Rzeczpospolita Sucha. Czy po pandemii Polsce grozi susza 50-lecia?

Nie dość, że zmagamy się z pandemią koronawirusa, to grozi nam kolejna katastrofa: susza 50-lecia

W ciągu ostatnich pię ciu lat problem braku wody w Polsce dawał o sobie znać na różne sposoby. W lecie 2015 r. – z powodu niemożności chłodzenia wodą bloków energetycznych Polskie Sieci Elektroenergetyczne podjęły decyzję o ograniczeniu dostaw energii. Cztery lata później, czyli w sierpniu zeszłego roku, poziom Wisły na jej warszawskim odcinku spadł do 33 cm, a za sprawą niskiego poziomu wód gruntowych liczba uschniętych świerków w Puszczy Białowieskiej zbliżyła się do 1,5 mln. Wydarzenia te pokazują, że w dobie zmian klimatycznych i przy zasobach wodnych, jakimi dysponujemy, walka z suszą może być w Polsce trudna. Tym bardziej że tegoroczna susza ma być bardzo dotkliwa.

PÓŁ WIEKU BEZ WODY

– W ciągu ostatnich 59 lat suszę rolniczą odnotowano w 55 latach. W ciągu ostatnich 39 lat występowała każdego roku – mówi dr hab. Andrzej Doroszewski z Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowy Instytut Badawczy. Obecnie, w wyniku zmian klimatycznych i wzrostu temperatur, susze pojawiają się coraz częściej i trwają dłużej. – Lata 2016 i 2017 nie zrównoważyły suszy z 2015 roku, a ostatnie lata, 2018 i 2019, znów były wyjątkowo suche. Na niektórych obszarach wyraźnie obniżyły się poziomy wód powierzchniowych i podziemnych. Mamy więc do czynienia z długotrwałą suszą hydrologiczną, a także hydrogeologiczną na znacznych obszarach kraju – mówi inżynier Urszula Stefanowicz z Okręgu Mazowieckiego Polskiego Klubu Ekologicznego i ekspertka Koalicji Klimatycznej.

Z analizy przeprowadzonej przez ekspertów z firmy Wind-Hydro oraz Instytutu Geodezji i Kartografii wynika, że obecnie suszą rolniczą zagrożona jest w Polsce blisko połowa (44,9 proc.) powierzchni terenów rolnych i leśnych. Susze hydrologiczne zagrażają niemal całej powierzchni kraju (95,4 proc.). Natomiast na susze hydrogeologiczne narażona jest ponad jedna trzecia (35,6 proc.) jego powierzchni.

 

 

 

ULEWY NA MARNE

Skąd tak wielkie zagrożenie? Mamy po prostu mało wody. Pod względem jej zasobów plasujemy się w końcówce listy państw Unii Europejskiej. Jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest niekorzystny układ klimatyczno-meteorologiczny. – Na terenie Polski ścierają się wpływy klimatów oceanicznego i kontynentalnego. Mamy mniejsze opady niż te odnotowywane w krajach Europy Zachodniej, przy czym parowanie wody z gleby jest na podobnym poziomie – tłumaczy Urszula Stefanowicz. To jednak nie średnia opadów stanowi główny problem. Zmienia się klimat: przerwy między opadami są coraz dłuższe, coraz rzadziej deszcz siąpi, a coraz częściej leje.

W ciągu paru dni potrafi czasami spaść tyle deszczu, ile średnio spada w ciągu dwóch miesięcy. Takie oberwanie chmury bynajmniej nie poprawia sytuacji. – Przy intensywnych opadach tracimy większość wody, bo zamiast być wchłaniana przez glebę i uzupełniać zasoby wód podziemnych ucieka spływem powierzchniowym do rzek i morza – wyjaśnia ekspertka.
 

HYDROLOGIA RODZAJE SUSZY I ICH KONSEKWENCJE – OD BRAKU DESZCZU PO SUCHE STUDNIE

Deficyt opadów może mieć poważne skutki. Cykl rozwojowy suszy składa się z czterech etapów:

SUSZA METEOROLOGICZNA (inaczej atmosferyczna) – długotrwały okres (co najmniej 20 dni) bez opadów, któremu towarzyszy wysoka temperatura oraz mała wilgotność powietrza.

