Wampiryzm to nie tylko literatura i Hollywood. W rzeczywistości to wyjątkowo brutalni mordercy

Wampiryzm jest szczególnym rodzajem sadyzmu. Kontakt z krwią – jej widok lub smak – wywołuje podniecenie seksualne.
Wampiryzm to nie tylko literatura i Hollywood. W rzeczywistości to wyjątkowo brutalni mordercy

Koniec listopada. Jadący po zmroku kierowca natyka się na dość osobliwy widok. Wzdłuż drogi idzie naga, zakuta w kajdanki młoda dziewczyna. Jest oszołomiona i prosi o pomoc. Gdy przewieziono ją do szpitala, okazało się, że straciła dużo krwi. Gdy jej stan się ustabilizował, przerażona opowiedziała policji, jak podróżując autostopem, została podwieziona przez obcego mężczyznę. Gdy wsiadła do samochodu, została natychmiast obezwładniona. Gdy odzyskała przytomność, leżała związana na blacie stołu, a nieznajomy pochylał się nad nią. Sprawca zaczął gwałcić swoją ofiarę, ale to miał być dopiero początek koszmaru.

Gdy skończył, za pomocą igły i strzykawki pobrał jej krew z przedramienia i wypił, twierdząc, że jest wampirem. Rytuał ten powtarzał kilkakrotnie. Między kolejnymi sesjami picia krwi, dziewczyna leżała w wannie. Wiedziała, że jej śmierć to tylko kwestia czasu. Widząc okno w łazience, postanowiła, że spróbuje się przez nie wydostać. Udało jej się. Zmarznięta, naga i skrajnie wycieńczona biegła przed siebie w nadziei, że spotka kogoś, kto jej pomoże… Ta historia to nie scenariusz kinowego horroru. Wydarzyła się naprawdę w 1985 roku w Malabar na Florydzie.

Policja dzięki zeznaniom dziewczyny szybko ustaliła, kim był sprawca. J.B. Crutchley mieszkał z rodziną, miał dobrą pracę i cieszył się powszechnym szacunkiem. Z wykształcenia był inżynierem. Po przesłuchaniu jego byłych partnerek seksualnych okazało się, że chciał pić także ich krew. Sprawca twierdził, że nauczył się tego „rytuału” od pielęgniarki, która picie krwi traktowała jako część stosunku seksualnego. W trakcie jego procesu Robert K. Ressler, agent specjalny FBI specjalizujący się w tworzeniu profili psychologicznych seryjnych morderców, doszedł do wniosku, że Crutchley zabijał już wcześniej. Śledczy podejrzewali, że może mieć na sumieniu od 6 do 30 ofiar. Nie znaleziono jednak dowodów mogących potwierdzić te przypuszczenia i ostatecznie Crutchley został skazany tylko za gwałt. W 1997 roku zmarł, popełniając samobójstwo w więzieniu. Chociaż J.B. Crutchleya można nazwać potworem w ludzkiej skórze, to różni się on od tych, których znamy z filmów w stylu sagi

„Zmierzch” czy „Wywiadu z wampirem”. Baśniowy wizerunek wampiryzmu, spopularyzowany przez kino i literaturę, ubrany jest w kostium przystojnego eleganckiego arystokraty. W rzeczywistości wampiryzm jest szczególnym rodzajem sadyzmu i właśnie tę dewiację przejawiał Crutchley. W zboczeniu tym rolę fetyszu odgrywa krew ofiary. Kontakt z krwią – jej widok lub smak – wywołuje podniecenie seksualne. Takie zachowania nie są częste, ale można je zaobserwować w działaniach niektórych seryjnych morderców.

 

BO DAWAŁO SEKSUALNE SPEŁNIENIE

Jednym z bardziej znanych sprawców przestępstw tego typu był działający w Niemczech Peter Kürten zwany „Upiorem z Düsseldorfu”. W latach 1913–1930 popełnił 9 morderstw oraz 7 usiłowań. Na swoje ofiary wybierał kobiety spacerujące samotnie po odludnych terenach. Atakował znienacka lub pozyskiwał wcześniej ich zaufanie. Używał młotka, nożyc krawieckich lub noża. Podcinał ofiarom gardła, kilka razy pijąc przy tym ich krew. Po aresztowaniu mówił, że mordowanie dostarczało mu seksualnej przyjemności. Według biegłych psychiatrów Kürten był poczytalny. Stwierdzono u niego skrajny egoizm, obniżony poziom moralno-etyczny oraz sadyzm. Został skazany na śmierć, a wyrok wykonano w 1931 roku. Jego działania były inspiracją dla filmu „M jak morderca”.

