Sekret zaginionego plemienia Izraela

Żydzi znad źródeł Nilu uznają się za potomków króla Salomona i królowej Saby. Zdaniem naukowców mogą jednak w istocie być… odłamem chrześcijańskich heretyków!

W 1769 r. szkocki podróżnik James Bruce, wędrując przez Etiopię, natrafił nagle na liczną społeczność Żydów. Oszacował ich liczbę nawet na 100 tys.! Mieszkali m.in. nad jeziorem Tana, gdzie Szkot odkrył źródło Nilu Błękitnego. Na podstawie etiopskiego eposu „Kebra Nagast” uważani byli za potomków Hebrajczyków przybyłych do Afryki z Menelikiem I, legendarnym synem Salomona i Makedy, władczyni królestwa Saby. Miejscowi chrześcijanie (Etiopia przyjęła chrześcijaństwo już w IV w., jako jedno z pierwszych państw na świecie) nazywali ich Felaszami, czyli wygnańcami. Sami mówili o sobie Beta Izrael, czyli Dom Izraela.

Felasze mają własne unikatowe święta religijne – jak Sigd. Łączy się z pamięcią o półlegendarnych średniowiecznych walkach etiopskich Żydów  z miejscowymi chrześcijanami.  Na zdjęciu z 1956 r. (czyli jeszcze sprzed masowej emigracji do Izraela) widać setki Felaszów schodzących z góry w rejonie Gondar po odprawionych modłach z okazji Sigd.

Nic dziwnego, że sprawą zainteresowali się żydowscy uczeni i aktywiści na Zachodzie. Tak liczna i nieznana grupa ich współwyznawców w Afryce była ekscytującym odkryciem. Przypomniano sobie o legendzie „zaginionych plemion Izraela”. Według żydowskich tradycji w czasach starotestamentowych – jeszcze za króla Salomona i jego następców – Izrael tworzyło dwanaście plemion. Następnie, po najeździe asyryjskim w VIII w. p.n.e., dziesięć z nich zostało rozproszonych. Wybici, deportowani, zbiegli, przepadli na wieki. Pozostał po nich tylko mit o „zaginionych plemionach”, z którymi próbowano potem identyfikować pewne grupy wyznawców judaizmu w Azji oraz basenie Morza Śródziemnego.

Sprawę etiopskich Żydów badał na miejscu m.in. francuski archeolog żydowskiego pochodzenia Joseph Halévy (1827–1917). Potem, wykładając na orientalistyce na paryskiej Sorbonie, zaraził tematem zagadkowej społeczności swojego młodego ucznia Jakuba Fajtlowicza [czyt. s. 47], polskiego Żyda z Łodzi. Począwszy od 1904 r., kilkakrotnie wyjeżdżał on do Etiopii. Jego praca naukowa zaważyła na losie tamtejszych wyznawców judaizmu i zainteresowała cały „cywilizowany” świat „zaginionym plemieniem”. Kolejni badacze starali się ustalić, skąd wzięło się w głębi Afryki.

Bez Talmudu

Pierwszym tropem mogły być zaskakujące zwyczaje etiopskich Żydów. Znacznie odbiegały od tych praktykowanych przez ówczesnych Żydów w „cywilizowanym świecie”, gdzie dawnych kapłanów zastąpili rabini. Beta Izrael wyznawali judaizm, ale w jego bardzo pierwotnej wersji, opierając się przede wszystkim na „Pięcioksięgu”. Nie znali późniejszych uzupełnień i komentarzy, takich jak Talmud (II–III w. n.e.). Mieli nie tylko warstwę kapłanów, ale i mnichów. Bardzo ważna była dla ich życia i rytuałów kwestia „czystości”: unikali niektórych pokarmów, trzymali się z dala od kobiet w okresie menstruacji i nie dopuszczali do małżeństw z innowiercami. Uważali się nawet za strażników Arki Przymierza – rzekomo wykradzionej z Jerozolimy w X w. właśnie przez Menelika I, syna Salomona i Makedy.