SUSZA ROLNICZA – występuje, gdy w określonym czasie dla przynajmniej jednej z 14 monitorowanych upraw brak jest wystarczającej ilości wody, w wyniku czego spada jej produkcja.

 

SUSZA HYDROLOGICZNA – okres występujący w następstwie suszy meteorologicznej, podczas którego spada poziom wody w rzekach, jeziorach i zbiornikach retencyjnych poniżej stanów średnich.

SUSZA HYDROGEOLOGICZNA – obniżenie poziomu wód podziemnych w stosunku do średniego stanu, skutkujące m.in. wysychaniem studni. Regeneracja zasobów tych wód jest procesem długotrwałym.

 

 

Do niekorzystnych warunków hydrologicznych w naszym kraju przyczyniliśmy się też sami. Osuszając na wielką skalę w latach 50. i 60. ubiegłego wieku bagna, stawy i torfowiska zyskaliśmy grunty pod uprawy i pastwiska, ale pozbyliśmy się naturalnych magazynów wody. – Przez kilkadziesiąt lat tworzyliśmy systemy drenujące grunty z wody. Wycinając przybrzeżną zieleń i zadrzewienia śródpolne, w strachu przed powodziami regulując rzeki i potoki przyspieszaliśmy ucieczkę wody z ekosystemów i gleb – mówi Stefanowicz. Nikt wówczas nie przewidywał, że średnia roczna temperatura w Polsce tak szybko wzrośnie i że wody może zacząć brakować.

WĘGIEL KONTRA WODA

Dziś retencjonujemy – czyli zatrzymujemy w zbiornikach – tylko 6,5 proc. wody przepływającej przez nasz kraj. Równocześnie zużycie najbardziej wartościowych i bardzo wolno odnawiających się wód podziemnych rośnie. Dawniej korzystano z nich wyłącznie w ujęciach wody pitnej, dziś rolnicy pobierają je „poza licznikiem”, zezwolenie na korzystanie z nich mają też wielkie hodowle szklarniowe. Do ich marnowania znacząco przyczynia się również przemysł wydobywczy. W kopalniach odkrywkowych wypompowuje się zmagazynowaną pod ziemią wodę i wylewa do rzek. Efekty widać gołym okiem. Wydobycie węgla brunatnego wydrenowało Jezioro Wilczyńskie do tego stopnia, że jego brzeg cofnął się o sześć metrów. Z tej samej przyczyny zanikają też długie fragmenty Noteci. Ucieczce wody z ekosystemu sprzyjają również wycinki lasów i rozbudowywanie miast na terenach zalewowych.

 

RETENCJA NA RATUNEK

Możliwych rozwiązań problemu suszy w Polsce jest wiele. – Zwiększenie środków finansowych na jej przeciwdziałanie, kształtowanie zasobów wodnych poprzez budowę i rewitalizację sztucznych zbiorników retencyjnych, odtwarzanie oczek, zalesień śródpolnych i naturalnych terenów rozlewowych oraz powszechna edukacja o konieczności oszczędzania wody – to główne działania wdrażanego przez nas ogólnokrajowego planu przeciwdziałania skutkom suszy – mówi Sergiusz Kieruzel, rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wod

Do niekorzystnych warunków hydrologicznych w naszym kraju przyczyniliśmy się też sami. Osuszając na wielką skalę w latach 50. i 60. ubiegłego wieku bagna, stawy i torfowiska zyskaliśmy grunty pod uprawy i pastwiska, ale pozbyliśmy się naturalnych magazynów wody. – Przez kilkadziesiąt lat tworzyliśmy systemy drenujące grunty z wody. Wycinając przybrzeżną zieleń i zadrzewienia śródpolne, w strachu przed powodziami regulując rzeki i potoki przyspieszaliśmy ucieczkę wody z ekosystemów i gleb – mówi Stefanowicz. Nikt wówczas nie przewidywał, że średnia roczna temperatura w Polsce tak szybko wzrośnie i że wody może zacząć brakować.

