Rzecz to niesłychana, pani zmieniła się w pana!

Dr James Barry powinien dostać Oscara za całokształt twórczości. Wybitny brytyjski lekarz wojskowy przez 52 lata udawał… mężczyznę

W wydaniu z 21 sierpnia 1865 r. „Manchester Guardian” (przodek szacownego „Guardiana”] opublikował artykuł, który sprawił, że niejeden brytyjski oficer zakrztusił się śniadaniem. „W środowisku wojskowym dyskutowany jest obecnie tak niezwykły przypadek, który – gdyby tylko oficjalne władze nie ręczyły za prawdziwość tej historii – byłby uznany za niewiarygodny. Oficerowie służący w Cape Town […] mogą pamiętać dr. Barry’ego […] [Lekarz] zmarł miesiąc temu, a po śmierci okazało się, że jest… kobietą. […] Stanowi więc niepodważalny fakt, że kobieta przez ponad 40 lat służyła jako oficer w brytyjskiej armii, pojedynkowała się, ukończyła studia medyczne i stała się sławną dzięki swym niezwykłym umiejętnościom chirurgicznym”.

Skąd to całe zamieszanie? Jak zwykle poszło o pieniądze i urażoną dumę. 25 lipca 1865 roku poproszono niejaką Sophię Bishop, posługiwaczkę w domu, w którym zmarł lekarz wojskowy James Barry, o przygotowanie ciała samotnego doktora do pogrzebu. Kobieta, gdy tylko rozebrała ciało, zauważyła drobną nieścisłość. Pan okazał się „idealną kobietą”. Początkowo cwana Bishop nie rozgłaszała o swym odkryciu. Barry został więc pochowany jako mężczyzna. Jakiś czas po pogrzebie posługiwaczka udała się do majora D.R. McKinnona, przyjaciela zmarłego, który wystawił akt zgonu. „Ładny z pana lekarz, skoro nie zauważył pan, że pański pacjent to w rzeczywistości pacjentka!” – miała zakpić. McKinnon odpowiedział, że… to nie jego sprawa. Bishop upierała się przy swoim i w końcu wyjawiła powód swej wizyty: chciała pieniędzy za milczenie. McKinnon odprawił ją z kwitkiem. Zawiedziona Bishop postanowiła wprawić w ruch plotkarską machinę.

METAMORFOZY

Rok 1803 okazał się przełomowy w życiu Margaret Ann Bulkley,14-letniej mieszkanki irlandzkiego Cork. Gdy jej ojciec trafił do więzienia za długi, wraz z matką została bez środków do życia. Seniorka rodu w trosce o przyszłość córki postanowiła zwrócić się o pomoc do jedynej osoby, która przyszła jej do głowy – swego brata Jamesa Barry’ego, słynnego malarza. Humorzasty artysta, który 5 lat wcześniej został wyrzucony z Królewskiej Akademii Nauk, miał jednak inne problemy na głowie niż nieszczęście krewnych i krótko mówiąc spławił obie panie. Dwa lata później zmarł. Przed śmiercią chyba jednak ruszyło go sumienie: zostawił siostrze pewną sumę pieniędzy i utworzył fundusz edukacyjny dla jej córki. Zrobił też coś ważniejszego – polecił ją opiece swych przyjaciół: dr. Edwarda Fryera, fizyka, oraz generała Francisco Mirandy… wenezuelskiego rewolucjonisty. Kobiety przeprowadziły się na stałe do Londynu, gdzie Margaret korzystała z biblioteki i prywatnych lekcji u Fryera, nadrabiając braki w edukacji. Uczennica okazała się bardzo pojętna. W pewym momencie któremuś z panów zaświtała szalona myśl uczynienia z niej lekarza. Szalona, bo choć Margaret mogła pochwalić się wszystkimi zaletami potrzebnymi, by zostać medykiem, miała jeden podstawowy defekt: była kobietą. Ale w końcu dla chcącego nic trudnego. Opiekunowie postanowili wysłać Margaret na studia do odległego Edynburga, gdzie nikt jej nie znał. Przed wejściem na statek w listopadzie 1809 roku dziewczyna stała się Jamesem Barrym, krewnym artysty, a jej własna matka – jej ciotką. W grudniu młodzieniec zapisał się na uniwersytet, który ukończył trzy lata później. Po roku staje już przed komisją wojskową i zaciąga się do armii.