W telawiwskim Eretz Israel Museum trwa do 10 lipca wystawa „Etiopia: ziemia cudów”, przybliżająca kraj, w którym narodziła się społeczność Beta Izrael, jego tradycje i historyczne pamiątki (m.in. manuskrypty).

Dowody na oryginalne obyczaje i tradycje etiopskich Żydów znajdują się m.in. w The Faitlovitch Collection na Uniwersytecie w Tel Awiwie. Zebrał je dr Fajtlowicz podczas swoich wędrówek. Yona Diker, opiekująca się spuścizną po badaczu, zaprezentowała „Focusowi Historia” setki archiwalnych zdjęć, notatniki z podróży, zgromadzone przez naukowca manuskrypty oraz zapiski w tamtejszych językach, przetykane enigmatycznie wyglądającymi symbolami i rysunkami. Jak tłumaczy nam dr Ran HaCohen, wykładowca z telawiwskiego uniwersytetu, Fajtlowicz w sposób mistrzowski opanował kilka języków, używanych w Etiopii, badał nawet te rzadko spotykane. Wydawał też broszury religijne, „rywalizując” z protestanckimi misjonarzami, którzy namawiali Felaszów do przyjęcia chrześcijaństwa.

„Fajtlowicz był zafascynowany starą wiarą etiopskich Żydów i ich lojalnością wobec niej” – mówi „Focusowi Historia” prof. Emanuela Trevisan Semi z Uniwersytetu w Wenecji, autorka monografii o naukowcu. Wiara Beta Izrael wydawała się silna, mocno zakorzeniona. To wszystko sugerowało więc, że etiopscy Żydzi zawędrowali do Afryki bardzo dawno temu, i – otoczeni przez chrześcijan i muzułmanów – żyli w izolacji.

We współczesnej wiosce pozostałych w Etiopii Felaszów można dostrzec gwiazdę Dawida na budynku pełniącym rolę synagogi.

Brak dowodów

Sprawa nie była tak jednoznaczna. Beta Izrael w ogóle nie znali języka hebrajskiego, posługiwali się w liturgii miejscowym językiem gyyz. Nie przechowali zabytków, manuskryptów, sięgających dalej niż do XVII–XVIII w.

Pewnym wytłumaczeniem mogło być, że wiele etiopskich zabytków przepadło podczas wojen domowych, muzułmańskich najazdów etc. Jednak to nie wyjaśnia wszystkich zastrzeżeń. Choć Beta Izrael wspominali o Arce Przymierza, dużo więcej mają o niej do powiedzenia wyznawcy miejscowego ortodoksyjnego Kościoła chrześcijańskiego. Za miejsce przechowywania Arki Przymierza tradycyjnie uznają kaplicę przy kościele św. Marii z Syjonu w Aksum (uznają, bo to, co za Arkę uchodzi, może tam oglądać tylko dożywotnio nad nią czuwający mnich). Zresztą chrześcijanie etiopscy dzielą wiele wspólnych tradycji z Żydami, np. praktykują obrzezanie; od kobiet mających menstruację (a więc „nieczystych”) wymagają, by stały za bramą świątyni; w kościołach mają wydzielone miejsce na arki (kopie) niczym w biblijnej Świątyni Salomona. I wprawdzie etiopskie legendy wspominają o bojach między wojskami chrześcijańskimi i żydowskimi już w X w., jednak nie ma żadnych materialnych dowodów na obecność tam Żydów w tym czasie.

