Oblicza Karadžicia

Jeden z największych zbrodniarzy końca XX wieku, bośniacki Serb Radovan Karadžić stał się politykiem pod presją trudnego czasu. Tak naprawdę chciał pisać wiersze

Raszo Vuczinić, dwudziestosześcioletni pieśniarz ludowy, nie może uwierzyć w swoje szczęście. – To naprawdę był ON? – pyta z niedowierzaniem reportera jednej z serbskich gazet. Brodaty doktor Dragan David Dabić często zaglądał do belgradzkiej kawiarni „Luda Kuća” (dom wariatów), gdzie Vuczinić regularnie śpiewał swe nostalgiczne folkowe utwory. Dabić, który deklarował się jako wielki miłośnik twórczości ludowej, miał zwyczaj zapisywać w swym notatniku co bardziej poruszające teksty. A takich nie brakowało – Vuczinić opowiadał o Wielkiej Serbii, o upokorzeniu swego narodu, a także jego bohaterach: Slobodanie Miloszeviciu czy byłym liderze bośniackich Serbów Radovanie Karadžiciu.

LEKARZ DUSZ

Skąd młody artysta miał wiedzieć, że ów stary, siwy lekarz to właśnie ukrywający się pod nazwiskiem Dabić poszukiwany zbrodniarz wojenny – Karadžić? Zbrodniarz o wielu twarzach – tej, znanej z listów gończych, obliczu leciwego hippisa, cenionego psychiatry, filozofa, wreszcie natchnionego poety, który swą przygodę z literaturą rozpoczął w 1968 roku tomikiem „Ludo koplje” (Szalona włócznia). To był zresztą bardzo ważny rok w życiu przyszłego prezydenta Republiki Serbskiej Bośni i Hercegowiny. Przez Europę przetaczała się wówczas wielka młodzieżowa rewolta lewicowa – dotarła oczywiście także do Belgradu. Ci, którzy studiowali wspólnie z Karadžiciem, zapamiętali płomienne antypaństwowe przemówienia, które wygłaszał z dachu budynku, w którym mieścił się wydział filozoficzny sarajewskiego uniwersytetu. Po cichu jednak młody Radovan próbował nawiązać nić porozumienia z władzą: swój tomik wierszy wysłał do jugosłowiańskiego prezydenta Josipa Broz- -Tito. W dedykacji dla legendarnej głowy państwa napisał: „Szanowny i kochany towarzyszu Tito, byłbym bezgranicznie szczęśliwy, mając świadomość, że mieliście mój pierwszy tomik w swych rękach”.

Tomik trafił do wielkiej biblioteki prezydenta, ale nie ma dowodów, że kiedyś otworzył on własnoręcznie ów prezent. Ale czy to miało znaczenie? Radovan żył filozofią i poezją, pragnął uszczęśliwiać ludzi, jakkolwiek to on sam miał im wyznaczać drogę do szczęścia. Czyli być kimś na kształt Tity właśnie. Oto, co napisał w jednym z młodzieńczych wierszy:

Przejdźcie na mą wiarę, ludzie
Dam Wam to, czego nikt Wam nie dał
Dam prawo do beztroski i wino,
A ten, kto głód czuje – nakarmi się
promieniami mego słońca.

Miłość do poezji ma w wypadku tego twórcy korzenie nie tylko serbskie, ale także amerykańskie. Otóż w trakcie studiów wyjechał on na stypendium do USA, gdzie pobierał nauki w zakresie psychoterapii (niekonwencjonalne metody leczenia, także przy wykorzystaniu technik jogi staną się jego specjalnością) oraz… literatury amerykańskiej.

Karadžić dość szybko zrozumiał, że samymi poetyckimi wezwaniami nie przyciągnie do siebie ludzi. Jednak w latach 70. nie zamierzał robić kariery politycznej i całkowicie oddał się swej profesji – psychiatrii (ukończył medycynę w Sarajewie). Był na tyle cenionym specjalistą w tej dziedzinie, że co i rusz dostawał kolejną propozycję pracy. Dlatego nieustannie zmieniał miejsce zamieszkania, choć jego rodzina cały czas pozostawała w Sarajewie (pracował, między innymi, jako psychiatra słynnego klubu piłkarskiego Crvena Zvezda. Szefem jego kibiców był późniejszy osławiony zbrodniarz wojenny Żeljko Rażnjatović-Arkan).

W tym czasie kilkakrotnie wszedł w konflikt z prawem (oskarżano go o budowę daczy ze sprzeniewierzonych środków państwowych), ale udawało mu się uniknąć kary. W 1989 roku, czyli pięć minut przed rozpadem Jugosławii, wkroczył do świata polityki. Był jednym z twórców Serbskiej Partii Demokratycznej i kilka miesięcy później stanął na jej czele. Ciekawe, że zastąpił na tym stanowisku rusofila Vladimira Srebrova (tak naprawdę Milana Nikolicia, który zmienił sobie nazwisko na bardziej rosyjskie), którego partia uważała za… zbytniego radykała. Psychiatra z poetyckimi inklinacjami wydawał się bardziej odpowiedni na trudny czas. A czas ten nadciągał wielkimi krokami – po serii wojowniczych przemówień mocnego człowieka Serbii, czyli Slobodana Miloszevicia (którego Karadžić z całego serca popierał), stało się jasne, iż konflikt jest już tuż-tuż… Tak to wyraził w poetyckiej strofie Karadžić:

