Dramat par bezskutecznie starających się o dziecko. “Dzięki pracy nad sobą diametralnie zmieniły podejście do problemu”

Ważne jest uświadomienie sobie, że można poprawić jakość życia bez dziecka – radzi Ewa Błaszczak, która pracuje z osobami borykającymi się z problemami niepłodności.
Dramat par bezskutecznie starających się o dziecko. “Dzięki pracy nad sobą diametralnie zmieniły podejście do problemu”

Marika bezskutecznie próbowała zajść w ciążę przez trzy lata. „Na początku nie napinaliśmy się, ale po jakimś czasie pojawił się niepokój. Zrobiliśmy wszystkie badania. Wyniki były dobre, więc podbudowani wróciliśmy do działania. Ale potem znów długo, długo nic i życie zamieniło się w horror. Skupiałam się na liczeniu dni do owulacji, a potem po kilku dniach pędem do apteki po test i … porażka za porażką. Doszło do tego, że jak zobaczyłam jedną kreskę na teście, potrafiłam godzinę siedzieć w łazience i gapić się tępo w ścianę. Nie wiem, ile tych testów zrobiłam. Jesienią mąż wykupił wyjazd do Egiptu z kursem nurkowania. Nigdy nie byłam w Afryce! Zaczęłam biegać po sklepach i kompletować sprzęt. Nie wyjechaliśmy, a płetwy i maska do dziś leżą nierozpakowane w szafie… Zaszłam w ciążę!”.

Każdy przypadek pary bezskutecznie starającej się o dziecko to prawdziwy dramat. Niestety, nie zawsze z happy endem. Czy więc powyższa historia to cud? Wcale nie. To sytuacja, gdy kobieta, obok dziecka, zaczęła widzieć inny cel. Z jego osiągania czerpała energię tak potrzebną do zajścia w ciążę. Skupiając się na czymś innym, często udaje się zrealizować upragniony cel numer 1 – tłumaczy Ewa Błaszczak z Fertility Coaching Center, która pracuje z osobami borykającymi się z problemami niepłodności.

 

MIĘDZY DUSZĄ I CIAŁEM

W IZRAELU PARA, KTÓRA MA PROBLEM Z ZAJŚCIEM W CIĄŻĘ, ZACZYNA OD PRACY Z COACHEM

Specjaliści są przekonani, że problem często tkwi właśnie w głowie. Poczucie lęku, zagrożenia, rozpaczy może wywołać w ciele określone reakcje biologiczne. Wzajemna gra między duszą, głową i ciałem angażuje chociażby hormony płciowe i zajście w ciążę może być hamowane. Trwają badania, które tę tezę potwierdzają.

Bogda Pawelec, psycholog kliniczny i psychoterapeutka, w książce „Opowieści terapeutyczne o niepłodności. Czekając na bociana” przedstawia historie kilku par, którym psychoterapia pomogła w walce o dziecko. W śluzie szyjki macicy jednej z bohaterek lekarze stwierdzili przeciwciała zwalczające plemniki. Zaaplikowana kuracja nie działała. Podczas psychoterapii okazało się, że zajście w ciążę utrudniał fakt, iż ojciec pacjentki znęcał się nad nią i kobieta odczuwała wrogość wobec mężczyzn. Była tego zupełnie nieświadoma. Uwolnienie emocji sprawiło, że bariera zniknęła bez farmakologicznej interwencji, a kobieta zaszła w ciążę. Bogda Pawelec m.in. dzięki takim przypadkom jest przekonana, że psychiczne przyczyny niepłodności często występują wspólnie z fizjologicznymi.

Oczywiście nie zawsze sprawa jest aż  tak poważna i nie zawsze trzeba tak głęboko sięgać w przeszłość. Czasem problem leży w bieżącym życiu i podejściu do niego. W tym, co tu i teraz. Niestety, o ile postęp w dziedzinie medycyny przy leczeniu niepłodności jest w Polsce widoczny, o tyle aspekt psychologiczny – nad czym boleją specjaliści – jest w trakcie leczenia umniejszany albo wręcz pomijany.

