Marcin Luter: nie chciał rewolucji i religijnych wojen? Nie spodziewał się następstw swojego wystąpienia

Marcin Luter nie był rewolucjonistą. Przybijając do drzwi kościoła w Wittenberdze 95 tez, chciał jedynie wywołać dyskusję o odpustach. Wywołał lawinę.
Marcin Luter: nie chciał rewolucji i religijnych wojen? Nie spodziewał się następstw swojego wystąpienia

Marcin Luter był wzorcowym katolikiem. Jako student uniwersytetu w Erfurcie nad błahe rozrywki przedkładał modlitwę i pobożne rozmyślania. Uczył się sumiennie, miał świetną pamięć, bez trudu uzyskał stopień magistra filozofii. Zgodnie z wolą ambitnego ojca kontynuował naukę na wydziale prawa. Szło mu świetnie, ale po roku zrezygnował, by… poświęcić się służbie Bogu i Kościołowi. Ku zaskoczeniu wszystkich w wieku 22 lat wstąpił do klasztoru. Wybrał zakon o surowej regule.

Augustianie powstali w 1256 r. z połączenia kilku wspólnot pustelników i zachowali wiele rygorów narzucanych sobie przez eremitów. Mieszkali w nieogrzewanych celach, których jedyne wyposażenie stanowiły siennik, koc i krzyż; wszelkie ozdoby – nawet święte obrazy – były zakazane. Drzwi cel nie miały zamków ani skobli, przez wydrążone w nich otwory o każdej porze dnia i nocy mogli zaglądać przełożeni.

Jak wszystkich mnichów obowiązywały ich śluby czystości (czyli całkowitej rezygnacji z życia seksualnego), ubóstwa i posłuszeństwa wobec przełożonych, z papieżem na czele. Augustianie przywiązywali ogromne znaczenie do pokuty. Co piątek padali krzyżem na podłogę i na pytanie prowadzącego obrzęd przełożonego: „Co wyznajecie?”, chóralnie odpowiadali: „Nasze winy”. 

Dla Lutra nie była to cotygodniowa rutyna. W odróżnieniu od wielu konfratrów wyznawanie win traktował z niezwykłą powagą; zdarzało się, że leżąc na podłodze, płakał. Już wtedy dręczyło go pytanie, czy odprawienie pokuty starczy, by zapewnić sobie zbawienie. Dochodził do wniosku, że nie, gdyż grzeszny z natury człowiek nigdy nie uwolni się od pokus i nie zdoła się im oprzeć, więc przez całe życie będzie obrażał Boga. A to grozi wiecznym potępieniem. Jego obsesją stało się poszukiwanie wyjścia z błędnego koła: grzech, spowiedź, pokuta, grzech, spowiedź…

Przełożeni docenili jego nadzwyczajną gorliwość. Już niespełna dwa lata po wstąpieniu do zakonu, w kwietniu 1507 r., otrzymał święcenia kapłańskie i został oddelegowany jako wykładowca filozofii moralnej na nowo utworzony uniwersytet w Wittenberdze. Uczył studentów, a sam kontynuował studia teologiczne. Uzyskał uprawnienia do komentowania… komentarzy do Pisma Świętego. Biblia stanowiła fundament ówczesnej nauki, ale jej wieloznaczny tekst mógł być rozmaicie rozumiany. O tym, które interpretacje są właściwe, decydował Kościół – jedne akceptował, inne odrzucał jako herezje. Komentarze za-aprobowane stawały się podstawą nauczania.

Luter wykładał komentarze XII-wiecznego teologa Piotra Lombarda. Po trzech latach nienagannej pracy przełożeni w nagrodę wysłali go do Rzymu. Miał towarzyszyć do-świadczonemu zakonnikowi udającemu się do papieża z prośbą o rozstrzygnięcie jakichś proceduralnych sporów. Ponieważ szli pieszo przez Alpy i Apeniny, traktowano to jak pielgrzymkę, za którą można otrzymać odpust. Bardzo mu na tym zależało. „Wierzyłem we wszystko” – powie po kilku latach.