Słyszę, jak kroczy kataklizm
Miasto płonie niczym gromnica
Nasza świadomość spowita dymem,
Wśród zbrojnych szeregów
uzbrojone drzewa…
Wszystko co widzę jest zbrojne
Bo wszystko zmieniło się w armię,
wojnę i bój…

W 1990 roku poeta ogłosił swój czwarty tomik, tym razem pod znamiennym tytułem „Crna Bajka” (Czarna bajka). Nie wiedział wówczas, że kolejne tomy będzie wydawał już z ukrycia, co znacznie zmniejszy szanse na spotykanie się z czytelnikami. Ale po kolei…

CZAS POTWORÓW

 

Po wybuchu wojny w byłej Jugosławii (a raczej szeregu wojen) wydarzenia potoczyły się dla Karadžicia bardzo szybko. W 1992 roku BiH oderwała się od Jugosławii, ale mieszkający tam Serbowie postanowili zignorować nową rzeczywistość i nie podporządkowali się władzom w Sarajewie. Utworzyli własne niby-państwo, czyli Republikę Serbską BiH ze stolicą w Pale. Na czele owego tworu stanął popierany przez Miloszevicia Karadžić. Wkrótce doszło do krwawej wojny pomiędzy Serbią (czyli wciąż Jugosławią), wspieraną przez RS, a muzułmańską armią BiH. Karadžić oraz szef armii RS generał Ratko Mladić okryli się ponurą sławą – ich wojska prowadziły krwawe operacje przeciw muzułmańskiej oraz chorwackiej ludności cywilnej. Symbolem okrucieństwa władz RS stała się masowa zagłada kilku tysięcy osób we wsi Srebrenica.

Gdy na wojenną arenę wkroczyli Amerykanie oraz wojska NATO, a Serbowie zostali zmuszeni do zaprzestania działań zbrojnych, władza Karadžicia zaczęła się chwiać. Wynegocjowany w listopadzie 1995 r. w Dayton układ międzynarodowy gwarantował pokój w Bośni, ale dawał podstawy do wszczęcia postępowania prokuratorskiego przeciwko Karadžiciowi i Mladiciowi. Trybunał, powołany do osądzenia zbrodni w byłej Jugosławii, chciał natychmiastowego aresztowania obu Serbów z BiH. Karadžić przekazał w pośpiechu władzę Bilianie Plavszić (która kilka lat później dobrowolnie pojedzie do Hagi), po raz ostatni pokazał się publicznie w miasteczku Han-Pijesak i, wraz z Mladiciem, rozpłynął się niczym we mgle. Świadomość pościgu i perspektywa więzienia wywołała strach, który opisał w słowach:

Spójrz, jak strach zamienił się
w pająka, co w komputerze
odpowiedzi szuka.

Ukrywając się, nie przestawał pisać – jego tomiki poezji pojawiały się w księgarniach, a serbskiej policji nie przyszło do głowy, aby szukać poety z listu gończego za pośrednictwem wydawcy. Zresztą był nim Miroslav Toholj, niegdysiejszy minister informacji Republiki Serbskiej BiH, a więc osoba w najwyższym stopniu lojalna wobec dawnego szefa. Owe literackie dokonania zostały docenione w ojczyźnie Tołstoja i Gorkiego: w 2002 r. Karadžić został uhonorowany rosyjską nagrodą im. Michaiła Szołochowa (autora powieści „Cichy Don”). Za co? Za wybitny wkład w słowiańską kulturę. Takich poetyckich laurów było więcej. W 2006 r. ukazał się tom „Intervjui i govori” (wywiady i przemówienia), promowany przez osobliwą instytucję pod nazwą Międzynarodowy Urząd Prawdy o Radovanie Karadžiciu. Spekulacje na temat miejsca ukrywania się Karadžicia i Mladicia to temat na osobną książkę. Jedna z popularnych hipotez głosiła, że zostali oni przyjęci przez swych braci w prawosławnej wierze, czyli mnichów na greckiej górze Atos. Inne tropy prowadziły do Australii, jeszcze inne do irlandzkich terrorystów. W 2006 roku ukazała się książka serbskiej pisarki Mirjany Dżurdżević pt. „Pierwszy, drugi, trzeci człowiek”, będąca literacką spekulacją na temat życia w ukryciu lidera bośniackich Serbów. Miał on nadal pracować jako psychiatra, ale w swym mieszkaniu przyjmować szpiegów rozmaitych wywiadów – rosyjskich, serbskich, amerykańskich. Powieść ta stała się bestsellerem w Serbii.

Prawda, przynajmniej w wypadku poety psychiatry, okazała się bardziej prozaiczna – zmienił on tożsamość (wcielił się w rolę zmarłego w 1993 roku doktora Dragana Davida Dabicia) i ukrywał się… nie ukrywając. Zamieszkał w bloku w nowej części Belgradu, zatrudnił się w klinice psychiatrycznej, a wieczory spędzał we wspomnianej kawiarni „Luda Kuća”. Czyli Dżurdżević nie tak bardzo minęła się z prawdą. Może po prostu ją znała?

Dziś biura turystyczne organizują wycieczki śladami Dabicia. A on sam pewnie zastanawia się, co życie dopisze do wiersza, którego fragment brzmi następująco:
 
Wszyscy sprzysięgli się przeciwko mnie, jedynemu prawdziwemu Bogu Rogatej krowie pokłony oddają bezbożni, Stworzyłem świat, a ten pragnie mej zguby, Sędziowie skazują mnie na tortury za nieważne błahostki.