłynęła Grobartowi na umacnianiu kremlowskiej doktryny partyjnej, którą uważał za największą świętość. 

Tak więc kto nie był z nim, był trockistą, a taka etykieta niczego dobrego nie wróżyła. Pierwszoplanowy przywódca kubańskich komunistów Julio Antonio Mella uznany za trockistę to bodaj pierwsza ofiara narastającej walki z odstępstwami od moskiewskich kanonów – został zamordowany już w styczniu 1929 r. Minie jeszcze jedenaście lat, nim stalinowska sprawiedliwość dosięgnie samego Trockiego. Jego zabójcą będzie Ramon Mercader, sowiecki agent, który po odsiedzeniu 20 lat w Meksyku spędzi emeryturę w Hawanie, zaliczając się do grona najbliższych przyjaciół Grobarta. On sam wydalony z Kuby na początku lat 30., wrócił po kilku latach, mianowany przez Stalina członkiem Kominternu na rejon obu Ameryk. Obiektem jego zainteresowania został Fulgencio Batista, zwycięski przywódca przewrotu sierżantów z 1933 roku [zamach stanu, który obalił prezydenta Kuby Gerardo Machado  y Moralesa – dop. red.]. 

Kunktator Grobart niebawem zaczął odnosić polityczne sukcesy – partia komunistyczna przez wiele lat (1938–1947) współrządziła na Kubie. Jej kremlowski nadzorca, jak zwykle z cienia, inspirował w tym okresie bezwzględną walkę w szeregach, która miała prowadzić do ostatecznej dominacji Moskwy nad komunizującymi ruchami w rejonie Karaibów. Typowym przejawem tego „ścierania się poglądów” było m.in. morderstwo popularnego czarnoskórego związkowca i jawnego trockisty Sandalio Junco w maju 1942 roku. 

KARAIBSKIE ŁOWY

Po likwidacji Kominternu i zakończeniu II wojny światowej sowiecki wywiad, opierając się na kontaktach i doświadczeniu Grobarta, zaczął tworzyć potężną grupę „Karaiby”. Obejmowała kilkuset agentów na obu amerykańskich kontynentach, była finansowana z prowadzonego na wielką skalę przemytu diamentów. Kuba dzięki swojemu położeniu, zróżnicowaniom społecznym, chwiejności politycznej i korupcji zapewniała znakomite warunki do funkcjonowania sowieckich służb, pracujących nad polityczną ekspansją w Ameryce Łacińskiej, która pobudzała apetyty kremlowskich strategów. 

„Grabarz” żarliwie wypełniał swoją misję. Sytuacja na wyspie komplikowała się jednak na niekorzyść komunistów i w 1950 roku Grobart znów został wydalony. Wrócił w 1952 r., kiedy KGB dostrzegło szansę w kolejnym zamachu przeprowadzonym przez Batistę (po przegranych wyborach). Ten jednak z czasem okazał się bardziej wrażliwy na wymierne motywacje amerykańskiej mafii niż ideologiczne intrygi kremlowskiej kamaryli. Tymczasem na żywiołowej scenie politycznej ówczesnej Kuby postacią, której skrupulatny kunktator nie mógł zignorować, stał się młody prawnik Fidel Castro. Jego portret psychologiczny z tamtych czasów bez wątpienia mógł wydać się atrakcyjny specom z Moskwy. Fidel szybko dał się poznać jako inteligentny awanturnik, skłonny do radykalizmu i zmian poglądów, porywczy fantasta, nieokrzesany politycznie i ponad wszystko pragnący władzy. Pierwsze spotkanie Grobarta i Castro, zorganizowane przez jednego z agentów „Karaibów”, odbyło się już w 1948 roku. Jednak sam kunktator jeszcze niedługo przed śmiercią twierdził, że spotkali się dopiero pod koniec lat 50., kiedy Fidel już rządził Kubą. W innym z wywiadów utrzymywał, że zetknął się z Castro po raz pierwszy w 1961 roku. 

SOWIECKI BAKCYL

 

We wspomnieniach  wielu świadków, zwłaszcza tych, którzy z biegiem lat popadali w konflikt z „máximo liderem”, mówi się o ic częstych i bliskich kontaktach w zacisznej wiosce rybackiej Cojimar. Castro nieh  był anonimową postacią już w 1947 r., gdy wziął udział w wyprawie na Dominikanę, mającej obalić prezydenta Trujillo Molinę. Od tego roku był też aktywnym działaczem Kubańskiej Partii Ludowej, z jej ramienia zasiadał w Izbie Reprezentantów – robił wiele, by było o nim głośno. Zatem gdyby Grobart rzeczywiście nie znał go wcześniej, byłaby to zdumiewająca nieudolność. Wydaje się, że bliżsi prawdy są ci, którzy przypuszczają, że „grabarz” nie uważał za właściwe, by pierwszy okres jego „braterskiej przyjaźni” z Fidelem ujmować w hagiografiach El Comandante. 

Są i tacy – jak choćby Serge Raffy – francuski biograf Castro, którzy uważają Grobarta za agenta przez wiele lat prowadzącego Fidela do władzy, a następnie doglądającego kubańskiego ustroju w imieniu Kremla.- Rozwikłanie wielu zagadek od początku utrudniał fakt, że niedługo po obaleniu Batisty wszyscy świadkowie wcześniejszych kontaktów Fidela z komunistami byli martwi lub uwięzieni. Castro mógł więc dojrzewać w spokoju do roli symbolu komunistycznego oświecenia i bez nadmiernego pośpiechu realizować sprawdzone scenariusze adaptowane przez Grobarta do kubańskich warunków. Ów kominternowski misjonarz od początku lat 60. kierował głównym organem teoretycznym kubańskich komunistów, magazynem „Kubański socjalizm”. Zasiadał we wszystkich istotnych gremiach państwowych i partyjnych i – jak twierdzą niektórzy – tajemnicze zniknięcia Fidela wiązały się z jego pobytami w Cojimar, gdzie wykuwano ideologiczną przyszłość kubańskiego państwa. Oficjalnie najdłużej był szefem Instytutu Studiów nad Marksizmem i Leninizmem. Fidel przedstawiał go jako swego intelektualnego mentora, wielkiego mistrza idei. Nie budziło to ani większych podejrzeń, ani zainteresowania – Grobart w istocie bardziej przypominał krawca z prowincji niż wielkiego kunktatora. Był niewielkiego wzrostu, parafialnie uprzejmy, o bladej skórze, małych oczach ukrytych za grubymi soczewkami okularów. Po hiszpańsku mówił powoli, ale dobrze, wyraźnie grasejując. Jego opanowanie zdawało się graniczyć z otępieniem, był nieustępliwy, pamiętliwy i nigdy nie przebaczał, zwłaszcza odstępstw od stalinowskiej doktryny. Zmarł w 1994 roku w Hawanie, został pochowany w skromnym grobie na cmentarzu Kolumba.

Spośród licznych zagadek wyłania się jeden pewnik – coraz głośniej przypisuje mu się odpowiedzialność za ortodoksyjne posunięcia Fidela rujnujące kubańską gospodarkę. I mimo że z perspektywy czasu mógłby się wydawać nudnym urzędnikiem przegranej idei, to jeszcze w 2006 roku przejmujący rządy Raul Castro wymieniał go jako jednego z nieśmiertelnych patronów socjalistycznej Kuby.

Więcej:Fidel Castro