NAJWAŻNIEJSZE TEZY LUTRA

  • Teza 1: Gdy Pan i Mistrz nasz Jezus Chrystus rzecze: „pokutujcie”, to chce, aby całe życie wiernych było nieustanną pokutą.
  • Teza 2: W żaden sposób nie można pod wyrazem „pokutujcie” rozumieć Sakramentu pokuty, to jest spowiedzi i zadośćuczynienia, które kapłan sprawuje.
  • Teza 13: Umierających śmierć zwalnia z pokuty; są oni prawnie wolni od wszystkich kościelnych ustanowień, bo umierają.
  • Teza 21: Mylą się przeto kaznodzieje odpustowi twierdząc, że przez odpust papieski człowiek staje się wolny od wszelkiej męki i zbawiony.
  • Teza 36: Każdy chrześcijanin, który za grzechy żałuje prawdziwie, ma i bez listu odpustowego zupełne odpuszczenie kary i winy.
  • Teza 43: Należy pouczać chrześcijan, że ten, kto daje ubogiemu albo wspiera potrzebującego, lepiej czyni, niż gdyby kupował odpusty.
  • Teza 45: Należy pouczyć chrześcijan, iż ten, kto widzi ubogiego i mimo to kupuje odpust, ten nie odpust papieża nabywa, ale gniew Boży ściąga na siebie.
  • Teza 82: Dlaczego papież nie uwalnia wszystkich dusz z czyśćca z przyczyny najświętszej miłości i najwyższej potrzeby dusz, co byłoby rzeczą najsprawiedliwszą, gdy tymczasem nieskończoną ilość dusz uwolnił  dla podłej monety, złożonej na budowę bazyliki – a więc rzeczy małej wagi.

ŚWIĘTY GULDEN

Wierzył i podziwiał rządy silnej ręki papieża wojownika Juliusza II, który przywrócił w mieście porządek i zorganizował sprawną machinę biurokratyczną. Przemierzając korytarze papieskich gmachów, Luter zwrócił uwagę na rzędy stołów, przy których pobierano opłaty od wiernych. Napisy podawały, gdzie i za ile można uzyskać zwolnienie ze złożonych przysiąg, legitymizację nieślubnych dzieci, dyspensę na zawarcie ślubu itp. Pobożny augustianin dziwił się, że łaski, którymi według Biblii obdarowuje człowieka wyłącznie Bóg, można sobie kupić za pieniądze. Kościół, który od takich jak on wymagał ubóstwa i pokory, wyglądał zupełnie inaczej, niż sobie dotąd wyobrażał.

„Najbardziej czczeni w Rzymie święci to święty Gulden Szczerozłoty i święty Grosz Wsrebrzebity” – głosiło popularne powiedzenie. Od rozplotkowanych duchownych Luter dowiedział się o seksualnych ekscesach poprzednich papieży. Idealista niewyścibiający dotąd nosa za klasztorne i uniwersyteckie mury przeżył szok. Nie zareagował jednak od razu, nie zwątpił we wpajane od dzieciństwa prawdy wiary. Potrzebował czasu na przemyślenie i skonfrontowanie tego, co zobaczył na papieskim dworze, z oficjalną nauką Kościoła.

TYLKO WIARA

Po powrocie do Niemiec dalej awansował, uzyskał tytuł doktora Pisma Świętego, a z nim prawo komentowania Biblii. Specjalizował się w Psalmach i Listach św. Pawła. Odbierając doktorat złożył przysięgę, że będzie „nauczał i ze wszystkich sił bronił prawd Ewangelii”. Skupił się na krytykowaniu błędów i wypaczeń kościelnych dostojników. W swoich wykładach piętnował ich chciwość, frymarczenie sakramentami itd. Skupiał się jednak na rozważaniach o grzechu i pokucie.

Odpowiedzi na dręczące go dylematy szukał w Biblii; by czytać ją w oryginale, uczył się greki i hebrajskiego. Dzięki temu odkrył, że tłumaczone jako „pokuta” greckie słowo „metanoia” nie oznacza rekompensaty za popełnione przewinienie, lecz duchową przemianę, skruchę i wynikającą z niej radykalną zmianę postępowania. Tej „przemiany serca” – jak pisał Luter, kładąc fundamenty pod swoją doktrynę – nie osiąga się, wykonując w ramach pokuty karę nałożoną przez spowiednika czy płacąc za odpust. Każdy musi jej dokonać sam, we własnym sumieniu. Nie wyręczy go żaden ksiądz, biskup, nawet papież. Jedyną pomocą jest Bóg, który – mimo że człowiek na to nie zasługuje – obdarza go swą łaską. Jest ona bezinteresownym darem, który otrzymuje się wyłącznie przez wiarę w Chrystusa. Pobożność, moralne życie, czynienie dobra są jej skutkiem, a nie środkami zapewniającymi zbawienie.