Marta van der Toolen założyła warszawską klinikę Ferti Medica Centrum Wspierania Płodności, zainspirowana własną walką o zajście w ciążę. Podczas leczenia ginekologicznego zrozumiała, że potrzebuje czegoś więcej, kogoś, kto nie operuje wyłącznie terminami medycznymi. „Wtedy zaczęły się schody. Okazało się, że nie ma miejsc, w których kobiety w takiej sytuacji jak moja mogą liczyć na pomoc. A jeśli już są specjaliści w tej dziedzinie, to strasznie trudno do nich dotrzeć” – opowiada. Jak podkreśla, w Polsce coaching i pomoc psychologiczna dla kobiet borykających się z poblemem niepłodności jest jeszcze w powijakach. Może także dlatego, że o tym, jak psychika wpływa na płodność, mało wiedzą same kobiety. Tymczasem na przykład w Izraelu para, która ma problem z zajściem w ciążę, starania zaczyna właśnie od pracy z coachem.

 

CUDÓW NIE MA

UMIESZ I POTRAFISZ ŻYĆ TAKŻE BEZ DZIECKA

„Nie mówimy tu oczywiście o przypadkach, gdy diagnoza jest jednoznaczna. To znaczy wtedy, gdy z konkretnych powodów medycznych ludzie nie mają szans na dziecko. Im można oczywiście pomóc, ale nikt nie będzie im wmawiał, że zdarzy się cud. Natomiast jeśli jest jakakolwiek iskierka nadziei, praca pary z psychologiem lub coachem przynosi naprawdę świetne efekty. Nie należy przy tym zarzucać wizyt u lekarza. To oczywiste!” – mówi dr Preeti Agrawal, ginekolożka i położnik, która prowadzi prywatną praktykę we Wrocławiu. Podkreśla, że sytuacja jest szczególnie trudna, gdy po serii badań okazuje się, że nie ma przeciwskazań medycznych, a mimo to upragnionej ciąży nie ma. „Proszę sobie wyobrazić, że teraz 90 proc. klientów klinik in vitro to wcale nie są osoby ze zdiagnozowaną niepłodnością, lecz właśnie takie, u których nie wiadomo, co jest przyczyną problemu. Tymczasem jestem przekonana, że wiele z nich mogłoby uniknąć kosztownego in vitro i niepotrzebnych dawek hor-monów, gdyby popracowały ze specjalistą” – przekonuje.

Dr Agrawal związek między psychiką a płodnością dostrzegła już kilka lat temu. Teraz sama prowadzi warsztaty dla par, które się u niej leczą. „Chciałabym wyraźnie podkreślić: taka praca powoduje, że kobieta zawsze po uczestnictwie w zajęciach będzie wzmocniona. Bez względu na to, czy się uda zajść w ciążę, czy nie” – dodaje. W podobnym tonie wypowiada się Marta van der Toolen. „To może przewrotne, ale bezpośrednim celem naszych zajęć nie jest zajście w ciążę. Chodzi o poprawę jakości życia, znalezienie wsparcia i postawienie sobie innych celów poza zajściem w ciążę. Pokazanie, że umiemy i możemy żyć także bez dziecka. A jeśli przy tym uda się osiągnąć cel numer jeden i zajść w ciążę, to oczywiście super. Często zresztą się tak zdarza” – podkreśla van der Toolen.

Co więc zrobić, aby przede wszystkim pomóc sobie, a przy  okazji osiągnąć upragniony cel? Według Ewy Błaszczak niesłychanie ważne jest, by kobieta uświadomiła sobie, że przede wszystkim chodzi o nią i jej szczęście. Bo, niestety, często presja otoczenia, pytania rodziny w stylu: „kiedy wreszcie doczekamy się wnuka?”, powodują, że kobieta czuje się maszynką do robienia dzieci. „Czuje się gorsza, mniej wartościowa, powoli nieświadomie zaczyna się odsuwać od ludzi i zamyka się w swoim »gorszym« świecie. Tymczasem może sobie uświadomić, że liczy się nie tylko macica, jakby chcieli niektórzy,  ale przede wszystkim ona sama i jej życie. Że można normalnie żyć” – podkreśla Ewa Błaszczak.

 

ZNALEŹĆ NOWY CEL

OPRACOWANIE NOWEGO PLANU NA ŻYCIE UŁATWIA WALKĘ ZE STRESEM

Specjaliści wspomagający kobiety psychologicznie w walce  z niepłodnością nie mają wątpliwości, że jednym z ich głównych celów jest doprowadzenie do tego, aby ciąża nie była głównym celem życia pacjentki. Oczekując dziecka, można się poświęcić pracy lub hobby. „Często jest tak, że kobieta nie zmienia pracy, mimo że ma na to ochotę. No bo przecież zaraz może się pojawić dziecko. Albo para nie jedzie na wymarzony urlop, bo co będzie, jak akurat ona zajdzie w ciążę. Tymczasem chodzi o przekierowanie się z problemu na cel. Warto coś zrobić dla siebie, dbać o swoje życie” – radzi Ewa Błaszczak.