13 czerwca 1965 roku komenda Milicji Obywatelskiej została poinformowana o tym, że w lesie w okolicy Bydgoszczy znaleziono zwłoki kobiety. Ofiara leżała na plecach z rozchylonymi nogami i była naga. Z dokumentów znalezionych na miejscu zbrodni ustalono, że miała 25 lat i trudniła się prostytucją. Zabezpieczono pustą butelkę po wódce, części pociętej garderoby ofiary oraz scyzoryk ze śladami ludzkiej krwi. Po przeprowadzeniu sekcji okazało się, że przyczyną zgonu było wykrwawienie na skutek przecięcia naczyń szyjnych. Ponadto stwierdzono, że doszło do pośmiertnego przecięcia powłok brzusznych aż do spojenia łonowego. Okoliczności te wskazywały na seksualny motyw zabójstwa.

Po dwóch miesiącach milicja zatrzymała mężczyznę, który dokonał gwałtu i usiłował zabić 19-letnią dziewczynę. Atak nastąpił kilka kilometrów od miejsca pierwszej zbrodni. Sprawca zadał ofierze nożem kilka ciosów w twarz i szyję oraz pogryzł jej wargi. Cieknącą krew zlizywał językiem. Z powodu tych okoliczności uznano, że sprawca najprawdopodobniej dopuścił się również wcześniej morderstwa. Świadkowie, którzy ostatni widzieli ją żywą, zeznali, że towarzyszył jej mężczyzna, którego określili jako „bogacza” (miał przy sobie sporą ilość gotówki). Kobieta poznała go w barze, a potem udała się z nim do lasu.

13 marca 1966 roku znaleziono zwłoki kolejnej prostytutki – 1,5 km od miejsca pierwszego zabójstwa. Ofiara była ułożona na wznak, z rozchylonymi nogami i obnażona aż po szyję. W pobliżu zwłok leżały jej dokumenty i odzież. Na miejscu zbrodni, tak jak poprzednio, znaleziono scyzoryk.

Sporządzono portret pamięciowy „bogacza” i zrobiono listę osób pracujących w Bydgoszczy, które dojeżdżały do pracy z miejscowości podmiejskich. Szczególny nacisk położono na ustalenie tożsamości tych, którzy przebywali w barze w chwili, gdy o’ ara poznała „bogacza”. W końcu milicja dotarła do jednej z nich. Był to kolega prawdopodobnego sprawcy. Według niego „bogaczem” był Stefan Rachubiński. Inni świadkowie potwierdzili, że to właśnie on przebywał z ofiarą w dniu zabójstwa. Na jego ubraniu znaleziono krew ludzką, nienależącą do niego. Rachubiński miał 37 lat i z zawodu był kowalem. Żonaty, czworo dzieci. Nie miał bliskich znajomych, był typem samotnika.. W trakcie przesłuchania przyznał się do popełnionych zbrodni. Jako motyw podał szczególne podniecenie seksualne, które odczuwał podczas cięcia kobiet. Doświadczał wtedy takiej samej przyjemności jak podczas orgazmu. Najprawdopodobniej podniecający był dla niego widok rozcinanego ciała i płynącej krwi o’ ary. Biegli stwierdzili, że działał na skutek zboczonego, sadystycznego popędu seksualnego. Sąd skazał go na śmierć. Wyrok został wykonany.

 

BO BRAKOWAŁO EMOCJI

U seryjnych morderców rytuał picia krwi najczęściej powiązany jest z seksualnością. Czasem jednak krew może mieć dla sprawcy znaczenie mistyczne, jako symbol siły życiowej. Po jej spożyciu czuje się tak, jakby był pod wpływem narkotyków. Doświadcza wtedy euforii i uczucia pobudzenia. Stan ten można określić mianem „wampiryzmu emocjonalnego”.

Przykładem takich zachowań, prowadzących do zbrodni, jest historia Rodericka Ferrella i jego sekty znanej jako „Klan Wampirów”. Ferrell w wieku 16 lat miał obsesję na punkcie mitycznych stworów pijących krew ludzi. Uważał, że jest wcieleniem 500-letnigo wampira o imieniu Vesago. Po jakimś czasie udało mu się zgromadzić wokół siebie osoby o podobnych zainteresowaniach. Wszyscy członkowie powstałej sekty odprawiali obrzędy, w trakcie których pili własną krew.

W 1996 roku, 25 listopada, Ferrell włamał się do domu członkini swojej sekty. Dziewczyna wspominała mu wcześniej, że chciałaby, żeby jej rodzice nie żyli. Roderick Ferrell razem z pozostałymi członkami swojej wampirycznej grupy zamordował ich w niezwykle brutalny sposób. Swoje ofiary zmasakrował, wielokrotnie dźgając nożem i bijąc łomem. W późniejszych zeznaniach twierdził, że doświadczał wtedy niezwykłych emocji. Ferrell wychowywał się w patologicznych warunkach. Jego matka urodziła go, gdy była jeszcze nastolatką, a ojciec porzucił ich oboje od razu po narodzinach syna. Częste przeprowadzki pozbawiły młodego chłopca jakiejkolwiek stabilizacji. Jako nastolatek uciekał od problemów w świat fantazji, w którym mógł być wszechpotężny. Bycie wampirem oznaczało dla niego możliwość stania się kimś wyjątkowym.