Trzy elementy: tylko łaska, tylko wiara, tylko Chrystus stały się filarami doktryny teologicznej Lutra.

HERETYK MIMO WOLI

Rozumowanie to nie podważało żadnego z katolickich dogmatów. Augustianin z Wittenbergi miał więc nadzieję, że jego wnioski zostaną przyjęte z uwagą i pomogą w odnowie Kościoła. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że wygłasza herezje. Patrzył jednak na świat wyłącznie przez pryzmat teologii i nie dostrzegał, jak mocno uderza w dwa inne filary, na których opierał się instytucjonalny Kościół – władzę i finanse.

Z twierdzenia o obdarowywaniu łaskami wszystkich wierzących wynikało, że zbędni są pośrednicy między człowiekiem a Bogiem. Luter nie podważał potrzeby istnienia duchownych, ale już nie jako kapłanów udzielających sakramentów i składających podczas mszy ofiarę, lecz jedynie kaznodziejów objaśniających Biblię i administratorów parafii. Odbierał im też prawo usprawiedliwiania grzesznika, gdyż o tym decydowała wyłącznie wiara i Bóg. Wypływał z tego oczywisty wniosek, że pobieranie jakichkolwiek opłat za odpusty czy dyspensy jest nadużyciem.

Krótko mówiąc, Luter chciał pozbawić papieża, biskupów i spowiedników jednego z najważniejszych narzędzi władzy, a cały instytucjonalny Kościół – dochodów. To musiało wywołać opór. Oliwy do ognia dolał papież Leon X, który chcąc przyspieszyć budowę bazyliki św. Piotra, ogłosił w 1516 r. kolejny odpust. Do inicjatywy zaraz przyłączył się arcybiskup Moguncji Albrecht – potrzebował pieniędzy na własne inwestycje i spłatę długów zaciągniętych w banku Fuggerów. Zgodnie z jego decyzją sprzedawcy odpustów mieli zarazem zbierać pieniądze na oba cele.

 

Luter potraktował to jak wyzwanie. Wciąż jednak pozostawał lojalnym sługą Kościoła, więc napisał pełen atencji list do arcybiskupa, prosząc go o wycofanie już rozesłanych instrukcji odpustowych.

Były to dokumenty informujące, gdzie i kiedy odbędą się odpusty, a także kto i za ile może je otrzymać. Książę miał zapłacić 25 guldenów (złota moneta o wadze ok. 3,5 g),baron – 10, kupiec – 5, chłopi i miejska biedota po pół lub ćwierć guldena. Arcybiskup odpowiedział lakonicznie, że odpust to „święta sprawa” i decyzji nie zmienił. Luter spisał więc swoje przemyślenia w 95 tezach i – jak głosi tradycja – w samo południe 31 października 1517 r. przybił je do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze.

Oryginał tego dokumentu nie zachował się, niektórzy historycy powątpiewają, czy ten powszechnie znany epizod w ogóle się wydarzył, czy jest tylko legendą. Ówczesną tradycją było jednak wykorzystywanie kościelnych drzwi jako tablicy ogłoszeń, także uniwersyteckich. Jeśli więc Lutrowi zależało na wywołaniu teologicznej debaty, nie mógł znaleźć lepszego sposobu na upublicznienie swoich poglądów.

WIELKA WOJNA CHŁOPÓW

Prości ludzie podchwycili stwierdzenie Lutra, że chrześcijanin „nie jest niczyim poddanym”. Nawiedzeni agitatorzy łatwo podburzyli chłopów, od których żądano wciąż nowych świadczeń. Nie wystarczała już dziesięcina dla Kościoła, daniny dla panów i zakaz polowań. Wyjątkowo perfidne było tzw. prawo pierwszej sztuki. Po śmierci ojca rodziny, zamiast pomóc wdowie i sierotom, panowie kazali przekazywać sobie najlepsze okazy zwierząt z gospodarstwa zmarłego – konia, krowę, cielę. Jesienią 1524 r. doszło do pierwszych buntów. Wiosną następnego roku rebelia ogarnęła całe południowe Niemcy. Rebelianci złupili i spalili setki klasztorów, kościołów, zamków i pałaców. Prześcigali się w okrucieństwach mordując szlacheckie rodziny. Przerażeni książęta i hrabiowie zaczęli łączyć siły, nie zwracając uwagi na wyznanie.

