Remanent finansów

Część naszych nawyków finansowych ma podłoże… genetyczne. Na szczęście nawyki można zmieniać. Proponujemy plan działań, który zrobi z was mistrzów finansów osobistych.

Jeśli masz problemy z zapanowaniem nad finansową stroną swojego życia, prawdopodobnie należysz do większości. Hersh Shefrin z Santa Clara University wykazał bowiem, że zaledwie jedna czwarta ludzkości posiada gen samokontroli, uodparniający na finansowe pokusy. W dodatku nasze nawyki finansowe kształtują się już w dzieciństwie. Już siedmiolatki mają wykształcone idee, które wpłyną na ich finansowe decyzje podejmowane w dorosłym życiu – wykazali dr David Whitebread i dr Sue Bingham z University of Cambridge.

Większość badań naukowych wskazuje, że pierwszy krok na drodze do majątku to wcale nie dobry plan finansowy (jak przekonują niektóre książki), ale odpowiednie nastawienie i doświadczenia życiowe. Russell Rumberger ze Stanford University udowodnił, że zamożność rodziców bezpośrednio przekłada się na zarobki ich dzieci w dorosłym życiu. Różnice między tymi, którzy będą bogaci, a tymi, którym się nie powiedzie, są zapisane w mózgu. Badania elektrycznej aktywności mózgu (EEG) 9- i 10-latków wykazały wyraźne różnice między dziećmi pochodzącymi z rodzin ubogich i tych, którym dobrze się powodzi. Naukowcy z University of California w Berkeley napisali na łamach „Journal of Cognitive Neuroscience”, że różnice te zaobserwowali w korze przedczołowej – części mózgu, z której korzystamy, rozwiązując problemy oraz myśląc kreatywnie. „Mózgi dzieci z biednych rodzin funkcjonują podobnie jak u dorosłych z uszkodzeniem w korze czołowej” – mówi Robert Knight, dyrektor  Instytutu Neurologii University of California.

Od genów zależy także nasz potencjał do zostania skutecznym inwestorem. Stephan Siegel, profesor University of Washington Foster School of Business,  wykazał, że geny są odpowiedzialne za skłonność do dywersyfikacji inwestycji. Niestety wszystkie te badania nie mogą być wymówką używaną do usprawied- -liwiania swojej złej sytuacji finansowej. Wszystko z powodu epigenetyki – nauki badającej, jak nasze zachowania, myśli i emocje wpływają na geny. Choć genetycznie możemy nie być predysponowani do konkurowania z Billem Gatesem, to wypracowując właściwe nawyki, mamy szansę poprawić naszą sytuację finansową. Na wytworzenie nowego nawyku potrzebujemy, według różnych badań od co najmniej 21 do średnio 60 dni. Zapraszamy do tej przygody!

Zadaniem na pierwszy tydzień jest remanent przekonań. Warto się zastanowić, co myślimy o osobach, którym się powodzi finansowo. Jeśli uważamy je za krwiopijczych, bezdusznych wyzyskiwaczy, marna szansa na to, że będziemy ochoczo dążyć do dołączenia do ich grona. Nieświadomie będziemy sabotować wysiłki zmierzające do stania się takimi samymi sknerami, jakimi postrzegamy zamożnych. W tym kroku może pomóc coach. Możemy też sami spisać listę przekonań o bogaczach i bogactwie, a następnie krok po kroku skonfrontować je z tym, co podpowiada logika. Co ciekawe, do zostania krezusem nie jest potrzebny dyplom. Osoby ze średnim wykształceniem są zamożniejsze, zdrowsze i szczęśliwsze niż te, które ukończyły studia – wykazali Joop Hartog i Hessel Oosterbeek z University of Amsterdam. Najbogatsi na świecie: Bill Gates, Paul Allen i Steve Jobs rzucili studia.

Brytyjski miliarder Philip Green skończył tylko szkołę podstawową. W Polsce mimo braku dyplomu majątek zgromadzili m.in. Roman Karkosik i Zygmunt Solorz-Żak. Drugi krok to szczegółowa analiza aktualnych wydatków. Dobrze jest znaleźć program do tworzenia budżetu w internecie (jest ich do wyboru, do koloru). Można też stworzyć własny w excelu albo notatniku. Najważniejsze, by przez cały tydzień (a najlepiej miesiąc) skrupulatnie notować wszystkie wydatki, także te związane z opłatami bankowymi – jeśli wypłacamy pieniądze w bankomacie i łączy się z tym opłata, należy to także dopisać do budżetu. Wszystko po to, by znaleźć „dziury”, przez które przelatują pieniądze. 

W kolejnym tygodniu zadaniem jest płacenie za wszystkie zakupy gotówką. Ludzie, którzy płacą gotówką, wydają o 20 proc. mniej niż ci, którzy używają kart płatniczych. Badanie NBP “Zwyczaje finansowe Polaków” wykazało, że kartą chętniej płacimy wyższe rachunki: średnia wartość płatności kartą debetową to 89 zł, kredytową – 132 zł, a płacąc gotówką, wydajemy przeciętnie 38 zł. Podobne wyniki uzyskali Drazen Prelec i Duncan Simester z MIT – używając karty, jesteśmy skłonni zapłacić rachunek nawet o 100 proc. wyższy niż ten, za który płacimy pieniędzmi z portfela. 