 

Być może jakieś rysy na micie o „zaginionych plemionach Izraela” widział już Fajtlowicz. Dla niego ważniejsze od zabytków było zachowanie kilkudziesięciotysięcznej społeczności Beta Izrael przy wierze mojżeszowej, zapoznanie jej z nowoczesną wersją judaizmu i odnalezienie się przez Felaszów w XX-wiecznych realiach. „Nie dbał o legendę o Arce. Nie wspomniał też nic o innych starych artefaktach” – potwierdza prof. Trevisan Semi. Kwestia, czy Beta Izrael są Żydami z rodowodem sięgającym faktycznie aż czasów Salomona, była dla Fajtlowicza raczej drugorzędna. Za to zagadką pochodzenia „zaginionego plemienia Izraela” zajęli się inni badacze i znawcy tematu, czasem samozwańczy…

Swoje tradycje etiopscy Żydzi (ale nie tylko oni, także chrześcijanie) opierają na przekonaniu, że król Salomon spłodził z królową Saby syna Menelika, który sprowadził do Etiopii Arkę Przymierza. (Fot. The Bridgeman Art Library)

Daleka droga z Ziemi Obiecanej

Jedna z „naukowych” wersji mówiła, że przodkowie Felaszów uciekli do Etiopii po asyryjskim najeździe na Królestwo Izraela w VIII w. p.n.e. (czyli około 200 lat po czasach Salomona).

Ale były też sugestie, że zagubili się podczas exodusu z Egiptu za czasów Mojżesza, w XIII w. p.n.e. Z kolei współcześni rabini dowodzili, że Beta Izrael pochodzą z plemienia Dana, które z przyczyn polityczno-religijnych w X w. p.n.e. opuściło Ziemię Obiecaną, stamtąd udało się do Egiptu, potem do Sudanu, aż dotarło do Etiopii.

Część badaczy stawiała na to, że Felaszowie są potomkami żydowskiej sekty z Pustyni Judzkiej, która ruszyła w głąb Afryki. Szukający wyjaśnień gdzieś bliżej Etiopii argumentowali, że tamtejsi Żydzi najpewniej są potomkami starożytnych żydowskich imigrantów z pobliskiego Jemenu (leżącego po drugiej stronie Morza Czerwonego).

Zanim naukowcy przeprowadzili bardziej kompleksowe i dokładne badania, sprawa przybrała polityczny wymiar. W 1948 r. powstało państwo Izrael. Zmienił się układ sił w regionie. O sprowadzeniu Beta Izrael do „ojczyzny” marzył jeszcze Fajtlowicz, do śmierci (1955) przygotowując grunt pod taką operację. Ale dopiero pod koniec lat 70., po długich sporach, władze izraelskie uznały „żydowskość” Beta Izrael i przystały na sprowadzenie członków tej społeczności do kraju.

Obywatele Izraela pochodzący z Etiopii wiele  razy protestowali na ulicach izraelskich miast, domagając się zaprzestania dyskryminacji.  (Fot. East News)

W latach 80. Etiopia chętnie się ich pozbyła. Po pierwsze dlatego, że rządzący tam wówczas komuniści widzieli w Felaszach „imperialistycznych” i „syjonistycznych” szpiegów. Drugim powodem były klęski głodu (w latach 1985–1987 z pomocą głodującym latały nawet nasze helikoptery z Polskiej Lotniczej Eskadry Pomocy Etiopii).

I tak, na przełomie 1984 i 1985 r., lotnictwo izraelskie przerzuciło w ramach operacji „Mojżesz” 8 tys. ludzi. Z przyczyn politycznych etiopscy Żydzi ewakuowali się przez Sudan. Kilkuset z tych, których nie objęła akcja „Mojżesz” , z pomocą amerykańskiej CIA wywieziono z Sudanu w ramach operacji „Jozue”. W sumie w latach 80. różnymi kanałami przybyło do Izraela kilkanaście tysięcy Etiopczyków.

Kolejna izraelska akcja przerzutowa odbyła się w 1991 r., kiedy w Etiopii upadł komunistyczny reżim i toczyły się walki z erytrejskimi rebeliantami. W ciągu zaledwie 36 godzin 34 izraelskie maszyny przewiozły z Etiopii ponad 14 tys. miejscowych Żydów. Operacja miała kryptonim „Salomon” i przeszła do historii z jeszcze jednego powodu: w jej trakcie jeden z izraelskich boeingów zabrał na pokład aż 1122 pasażerów. Jeszcze nigdy jednym pasażerskim samolotem nie poleciało tylu ludzi. Etiopski rząd pozwolił też na „łączenie rodzin”, czyli kolejne wyjazdy. Dało to w sumie 30–40 tys. afrykańskich imigrantów w latach 90.

