Narodowość w genach

Wygląd zupełnie się nie liczy, podobnie jak obywatelstwo czy rodzinna historia. Dziś uczeni mówią: pokaż mi swoje DNA, a powiem ci, kim jesteś! Wyniki potrafią być zaskakujące.

Kiedy Krzysztof przeniósł się do Madrytu, wszyscy mu zazdrościli. Wkrótce jednak zaczął przebąkiwać o rychłym powrocie do kraju. „Mam już dosyć, jestem notorycznie brany za Niemca. Nie ma dnia, aby ktoś nie pytał mnie po niemiecku o drogę, a w restauracjach nikt nie chce ze mną rozmawiać po hiszpańsku” – mówi. Dla polskiego iberysty to prawdziwa tragedia. Faktycznie jest wysoki, jasnowłosy i niebieskooki, jednak z mieszkańcami kraju nad Łabą nie ma wiele wspólnego – jego rodzina przez ostatnie 300 lat mieszkała w Krakowie.

Pozory mogą mylić, ale geny – już nie. Z najnowszych odkryć wynika, że w DNA zapisana jest także nasza narodowość! Wystarczy spojrzeć na opracowaną przez genetyków mapę Starego Świata, by zobaczyć historyczne i językowe podziały, które wcale nie zniknęły w XXI wieku. „Podjęliśmy prawdziwą próbę uchwycenia zmienności genetycznej mieszkańców Europy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie robiono” – mówi dr hab. Rafał Płoski, kierownik Zakładu Genetyki Medycznej Uniwersytetu Medycznego w Warszawie, współautor badań opublikowanych niedawno w czasopiśmie „Current Biology”.

SKĄD TWÓJ DNA?

Aby ustalić czyjeś pochodzenie, można badać materiał genetyczny, który dziedziczymy po mieczu lub po kądzieli. W pierwszym przypadku jest to warunkujący męską płeć chromosom Y, przekazywany z ojca na syna. W drugim – mitochondrialny DNA (mtDNA), który każdy z nas dziedziczy po matce (mitochondria, czyli wewnątrzkomórkowe fabryki energii trafiają do zygoty wyłącznie z komórki jajowej). Dlatego analizując DNA kobiety, możemy dowiedzieć się czegoś o dziejach jej rodu w linii żeńskiej, a w przypadku mężczyzny – zarówno żeńskiej, jak i męskiej. Ale można też przyjrzeć się całemu genomowi człowieka, a konkretnie tym miejscom, które decydują o różnicach. Wbrew pozorom nie jest ich wcale wiele: na trzy miliardy „liter” naszego DNA zaledwie 0,1 proc. wygląda inaczej u różnych osób.

Do niedawna uczeni badający zmienność ludzkiego genomu brali pod uwagę z reguły kilka do kilkunastu takich zmian. Dla zespołów, które stworzyły mapę genetyczną Europy – jeden pod kierunkiem prof. Manfreda Kaysera z Erasmus Universiteit w Rotterdamie, drugi kierowany przez dr. Johna Novembre z University of California w Los Angeles – było to jednak za mało. Badacze przeanalizowali blisko pół miliona indywidualnych wariantów w zapisie DNA, pobranego od kilku tysięcy osób z 23 krajów europejskich! Oba zespoły doszły do identycznych wniosków: im bliżej siebie mieszkamy, tym nasze genomy są bardziej podobne, a gdy wyniki takich badań przedstawimy na wykresie, pojawiają się skupiska odpowiadające krajom zamieszkania badanych.

RODOWÓD Z JASKINI

Skąd się to wzięło? Kiedy szukamy partnera życiowego, rozglądamy się zazwyczaj w swoim najbliższym otoczeniu. Przez tysiąclecia ludzie spędzali większość życia w tym samym miejscu, a zmiany, do których doszło w ciągu ostatnich dekad, nie wywarły jeszcze wpływu na genom. „Prawdopodobieństwo, że znajdziemy żonę 2 tys. km od domu, jest niewielkie. Najczęściej mieszkamy tam, gdzie nasi ojcowie, dziadkowie – plus minus kilkaset kilometrów – i tam też szukamy potencjalnego małżonka. Dlatego charakterystyczne dla danej nacji zmiany w DNA są zazwyczaj dziedziczone z pokolenia na pokolenie” – mówi dr Płoski.