Kiedy jesteśmy na finansowej diecie, nie warto się narażać na pokusy i zbyt często chodzić po sklepach. Wszystko dlatego, że pokłady silnej woli są ograniczone i łatwo je wyczerpać. Dowiódł tego psycholog Roy Baumeister. Wykazał eksperymentalnie, że po wykonaniu jednego zadania wymagającego samokontroli znacznie trudniej przyjdzie nam się uporać z kolejnym.

Warto też nosić banknoty o dużych nominałach. Priya Raghubir z New York University i Joydeep Srivastava z University of Maryland wykazali, że znacznie chętniej wyjmujemy przy kasie banknoty o mniejszych nominałach. Kiedy już rozmienimy banknot o dużym nominale, znacznie chętniej wydamy resztę naszych pieniędzy. Dr Srivastava nazywa to efektem „A, co tam!” (“what the hell”) – skoro i tak nie mam już 100 zł, to mogę wydać to, co mi zostało.

Dowiedz się więcej na sfinansowani.pl

 

W kolejnym tygodniu pora się zabrać za planowanie wydatków. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez TNS Polska aż co czwarty Polak kupuje zbędne rzeczy. Rocznie wydajemy średnio aż 500 zł na rzeczy, bez których możemy się obyć. Duże oszczędności przynosi robienie zakupów według wcześniej przygotowanej listy i unikanie sklepów osiedlowych, w których ceny są zwykle znacznie wyższe niż w marketach. Planowanie większych zakupów też ma sens. Kiedy myślimy o większym zakupie (pralka, rower itp.), warto odczekać 30 dni przed podjęciem decyzji. Być może w tym czasie pojawi się lepsza oferta lub nasza potrzeba czy entuzjazm mina. Warto też pozwolić dopiero wtedy, kiedy uzbieramy 50 tys. czy 25 tys.

Czwarty tydzień to czas rozliczania z bankami. Najważniejsza jest spłata zadłużenia na kartach kredytowych, bo to zwykle najwyżej oprocentowany dług (oprocentowanie takiego długu często przekracza 20 proc.). Warto też porównać koszty prowadzenia naszego rachunku z konkurencja. Wielu z nas korzysta bowiem z usług banku z przyzwyczajenia i… lenistwa. Tymczasem zmiana banku na tańszy może być jednym z ważnych źródeł oszczędności. 

W kolejnym tygodniu celem jest wydawanie mniej, niż zarabiamy, zgodnie z zasada najpierw płac sobie. Chodzi o to, aby część pieniędzy z naszych przychodów (co najmniej 10 proc.) budowało nasze oszczędności, finansowy bufor. Zaczynamy od analizy stworzonego budżetu. Dzięki niemu czarno na białym widać, gdzie „rozpływają się” nasze pieniądze i gdzie jest pole do oszczędności. To najprostszy sposób na oszczędzanie. Być może znajdziemy w budżecie dziury zwane przez ekspertów efektem latte – jeśli codzienną kawę w kawiarni zastąpimy ta przygotowana w domu, to miesięcznie zaoszczędzimy nawet 200 zł.

Odkładać pieniądze można zawsze, nawet przy niewielkich dochodach. Łatwo to sobie uświadomić, przypominając sobie ostatnia podwyżkę. Przed podwyżką jakoś udawało się wiązać koniec z końcem, wiec dodatkowe pieniądze powinny być przeznaczone na oszczędności. Tymczasem większość z nas bardzo szybko znajduje nowe wydatki, na które przeznacza dodatkowe pieniądze. W oszczędności  jesteśmy przodownikami na tle innych narodów Europy Środkowo-Wschodniej – wynika z raportu Erste Group CEE Savings Barometer 2012. Polacy deklarują, że  odkładają co miesiąc 15 proc. dochodów. To najwyższy wynik w tej grupie. Za nami sa Słowacy (12 proc.), Austriacy, Niemcy i Czesi (9 proc.).

Warto też przyjrzeć się domowym „przeciekom” – urządzeniom żrącym prąd w ustawieniu „stand by”, wiecznie włączonym światłom w przedpokoju czy kapiącym kranom. Dobrze jest zaopatrzyć się w perlatory, nakładki, które montuje się na końcu wylewki, kranu, prysznica, itp. zwiększające optycznie strumień wody poprzez jej napowietrzenie. Taki perlator pozwala zaoszczędzić 15-60 proc. (według danych róznych producentów) drogiej wody.

Dobry budżet to nie tylko oszczędności. Jeśli postawimy jedynie na wyrzeczenia szybko stracimy zapał. Jeśli zbyt często będziemy odmawiać sobie przyjemności i poświęcać się, szybko stracimy motywacje do oszczędzania. Dlatego istotne jest zwiększenie dochodów. Możemy wziąć dodatkowa prace, na przykład udzielać korepetycji, ale możemy też zrobić remanent w domu i sprzedać przedmioty, które są nam zbędne. Przynajmniej 80 proc. dochodu z dodatkowej pracy warto przeznaczyć na oszczędności. Za resztę kupmy sobie prezent w nagrodę za dodatkowy wysiłek. Te osoby, które mimo ćwiczeń uznają, że potrzebują dodatkowej stymulacji do odkładania, mogą skorzystać z rozwiązań opracowanych przez ekspertów finansowych, na przykład produktów oszczędnościowo-inwestycyjnych, które dzięki  długoterminowej konstrukcji zobowiązują nas do systematycznego zasilania swojego rachunku określoną kwotą. Najlepiej wybrać rozwiązania skierowane do konkretnej grupy wiekowej, bo dzięki temu produkt będzie dopasowany do potrzeb.

Dowiedz się więcej na sfinansowani.pl