Historia tego miejsca łączy zbrodniarzy, kompozytorów i magnatów. Dzieje pałacu w Antoninie

Kiedy wybuchła II wojna światowa, Michał Radziwiłł podarował pałac w Antoninie… Hitlerowi. Chopin, który uwielbiał to miejsce, musiał przewracać się w grobie!

W 1821 r. w położonym wśród lasów i stawów Antoninie zaczęła powstawać oryginalna rezydencja. Jej właścicielem był Wielki Namiestnik Księstwa Poznańskiego Antoni Henryk Radziwiłł. Jego drewniany pałac myśliwski miał mieć awangardową konstrukcję. Powstał na planie ośmiokąta, do którego przylegają cztery skrzydła. Trzykondygnacyjny hol ozdobiła w centrum wysoka kolumna – piec z przewodem kominowym wewnątrz. Architekt pragnął, aby kojarzyła się z rozpostartymi konarami drzewa i namiotem rozbitym na leśnej polanie. Niezwykły piec dekorowały dziesiątki łowieckich trofeów. Mieszkańcy pałacu oglądali je z wewnętrznych balkonów wokół głównego pomieszczenia.

Autorem projektu był Karl Friedrich Schinkel, budowniczy wspaniałych rezydencji dla pruskich władców. Pałac szybko stał się letnio-jesienną siedzibą Radziwiłłów, w której urządzali polowania, przyjmowali gości i – wspólnie z nimi – muzykowali. Pojawił się tu też młody Fryderyk Chopin. 

TRON NIE DLA ELIZY

Chopin zawitał do Antonina dwukrotnie – w 1827 i 1829 r. – przy okazji odwiedzin u swojej matki chrzestnej Anny ze Skarbków Wiesiołowskiej w niedalekim Strzyżewie. Młodziutki artysta (podczas pierwszej wizyty zaledwie siedemnastoletni) był nie tylko pod wrażeniem okolicy i pałacu, ale też jego mieszkańców. Antoni Radziwiłł uchodził za człowieka bardzo muzykalnego, sam śpiewał i grał na wiolonczeli, zaś jego starsza córka Eliza była wrażliwą, choć bardzo nieszczęśliwą osobą. Chora na gruźlicę, przeżywała  właśnie brutalnie zakończony romans z pruskim następcą tronu.

Kilka lat wcześniej, podczas pobytu Radziwiłłów w Karkonoszach (nazywanych wtedy Górami Olbrzymimi), Eliza zakochała się z wzajemnością w księciu Wilhelmie, późniejszym cesarzu Niemiec. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Ale twarde prawa dynastyczne okazały się silniejsze od młodzieńczych uczuć. Choć matka Elizy, Luiza Pruska, była z królewskiej rodziny, jej córka nie mogła zostać żoną Wilhelma. Młody arystokrata ożenił się z obowiązku z księżniczką Augustą von  Sachsen-Weimar-Eisenach. A śliczna Polka, nazywana ze względu na zjawiskową urodę aniołem, leczyła teraz złamane serce przy rodzicach. Nigdy nie wyszła za mąż.

Chopin odwiedził Antonin w momencie, gdy kryzys sięgał apogeum. Eliza wiedziała już, że do małżeństwa nie dojdzie, a jednak miała wciąż nadzieję. Chopin komponował specjalnie dla księcia Radziwiłła i Elizy,  ta zaś naszkicowała dwa portrety kompozytora, kiedy uczył jej siostrę gry na fortepianie. Spokój sentymentalnego parku krajobrazowego wokół pałacu sprzyjał twórcom i zranionym wrażliwcom. „Jakże żywo stoją mi w pamięci dnie, w których to komponowałem! Było to w Poznańskiem, w otoczonym lasami zamku księcia Radziwiłła, w nielicznym ale bardzo doborowym towarzystwie. Rano polowaliśmy, wieczorem muzykowaliśmy” – po latach pisał o swojej pracy w Antoninie Fryderyk Chopin, pamiętający dyskretny urok pałacowej elegancji.

BULWAROWY KSIĄŻĘ

Elegancję pałacowego życia zburzył Michał Radziwiłł, urodzony w 1870 r. w Berlinie prawnuk Antoniego. Spokrewniony z Hohenzollernami, uważał się za Niemca. Babka Michała – Leontyna Radziwiłłowa nie znała języka polskiego i z wnukiem rozmawiała po niemiecku. Pelagii, matce chłopca, nie starczyło sił, żeby przeciwstawić się takiemu wychowaniu.