Dla Lutra był to szok, bo wydarzenia toczyły się odwrotnie, niż pragnął: zamiast po „słowa ewangelicznej prawdy” sięgnięto po przemoc. Thomas Müntzer, jeden z ideologów rewolty, odpowiadał apelami, by nikt „nie rozsmakowywał się w Marcinowym łajnie”. Ale chłopi wojny wygrać nie mogli. Nie mieli pojęcia o dyscyplinie i strategii. A przeciwnicy gromadzili najemników. Wiosną 1525 r. powstańcy wreszcie zdali sobie sprawę z zagrożenia. Do obozu pod Frankenhausen ściągnęło ponad 60 tys. chłopów. Naprzeciw nich stanęła tylko 3-tysięczna, ale świetnie wyszkolona armia książąt. Müntzer sam poprowadził chłopów do ataku. Ale starczyło kilka salw z armat, by ta czereda wpadła w panikę i uciekła. Wielka wojna chłopska została przegrana, choć walczono jeszcze w innych regionach (w Tyrolu aż do wiosny 1526 r.).

NIE WIEM, CO TO JEST ODPUST

Z obawy przed narażeniem się wpływowemu arcybiskupowi adresaci „Tez” – czyli wysocy rangą duchowni i teologowie – nabrali wody w usta. Ale znano już druk, w ciągu dwóch tygodni kopie manifestu Lutra obiegły całe Niemcy. Ich autor zyskiwał rozgłos i szedł za ciosem. „Nie wiem, co to jest odpust, bo nikt tego nie wie” – pisał w kolejnych broszurach.

Nie do końca miał rację. Początkowo odpust oznaczał darowanie kar doczesnych za popełnione winy. Był więc czymś w rodzaju amnestii dla tych, którzy wyznali swe winy i odbyli nałożoną przez Kościół pokutę. Mógł go ogłaszać wyłącznie papież i tylko w wyjątkowych okolicznościach, np. jako dodatkową zachętę do udziału w wyprawach krzyżowych.

W 1300 r. Bonifacy VIII reanimował starotestamentową ideę roku jubileuszowego i zaadaptował ją do chrześcijaństwa. Odtąd każdą setną rocznicę urodzin Jezusa miał uświetniać akt łaski. Następnym rokiem jubileuszowym byłby więc 1400, ale nie wytrwano przy tym postanowieniu nawet jednego stulecia. Okres oczekiwania skrócono najpierw do 50, potem do 33 (wiek ukrzyżowanego Jezusa) i wreszcie do 25 lat.

Bezinteresowna w założeniu idea już w okresie krucjat została skażona pieniądzem. Część rycerstwa wpadła wówczas na pomysł, że zamiast osobiście wyruszyć na niebezpieczną ekspedycję, można opłacić zastępcę. Pieniądze przekazywano Kościołowi, który zaakceptował ten wybieg. W identyczny sposób zaczęto więc „załatwiać” sobie odpusty. Do papieskiego skarbca płynęło coraz więcej złota i pod koniec XIV w. już za rzecz oczywistą uważano, że za ułaskawienie należy się Kościołowi finansowa rekompensata.

By rozwiać ostatnie wątpliwości, średniowieczni teologowie wykoncypowali teorię Skarbnicy Kościoła. Według niej Jezus, umierając na krzyżu, złożył tak wielką ofiarę, że po odkupieniu ludzkości pozostała nad-wyżka jego zasług. Ich depozytariuszem jest papież, który jako namiestnik Chrystusa na Ziemi ma prawo czerpania ze Skarbnicy.

GDY ZŁOTO W SKRZYNI ZADZWONI

W 1343 r. Klemens VI obszernie wyłożył tę doktrynę w bulli „Unigenitus”. Jego następcy przekazali część swych uprawnień biskupom i handel odpustami stał się powszechnym procederem. Teologowie doprecyzowali co prawda, że chodzi o darowanie kar doczesnych nie przez władzę ziemską, lecz Boga, ale to były subtelności. Bardziej do wyobraźni przemawiało wyjaśnienie, że odpust obejmuje również wymierzane przez Stwórcę kary w czyśćcu. Stąd wiodła już prosta droga do stwierdzenia, że kupując go, można pomagać nie tylko sobie, lecz także zmarłym. A kto nie chciałby ulżyć cierpiącym w czyśćcu rodzicom, małżonkom czy dzieciom?