„Ważne, aby znaleźć i wprowadzić w życie własny scenariusz. Samemu może być nam trudno przeprowadzić wszystkie zmiany. Przyda się wtedy ktoś, kto patrząc z zewnątrz, pomoże nam sporządzić plan zmian i będzie nas fachowo wspierać przy jego realizacji. Tym kimś może być właśnie coach” – tłumaczy z kolei Longin Śliwecki, coach z Ferti Me-dica Centrum Wspierania Płodności. On też podkreśla wyraźnie, że gwarancji ciąży nikt nie jest w stanie parze dać, ale – jak twierdzi – z jego doświadczeń wynika, że opracowanie nowego planu na życie pozytywnie wpływa na walkę ze stresem. „A to może się przyczynić do zajścia w ciążę, a na pewno poprawi komfort życia i zmieni spojrzenie na sytuację, która wcześniej wydawała się beznadziejna” – przekonuje Śliwecki.

Trzeba się nauczyć następującego sposobu myślenia: „Kiedyś dziecko było jedynym celem, ale kiedy postawimy sobie inne, ten przestaje być jedyny i właśnie przez to może być osiągnięty”. Ewa Błaszczak często pyta klientów, co właściwie zyskają, mając upragnione dziecko. Najczęściej w odpowiedzi słyszy: miłość i radość. „Dopytuję, co z tego, czego oczekują, mogą mieć już teraz. I często słyszę zdziwienie: przecież mogę mieć tę radość już dziś, tylko o tym najzwyczajniej zapomniałam. Mogę dawać miłość. A ja mówię: możesz, tylko to wszystko odsunęłaś na dalszy plan, skupiając się wyłącznie na konieczności zajścia w ciążę. Ważne jest uświadomienie sobie, że można poprawić jakość życia bez dziecka. A nawet jeśli go w ogóle nie będzie, życie się nie skończy” – mówi Błaszczak.

 

PLAN B

KAŻDY PLAN AWARYJNY JEST LEPSZY NIŻ ODRZUCENIE MOŻLIWOŚCI PORAŻKI

Często zakładamy, że nasze wszystkie problemy i obawy  się skończą, gdy na świat przyjdzie dziecko. Że mały człowiek nada sens życiu, wzmocni w nas wiarę w siebie, doda siły, umocni relację z partnerem i będziemy żyć razem długo i szczęśliwie. „Tymczasem nasz organizm nie zawsze akceptuje takie bajkowe scenariusze” – przestrzega Longin Śliwecki. Podczas spotkań z klientami słyszy często następujące wypowiedzi: „Na pewno sobie poradzimy. Wszyscy w mojej rodzinie już dawno mają dzieci i te dzieci zdrowo się chowają”, „Jakoś to będzie, w pracy obiecal i, że będą na mnie czekać, aż wrócę z urlopu macierzyńskiego”, „Nie mogę dogadać się z szefem, uważa, że się obijam w pracy. No, jak tylko zobaczy, że jestem w ciąży, przestanie mnie już tak wykorzystywać”, „Mój mąż przesiaduje do późnych godzin w pracy i wyjeżdża w weekendy, ale na pewno to się zmieni, jak tylko zostanie ojcem”. Niby normalne stwierdzenia, ale dla specjalisty to sygnał, że para tak naprawdę ma sporo obaw związanych z posiadaniem dziecka, a to także może stanowić barierę utrudniającą zajście w ciażę. Bo dziecko nie jest i nie będzie lekiem na całe zło. „Naprawdę niesłychanie ważne jest, aby nie przerywając działań leczniczych, przyjrzeć się naszemu życiu i spokojnie przeanalizować to, co ma się wydarzyć” – radzi Śliwecki.