Po kolejnej fali wyjazdów kilkanaście lat temu, dziś Beta Izrael w Etiopii to już wspomnienie. Wioski są wyludnione, a żeby „przekonać” turystów, na lepiankach pojawiają się gwiazdy Dawida. Felaszów, wyznających judaizm, zostało w Etiopii około tysiąca. Za to w 2003 r. władze w Tel Awiwie zezwoliły też na przyjazd do Izraela Felaszów Mura – Żydów, którzy podczas dziejowych zawieruch przyjęli chrześcijaństwo. Planuje się sprowadzenie 8 tys. z nich.

Legenda „zaginionego plemienia Izraela” najwyraźniej zrobiła swoje. Jednak w międzyczasie do głosu doszła genetyka, dokonując zaskakującego przełomu w sprawie i rozprawiając się z fantasmagorycznymi hipotezami.

Komunistyczne etiopskie władze uważały Felaszów za syjonistycznych agentów, więc zgodziły się na ich emigrację.

Miejscowi heretycy

Kilkanaście lat temu przeprowadzono serię badań DNA: porównano materiał genetyczny członków Beta Izrael, nieżydowskich mieszkańców Etiopii oraz bliskowschodnich Żydów. I wtedy wybuchła bomba!

Okazało się, że Felaszowie genetycznie „spokrewnieni” są nie z bliskowschodnimi Żydami, ale ze swoimi etiopskimi sąsiadami! „Wynika stąd, że Felaszowie pochodzą od dawnych mieszkańców Etiopii, którzy przeszli na judaizm” – stwierdzili w 1999 roku Gerard Lucotte i Pierre Smets z Międzynarodowego Instytutu Antropologii w Paryżu.

Sprawę pochodzenia Beta Izrael trzeba więc było jeszcze raz przemyśleć. Zamiast legend o „zaginionych plemionach Izraela” potrzebowano koncepcji, która wzięłaby pod uwagę naukowe fakty. „Osobiście przychylałbym się do hipotezy prof. Stevena Kaplana z Jerozolimy, który twierdzi, że Żydzi w Etiopii pojawili się około XIV w. w wyniku złożonego procesu odchodzenia marginalnych grup społecznych od Kościoła etiopskiego. Grupy te były piętnowane przez Kościół jako »Żydzi«, co z kolei wpłynęło na ich postrzeganie samych siebie” – mówi „Focusowi Historia” dr Ran HaCohen.

Czyli to chrześcijanie, z różnych powodów odchodzący z miejscowego Kościoła, zaczęli tworzyć Beta Izrael! Coraz bardziej różnili się od swoich chrześcijańskich braci w wierze (którzy, przypomnijmy, i tak byli bardzo zakorzenieni w starotestamentowych zwyczajach). Być może tak bardzo pielęgnowali prawo mojżeszowe lub nie zgadzali się z resztą, że zaczęto o nich mówić „Żydzi”. Z czasem sami zaczęli się tak postrzegać i zetknęli się z autentycznymi Żydami – np.  jemeńskimi i egipskimi. To wszystko doprowadziło do ich faktycznej przemiany religijnej: zamknęli się w kręgu Starego Testamentu i odrzucili Nowy Testament. Naprawdę stali się wyznawcami judaizmu.

Przeprowadzone badania DNA wspierałyby taką hipotezę o „samoistnym” pojawieniu się Żydów wśród rdzennych Etiopczyków. Ale sprawa nie jest przesądzona. „Moim zdaniem, wciąż mamy do czynienia tylko z hipotezami i potrzebujemy dużo więcej informacji” – komentuje prof. Emanuela Trevisan Semi.