Za czasów Lutra działali wędrowni kaznodzieje specjalizujący się w przekonywaniu wiernych do kupowania odpustów. Znaleźli się wśród nich  prawdziwi showmani wjeżdżający do miast i wsi kolorowymi wozami, poprzedzani biciem dzwonów i innymi atrakcjami. Jednym z najsłynniejszych był dominikanin Johannes Tetzel, który drama-tyczne opisy cierpień dusz przebywających w czyśćcu ubarwiał zabawnymi rymowankami typu: „Gdy złoto w skrzyni zadzwoni, jakaś duszyczka do nieba pogoni”. Wierni chętnie płacili za siebie i nieżyjących już bliskich, traktując to jako inwestycję w polisę ubezpieczeniową na życie wieczne.

Dla Lutra „kupowanie zbawienia za pieniądze” było absurdem, obrazą Boga i wyłudzaniem pieniędzy od naiwnych. Jego argumenty wywołały ferment w całym kraju. Z entuzjazmem odnieśli się do nich studenci Lutra z Wittenbergi i niepokorni wykładowcy z Erfurtu; płacenia coraz wyższych danin na Kościół miała dość średnia szlachta, którą do energicznego poparcia reform mobilizował kondotier Franz von Sickingen. Wśród władców niemieckich księstw silna była niechęć do ograniczającego ich niezależność cesarza i część z nich dostrzegła w wystąpieniu Lutra możliwość osłabienia sojuszu Habsburgów z papiestwem; dyskretnego wsparcia od razu udzielił mu elektor saski Fryderyk Mądry. Sprawa „Tez” musiała więc trafić do Rzymu.

KĄSAJĄCY PIES

Leon X potraktował dokument lekceważąco. Jego ekspert Silvestro Mazzolini nazwał Lutra „kąsającym psem, owrzodzonym kołdunem” i spuentował, że kto krytykuje odpusty, „ten jest heretykiem”. Co światlejsi doradcy zasugerowali jednak papieżowi, by podjął dialog ze zbuntowanym mnichem. Leon X zaprosił więc Lutra do Rzymu. Ten, pomny losu Husa, którego wezwano na sobór w Konstancji, a potem spalono, zgodził się na przesłuchanie, ale na terenie Niemiec.

Papież uległ i w 1518 r. wysłał do Augsburga kardynała Kajetana. Spotkanie zaczęło się w dobrej atmosferze. Luter wciąż był zakonnikiem, miał na sobie czarny augustiański habit z białym szkaplerzem. Kardynał jednak nie wdawał się w teologiczne dyskusje, lecz nalegał, by Luter odwołał swe tezy. Ten odpowiadał uparcie: „Odwołam tylko wtedy, gdy zostanie mi udowodnione, że tezy są błędne”. Kardynał ostrzegł wtedy, że ma upoważnienie papieża, by obłożyć go klątwą. Luter zdania nie zmienił. „Odejdź, nie chcę cię więcej widzieć” – zakończył zirytowany Kajetan.

RZYMSKA SODOMA

Kilka tygodni później dotarły do Lutra pogłoski o wydanym przez kurię nakazie aresztowania. Część hierarchów faktycznie parła do siłowego rozwiązania. Ale Leon X się wahał, doprowadził do wielkiej debaty teologicznej w Lipsku. 10 lipca 1519 r. naprzeciw Lutra stanął błyskotliwy profesor uniwersytetu w Ingolstadt, dominikanin Johann Eck.

 

Dyskutowali przez 17 dni. Obaj równie dobrze znali Biblię, obaj potępiali nadużycia i demoralizację części kleru, ale Eck twardo bronił prymatu papieża i jego uprawnień do udzielania odpustów. Luter przekonywał, że jest to uzurpacja, gdyż ani Biblia, ani żaden oficjalny dokument Kościoła nic na ten temat nie mówi. Mylił się. Eck przywołał bullę Klemensa VI „Unigenitus” i okazało się, że Luter jej nie znał. Debatę przegrał. Dziś po-wiedzielibyśmy, że stało się to z powodów formalnych, nie merytorycznych. Dlatego porażka wzmocniła jego determinację.

