Mission: Impossible, czyli palce ze stali

Tom Cruise w „Mission: Impossible” wspina się, zwisa i skacze zbyt pięknie, by mogło to być prawdziwe. Dla ludzkich rąk jego popisy to naprawdę misja niewykonalna!

Trzeba przyznać, że Tom Cruise to prawdziwy twardziel. Aż 90 proc. niebezpiecznych ewolucji na planie filmowym wykonuje sam. W „Mission: Impossible Rogue Nation” – najnowszej części słynnej serii o agencie Ethanie Huncie – 52-letni aktor zawisa na drzwiach startującego wojskowego samolotu Airbus A400M. Ba, wisi na nich wciąż, gdy maszyna wzbija się na wysokość 1500 m. „Wiedziałem, że chcę sam odegrać scenę samolotową. Myślałem o tym od dłuższego czasu. Kiedy latałem samolotami jako dziecko, często się zastanawiałem, jak by to było znaleźć się na skrzydle czy w kadłubie” – mówił w wywiadzie dla Yahoo Movies UK.

Mógł się przekonać o tym wielokrotnie, bo podczas kręcenia filmu start i lądowanie z Cruisem przyczepionym do drzwi powtarzano aż osiem razy. Nie było to jednak wcale proste. Ekipa przez kilka dni oczyszczała pas startowy, by w aktora nie uderzył żaden kamień czy śmieć poderwany wiatrem. Z tego samego powodu wypłoszono wszystkie ptaki z okolicy. Trzeba było zadbać też o oczy aktora, bezpośrednio narażone na kontakt ze spalinami samolotowymi i zawartymi w nich drobinami pyłu. Wyposażono go w soczewki kontaktowe zakrywające całą gałkę oczną.

Pozostaje jeszcze jedna kwestia: wytrzymałość dłoni. Airbus A400M jest jednym z najszybszych samolotów turbośmigłowych, osiągającym prędkość przelotową 780 km/godz. Jeśli przyjmie-my, że na wysokości 1500 metrów rozpędził się do 500 km/godz., to ważący 67 kg Cruise musiałby udźwignąć na rękach dwutrzykrotność swojej masy ciała. Nikt nie wytrzymałby tego dłużej niż przez chwilę. Aktor skorzystał więc ze wsparcia mechanicznego, czyli specjalnej uprzęży i pasów przypinających go do drzwi airbusa. Podobnie wyglądały kulisy kręcenia innych imponujących scen z poprzednich części filmu. Skoki na skałach: złamanie kręgosłupa Weźmy choćby popisy wspinaczkowe na skałach Kolorado, rozpoczynające „Mission: Impossible 2”. Cruise brawurowo wspina się bez liny asekuracyjnej, z łatwością pokonując przewieszki i zwisając niekiedy na jednej ręce. W pewnej chwili odwraca się do skały plecami, uczepiwszy się jej jedynie rękoma. A potem wykonuje długi skok do znajdującego się poniżej występu skalnego, oddalonego jakieś 2–3 metry w poziomie i nawet o 10 metrów w pionie.

„To nierealne z punktu widzenia techniki wspinaczkowej” – mówi dr Małgorzata Kusztelak z warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, autorka pracy z zakresu biomechaniki i urazów sportowych związanych ze wspinaniem oraz była mistrzyni Polski we wspinaczce sportowej. Najbardziej nieprawdopodobnym elementem jest ten ekstremalnie długi skok. „Żaden wspinacz nie wykonałby nawet zbliżonej ewolucji. Owszem, w bardzo trudnym terenie robi się niekiedy dalekie skoki do malutkich chwytów, całkowicie tracąc kontakt ze skałą. Zazwyczaj jednak mamy linę, która chroni przed uderzeniem w ziemię” – mówi specjalistka.

Cruise odrywa się od ściany i z ogromnym przyspieszeniem ląduje na prawej nodze niemal 10 metrów niżej. Taki skok byłby ryzykowny dla człowieka nawet wtedy, gdyby wyhamowała go lina, której maksymalna siła graniczna ma wartość 1,2 tys. kg (czyli 12 kN). Tymczasem ludzki kręgosłup wytrzymuje siłę do 1 tys. kg. Energia kinetyczna wyzwolona w momencie zetknięcia nogi aktora z podłożem miałaby wartość ponad 6500 dżuli – tyle, ile podczas upadku z trzeciego piętra. W takiej sytuacji zakres urazów byłby znacznie większy. „Przy swobodnym spadku z ok. 10 metrów wspinacz osiągnąłby prędkość niemalże 200 km/godz. Uderzając o skałę, zapewne złamałby kości nogi i miednicę” – mówi dr Kusztelak. A ponieważ hamował również palcami, one też zostałyby uszkodzone wskutek ogromnej siły oddziałującej na ścięgna, mięśnie, stawy i troczki (struktury mocujące ścięgna do kości).

