O „umiejętności bycia” bez nieustannego „rozumienia”

Pytanie – „dlaczego chcesz wiedzieć?” wraca do mnie od lat. Dlaczego chcemy wiedzieć? Dlaczego chcemy zrozumieć? Dlaczego nie zaznamy spokoju, dopóki nasza lewa półkula nie przybije swojego stempelka?

Moja przyjaciółka, buddystka, pojechała kiedyś na nauki Khandro Rinpoche. W starym zniszczonym zamku w czeskim Hluboszu, w jednej z wielkich sal, mieszczących ponad sto osób, nauczycielka zaintonowała mantrę, a uczniowie mieli ją powtarzać. Jakiś mężczyzna zapytał wtedy, co oznacza ta mantra. „Dlaczego chcesz wiedzieć?” zapytała Khandro Rinpoche, ze zdumieniem. Właśnie to zdumienie najbardziej zatrzymało moją przyjaciółkę, a potem także mnie.

Pytanie – „dlaczego chcesz wiedzieć?” wraca do mnie od lat. Dlaczego chcemy wiedzieć? Dlaczego chcemy zrozumieć? Dlaczego nie zaznamy spokoju, dopóki nasza lewa półkula nie przybije swojego stempelka? „Ja tego nie rozumiem!” – fascynuje mnie ton, którym wypowiadamy to zdanie. Na logikę (lewopółkulową), fakt, że nie rozumiemy, powinien otwierać rozmowę, ale na ogół ją zamyka. „Ja ciebie nie rozumiem” oznacza najczęściej zatrzaśnięcie drzwi pomiędzy nierozumianym a nie rozumiejącym. „Nie rozumiem” oznacza – nie tłumacz mi, bo to, co mówisz/ myślisz/czujesz nie mieści się w moich szufladkach, a nie będę dla ciebie robić osobnej szufladki, a już tym bardziej przetrzymywać niczego poza szufladkami, porządek w głowie musi być!

Psychologowie poznawczy zbadali motywację naszego umysłu i doszli do wniosku, że jego najsilniejszym motywem nie jest poszukiwanie prawdy ani rozwój, a niezmienianie zdania, trzymanie się swojego. Temu właśnie motywowi służy owo „ja ciebie nie rozumiem!” zakończone zamykającym rozmowę wykrzyknikiem. „Głosowałeś na PiS? No ja ciebie nie rozumiem!”, „Ciągle tam pracujesz? No wiesz, nie rozumiem cię!”, „Przecież ty byłeś dyrektorem, a teraz siedzisz w domu z dziećmi? Nie rozumiem cię!”, „Pracujesz w korpo? Naprawdę cię nie rozumiem!”.

Nieco bardziej wyrafinowaną wersją owego „nie rozumiem cię”, wersją haute couture, jest zdanie „podziwiam cię!” powiedziane w takim samym tonie i oznaczające coś bardzo podobnego – „ja bym tak nie zrobiła”, czyli „dziwię się, że tak zrobiłaś”. „Sama pieczesz w domu chleb? Podziwiam cię, ja bym nie miała na to czasu!”, „Medytujesz? Podziwiam cię, ja nie dałbym rady usiedzieć na miejscu i nic nie robić!”, „Zgodziłeś się pracować za takie pieniądze? Podziwiam cię, ja bym się nie zgodził!”.

Co byłoby alternatywą w stosunku do spędzenia reszty życia w wygodnym fotelu własnych przekonań? Pierwsza możliwość to usunięcie wykrzyknika na końcu „Nie rozumiem!” lub kryptoszyderczego uśmieszku następującego po „podziwiam cię!” i zastąpienia go pauzą, po której mogłoby nastąpić np. coś na kształt – „opowiedz mi o tym”. „Ooo, odeszłaś z firmy po dziesięciu latach. Opowiedz mi o tym”, „Postanowiłeś sprzedać dom i pojechać w podróż dookoła świata? Opowiedz mi o tym.”, „Zapisałaś się na zajęcia z jogi śmiechu? Opowiedz mi o tym”.

