Pasja czy obsesja? Zaburzenia osobowości u pracowników korporacji

Czasem naprawdę trudno jest odróżnić czyjąś zdrową motywację od chorobliwej nadaktywności.
praca, biuro, biurko, komputer
praca, biuro, biurko, komputer

Odbyłem niedawno poruszającą rozmowę z Danielem Lewczukiem, znanym przedsiębiorcą w branży rekrutacyjnej, inwestorem i konsultantem. Należał on do grona menedżerów, którzy w ramach charytatywnej misji zrealizowali niezwykłe przedsięwzięcie. W ciągu kilku miesięcy przebiegli przez cztery pustynie, a każdy bieg liczył 250 km. Nasza rozmowa daleka jednak była od atmosfery celebrowania sukcesu, poczucia mocy i nieograniczonych możliwości. Pan Daniel z wielką szczerością zwierzył mi się z poczucia straty i bezradności, których doświadczył z powodu śmierci jednego z kolegów maratończyków, prezesa dużej firmy, który po powrocie ze wspólnego biegu przez pustynię Gobi odebrał sobie życie.

Okazało się, że cierpiał na depresję dwubiegunową, o której nie wiedział nikt z zespołu. W trakcie treningu i realizacji wspólnych projektów był w tak zwanej maniakalnej fazie choroby dwubiegunowej: hiperaktywny, wręcz euforyczny, przekonany o swojej sile. Czy można było tej niepotrzebnej śmierci zapobiec? Co zrobić, aby rozpowszechnić i „oswoić” wiedzę o depresji, która dotyka nie tylko osoby nadwrażliwe, bierne i zalęknione, lecz może dotknąć każdego: przedsiębiorcę, menedżera czy osiągającego sukcesy artystę? Czym kierują się menedżerowie i przedsiębiorcy podejmujący różne formy sportowego wyczynu? Czy każda motywacja jest zdrowa? Jak odróżnić pasję od obsesji?

W pierwszej kolejności chciałem przekazać panu Danielowi, że z doświadczeń psychiatrów i psychoterapeutów wiem, że w wypadku osoby cierpiącej z powodu depresyjnego bólu i rozpaczy determinacja do odebrania sobie życia może być tak wielka, że do tego aktu dojdzie nawet w trakcie pobytu na najlepszym oddziale psychiatrycznym czy w klinice neurologicznej. Z drugiej strony, im więcej będziemy wiedzieć o depresji i im bardziej będziemy się dzielić tą wiedzą, tym większa będzie szansa, że zdołamy sobie wzajemnie pomóc i wystrzegać się tragedii.

Zaburzenia osobowości czy głębsza, mianiakalno-depresyjna psychoza, nie są jedynym powodem, dla którego ludziom aktywnym zawodowo zdarza się przekraczać granice zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego. Tak pożyteczne dla emocjonalnego dobrostanu i somatycznego zdrowia uprawianie biegów, kolarstwa czy wspinaczki może być powiązane także z innymi zaburzeniami. Relatywnie częstym w środowisku biznesowym problemem jest tak zwana osobowość kompulsywna – obsesyjne zaburzenia osobowości.

 

Perfekcjonizm połączony z obsesją osiągnięć i morderczego treningu może być formą tzw. czynności przymusowych. Sukcesy w ten sposób osiągane nie dają przyjemności, minięcie mety nie przynosi ulgi, człowiek jest nakręcony jak robot, którego nie można odłączyć od źródła zasilania. Podobnie jak euforia i poczucie omnipotencji w przebiegu maniakalnej fazy depresji, również obsesyjne dążenie do celu i uskrzydlający perfekcjonizm bywają nagradzane w biznesie. Czasem naprawdę trudno jest odróżnić czyjąś zdrową motywację od chorobliwej nadaktywności. Może też być tak, że jedna przechodzi w drugą, jeśli nie mamy dość dobrego kontaktu ze sobą samym i uważnych przyjaciół, którzy zwrócą nam uwagę, że przeginamy.

