Piętno urodzenia. Jak kolejność urodzeń wpływa na naszą osobowość?

Najstarsze dziecko w rodzinie to ambitny przywódca, średnie – świetny dyplomata, a najmłodsze – niepokorny ryzykant, twierdzą psycholodzy. Czy można im wierzyć?
Piętno urodzenia. Jak kolejność urodzeń wpływa na naszą osobowość?

Czy kolejność, w jakiej przychodzimy na świat w rodzinie, może mieć wpływ na to, jacy jesteśmy? Badania naukowe dowodzą, że tak. Tyle że wbrew powszechnemu przekonaniu pierworodni wcale nie mają łatwiejszego życia niż młodsze rodzeństwo. Wykazano co prawda, że osoby, które przyszły na świat jako pierwsze dziecko, częściej odnoszą sukcesy, ale płacą za to dosyć wysoką cenę. Są znacznie mniej ufne, niechętne do pomocy i jej odwzajemniania.
 

WALKA O MIŁOŚĆ

Alexandre Courtiol z Institute of Evolutionary Science w Montpellier przeprowadził doświadczenie z udziałem 510 studentów, których podzielił na dwie grupy. Każdy uczestnik badania otrzymał 30 monet i zapewnienie, że to, co zostanie mu na koniec eksperymentu, zostanie zamienione na prawdziwe pieniądze. Członkowie grupy A mogli przekazywać dowolną sumę członkom grupy B, wiedząc, że to, co podarują, zostanie potrojone przez prowadzących. Potem uczestnicy z grupy B mogli oddawać członkom grupy A pieniądze według własnego uznania. Pierworodni dawali średnio o 25 proc. mniej pieniędzy niż osoby urodzone jako kolejne dzieci. Nawet jedynacy okazali się bardziej hojni i skłonni do współpracy niż pierworodni! Naukowcy wyjaśniają to zjawisko na dwa sposoby.

Jedni zwracają uwagę na to, że we współpracę z innymi możemy zainwestować ograniczoną ilość energii. A ponieważ pierworodni koncentrują się na rodzinie, są mniej skłonni do współpracy poza nią. Według innej teorii, ograniczona chęć pierworodnych do dzielenia się z innymi wynika z tego, że odkąd na świecie pojawiło się młodsze rodzeństwo, muszą walczyć o uwagę rodziców i za wszelką cenę usiłują utrzymać początkowy monopol na rodzicielską opiekę. Prof. Frank Sulloway z University of California uważa, że ta rywalizacja o uwagę rodziców i status w rodzinie jest jedną z głównych sił napędowych rozwoju osobowości. To dlatego dzieci, które przyszły na świat pierwsze w rodzinie, są ambitne i przebojowe. Badania przebiegu kariery dowodzą, że pierworodni zajmują 43 proc. kierowniczych stanowisk. Tylko 23 proc. szefów to najmłodsi w rodzinie. Urodzeni jako pierwsi wybierają zawody, w których są samodzielni lub mogą zająć pozycję lidera. Mają dużą potrzebę osiągnięć, bo od urodzenia byli przyzwyczajani do zwycięstw. Niechętnie też idą na ustępstwa: robią to, co sami uznają za słuszne, i mają ogromną potrzebę dominacji. W nakreślony przez naukowców profil pierworodnych wpisują się Bill Clinton (który ma młodszego brata) i Richard Branson, twórca Virgin Group, najstarszy z trójki rodzeństwa.

 

BUNTOWNIK I NEGOCJATOR

Naukowcy badający wpływ kolejności urodzeń na osobowość biorą pod lupę nie tylko pierworodnych. Michael Grose w książce „Why First-borns Rule the World and Lastborns Want to Change It” (Dlaczego pierworodni rządzą światem, a najmłodsi chcą go zmieniać) twierdzi, że każde dziecko w zależności od tego, czy i jakie ma rodzeństwo, rozwija umiejętności, które ułatwiają mu radzenie sobie w życiu. Zdaniem Grose’a, urodzeni w środku to na ogół indywidualiści i świetni dyplomaci, bo nieustannie muszą prowadzić negocjacje ze starszym i młodszym rodzeństwem.

 

Ich miejsce w rodzinie nie jest jasno określone: nie mają prawa do przywilejów związanych z byciem najstarszym i nie są tak rozpieszczani jak najmłodsi. Dzięki temu lepiej niż pierworodni radzą sobie z nawiązywaniem kontaktów. Świetnie sprawdzają się w polityce i dyplomacji, tak jak Tony Blair czy George Bush senior. Są sprawni w negocjacjach, bo tę umiejętność ukształtowała konieczność pokojowego współżycia i ze starszym, i z młodszym rodzeństwem.

Sulloway zauważył też, że większość osób urodzonych w środku to indywidualiści, bo silniej niż najmłodsi i najstarsi musieli zwracać na siebie uwagę.

Z kolei najmłodsi z trudem podporządkowują się zasadom. W efekcie częściej niż inni wchodzą w konflikt z prawem. Skłonność do łamania prawa potęguje ich utrwalona w dzieciństwie buntowniczość. W rodzinie długo nikt nie traktuje najmłodszych poważnie, więc buntują się przeciw rzeczywistości i chcą ją zmienić, jak Joanna d’Arc czy Karol Darwin. Mają skłonność do lekceważenia ryzyka, nierzadko popadając przez to w kłopoty. Nie zdradzają takiej chęci rywalizacji jak pierworodni i bywają leniwi, bo w rodzinie uchodzili za „małych i bezradnych”. Z reguły rodzice nie byli wobec nich wymagający, co powoduje, że nie mają dobrze rozwiniętej samokontroli. Dlatego kiedy coś nie układa się po ich myśli, łatwo wpadają w uzależnienia i chorują na depresję. Sukcesy odnoszą dzięki kreatywności. Świetnie sprawdzają się w zawodach artystycznych, czego przykładem są choćby Cameron Diaz, Jim Carrey czy Billy Crystal.
 