WĘGIEL KONTRA WODA

Dziś retencjonujemy – czyli zatrzymujemy w zbiornikach – tylko 6,5 proc. wody przepływającej przez nasz kraj. Równocześnie zużycie najbardziej wartościowych i bardzo wolno odnawiających się wód podziemnych rośnie. Dawniej korzystano z nich wyłącznie w ujęciach wody pitnej, dziś rolnicy pobierają je „poza licznikiem”, zezwolenie na korzystanie z nich mają też wielkie hodowle szklarniowe. Do ich marnowania znacząco przyczynia się również przemysł wydobywczy. W kopalniach odkrywkowych wypompowuje się zmagazynowaną pod ziemią wodę i wylewa do rzek. Efekty widać gołym okiem. Wydobycie węgla brunatnego wydrenowało Jezioro Wilczyńskie do tego stopnia, że jego brzeg cofnął się o sześć metrów. Z tej samej przyczyny zanikają też długie fragmenty Noteci. Ucieczce wody z ekosystemu sprzyjają również wycinki lasów i rozbudowywanie miast na terenach zalewowych.

RETENCJA NA RATUNEK

Możliwych rozwiązań problemu suszy w Polsce jest wiele. – Zwiększenie środków finansowych na jej przeciwdziałanie, kształtowanie zasobów wodnych poprzez budowę i rewitalizację sztucznych zbiorników retencyjnych, odtwarzanie oczek, zalesień śródpolnych i naturalnych terenów rozlewowych oraz powszechna edukacja o konieczności oszczędzania wody – to główne działania wdrażanego przez nas ogólnokrajowego planu przeciwdziałania skutkom suszy – mówi Sergiusz Kieruzel, rzecznik Państwowego Gospodarstwa Wod według najnowszych badań zatrzymują one
wodę tylko w obrębie zbiornika, drastycznie osuszając przy tym tereny położone poniżej. Wiele pozornie pozytywnych rozwiązań – takich jak na przykład proponowane przez Ministerstwo Rolnictwa środki na budowanie przy domach studni głębinowych – może przynieść więcej szkody niż pożytku. – Inicjatywa ta pomoże w doraźnym łagodzeniu skutków suszy, ale długoterminowo może być szkodliwa, bo generuje dodatkowy pobór wód podziemnych, przyspieszając ich zużycie, przy czym nie wdrażamy niemal żadnych działań służących odbudowie tych zasobów – tłumaczy Stefanowicz.

ŁĄKA ZAMIAST TRAWNIKA

Na dłuższą metę sytuację hydrologiczną w Polsce może poprawić odejście od wydobywania i spalania węgla, a także zaprzestanie regulowania rzek i przywracanie ich naturalnego biegu. Odporność upraw na suszę

EKOLOGIA JAK NIE MARNOWAĆ WODY? LICZY SIĘ KAŻDA KROPLA

Oszczędzanie wody to obowiązek każdego z nas. Oto kilka wskazówek, jak to robić:

– Naprawiaj cieknące krany i rury. Amerykańska agencja ochrony środowiska ocenia, że w USA przez przeciekające instalacje marnuje się około 340 litrów wody dziennie.

– Wybierz kran z jednym uchwytem, który przyspiesza ustawienie odpowiedniej temperatury wody. Ustawiaj temperaturę przy użyciu małego strumienia.

– Zainwestuj w czujnik ruchu przy kranie albo w perlator – końcówkę do kranu, która napowietrza strumień wody.

– Zakręcaj wodę podczas mycia zębów. Zaoszczędzisz dzięki temu nawet 15 litrów wody jednorazowo.

– Zamiast kąpieli w wannie wybierz prysznic – najlepiej zakręcając wodę przy namydlaniu się i używając napowietrzacza, dzięki któremu zaoszczędzisz nawet 13 tys. litrów wody rocznie.

– Jeśli wybierasz kąpiel w wannie, użyj kranu z szybkim przepływem wody – długie nalewanie powoduje, że woda szybciej stygnie i trzeba dolewać ciepłej.

– Zainwestuj w nową toaletę. Starsze modele zużywają od 10 do prawie 20 litrów wody przy jednym spuszczeniu. Nowsze – o połowę mniej. Nie spuszczaj wody za każdym razem.

– Wodę po gotowaniu warzyw czy makaronu użyj ponownie np. do ugotowania zupy, zrobienia sosu, gotowania na parze albo podlania roślin.

– Rośliny podlewaj rano albo wieczorem. Podlewanie po południu to większe marnowanie wody ze względu na wyższe w tym czasie parowanie.