Nie przeginaj

Skuteczny lider zaczyna od zarządzania sobą. To jest podstawa autentycznego autorytetu („Jeśli jesteś szybki, cenią cię, ale jeśli się spieszysz – lekceważą”) oraz optymalnego bilansu energii (przewagi energetycznej).  Do zarządzenia są twoje zasoby – jak wykorzystujesz swój talent, ambicję, siłę, atuty? Sięgasz po nie we właściwych momentach czy przeginasz?

Jednocześnie ważne jest, jak zarządzasz swoim charakterem. Szczególnej uwagi wymagają wymiary: pewność siebie – arogancja, poczucie wartości – narcyzm, pasja – obsesja. Tak pojęte zarządzanie sobą, wykorzystanie siły z gracją, bez destruktywnych przegięć, odnosi się w równym stopniu do biegania, pływania, wspinaczki, jak i do biznesowych inwestycji czy zarządzania projektami. Dziś już wiemy, że kryzys 2008 wziął się nie z biedy, lecz z nadmiaru, z niezrównoważonych wzrostów.

Wyzwaniem dla mentora jest rozstrzygnąć, czy podopieczny lider ma ego, czy ego ma jego? Czy biega, bo lubi, czy „bo musi”?

Martin Scorsese, którego znamy z ekranizacji „Wilka z Wall Street”, zrealizował w 2004 roku film „Aviator” o życiu Howarda Hughesa, genialnego wynalazcy i milionera, producenta filmowego, inwestora, który w latach 30. XX wieku zrewolucjonizował lotnictwo cywilne i wojskowe, brał udział w tworzeniu pierwszych komputerów i satelitów. Hughes pozwolił na takie „przesterowanie” swojej aktywności, że popadł w chorobę psychiczną, polegającą na uzależnieniu od czynności przymusowych i natrętnych myśli.

Warto przypomnieć sobie ten wspaniały film, a przy okazji odszukać w internecie prosty wykład o obsesyjnym zaburzeniu osobowości, jakie dotknęło Hughesa, przygotowany przez psychiatrę Jeffreya M. Schwartza, który był konsultantem naukowym „Aviatora” („The Affliction of Howard Hughes”):

 

Uczestnicy naszego kursu uznali, że elementy wiedzy z obszaru psychologii klinicznej, a także doświadczenia z obszaru samopoznania, znajdowania kluczy do indywidualności innych ludzi, wglądu w tzw. dynamikę relacji, są bardzo ważne w praktyce mentora, który może być tym zaufanym autorytetem i przyjacielem, uwrażliwiającym swojego adepta na jednostronność i nadmiarowość w jego emocjonalnym funkcjonowaniu.

W trakcie naszego kursu na przełomie 2014 i 2015 roku uczestnicy zwrócili się wręcz do nas z prośbą o zmianę proporcji w programie i materiałach szkolenia: „Wiedzę o modelach mentoringu, technikach coachingu i rozwoju kariery znaleźć możemy w dobrych książkach i internecie. Podróż w głąb siebie z psychologami, którzy jednocześnie znają i rozumieją biznes, to unikalna wartość tego programu i chcemy jej doświadczać więcej”. Jeśli miałem jakiekolwiek wątpliwości, czy zmieniać radykalnie program pod wpływem sugestii uczestników naszego kursu, zapomniałem o nich po rozmowie z panem Danielem Lewczukiem. Jestem panu bardzo wdzięczny, panie Danielu, że wzmocnił mnie pan w realizacji misji, jaką jest przerzucanie pomostów między światem psychoterapii, którą zajmowałem się przez 25 lat, i rzeczywistością biznesową, w której się spotykamy od lat kilkunastu.


Dobre lektury:

  • Dobre syntezy, zarówno „zdrowych stylów”, jak i zaburzeń osobowości, znajdziecie państwo w książkach: „Twój psychologiczny autoportret” Johna Oldhama i Loisa B. Morrisa  oraz „Emocjonalne wampiry w pracy” Alberta Bernsteina.
  • W książce „Dobre życie” zamieściłem gościnnie rozdział psychoterapeuty i lekarza prof. Andrzeja Kokoszki, zatytułowany „Stres, agresja, depresja – daj sobie pomóc”. Polecam go wszystkim liderom.