PRZYWILEJ DZIEDZICA

Kolejność urodzeń wpływa na osobowość przede wszystkim dlatego, że rodzice inaczej traktują każde z dzieci – twierdzą Curtis Dunkel, Collin Harbke i Dennis Papini z Western Illinois University. Ich pogląd jest zgodny z teorią Karola Darwina, który uważał, że relacje między rodzeństwem określa rywalizacja o przetrwanie. Zwierzęta wykształcają ostre pazury i zęby, by wyeliminować spokrewnionych konkurentów, a ludzie tworzą strategie rywalizacji z rodzeństwem o zasoby rodziców. Teorię tę rozwinął Francis Galton, kuzyn Darwina, pionier badań nad relacjami między rodzeństwem. Uważał, że starsi bracia zbyt często zajmują poważniejsze stanowiska niż młodsi, by było to dziełem przypadku. Swój pogląd uzasadniał na trzy sposoby. Po pierwsze, pierworodni są traktowani przez rodziców jak mali dorośli i dlatego szybciej dojrzewają. Po drugie, dziedziczą fortunę i stać ich na lepsze wykształcenie niż rodzeństwo, a po trzecie, mają najlepszy dostęp do pożywienia i zasobów rodziców.

Tezę XIX-wiecznych badaczy podtrzymuje Judith Harris, autorka książki „Geny czy wychowanie?”. Jej zdaniem, opinia, że pierworodni mają najlepiej w życiu, wynika przede wszystkim z tego, że dawniej rodzice edukowali jedynie najstarszego. Aż do XIX stulecia niemal połowa dzieci nie dożywała wieku młodzieńczego. Ci, którym udało się przeżyć, zawdzięczali to przede wszystkim opiece rodzicielskiej, a inwestowanie w najstarsze dziecko rodzice uważali za najkorzystniejsze. Najstarsi odnosili więc największe sukcesy nie tyle – lub nie tylko – dzięki cechom osobowości, ile z powodu wyznaczonego przez tradycję nakazu dziedziczenia. Prawdopodobnie dlatego aż 16 spośród 44 prezydentów USA było pierworodnymi synami lub jedynakami.

 

Judith Harris sprzeciwia się szufladkowaniu osobowości ludzi na podstawie kolejności narodzin. Jej zdaniem, dzieci w rodzinie rzeczywiście zachowują się zgodnie z opisem Grose’a, ale tylko wówczas, kiedy przebywają w towarzystwie rodzeństwa i rodziców. W szkole czy na podwórku porzucają domowe strategie zachowań. „Nawet jeśli dziecko zamierza się posługiwać w środowisku rówieśników wzorami zachowań wyniesionymi z domu, szybko dowiaduje się, że nie mają one zastosowania, bo na podwórku jest więcej pierworodnych, których postawy zderzają się z sobą” – mówi badaczka. Prof. David Myers, psycholog społeczny z Hope College w Michigan, wykazał, że nawet niewielka zmiana środowiska, w którym funkcjonujemy, znacząco wpływa na nasze zachowanie. Podczas jego badań studenci, którzy na zajęciach o ósmej rano nie zabierali głosu i byli zamknięci w sobie, po południu stawali się ekstrawertykami. Pozostaje pytanie, czy właśnie taka zmienność zachowań nie została ukształtowana w relacjach rodzinnych.
 

TERAPIA RODZINNA

„Ludzie powszechnie wierzą we wpływ kolejności urodzeń na sytuację życiową, bo porównują z sobą swoje dzieci. Tak utrwala się ich przekonanie, które następnie silnie wpływa na to, jak postrzegają ich zachowanie. Wszyscy mamy tendencję do zauważania i przyjmowania tych argumentów, które są zgodne z naszymi przekonaniami” – wyjaśnia prof. Harris. Jej zdaniem, to zjawisko nie omija także naukowców. Najmocniej we wpływ kolejności urodzeń wierzą psychoterapeuci, głównie z powodu teorii Freuda głoszącej, że nasze problemy wynikają ze złych relacji z innymi w dzieciństwie. „Psychoterapeuci utwierdzają swoich pacjentów w przekonaniu, że przyczyną ich problemów w życiu dorosłym są relacje z dzieciństwa, choć takie podejście daje mierny efekt terapeutyczny” – przekonuje prof. Alan Stone, psycholog z Harvard University. Przyznaje, że odszedł od modelu rekonstruowania dzieciństwa, który był popularny, kiedy zaczynał karierę. „Znacznie lepszy efekt terapeutyczny daje refleksja nad aktualnym życiem, praca nad rozwiązywaniem bieżących problemów pacjentów i opracowywanie strategii działania tu i teraz” – mówi Stone.

Powszechne przekonania trudno jest jednak zmienić, a perspektywa, że jeden łatwy do zmierzenia czynnik odpowiada za nasze losy, jest bardzo kusząca. Prof. Ginger Moore z Pennsylvania State University zauważyła, że autorzy wielu badań pokazujących związek między kolejnością narodzin a osobowością, prowadząc i podsumowując eksperymenty, nie zadbali o izolację tego czynnika od innych okoliczności oddziałujących na to, jacy jesteśmy.