Ekscentrycy z Wielkiej Brytanii. To im zawdzięczamy innowacje i rozwój kultury

Bez brytyjskich ekscentryków nie byłoby rewolucji przemysłowej, parasolek ani komputerów. Lekki bzik – znana specjalność Wyspiarzy – to koło zamachowe historii.
Ekscentrycy z Wielkiej Brytanii. To im zawdzięczamy innowacje i rozwój kultury

W jakim innym kraju następca tronu – książę Karol – mógłby bezkarnie radzić poddanym, by rozmawiali z roślinami? Gdzie jak nie w Anglii burmistrzem 8-milionowego miasta mógłby zostać Boris Johnson, kontrowersyjny dziennikarz z przydługą czupryną i niewyparzoną gębą? Gdzie indziej, jak nie na Wyspach, znana projektantka mody Vivienne Westwood mogłaby medal od królowej odebrać w sukience, ale bez majtek? Tylko „na poddaszu Europy”, gdzie ekscentryzm zagnieździł się już w końcu XVIII w. I wcale nie zamierza się stamtąd wynieść.

KSIĄŻĘ KOPACZ I INNI

W XIX w. szlachcic John Mytton, nazywany słusznie „szalonym Jackiem”, trzymał w jednej z komnat małą żyrafę, którą co niedziela wpuszczał przez tajne przejście na wspólny lunch. Tego samego dnia w obiedzie nie mógł raczej brać udziału inny pupil hrabiego: miś Nell. Za to na grzbiecie niedźwiedzia Mytton lubił wjeżdżać na wieczorne przyjęcia (choć miś odgryzł mu palec u nogi). 

Lord William Cavendish-Scott-Bentinck nie znosił pokazywać się ludziom i schował się pod ziemię. Wydał fortunę na budowę pod swoją posiadłością Welbeck Abbey ponad 20 km tuneli, sal bankietowych i innych atrakcji, jak pomieszczenie do gry w bilard.

Inny angielski ekscentryk George „Beau” Brummell – syn służącego, który sprytnie wżenił się w londyńskie wyższe sfery – robił furorę na balach: dbał, by każdy element jego stroju był pedantycznie dobrany i perfekcyjnie ułożony. Swojemu lokajowi kazał szorować buty (łącznie z podeszwami) najdroższym francuskim szampanem. 

Klasyczny opis brytyjskiego ekscentryzmu, książka Johna Timpsona „The English Eccentrics” wymienia aż 12 gatunków oryginałów, od „ubraniowców” (do których należał Brummell) przez „zbieraczy” i budowniczych (takich jak Cavendish-Scott-Bentinck) aż po „techników”. Ci ostatni, wynalazcy i inżynierowie, nie mniej zbzikowani niż inni angielscy oryginałowie, stali się turbiną brytyjskiego imperium w XVIII i XIX w.

SYMFONIA DLA ROBAKÓW

Odkrywca prawa grawitacji Isaac Newton zamykał się na całe tygodnie w gabinecie, by zgłębiać sekrety alchemii i ezoterycznych tekstów wczesnych chrześcijan. Twórca teorii ewolucji Karol Darwin, pracując nad dziełem „O pochodzeniu gatunków”, puszczał muzykę klasyczną robakom, wrzucał węże do klatek z małpami i podlewał moczem rośliny owadożerne. Genialny samotnik, angielski fizyk Henry Cavendish przez lata poświęcone badaniom nad elektrycznością żył, porozumiewając się ze służbą tylko przy pomocy poleceń na kartkach.

Nieprzypadkowo w 2002 r. obok tej trójki na listę BBC stu najwybitniejszych Brytyjczyków trafił cały tłum podobnych oryginałów. Także fascynujących postaci z lamusa historii, takich jak londyński matematyk Charles Babbage, twórca XIX-wiecznego prototypu komputera. Wszystkich tych dżentelmenów łączył (poza geniuszem) ekscentryzm. Od połowy XIX wieku bycie oryginałem stało się niemal tożsame z pojęciem brytyjskości. Według optymistycznego sondażu Future Foundation z 2010 r. w Wielkiej Brytanii mieszka aż 6 mln ekscentryków (co stanowiłoby 13 proc. całej populacji). Kolejne 32 proc. zaś „przejawia pewne cechy ekscentryzmu”. Ale Brytyjczycy wiedzą, że ekscentryzm jest modny, i kłamią ankieterom. Inne, ostrożniejsze badania wskazują, że prawdziwych, zupełnie niezwykłych i zatwardziałych ekscentryków jest na Wyspach zaledwie sześć tysięcy, a kilkanaście tysięcy innych od biedy mogłoby się załapać do grupy wyraźnych oryginałów. 