Odreagował, pisząc agresywny tekst „O niewoli babilońskiej Kościoła”, w którym przekonywał, że tak jak niegdyś Żydzi zostali zniewoleni przez Babilończyków, tak obecnie chrześcijanie cierpią pod jarzmem „papieża, kardynałów i całej rzymskiej Sodomy”. W kolejnych broszurach zaatakował celibat, dowodząc, że jest fikcją, gdyż wielu duchownych ma kochanki, lecz bogaci księża kupują sobie dyspensę i żyją spokojnie, a biedni, których na to nie stać, „tkwią w hańbie i wyrzutach sumienia”.

Coraz bardziej podekscytowany przekładał swoje subtelne rozważania teologiczne o winie, pokucie, łasce na język publicystyki. Uznając Pismo Święte za jedyne źródło wiary, przekonywał, że jest w nim mowa tylko o jednym sakramencie – Słowie Bożym i trzech znakach sakramentalnych – chrzcie, komunii, pokucie, a „reszta to wymysł”. Podważał sens mszy, która nie jest „wewnętrznym doświadczaniem wiary, lecz pustym rytuałem”. Co oznacza, że zbędna jest cała liturgia, większość obrzędów, sztuka kościelna. Dopuszczał co najwyżej muzykę.

Tymczasem Eck po wygranej debacie udał się do Rzymu i wrócił z bullą papieża dającą Lutrowi dwa miesiące na odwołanie „Tez”. Jeśli tego nie zrobi, ma zostać ekskomunikowany.

NIE CHCĘ I NIE MOGĘ

Na wieść o zagrożeniu Luter odpowiedział, że nie podważa dogmatów wiary, lecz jedynie ich papieską interpretację. W Niemczech miał już wielu zwolenników, więc klątwy się nie obawiał. Gdy Eck ją w końcu ogłosił, zareagował w najbardziej prowokacyjny sposób. 10 grudnia 1520 r. na drzwiach kościoła w Wittenberdze wywiesił ogłoszenie wzywające „wszystkich przyjaciół prawdy ewangelicznej do udziału w paleniu bezbożnych ksiąg papieskiego prawa”. Tłum zebrał się pod bramą miejską, skąd przeszedł na łąkę nad Łabę, gdzie zazwyczaj wykonywano egzekucje przestępców. Tam rozpalono ognisko, do którego Luter wrzucił cztery tomy przepisów prawa kanonicznego i… wyklinającą go bullę Leona X.

Klątwa rzecz jasna nadal obowiązywała, a oznaczała nie tylko wykluczenie z Kościoła, lecz także utratę praw publicznych. Wykonanie tej części „wyroku” leżało już w gestii władz świeckich. Luter zażądał więc przesłuchania przed bezstronnymi sędziami na terenie Rzeszy. Liczył na uniewinnienie, bo ekskomunikę, która kiedyś wywołałaby przerażenie, teraz przyjmowano okrzykami: „Śmierć rzymskiej kurii!”. W wielu miejscach dochodziło do demonstracji i zamieszek.

Gdy żądanie Lutra poparł elektor saski Fryderyk Mądry, cesarz Karol V zrozumiał, że musi interweniować, bo zaczyna mu się rozpadać państwo. Podjął decyzję o zwołaniu pod koniec stycznia 1521 r. Sejmu Rzeszy w Wormacji. Jako gorliwy katolik Karol V z góry wiedział, co postanowi – dyskretnie poinformował papieża, że wezwie Lutra na Sejm tylko po to, by dać mu ostatnią szansę odwołania herezji. Dla uspokojenia nastrojów odgrywał jednak rolę obiektywnego arbitra.

Luter otrzymał gwarancje bezpieczeństwa i 16 kwietnia przybył do Wormacji. Usłyszał, że ma się odzywać tylko wtedy, gdy zostanie o to poproszony, nie może korzystać z notatek, ma odpowiadać krótko i na temat. Zapytany, czy odwołuje swe poglądy, Luter odpowiedział, cytując słowa Jezusa z Ewangelii św. Jana: „Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co złego było”. W dalszej części przemowy oświadczył, że nie udowodniono mu błędów w interpretacji Pisma Świętego ani zasadności krytyki papieża, zatem, chcąc pozostać w zgodzie z własnym sumieniem, nie może i nie chce niczego odwoływać.