Najlepszym dowodem jest przypadek dwóch Niemców z wioski położonej w górach Harzu: Manfreda Huchthausena i Uwe Lanegego. Badanie DNA wykazało, że są potomkami mężczyzny, którego kości znaleziono w znajdującej się nieopodal ich miejsca zamieszkania jaskini Lichtenstein. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ich praprzodek żył mniej więcej 3 tys. lat temu, czyli 120 pokoleń wstecz. Huchthausen i Lanege nie mieli nawet pojęcia, że są ze sobą spokrewnieni.

 

BLIŻEJ CZECHÓW NIŻ NIEMCÓW

Genetyczne mapy Europy opublikowane w czasopismach „Current Biology” i „Nature” potwierdzają też inne, znane od dawna zjawisko – bariery językowe i kulturowe skutecznie hamują nawiązywanie bliższych kontaktów między sąsiadującymi krajami. Polacy mają bardzo słabe związki z Niemcami i Rosjanami – bliżej nam natomiast do Czechów, Litwinów i Łotyszy. Niestety, takich badań porównawczych prowadzono dotąd niewiele, dlatego nie wiadomo jeszcze, w jakim stopniu jesteśmy spokrewnieni np. z Białorusinami czy Ukraińcami. Biorąc pod uwagę naszą wspólną historię, możemy mieć ze sobą wiele wspólnego.

Może też jednak być inaczej. Z badań przeprowadzonych wcześniej przez dr. Płoskiego wynika, że Polacy – a przynajmniej mężczyźni – różnią się znacznie od pozostałych Europejczyków.

Uczony badał sygnatury genetyczne zakodowane w chromosomie Y. Okazało się, że te najbardziej powszechne w Polsce są znacznie rzadsze w Europie i na odwrót – to, co gdzie indziej występuje często, u nas jest rzadkością. Inne analizy wykazały, że w porównaniu z innymi nacjami Polacy są dość mało zróżnicowani pod względem genetycznym i jednorodni, co może być spuścizną po naszych słowiańskich przodkach.

OUTSIDERZY EUROPY

Jednak nasza wyjątkowość blednie w porównaniu z genetycznymi odszczepieńcami Europy. Prym wiodą tutaj Finowie: naród jasnowłosych, niebieskookich kobiet i mężczyzn, posługujących się dziwnym językiem. Badania lingwistyczne dowodzą, że ich korzenie sięgają Uralu. W jaki sposób i kiedy przenieśli się o kilka tysięcy kilometrów dalej, dokładnie nie wiadomo. Jest jednak pewne, że większość 5-milionowej dziś populacji Finlandii pochodzi od relatywnie małej grupy osób. Około 1500 r. było ich zaledwie 250 tys. „Dlatego w ich DNA utrwaliły się przypadkowe zmiany, które gdzie indziej zostałyby wyeliminowane przez dobór naturalny. Z tego też powodu cierpią na relatywnie dużo chorób o podłożu genetycznym” – mówi dr Płoski. Zaliczają się do nich m.in. zaburzenia wzrostu ciała i rozwoju intelektualnego, wady wrodzone pojawiające się w życiu płodowym czy dystrofia mięśni.

Drugą nacją wyróżniającą się wśród Europejczyków pod względem genetycznym są Włosi. Według prof. Manfreda Kaysera wynika to z długotrwałego odizolowania ludów Italii od reszty świata. Przez wiele tysięcy lat Alpy stanowiły trudną do przebycia barierę – argumentuje uczony. Czy tak było rzeczywiście? Być może wyjaśnią to kolejne analizy DNA.

 

NIEWIDOCZNE ZWIĄZKI

Genetyka potrafi wykazać nie tylko różnice, ale i zaskakujące podobieństwa. Tak było w przypadku Basków, zamieszkujących obecnie pogranicze Francji i Hiszpanii. Z powodu oryginalności języka, jakim się posługują (nie należy on do żadnej ze znanych obecnie rodzin językowych), uważa się, że są bezpośrednimi potomkami pradawnej paleolitycznej ludności Europy. Oparli się najazdowi pierwszych rolników z Bliskiego Wschodu (7–9 tys. lat temu), a potem Indoeuropejczyków (ok. 3–5 tys. lat temu). Badania potwierdziły wyjątkowość Basków, ale zarazem dowiodły, że mają w Europie genetycznych braci – Walijczyków i Irlandczyków. Sęk w tym, że są to potomkowie Celtów, a więc ludu indoeuropejskiego. O co tu chodzi?