Z doświadczeń specjalistów wynika, że taka forma pracy pomaga rozładować narastający żal i negatywne emocje na przykład w momencie, gdy po raz kolejny odczytujemy negatywny wynik testu ciążowego. Stworzenie planu awaryjnego powoduje, że w jakiś sposób jesteśmy na tę sytuację przygotowani. „Na przykład przed kolejną próbą kobieta postanawia sobie, że w razie niepowodzenia przez miesiąc będzie płakać albo że wyjedzie z mężem na wakacje w wybrane wcześniej miejsce. Miałam też klientkę, która przed kolejną próbą postanowiła kupić komplet szklanek tylko po to, by stłuc je w razie, gdyby znów nie udało jej się zajść w ciążę. Lepszy jest każdy plan awaryjny niż sytuacja, w której w razie porażki czeka nas czarna dziura” – przekonuje Błaszczak.

Wiele kobiet, które bezskutecznie starają się o dziecko, twierdzi, że dzięki pracy nad sobą diametralnie zmieniły podejście do problemu. Cały czas pragną zajść w ciążę, ale nie myślą o tym obsesyjnie. Właśnie to może się okazać zbawienne. Najlepiej obrazuje to wypowiedź jednej z nich: „Wcześniej jedynym celem było dziecko. Budziłam się i widziałam tylko ten jeden cel. Ciążył mi jak kula u nogi. Teraz widzę też inne moje cele, które z tym dotyczącym dziecka mogą iść w parze”.

 

Stres zabija płodność

BADANIA POTWIERDZIŁY, ŻE ZWIERZĘTA POD WPŁYWEM SILNEGO STRESU OGRANICZAJĄ ROZRODCZOŚĆ, A NAWET JEJ ZAPRZESTAJĄ

To, jak depresja i stres wpływają na możliwość zajścia w ciążę u ludzi, zaczęli sprawdzać piętnaście lat temu naukowcy z USA. Aby przyjrzeć się zjawisku, przeprowadzili badania z zastosowaniem różnych form psychoterapii u kobiet zmagających się z problemami płodności. Pacjentki spotykały się w grupach terapeutycznych przez 10 tygodni. Pół roku po terapii 38 proc. uczestniczek zaszło w ciążę, w grupie kontrolnej niepoddanej terapii – 18 proc.  W 2006 r. prof. Sarah L. Berga z Emory University w Atlancie w USA wykazała, że podwyższony poziom kortyzolu u kobiet doświadczających silnego stresu ogranicza wydzielanie hormonów stymulujących owulację (GnRH). Dr Berga poddała grupę takich kobiet 20-tygodniowej terapii poznawczo-behawioralnej. Aż 80 proc. badanych po terapii zaczęło znowu mieć owulację, poziom kortyzolu w ich organizmach obniżył się, co spowodowało podwyższenie stężenia GnRH. Z kolei badania przeprowadzone w 2001 r. przez Hillary Klonoff-Cohen z University of California w San Diego w USA wykazały, że kobiety przeżywające depresję przed zabiegiem in vitro miały aż 93 proc. mniej szans na skuteczny transfer embrionu niż inne.

 

PO CO NAM DZIECKO?

ZASADY: PARA ODPOWIADA NA PYTANIA PISEMNIE, NAJPIERW KAŻDA ZE STRON SAMODZIELNIE, A DOPIERO POTEM RAZEM. ODPOWIEDZI SĄ ROZBUDOWANE DO DZIESIĘCIU ZDAŃ. ZAPOZNAJEMY SIĘ Z ODPOWIEDZIAMI PARTNERA I TWORZYMY WSPÓLNĄ DEKLARACJĘ – PLAN DZIAŁAŃ, KTÓRY WIESZAMY W WIDOCZNYM MIEJSCU. PLAN MOŻNA PRZERABIAĆ, POPRAWIAĆ, UZUPEŁNIAĆ.

1. Dlaczego chcę zostać matką/ojcem?

2. Jak liczna ma być rodzina moich marzeń: jedno dziecko, dwójka, a może więcej?

3. Jak wyobrażam sobie przyszłość naszych dzieci?

4. Czyjej pomocy będziemy potrzebować przy opiekowaniu się dziećmi i wychowywaniu ich. Jak sobie taką pomoc zapewnić?

5. Jak sobie poradzić z trudnościami, które mogą się pojawić? Jak im zapobiec?

6. Co rozumiem przez bezpieczeństwo finansowe mojej rodziny?

7. Co musimy zmienić w swoim dotychczasowym życiu, z czego zrezygnować, a co wprowadzić nowego, żeby stworzyć podstawy rodziny naszych marzeń?

8. Jakie działania mogę  wprowadzić już dzisiaj, po zakończeniu tego testu?