Łatwo wsiąść, trudno wysiąść. Testujemy Mercedesy AMG GT

To nie będzie ekspercka recenzja skoncentrowana na cyfrach, współczynnikach i wysmakowanych szczegółach technicznych – takich znajdziecie wiele. Będąc kierowcą „tego co mogę oraz kiedy mogę” opowiem wam o tym czym różni się przejazd z punktu A do punktu B od smakowania podróży samochodem. Właśnie tego udało mi się doświadczyć na miejscu.

Niemieckie drogi

Rodzina Mercedes AMG GT obejmuje osiem modeli i jeden concept car. Wśród tej ósemki mamy 2 roadstery i dwa samochody przygotowane stricte z myślą o wyścigach. Sam początek przygody z AMG zaczął się jednak od razu po opuszczeniu lotniska w Paderborn Lippstadt – ruszyliśmy sprawdzić je na niemieckich drogach. Uprzejmy pan w koszulce ze srebną trójramienną gwiazdą wręczył nam kluczyki do AMG GT C Roadstera – eleganckiej maszyny, której uroku dodawał czarny matowy lakier.

Przygotowana dla testerów trasa między lotniskiem a torem AMG celowo pozwoliła nam sprawdzić go zarówno na długich prostych ekspresówek jak i ciasnych zakrętach i zwężeniach malutkich miejscowości Nadrenii Północnej-Westfalii (niektórych chwalących się nawet 700-letnim rodowodem!). Maszyna, którą przyszło mi prowadzić zdecydowanie nie służy do przemieszczania się między miastami, ona służy do smakowania jazdy – otwierany dach, skórzane kubełkowe fotele, które z jednej strony mocno trzymają nas na pozycji, a z drugiej nie są tak twarde jak w innych sportowych maszynach. Do samochodu dosłownie „wpadamy” z powodu jego niskiego zawieszenia – łatwo do niego wsiąść i trudno wysiąść (przede wszystkim dlatego, że ma się ochotę na więcej).

Wąskie zakręty niemieckich miasteczek i mocne ograniczenia prędkości na ich terenie pozwoliły nam sprawdzić hamulce pojazdu – niezależnie od trybu prowadzenia (o których więcej za chwilę) są idealnie dostosowane do szybkości, jaką pojazd może osiągnąć: naprawdę łatwo go rozpędzić, ale równie łatwo poskromić. Co do przyspieszenia… cóż. Nie wiem na czym to polega, ale pedał gazu strasznie łatwo przychyla się do podłogi, zdaje się zapraszać do naciskania i budzi w kierowcy drapieżnika. Po krótkiej chwili (w wypadku AMG GT C to około 3,7 sekundy) rozpędzasz się do 100 km/h, ale nie patrząc na tę barierę brniesz dalej i za chwilę orientujesz się, że dwójka na twoim prędkościomierzu nie znajduje się po prawej stronie liczby kilometrów na godzinę, a na samym jej początku. Jeśli widzieliście na filmach fantasy bohaterów ujeżdżających smoki lub inne dzikie bestie – tak to wygląda. Zresztą nie tylko wygląda, brzmi także. W samochodzie zamontowano sprzęt audio wysokiej klasy, jednak przez większość czasu nie wpadło mi do głowy testowanie. Jak to słusznie ujął kolega, z którym miałem przyjemność dzielić test: w takim samochodzie nie słucha się muzyki, tylko silnika. Rzeczywiście pomruk na niskich obrotach i sportowy ryk gdy zaczynamy przyspieszać to prawdziwa muzyka drogi – nie warto jej zagłuszać czymkolwiek innym.

Mercedesy AMG GT są wyposażane w kilka trybów jazdy, które pozwalają koordynować ustawienia amortyzatorów i silnika, kierowca może także przełączać się między automatyczną a manualną skrzynią biegów. Dla tych, którzy chcą po prostu rozkoszować się jazdą i widokiem idealny będzie tryb comfort, przy którym samochód jedzie miękko i jest posłuszny niczym mały kotek na kolanach. Gdy jednak mamy ochotę na adrenalinę i przygodę wystarczy przełączyć się na jeden z trybów sportowych lub wyścigowy (race) by dowiedzieć się, że kotek bardzo szybko potrafi zamienić się w tygrysa. Co ciekawe, sportowe możliwości samochód pokazuje już w wersji z pełnym zadaszeniem i roadster. Dla torów zaprojektowano przede wszystkim jego wcielenie GT R.

 

Sprawdzian na torze

Właśnie wersję Mercedesa AMG GT R pokazano nam na torze Bilster Berg. Już pierwsze wrażenie jest naprawdę mocne ze względu na charakterystyczny lakier w jaki „ubrany” jest ten samochód. Głęboka zieleń, która na wypukłościach przechodzi w jasny ze złotawym pobłyskiem (efekt zawdzięczany między innymi użyciu masy perłowej) wyróżnia ten samochód na torze. Kolor fabrycznie został nazwany „amg green hell magno” i spotkacie go tylko w serii GT R.

Otwarty zaledwie cztery lata temu tor Bilster Berg to wyjątkowo ciekawy obiekt – nie tylko jego trasa pozwala na bardzo dokładne sprawdzenie zachowania maszyny (bardzo ostre zakręty), ale przede wszystkim kierowcy. Trudno znaleźć inny tor o równie ostrych pochylniach – całkowite przewyższenie to 72 metry, a największe nachylenie toru to 26%!

Jazda za instruktorem wcale nie oznacza tutaj taryfy ulgowej, bo samochód przed nami potrafi za chwilę zniknąć za szczytem wzniesienia i uciec nam w następujący tuż po nim zakręt. Potężne hamulce, świetny układ kierowniczy samochodu pomaga w pokonaniu takich wyzwań, ale bez doświadczenia w szybkiej jeździe na torze nie polecam popisów. Jazda taką bestią to wspaniała przygoda, ale wymaga pokory. Jeśli nam jej zabraknie, ostre zakręty bardzo szybko nam o niej przypomną. Nie ma jednak czego się bać, bo nawet w trybie wyścigowym Mercedes AMG GT R trzyma się świetnie drogi, reaguje natychmiast na każdą naszą decyzję. Zatem bestia jest naprawdę dobrze ułożona – to od jeźdźca wymagane są umiejętności. Jeśli chcielibyście spróbować takich wrażeń – AMG pozwala na jazdę na terenie Bilster Berg w ramach programów szkoleniowych. Podobna atrakcja dostępna jest także w Polsce, na torze w Kielcach można sprawdzić się i odbyć szkolenie z zawodowcami. W ofercie polskiego oddziału AMG jest także Mercedes GT R.

Drugi dzień podróży do Niemiec pozwolił nam przetestować w drodze powrotnej na lotnisko model AMG GT. Komfortowy, ze stałym dachem i wcale niemałym bagażnikiem (jako oddany miłośnik samochodów przede wszystkim pakownych byłem szczerze i pozytywnie zaskoczony). Korzystając z okazji przetestowaliśmy także system audio, który doskonale radzi sobie z mocnym silnikiem. Ostatnie kilometry przed lotniskiem pokonywaliśmy jednak na zmniejszonych obrotach. Nie dlatego, że spowalniała nas trasa, czy uliczny ruch – po prostu nie chciało się wysiadać.

Na koniec mogę powiedzieć jedno, gdyby rodzina Mercedes AMG GT umiała mówić – mogłaby nam śmiało powiedzieć parafrazując popularny serial TV „Nic nie wiesz o jeżdżeniu samochodem Jonie Snow”. Oczywiście dopóki nie wsiądziesz do jednego z nich.