CUIUS REGIO, EIUS RELIGIO

Kraje niemieckie wyniszczały konflikty. W 1555 r. Karol V ustąpił więc i uznał luteranizm za wyznanie równorzędne z katolicyzmem. Nie oznaczało to jednak tolerancji religijnej, gdyż zgodnie z postanowieniami tzw. augsburskiego pokoju religijnego w poszczególnych księstwach miała obowiązywać taka religia, jaką wyznawali ich władcy. Przyjęte rozwiązanie w lapidarny sposób określała zasada cuius regio, eius religio – czyj kraj, tego religia. Pokój utrzymał się przez pół wieku, jednak napięcia nie wygasły. Iskrą, która spowodowała eksplozję, stała się tzw. defenestracja praska (1618), czyli wyrzucenie przez okno zamku na Hradczanach dwóch przedstawicieli cesarza. Był to akt protestu przeciw zaostrzaniu polityki wobec protestantów. Wywołał wojnę. Naprzeciw siebie stanęły dwa potężne międzynarodowe bloki: Unia Protestancka i Liga Katolicka. Trwający od 1618 do 1648 r. konflikt przeszedł do historii jako wojna trzydziestoletnia. Zakończył ją pokój westfalski, który wprowadził sporo zmian terytorialnych w Europie: Szwajcaria i Niderlandy oderwały się od cesarstwa, Francja przejęła Alzację, Szwecja część Pomorza Zachodniego. Inne postanowienia traktatu pokojowego gwarantowały protestantom wolność wyznania, a niemieckim księstwom niemal całkowitą niezależność od cesarstwa. Po wojnie, która pochłonęła 15–20 proc. ludności Rzeszy, religia przestała być źródłem międzynarodowych konfliktów w Europie.

DIABELSKI WRÓG W HABICIE

Po wystąpieniu Lutra cesarz oznajmił, że potraktuje go jak heretyka. W tym momencie historia znów przyspieszyła. Spodziewając się najgorszego, elektor saski i palatyn Nadrenii wyjechali z Wormacji, zrywając sejmowe quorum. 26 kwietnia zniknął też Luter. Do miasta dotarła wieść, że został porwany.

Miesiąc później, 26 maja 1521 r., cesarz Karol V ogłosił edykt skazujący go na banicję. Każda udzielona mu pomoc zostanie uznana za obrazę cesarskiego majestatu i ukarana konfiskatą mienia. Wszystkie pisma Lutra miały zostać spalone. W uzasadnieniu napisano, że ich autor to „diabelski wróg, który przybrał postać mnicha”. Tymczasem banita przebywał już na zamku Wartburg pod Eisenach, gdzie ukrył go elektor saski. Porwanie było tylko mistyfikacją mającą zmylić prześladowców. Luter zdjął habit  i występował jako gość elektora. Zajmował się tłumaczeniem na niemiecki Nowego Testamentu. Po 10 miesiącach zdecydował się opuścić kryjówkę i wrócić do Wittenbergi. Wciąż ciążył na nim wyrok, ale sytuacja zewnętrzna się zmieniła. Królestwo niemieckie podzielone politycznie na dziesiątki udzielnych księstw zaczęło się dzielić również religijnie. Tam, gdzie dominowali zwolennicy reformacji (reformy Kościoła), Luter mógł czuć się bezpiecznie.

PRECZ Z BOŻKAMI

Jego nawoływania do wypowiadania posłuszeństwa papieżowi i samodzielnego studiowania Pisma Świętego przynosiły jednak efekty, których się nie spodziewał. W klasztorze augustianów w Erfurcie, gdzie zaczynał karierę, pozostał jeden mnich, pozostali zrzucili habity. Promotor jego pracy doktorskiej Andreas Karlstadt kazał wypełnić biblijny nakaz „Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią” i oczyścić kościoły „z kamiennych i olejnych bożków”. Nad wandalami nikt nie panował.

W całym kraju pojawiali się samozwańczy prorocy zapowiadający nadejście Mesjasza. W Zwickau kaznodzieje obwieścili, że skoro prawie wszyscy są analfabetami, to apele Lutra, by każdy czytał Biblię, nie mają sensu i należy zdać się na wewnętrzne oświecenie przez Ducha Świętego. Nawet oni wy-pędzili jednak za zbytni radykalizm Thomasa Müntzera, który przekonywał, że jeśli wobec Boga wszyscy chrześcijanie są równi, należy odebrać majątki bogatym, znieść własność prywatną, zlikwidować wszelką władzę.