Cała opowieść brzmi dość nieprawdopodobnie, ale emerytowany lekarz Michael du Preez znalazł dowody niezwykłej przemiany. Przekazał listy sygnowane przez młodego studenta oraz napisane przez Margaret Ann do analizy grafologicznej. Alison Reboul, ekspert z brytyjskiego laboratorium kryminalistyki (Forensic Science Service), orzekła, że „niemal na pewno” wyszły spod ręki tej samej osoby. Co więcej, pierwszy list podpisany „James Barry”, został przez prawnika rodziny Bulkley na odwrocie opisany: „Panna Bulkley”. Jeśli James Barry faktycznie był kobietą, to w jaki sposób udało jej się omamić zmorę każdego rekruta – komisję lekarską? Prawdopodobnie wcale nie musiała. Mogła przynieść listy od dawnych nauczycieli lub kolegów lekarzy, świadczące o dobrym zdrowiu, a uczciwym Brytyjczykom nawet do głowy nie przyszło, by je kwestionować (a kolegom by ją badać). Walcząca z Napoleonem armia bardzo potrzebowała nowego narybku. Zaczęło się 50-letnie przedstawienie.

ANI ON, ANI ONA

 

Nie rozstrzygając, czy James Barry to ona czy on, trzeba przyznać, że był idealnym celem dla oskarżeń o zniewieściałość. Stosunkowo niski – mierzył ok.1,52 m (aby ukryć ten fakt, miał chodzić na 7-centymetrowych podeszwach), blady, delikatnej budowy, o malutkich stopach i dłoniach, miał ostry głos, który przypominał starszą kobietę. Zasłynął jako reformator – walczył o lepsze warunki socjalne dla żołnierzy, innowator – w Kolonii Przylądkowej propagował szczepienia przeciw ospie, zanim stały się obowiązkowe w Anglii, oraz wybitny chirurg – 25 lipca 1826 r. przeprowadził jedno z pierwszych cesarskich cięć, po którym przeżyła zarówno matka, jak i dziecko. Nie ulega więc wątpliwości, że Barry to wybitny lekarz, który interesował się zwłaszcza ginekologią. Zwykły przypadek?

Niemal równie słynne jak dokonania na polu medycyny stały się dziwactwa Barry’ego. Lekarz był zagorzałym wegetarianinem, który nie rozstawał się ze swoją kozą, dostarczającą mu ulubionego napitku. Na każdym kroku towarzyszył mu również czarnoskóry służący oraz czarny pies Psyche (a przynajmniej któryś z czworonogów o tym imieniu). Barry nosił też przy sobie ciężką szablę kawaleryjską. Był zawadiaką nie tylko na pokaz – mimo zakazu obowiązującego w armii w Kolonii Przylądkowej pojedynkował się z kapitanem Josiasem Cloete, a wyzywał znacznie więcej osób. Porywczy medyk często wchodził w konflikty ze swoimi zwierzchnikami – za co został nawet zdegradowany. Zdarzyło mu się samowolnie wrócić z zamorskiej placówki do Anglii. Zapytany, czemu oddalił się bez zgody, miał odpowiedzieć: „Żeby porządnie się ostrzyc”. Mimo wybryków Barry nigdy nie wpadł w poważniejsze tarapaty. Zawdzięczał to protekcji wysoko postawionych przyjaciół, m.in. lorda Buchana. Był zmorą nie tylko przełożonych. Nienawidziła go reformatorka szpitali wojskowych Florence Nightingale, którą miał znieważyć podczas pobytu na Krymie.

Plotki o jego płci krążyły na długo przed jego śmiercią. Żołnierze w Afryce przypuszczali, że niski, delikatny, dziwnie chodzący doktorek może być kobietą. Inni sugerowali, że Barry to homoseksualista, a jego kochankiem jest sam gubernator lord Somerset. Plakat oskarżający ich o niemoralną relację zawisł na słupie przy Hout Street Bridge w Cape Town w 1824 r. Krążące plotki nie przeszkodziły Barry’emu w karierze. Odchodził na emeryturę w stopniu Inspektora Generalnego Szpitali Wojskowych JKM.

Nic dziwnego więc, że armia nie mogła, nie narażając się na śmieszność, przyznać, że wysoki oficer, który służył w wojsku 52 lata, był w rzeczywistości kobietą. Zastępca Inspektora Generalnego Szpitali w Sandhurst Edward Bradford twierdził, że nie ma wątpliwości, że Barry był „mężczyzną, u którego rozwój cech płciowych został zahamowany około 6. miesiąca życia płodowego”. Z kolei jego przyjaciel, major McKinnon uważał, że Barry może być hermafrodytą. Co na te rewelacje odpowiadał sam Barry – nie wiadomo. Jednak teraz raczej nie przewraca się w grobie, bo podobno jest zajęty czym innym. Mieszkańcy Południowej Afryki jeszcze w XX wieku twierdzili, że „delikatnej postury duch w brytyjskim mundurze” hula w okolicy dawnego domu myśliwskiego swego przyjaciela i protektora lorda Somerseta.