Za swoje zbrodnie Roderick Ferrell został skazany na śmierć, jednak wyrok ten został w końcu zamieniony na karę dożywotniego pozbawienia wolności, którą odbywa w więzieniu na Florydzie. W trakcie jednego z udzielonych wywiadów tak określił swój stan w tamtym okresie: „Chce pan wiedzieć, jak to jest być wampirem? To kwintesencja życia, kwintesencja mocy, to kwintesencja fundamentów istnienia (…) Krew stanowi setno natury istnienia”.

Podobny pociąg do krwi przejawiał również jeden z najbardziej znanych polskich seryjnych morderców Karol Kot. W latach 1964– 1966 w Krakowie zamordował on 86-letnią staruszkę i 11-letniego chłopca oraz usiłował dokonać jeszcze sześciu zabójstw (m.in. 7-letniej dziewczynki i 78-letniej kobiety). Swoim o’ arom zadawał wiele ran nożem. W trakcie procesu przyznał, że pił krew zwierząt, a raz zlizał krew swojej o’ ary z ostrza noża. Czekając na wyrok, dokładnie opisał swoje uczucia związane z piciem krwi: „(…) To prawdziwy napój bogów. Świadomość, że pijesz krew, która przed chwilą była żywa, to coś wzniosłego. Wy, którzy zostajecie wśród żywych, nie pojmiecie tego; zrozumieć to mogą tylko wybrani. Ja byłem naznaczony na tej ziemi, aby to odczuwać i sycić swój organizm odchodzącym życiem innych istot”. Karol Kot został stracony 16 maja 1968 roku.

 

BO KREW ZAMIENIŁA SIĘ W PROSZEK

Wypaczony pociąg seksualny oraz satysfakcja płynąca z poczucia, że decyduje się o czyimś życiu lub śmierci, to nie jedyne czynniki popychające do wampiryzmu. Czasem sprawca pije ludzką krew z powodu dręczących go urojeń, będących efektem choroby psychicznej. W styczniu 1978 roku w Sacramento zamordowano 22-letnią ciężarną kobietę. Sprawca zdarł z ofiary ubranie i rozciął ją od góry klatki piersiowej aż do pępka. Część organów wewnętrznych była wyjęta na zewnątrz ciała, a niektóre sprawca zabrał ze sobą. Zabezpieczone ślady wskazywały, że morderca zebrał krew ofiary do opakowania po jogurcie i wypił ją. Policja miała problem z ustaleniem motywu tak okrutnej zbrodni.

Trzy dni później w domu odległym milę od miejsca pierwszego morderstwa zastrzelono 36-letnią kobietę, jej 6-letniego syna i 52-letniego przyjaciela. Z domu zniknął dwuletni siostrzeniec ofiary i podejrzewano, że sprawca mógł go porwać. Niestety dalsze śledztwo wykazało, że dziecko również zostało zamordowane. Na nagich zwłokach kobiety znajdowało się wiele ran kłutych i ciętych. Sprawca i tym razem wyjął część organów oraz pił krew ofiary.

Policja poprosiła FBI o pomoc w dochodzeniu. Sposób popełnienia morderstwa sugerował, że morderca działa chaotycznie i cierpi na psychozę. Robert K. Ressler, który tworzył profil psychologiczny sprawcy, dokładnie przeanalizował cały materiał dowodowy i doszedł do wniosku, że jest nim: biały mężczyzna w wieku 25–27 lat, niedbający o swój wygląd zewnętrzny, z historią przebytej choroby psychicznej, samotnik. Zapewne mieszka niedaleko ofiary, ponieważ jego zaburzenie nie pozwoliłoby mu na pokonywanie dużych odległości.

Dzięki działaniom policji i zeznaniom świadków ujęto Richarda Trentona Chase’a, zamieszkałego w odległości paru przecznic od miejsca drugiej zbrodni. Sprawca był samotnikiem, chorującym na schizofrenię paranoidalną. Podczas przeszukania, znaleziono u niego garnki pełne krwi i ludzkie części ciała zamknięte w lodówce. Chase był wychudzony i zaniedbany. Jakiś czas przed morderstwami opuścił szpital psychiatryczny. Uważał, że jest zatruwany, a jego krew zmienia się w proszek. W celu jej uzupełnienia musiał zabijać. Zaczynał od zwierząt domowych, aż w końcu przeszedł do ludzi.