 

BEZDUSZNE CIELSKO

Luter posiał wiatr i wywołał burzę, nad którą stracił kontrolę. To nie jego, lecz ekstremisty Müntzera słuchała biedota. Relacje między nimi zaczęły przypominać niedawne stosunki Lutra z papieżem. Tyle że teraz role się odwróciły. To Müntzer domagał się zmian, a Luter odrzucał jego żądania.

Gdy w 1524 r. wybuchły pierwsze bunty chłopów (patrz ramka Wielka wojna chłopów), Müntzer nazwał adwersarza „bratem tucznym wieprzem”. Ten odpowiedział jadowitą broszurą „Przeciw zbójeckim i morderczym bandom chłopów”, w której napisał: „kto widział Müntzera, ten może powiedzieć, że widział wściekłego diabła w ludzkim ciele”. Na ripostę nie musiał długo czekać. Mógł się z niej dowiedzieć, że jest „żyjącym błogo w Wittenberdze bezdusznym cielskiem, które skalało chrześcijaństwo” i „glistą srającą fałszywą pokorą”.

Chłopska rewolta została krwawo stłumiona, Müntzer zawisł na stryczku, ale Luter nie miał powodów do świętowania. Bezlitośnie potępiał chłopów i po masakrach, w których zginęło ponad 100 tys. ludzi, stracił poparcie biedniejszej części narodu. Wraz z nim szanse na przekonanie do swojej doktryny całych Niemiec. Rozwścieczony perorował, że gdyby nie bunty, to by „w ciągu dwóch, trzech lat podbił całą Rzeszę wyłącznie słowem”.

PROTESTANCI

W 1529 r. katolicy przeforsowali na sejmie w Spirze uchwały zakazujące propagowania idei reformacji i podtrzymujące nakaz palenia wszystkich dzieł Lutra. Jego zwolennicy złożyli protest, ale byli zbyt słabi, więc wykpiono ich, nazywając ironicznie protestantami. Nikt nie przypuszczał, że w tym momencie nowa religia i jej wyznawcy otrzymują  nazwę, która przetrwa wieki.

Protestanccy książęta nie zmieniali światopoglądu, zawiązywali obronne sojusze i cesarz Karol V, ratując spoistość imperium, musiał szukać z nimi jakiegoś porozumienia. Zażądał, by na następnym sejmie w Augsburgu przedstawili w uporządkowany sposób swoją doktrynę. Chciał się zorientować, co faktycznie jest dziełem Lutra, a co radykałów w rodzaju Müntzera czy założycieli nowych ruchów religijnych określanych ogólnie jako anabaptyzm.

Trudne zadanie powierzono bliskiemu współpracownikowi Lutra Filipowi Melanchtonowi. Wywiązał się z niego znakomicie i 25 czerwca 1530 r. przedstawił w Augsburgu tekst ujęty  w 28 artykułów, precyzyjnie wykładających zasady  luteranizmu. Dokument przeszedł do historii jako Wyznanie Augsburskie i stał się podstawą doktryny zawdzięczających mu także nazwę Kościołów Ewangelicko-Augsburskich.

Ani sejm Rzeszy, ani papiestwo nie zaaprobowały „Wyznania”, ale historii już się cofnąć nie dało. Religijny podział Niemiec został przypieczętowany. Władcy protestanccy połączyli siły  w tzw. Związku Szmalkaldzkim, dla którego Luter napisał utrzymany w ostrym tonie dokument programowy. Związek stoczył dwie wojny z wojskami katolickiego cesarza i doprowadził do ustanowienia pokoju religijnego na zasadzie „czyj kraj, tego religia” (patrz ramka obok: Cuius regio, eius religio). Luter już tego nie doczekał. W nocy  z 17 na 18 marca 1546 r. zmarł. Przed śmiercią miał wyszeptać: „Wszyscy jesteśmy żebrakami, taka jest prawda”. Ale wojował  do końca. Ostatni tekst, jaki wyszedł spod jego ręki, nosił bardzo wymowny tytuł „Przeciw papiestwu w Rzymie przez diabła utworzonemu”.