Tak czy inaczej, tolerancja dla odmienności (ba! wręcz duma z bycia odmiennym) to jeden z fundamentów charakteru narodowego Brytyjczyków. I tajemnica ich wielu sukcesów.

ZIEMIANIN GRYZOŃ

Karol Darwin mówił o nim „pocieszny dziwak” – w wielu kulturach byłoby to równoznaczne z ostracyzmem, w Anglii oznaczało sympatię. Według naszych współczesnych kryteriów angielski ziemianin Charles Waterton nadawał się do leczenia psychiatrycznego. Kiedy zapraszał gości do posiadłości w pobliżu Wakefield w Yorkshire, chował się w przedpokoju i nie odpowiadał na dzwonki. Gdy goście w końcu niepewnie wchodzili, bo drzwi były otwarte, Waterton rzucał się na nich znienacka na czworakach i gryzł do krwi po nogach. Potem wstawał i pełnił honory pana domu. 

Ani gryzienie po nogach, ani przypinanie sobie skrzydeł na dachu posiadłości (co Waterton czynił, próbując latać) nie zapewniłoby zapewne szlachcicowi z Yorkshire miejsca w historycznych annałach. Jednak jego bzik na punkcie zwierząt zaowocował rzeczywiście nowatorskimi pomysłami. 

Waterton był twórcą pierwszego na świecie rezerwatu dla dzikich zwierząt. Za ogromną na owe czasy kwotę 9 tys. funtów ogrodził swoją posiadłość murem długości 4,5 km i zakazał używania na jej terenie broni palnej. Zasłynął także jako biolog. W 1825 r. wydał dziennik z podróży „Wanderings in South America” – pierwsze dzieło opisujące wspaniałą faunę i florę puszczy tropikalnej. Dwie dekady później stanął na czele pierwszej kampanii ekologicznej. Wystąpił przeciwko fabryce mydła, zatruwającej drzewa w jego posiadłości. Ekscentryk z Yorkshire wyprzedził więc swoją epokę o dobre 150 lat. 

SZALEŃSTWO KRÓLA

Brytyjskim ekscentrykom sprzyjała od końca XVIII wieku wyjątkowa sympatia dla oryginałów. Epoka ich triumfu rozpoczęła się od szaleństwa popularnego angielskiego króla Jerzego III. Cierpiał na rzadką chorobę (porfirię), a jej neurologiczne objawy wzmacniał fakt, że mózg władcy systematycznie zatruwany był przez arszenik, używany do peruk. Anglicy zamarli w przerażeniu, dowiadując się pocztą pantoflową o problemach monarchy, który potrafił bredzić godzinami, tocząc pianę z ust, albo witać się z drzewem, które pomylił z królem Prus.

 

„Choroba monarchy wstrząsnęła narodowym psyche Anglików. Zrozumieli, że takie zaburzenia psychiczne nie oszczędzają nikogo i nabrali tolerancji dla ekscentryzmu” – twierdzi Henry Hemming, autor popularnej książki „In Search of the English Eccentric” (W poszukiwaniu angielskiego ekscentryka). 

Nową tendencję wzmocnił wybuch rewolucji francuskiej w 1789 r. Choć miała wypisane na sztandarach hasło wolności, w konserwatywnej Anglii kojarzyła się z nową tyranią. Przekonywał o tym Brytyjczyków wpływowy ówczesny filozof i komentator Edmund Burke, autor słynnych „Refleksji o rewolucji we Francji”. Nowożytna brytyjska tożsamość rodziła się w cieniu francuskiej gilotyny. Na przekór „dyktaturze motłochu” w Paryżu, Anglicy uznali liberalizm za fundament swojego patriotyzmu.