Sprawa się komplikuje, kiedy to, czego nie rozumiemy, w ogóle nie poddaje się zrozumieniu, choćbyśmy podeszli do tego z największą otwartością. Na przykład ten wiersz Paula Celana, który widzisz poniżej „Coś mówiło w ciszy, coś milczało”. Ale co mówiło i jak to w ciszy, skoro mówiło? Co milczało, co konkretnie!? Ja tego nie rozumiem! „Wy katedry niewidziane/ wy, rzeki niewysłuchane”. O co mu chodzi, temu facetowi, którego nazwiska nawet nie umiem wymówić? Celan, Selan? Ja nie rozumiem tego nazwiska, co to za nazwisko jest! I jakie katedry niewidziane, to jak on je zobaczył? A „rzeki niewysłuchane” – no proszę cię, kto rzeki słucha? Czy to piosenka jest, żeby słuchać jej?

Czas serca, śnieni
Ręczą za
Cyfrę północy.
Coś mówiło w ciszy, coś milczało,
Coś szło swoją drogą.
Wygnane i utracone
były u siebie.
Wy, katedry.
Wy, katedry niewidziane,
Wy, rzeki niewysłuchane,
Wy, zegary głęboko w nas.

Paul Celan
Kolonia, Am Hof
Przekład: Ryszard Krynicki

Oczywiście maniacy lewej półkuli potrafiliby nawet w tej zawiłej sprawie użyć swojego sprzętu pomiarowego, łudząc się, że sprzęt ów mierzy, a nie dewastuje. Sami to robiliśmy w szkole, współuczestnicząc w przemocowych działaniach na żywych ciałach wierszy, szukając jedynej słusznej odpowiedzi na klasyczne pytanie zadawane na polskim – „co poeta miał na myśli?”.

 

Oglądając pamiętny film „Stowarzyszenie Umarłych Poetów”, jesteśmy świadkami szczególnie brutalnej próby morderstwa wiersza, kiedy jeden z uczniów czyta na zajęciach z literatury fragment podręcznika: „Aby w pełni zrozumieć poezję i trafnie ocenić jej wartość musimy postawić dwa zasadnicze pytania. Pierwsze: Z jakim artyzmem przedstawiono w wierszu podjęty temat ? I drugie: Jakie znaczenie ma poruszony temat? Odpowiedź na pytanie pierwsze ocenia artystyczną doskonałość utworu. A odpowiedź na pytanie drugie – ważność jego treści. Kiedy odpowiemy już na oba pytania zrozumienie wiersza i określenie jego wspaniałości przyjdzie nam stosunkowo łatwo. Jeśli artystyczną doskonałość odłożymy na osi poziomej, a ważność treści na pionowej, wówczas rozmiar zakreślonego na wykresie pola stanie się dla nas miarą wspaniałości wiersza. Sonet Byron’a może uzyskać wysoką notę na osi pionowej, ale jedynie przeciętną na osi poziomej”.

Kiedy wyobrażam sobie, że na tych osiach próbowano by rozpinać wiersz Paula Celana, robi mi się słabo. Celan, poeta urodzony w 1920 roku w Czerniowcach, mieście dzisiaj ukraińskim, wtedy rumuńskim, w żydowskiej rodzinie mówiącej po niemiecku, po dramatycznych przeżyciach wojennych mieszkał w Rumunii, skąd przez Węgry i Austrię uciekł do Paryża. 20 kwietnia 1970 roku popełnił samobójstwo skacząc do Sekwany. Wcześniej żył swoje niepojęte i nie poddające się żadnej jednoznacznej interpretacji życie – i napisał kilkaset wierszy, o których mówi się często, że są „hermetyczne”.

Parę lat temu, kiedy pracowałam przez parę dni w Czerniowcach, poszłam pod dom, w którym spędził dzieciństwo. Oparłam się o odrapaną bramę starej kamienicy jakbym czekała na odpowiedź. Ale jak mogłam dostać odpowiedź, skoro nawet nie umiałam zadać pytania?

Ja tego nie rozumiem. Nie rozumiem wierszy Celana, jednego z moich ulubionych poetów. On sam mówił, że zrozumienie wiersza polega na „umiejętności bycia z nim”. Może ta „umiejętność bycia” – z wierszem, z obrazem, krajobrazem, przyjacielem, znajomym, albo kimś pozornie całkiem obcym przyniosłaby nam ulgę, odpoczynek od wysiłku nieustannego „rozumienia”? I moglibyśmy lepiej usłyszeć to, co „milczy”, na przykład w wierszach Celana?