 

Nacisk palca: 26 kg

Nie trzeba nawet skoku, by podczas wspinaczki uszkodzić te struktury. Kontuzje takie trafiają się prędzej czy później większości miłośników tego sportu. Aż 68 proc. wszystkich urazów u wspinaczy dotyka palców ręki. Mają one skończoną wytrzymałość, nawet u mistrzów. Badania prowadzone przez dr Kusztelak pokazały, że przeciętny wspinacz ma o co najmniej  40 proc. silniejsze palce niż niewspinający się rówieśnik. „U badanych wspinaczy udało mi się uzyskać do 260 niutonów (ok. 26 kg) siły nacisku opuszki jednego palca. To jednak były obciążenia statyczne, a nie gwałtowne szarpnięcie niemal 70-kilogramowego ciała spadającego z prędkością kilkudziesięciu kilometrów na godzinę” – wyjaśnia dr Kusztelak. Jak naprawdę wyglądała wspinaczka Cruise’a? Sceny kręcono w plenerze – na klifie Dead Horse Point w Utah, ponad kilkusetmetrowym urwisku. Zdjęcia trwały pięć dni. Aktor większość wyczynów odegrał samodzielnie, jedynie podczas pokonania przewieszki zastąpił go kaskader  Keith Campbell. Instruktorem Cruise’a był słynny amerykański wspinacz Ron Kauk. Przed kolejnymi scenami aktora wciągano na właściwą pozycję. Potem jego wyczyny wspomagały liny i kable, które zostały następnie cyfrowo usunięte podczas montażu filmu. Każda część sprzętu utrzymującego aktora przy ścianie miała wytrzymałość co najmniej 3,5 tys. kg. A za krawędzią skały czaiła się ekipa gotowa przyjść Cruise’owi z pomocą.

Na wieżowcu: fikcyjne rękawice

Asekuracja i wspomaganie towarzyszyły też aktorowi w filmie „Mission: Impossible 4 – Protokół duchów”. Tam z kolei wspinał się po szklanych ścianach najwyższego wieżowca świata, czyli Burdż Chalifa w Dubaju. Jego wyczyn wyjaśniono częściowo w sposób naukowy. Bohater filmu skorzystał z rękawic działających po-dobnie jak spód łapek gekona, przyczepiających się mocno do niemal dowolnej powierzchni. Takiego sprzętu jeszcze nie skonstruowano. Na razie istnieją rękawice magnetyczne, pozwalają-ce na poruszanie się po ścianach wykonanych ze specjalnych stopów metali, lub ciężkie systemy elektromagnetyczne, umożliwiające wspinaczkę robotom.

Jednak w filmie jest scena, w której jedna z rękawic się psuje. Bohater musi pokonać o własnych siłach ok. 20 metrów w pionie na wysokości 600 metrów nad ziemią. „Musiałem dosłownie nauczyć się latać. Nawet po wielu miesiącach treningu nie przypuszczałem, że na takich wysokościach wieją tak silne wiatry. Kiedy tylko uświadomiłem sobie, że powinienem używać moich stóp jako steru, i zyskałem świadomość otaczającej mnie przestrzeni, udało nam się nagrać ujęcia, jakich pragnęliśmy”  – chwali się Cruise. Oczywiście i tu ubezpieczały go liny, których na filmie nie widać. A w kilku najbardziej niebezpiecznych wyczynach, takich jak zwisanie na jednej ręce, zastąpił go kaskader Casey O’Neill.

Wielu wspinaczy krzywi się, oglądając takie popisy w kinie. „Nie zdają sobie sprawy z tego, że prawdziwe wspinanie nie jest bardzo widowiskowym sportem i w filmie byłoby po prostu nudne. Nakręcona przez nas sekwencja jest ekscytująca dla widzów i daje pole do popisu postaci granej przez Toma” – mówił Earl Wiggins, nieżyjący już wspinacz i operator kamery w „Mission: Impossible 2”. Ostatecznie tytuł fil-mu zobowiązuje – powinien pokazywać rzeczy, które naprawdę są niemożliwe.