Prowadzący badania baskijskiego DNA naukowcy z University College London twierdzą, że związki krwi między obydwu ludami pochodzą z bardzo dawnych czasów. Zarówno Baskowie, jak i Walijczycy oraz Irlandczycy to bezpośredni praprawnukowie paleolitycznych łowców-zbieraczy, którzy pojawili się w Europie kilkadziesiąt tysięcy lat temu. Widać to w męskiej części genomu, czyli chromosomie Y u obydwu grup. Jednak dziedziczone po matce mtDNA opowiada inną historię. U Basków jest „paleolityczne”, natomiast u Irlandczyków i Walijczyków wskazuje na pokrewieństwo z indoeuropejskimi ludami północnej Europy. Oznacza to, że przodkowie dzisiejszych mieszkańców Walii i Irlandii nie byli tacy konserwatywni jak ich baskijscy bracia, lecz chętnie żenili się z „napływowymi” kobietami. Możliwe więc, że to płeć piękna jest odpowiedzialna za rozkwit języka i kultury Celtów na Wyspach Brytyjskich. To też tłumaczy różnice genetyczne, jakie istnieją do dziś między Irlandczykami, Walijczykami a ich sąsiadami z terenów Europy Północnej, którzy ze względu na wspólne indoeuropejskie dziedzictwo powinni być do nich podobni, a nie są.

ZDOBYĆ I ZAPŁODNIĆ

Z DNA można odczytać nawet ślady wypraw krzyżowych! Tak było w przypadku gigantycznego przedsięwzięcia Genographic Project. Prowadzone w jego ramach analizy wykazały, że libańscy chrześcijanie są w znacznym stopniu potomkami uczestników dawnych krucjat. Świadczą o tym ich chromosomy Y. Od XI do XIII wieku krzyżowcy czterokrotnie dotarli w rejon Libanu. Wielu z nich się tam osiedliło i założyło rodziny. Ale nie tylko oni pozostawili w tym kraju swoje dziedzictwo. Te same badania ujawniły, że większość miejscowych muzułmanów to potomkowie Arabów, którzy dotarli na te tereny w VII i VIII wieku. „To dziwne – zazwyczaj nie da się zauważyć takiego podziału pod kątem religii, gdy przyglądamy się śladom różnorakich migracji” – mówi dr Spencer Wells, szef Genographic Project.

Z łatwością za to można zobaczyć dziedzictwo konkwistadorów. Brytyjski genetyk prof. Bryan Sykes pisze w książce „Przekleństwo Adama”, że choć 95 proc. mtDNA mieszkańców peruwiańskiej Limy jest rdzennie amerykańskie, to ponad połowa męskiego materiału genetycznego – europejska. Z kolei w okolicach kolumbijskiego miasta Medellín tylko 1 proc. osób ma indiański chromosom Y. W tym miejscu znajdowała się jedna z pierwszych hiszpańskich kolonii w Ameryce Południowej.

Zdarza się też przepływ materiału genetycznego w drugą stronę. Dwie białe, niespokrewnione ze sobą Brytyjki dowiedziały się niedawno, że są z pochodzenia Indiankami. Ich mtDNA nie pasowało do żadnego z powszechnie występujących w Europie wzorów, ale było identyczne z północnoamerykańskim. Obydwie kobiety przeżyły szok, ponieważ ich rodzinne zapiski nie wspominały o indiańskich praprababkach. Wiadomo jednak, że pierwsi mieszkańcy Nowego Świata zostali przywiezieni do Wielkiej Brytanii już w XVI wieku.

Czy czeka nas więcej takich odkryć? Na pewno tak, ponieważ genealogiczne analizy DNA stają się coraz powszechniejsze – oferuje je wiele firm, także w Polsce. Wielu z nas może więc odkryć, że – przynajmniej jeśli chodzi o geny – świat jest naprawdę bardzo mały.