Pozostali w Etiopii Felasze zdobią domy w swoich wioskach (leżących w okolicach miasta Gondar) obrazkami nawiązującymi do ich żydowskiej tożsamości. (Fot. Forum)

Zaginieni w Izraelu

 

Kiedy pierwsi etiopscy Żydzi pojawili się w Izraelu, wielu z nich było zdziwionych, że inni Żydzi nie są czarni jak oni. Z czasem miało się okazać, że problemy z przystosowaniem do nowego życia są dużo większe i mniej anegdotyczne. „Mamy około 100–120 tys. Izraelczyków (1,5 proc.) pochodzenia etiopskiego. Znaleźli się na najniższych szczeblach społeczno-ekonomicznej drabiny. Dość powiedzieć, że wśród 30 tys. studentów Uniwersytetu w Tel Awiwie zaledwie 100 (0,3 proc.) jest pochodzenia etiopskiego” – wyjaśnia dr Ran HaCohen. Podaje też powody tego słabego rezultatu: niski poziom edukacji, z którą Felasze przybyli do Izraela; fakt, że przyjechali tam z niczym; krótki czas, jaki upłynął od ich przyjazdu; osiedlanie się ich głównie na peryferiach kraju; uprzedzenia dotyczące tego, czy są „prawdziwymi” Żydami; dyskryminację ze względu na ich kolor skóry i afrykańskie pochodzenie.

Jak podkreśla, doprowadziło to do znacznej frustracji wśród tej społeczności. Zwłaszcza gdy okazało się, że izraelskie banki krwi wyrzucały krew oddawaną przez Izraelczyków etiopskiego pochodzenia z obawy przed wirusem HIV. Na początku tego roku prasa wspominała też, że czarnoskórym imigrantkom siłą wstrzykiwane były środki antykoncepcyjne… „Ale jest się i czym pochwalić, np. dwóch etiopskich Żydów właśnie zostało wybranych do Knesetu. Trudno powiedzieć, czy jako społeczność się integrują, czy przepaść pozostała taka sama lub się pogłębia, bo nie ma prawdziwych danych na ten temat” – mówi dr HaCohen.

Wygląda na to, że „zaginione plemię” się odnalazło, ale po powrocie do wyśnionej Jerozolimy straciło całą swoją atrakcyjność. Choć może nie do końca: nową Miss Izraela została 21-letnia Etiopka, która przyjechała tam w wieku 12 lat.

Miss Izraela Yityish Aynaw to nie jedyna sławna Etiopka w kraju. W Knesecie zasiada 32-letnia prawniczka Pnina Tamano-Shata. (Fot. Materiały prasowe)

Zagadka z Zimbabwe

Kazus Felaszów mógłby powtórzyć się w przypadku plemienia Lemba, zamieszkującego Zimbabwe, Republikę Południowej Afryki, Mozambik i Malawi. Ich praktyki religijne silnie nawiązują do judaizmu. Badania DNA wskazały zaś, że mężczyźni z tego plemienia mają genetyczny marker typowy dla ludów semickich! Sprawa wydawałaby się więc bardziej jednoznaczna niż w przypadku Beta Izrael.

Jednak plemienia Lemba alija – prawo do „powrotu” do Izraela – nie obejmuje. Po pierwsze dla religijnych Żydów najważniejsze jest pochodzenie od matki Żydówki, a z udowodnieniem tego wielu Lembów ma kłopot. Po drugie „ludy semickie” to szeroka kategoria, obejmująca również Arabów. Po trzecie wielu Izraelczyków podejrzewa, że Afrykańczycy kierują się nie wiarą, lecz chłodną kalkulacją, myśląc po prostu o lepszym życiu w bogatszym kraju. I choć Lemba uważają się za „zaginione plemię Izraela”, na razie mogą tylko marzyć o Ziemi Obiecanej.

Felasze celebrują żydowskie święta w Izraelu, nie zapominając o własnych tradycjach, np. o ceremonialnych etiopskich parasolach. (Fot. Forum)