NA POCZĄTEK PARASOLKA

Według Hemminga bez ekscentryzmu nie byłoby zapewne wielu naukowców i wynalazków sprzyjających rewolucji przemysłowej. „Istnieje związek między ekscentryzmem i oryginalnością myślenia. Ekscentrycy po prostu dostrzegają związki, których inni nie widzą” – mówi Hemming w rozmowie z „Focusem Historia”. 

Wykarmieni ekonomicznymi rozważaniami o węglu, klasie robotniczej i kapitale, łatwo dzisiaj zapominamy, że rewolucje dokonują się najpierw w umysłach genialnych jednostek. W Anglii wszystko zaczęło się od skromnej parasolki w londyńskiej dzielnicy East End.

Sprzęt chroniący przed słońcem i deszczem był znany w wielu krajach świata od tysięcy lat. Ale w XVIII wieku w Londynie typowy sposób ochrony przed ulewą stanowiło wezwanie dorożki. Noszenie damskiej parasolki było w przypadku dżentelmena wykluczone! Zmienił to mieszkaniec East Endu, filantrop Jonas Hanway. Sklecił własną męską parasolkę i rozkładał ją podczas deszczu, nie bacząc na kpiny przejeżdżających woźniców z Hackney. W końcu nowa moda chwyciła.

Także inni brytyjscy wynalazcy stojący na czele rewolucji przemysłowej byli w większości ekscentrykami. Może dlatego ich twórczy zapał w XIX wieku nie znał granic?

PAROWOZY I KOMPUTERY

Ojciec brytyjskich kolei, inżynier samouk George Stephenson zasłynął jako twórca projektu lokomotywy parowej „Rocket”. Nie przeszkadzało mu to zajmować się rzeczami bardziej przyziemnymi. Słynny był jeden z jego oryginalnych projektów ogrodniczych: próby hodowli prostych ogórków na ciężarkach (niestety nieudanej).

W 1822 r. ekscentryczny londyński matematyk Charles Babbage, zrozpaczony dużą liczbą błędów w tabelach funkcji logarytmicznych, zaprojektował „maszynę różniczkową”. Urządzenie to można uznać za prototyp pierwszego komputera w dziejach ludzkości, a pomagającą wynalazcy hrabinę Adę (córkę lorda Byrona) za pierwszą w dziejach komputerową programistkę. „Komputer” Babbage’a miał mieć rozmiary domu i napęd na silnik parowy. Wynalazca przewidział możliwość przechowywania programów do obsługi wynalazku i drukowania wyników obliczeń. Zdołał nawet (w połowie XIX wieku!) uzyskać pomoc finansową brytyjskiego rządu, który ryzykował fundusze na pomoc dla niepoprawnego oryginała. 

Po dziesięciu latach pracy Babbage zaprojektował udoskonalony model „maszyny analitycznej”, składającej się z 50 tys. części. System operacyjny pierwszego komputera był zapisany na perforowanych kartach. Niestety, z braku środków Babbage zdążył wyprodukować tylko niektóre części do swojej maszyny. 

W 1991 r. w 200. rocznicę śmierci wynalazcy londyńskie Science Museum na pod-stawie pierwotnych planów zbudowało „kom-puter” i drukarkę projektu Babbage’a (ważącą 2,5 t). Po latach zrealizowano też pomysł wiktoriańskiego inżyniera Alexandra St. George’a. Marzył o połączeniu Londynu z Nowym Jorkiem. Nie było to zwykłe bujanie w obłokach. W 1863 r. (kiedy w Polsce wybuchło powstanie styczniowe) Brytyjczycy zajmowali się budową pierwszych odcinków swojego metra. Ale marzenie inżyniera znalazło oryginalny finał dopiero w postawionym w tych miastach w 2008 r. „telektroskopie”, przekazującym obraz z obu stron Atlantyku.