– Używaj małej ilości detergentów do zmywania, prania i przy sprzątaniu. Dzięki temu szybciej je spłuczesz.

Do wyprodukowania bochenka chleba potrzeba około 300 litrów, jednego jabłka – 50 litrów, a filiżanki kawy – 150 litrów wody. Rozsądnie planuj zakupy i nie wyrzucaj jedzenia!

można wzmocnić też, podnosząc w glebie zawartość próchnicy, która w dużym stopniu zwiększa jej pojemność wodną. – Scenariusze zmian klimatu dla Polski wskazują na potencjalną konieczność przechodzenia na rolnictwo nawadniane. A u nas nielegalny pobór wód jest wyższy niż legalny – mówi prof. Rafał Wawer z Zakładu Gleboznawstwa Erozji i Ochrony Gruntów (IUNG-PIB). Powinniśmy więc stworzyć system monitorowania poboru, który dostarczałby rolnikom i administracji informacji o bieżącym stanie wód wraz z prognozą na najbliższy czas. Przykładem do naśladowania mógłby być system hiszpański – w jego ramach koncesję na pobór wody przyznaje się wspólnotom rolników, które następnie same rozdzielają ją między swoich członków. Zatrzymywanie wody powinno być też powszechną praktyką w miastach. – Gromadzenie deszczówki, tworzenie ogródków deszczowych, stawianie na łąki zamiast na angielskie trawniki, zrezygnowanie z koszenia trawy – dziś nawet najmniejsze działania mają znaczenie – mówi Stefanowicz.

Wiele dobrego wniosłyby też regulacje zachęcające do oszczędzania wody oraz do wykorzystania tzw. wody szarej obejmujące nie tylko zwykłych użytkowników, ale i deweloperów. Dobry przykład na tym polu płynie m.in. z Niemiec, gdzie buduje się domy, w których toalety spłukiwane są wodą odprowadzaną m.in. z pralek, a deweloperzy są zobowiązani do budowania pod parkingami zbiorników retencyjnych.

 

LATO BEZ WODY I PRĄDU

Zanim jednak wdrożymy w Polsce kompleksowe zmiany w gospodarowaniu wodą, możemy się spodziewać, że susza mocno da się nam we znaki. W zeszłym roku objęła ona praktycznie cały kraj – straty oszacowano na blisko 3 mld zł. Wraz ze spadkiem plonów wzrosły ceny, w przypadku niektórych warzyw nawet o kilkaset procent. W marcu tego roku poziom wód znów był niski, co stanowi sygnał, że zeszłoroczny scenariusz może się powtórzyć. Źle wróżyła już sucha jesień, a potem bezśnieżna i ciepła zima. Zalegający zimą śnieg, który zaczyna topić się wiosną, zapewnia bowiem wodę na początek wegetacji, a minusowe temperatury gwarantują pomyślny cykl rozwojowy sianych jesienią ozimin (w tym m.in. pszenicy i rzepaku). Już teraz sadownicy przewidują nawet
20-procentowe spadki plonów, bo w wyniku ciepłej zimy wiele drzew i krzewów owocowych osłabło i nie przetrwało wegetacji.

Na suszy ucierpią też z pewnością hodowcy bydła – jeśli opady będą małe, łąki, na których pasie się bydło, nie dadzą drugiego pokostu traw, a kukurydza na paszę będzie miała mniejszą wartość energetyczną. W efekcie zdrożeje pasza dla zwierząt, a wraz z nią wiele produktów spożywczych, z mięsem na czele. Jeśli zaś przyjdzie fala upałów, istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że razem z nimi pojawią się przerwy w dostawach prądu. Spowodowany wysokim parowaniem niski poziom wody w rzekach uniemożliwi bowiem jej pobieranie na potrzeby chłodzenia bloków węglowych.

Eksperci alarmują, że jeśli nie w tym roku, to na pewno w najbliższej przyszłości przyjdzie nam się zmierzyć z regularnymi ograniczeniami w dostępie do wody. W wydrenowanym przez działalność kopalni węgla brunatnego w Bełchatowie województwie łódzkim już zaczyna brakować wody do picia. – Po ciepłej zimie i z tak niskim stanem wód w poprzednich dwóch latach susza rolnicza jest niemal pewna – wyrokuje Stefanowicz.

 

Więcej:susza