PAŁAC MAGIKA

Pod względem obyczajów zapięta pod szyję wiktoriańska Anglia mentalnie pozostawała otwarta na innowacje, nawet te pozornie szalone. Kilka takich wynalazków zaprezentowano w 1851 r. na londyńskiej wystawie światowej. Jednym z nich był budzik połączony z łóżkiem na sprężynie i wanną. Urządzenie budziło nader skutecznie: wrzucało śpiocha do zimnej wody! Autorem był Theophilus Carter, ekscentryczny producent mebli z Oksfordu. 

Obok takich szalonych oryginałów w Anglii działali poważni pasjonaci – tacy jak lord William Armstrong, przemysłowiec, wynalazca (m.in. hydraulicznego dźwigu) i wizjoner. Jego rezydencja Cragside na północy Anglii była pierwszym na świecie (od 1880 r.) domem oświetlonym dzięki energii hydroelektrycznej. Armstrong zbudował w tym celu pięć sztucznych stawów i chwalił się, że jego oświetlenie nie zużywa bezpowrotnie węgla. Już w 1863 r. przewidywał, że na skutek rabunkowej gospodarki kopalnie węgla w Anglii zostaną zamknięte (za mniej niż kolejne 200 lat) i snuł pierwsze projekty wykorzystania energii słonecznej. Dom Armstronga, nazywany „pałacem współczesnego magika”, budził powszechny podziw. 

Ekscentryzmu nie zabiła nawet epoka przełomu wieków i wojen światowych. Brytyjczycy pozwalali swoim dziwakom na bardzo wiele i zrywali słodkie owoce z drzewa wolności. Np. fizyk Oliver Heaviside żył samotnie niemal w całkowitej ciemności, malował paznokcie lakierem w kolorze wiśni i zamiast mebli kazał wstawić do swojego domu wielkie czarne granitowe głazy. Sąsiedzi w Londynie kiwali głowami, ale w pracowni Heaviside’a narodziły się przełomowe teorie budowy atmosfery ziemskiej. Za swoje odkrycie w 1912 r. został nominowany do Nagrody Nobla. 

Ekscentryzm bardzo przyczynił się do brytyjskich zwycięstw w II wojnie światowej. Winston Churchill – sam uchodzący za oryginała – cierpliwie badał twórcze możliwości swoich nieco szalonych inżynierów. Choćby Geoffreya Pyke’a, który umawiał się na konferencje z generałami, leżąc w łóżku w koszuli z krawatem w postaci sznurowadła. Dziełem tego dziwaka był m.in. pomysł budowy wielkich lotniskowców wykonanych z lodu i trocin. Projekt Pyke’a doczekał się realizacji na mniejszą skalę: ruchome porty alianci zastosowali z sukcesem podczas inwazji w Normandii.

KULT ORYGINAŁA

 

Brytyjska moda na ekscentryzm była świadomie podsycana od połowy XIX wieku. Urosła z czasem do kultu widocznego choćby w postaci niezliczonych monografii angielskich ekscentryków. 

Nie brakowało także w Anglii poważnych analiz pożytków płynących z tolerancji dla oryginałów (np. John Stuart Mill w „O wolności”). Mimo obaw ponad sto lat po epoce wiktoriańskiej ekscentryczna Anglia ma się całkiem dobrze. Jeremy Paxman, pisząc książkę o Anglikach „The English. A Portrait of the People”, w swojej mocno intuicyjnej definicji tożsamości narodowej zawarł takie pojęcia jak Monty Python, luzaccy pastorzy, moda punk, ironia oraz głębokie poczucie przynależnych praw.

Nic dziwnego, że także dziś (mimo głębokiego kryzysu ekonomicznego) rozwija się brytyjski sektor twórczy: reklama, design, muzyka, architektura, kino, teatr, film, książki i czasopisma. Wszystkie te gałęzie wytwarzają ok. 8 proc. brytyjskiego PKB i zatrudniają 30 proc. Brytyjczyków więcej niż przed 10 laty. 

„Ekscentryzm jest zdrowy. Tacy ludzie żyją w mniejszym stresie, bo nie przejmują się opiniami innych” – podkreśla David Weeks, psycholog z uniwersytetu w Edynburgu. Ale to nie jedyna jego zaleta. Wyspiarze wiedzą od dawna, że przemysł ekscentryzmu po prostu się opłaca.