„Minio zaś był admiratorem Niemców, a już zwłaszcza Bismarcka. Czuł się Niemcem, nie Polakiem… Władza, bogactwo i siła, to mu imponowało u Niemców i wytwarzało uczucie pewnej wzgardy dla Polaków, którym tych wszystkich rzeczy właśnie brakowało” – pisała potem siostra księcia Małgorzata Potocka.

W oczach najbliższej rodziny Michał Radziwiłł uchodził za „zakałę rodu” i zdrajcę rodzinnych wartości. Jego kuzyn Krzysztof uważał, że „Michał był psychopatą na podłożu rodowej megalomanii i przyczynił naszemu nazwisku wiele wstydu, jako niepoczytalny właściciel ordynacji przygodzickiej w Poznańskiem i winowajca kilku głośnych małżeńskich nie tyle mezaliansów, ile wręcz skandali”. Krewni w leżących w zaborze pruskim dobrach Ordynacji Przygodzickiej Radziwiłłów nazywali księcia z Antonina renegatem i degeneratem.

Rodzina mówiła na niego „Rudy”, od koloru jego płomiennie czerwonych włosów. Choć pracował w dyplomacji (został sekretarzem ambasady rosyjskiej w Londynie – ważniejsze dla Rosjan było, że to książę, mniej istotne, że uważał się za Niemca), był chorobliwym hazardzistą. Nie spłacał pożyczek, wiele czasu spędzał w sądzie pozywany przez wierzycieli. Doprowadził odziedziczone po przodkach majątki do ruiny. Jego wybryki chętnie opisywała bulwarowa prasa.

 

MAHARADŻA  Z ANTONINA

Na Michale Radziwille nie robiły wrażenia „dobre” partie, które podsuwała mu rodzina. Nie zamierzał się ustatkować ani wkupywać w łaski europejskich rodów. Postanowił wybierać sam, bez względu na konsekwencje. I tak, podczas wakacji na francuskiej Riwierze 27-letni książę poznał Marię, córkę Nelly Leibrok i Mikołaja Dymitrowicza de Bernardaky – cesarsko-królewskiego radcy stanu i mistrza ceremonii dworu rosyjskiego. Cała trójka nie cieszyła się naj-lepszą reputacją.

Za ojcem Marii ciągnęły się skandale związane z fałszerstwami i oszustwami finansowymi. Ale – jak pisała potem siostra Michała – damy „były piękne, eleganckie i prowadziły wystawny tryb życia”. To wystarczyło, by książę znalazł się pod ich urokiem.

Ordynat lubił chyba brunetki, bo Maria – w której żyłach płynęła grecka krew, a jej urodę chwalił sam Marcel Proust – podobnie jak kolejne wybranki miała piękne czarne włosy. Zachwycony Michał poprosił o rękę dziewczyny i został ochoczo przyjęty. Jako dyplomata robił na paniach stosowne wrażenie. Ponadto potrafił wokół siebie roztoczyć nimb wielkiego świata, salonów i pieniędzy. Nazywano go nawet Maharadżą z Antonina.

O swoich matrymonialnych planach powiadomił rodziców, ci zaś wpadli w szał. Nie dość, że popełniał mezalians, to jeszcze wiązał się z rodziną o złej opinii. Ale Michał, niecnota, nie przejmował się krewnymi. We wrześniu 1898 r. wbrew wszystkim ożenił się.

DAMSKI BOKSER

Pierwsze małżeństwo zaczęło niekończący się cykl żenujących sytuacji. Już wkrótce bulwarówki pisały o tym, że książę bije żonę oraz że podczas jednej z awantur wyrzucił ją z jadącego auta, przez co złamała nogę. Przeżyli ze sobą jednak 17 lat. Dopiero w 1915 r. tonący w długach Michał porzucił Marię z dwójką dzieci i doprowadził do unieważnienia ich małżeństwa – najpierw cywilnego, potem kościelnego (nie wiadomo jednak, jak przekonał władze kościelne).

Rok później poślubił starszą o 7 lat wdowę Marię Henriettę markizę de Santa Sussana de la Esperanza, której atutem był majątek. Teraz mógł trwonić jeszcze pieniądze żony. Jednak i tym razem związek okazał się niedoskonały. Po 13 latach książę wystąpił o rozwód, ale ze względów proceduralnych „wolność” odzyskał dopiero po śmierci markizy w 1947 r.

Do tego czasu nie próżnował – w Antoninie. W okresie między-wojennym zrobił tam remont, instalując centralne ogrzewanie, kanalizację i oświetlenie elektryczne. Poza tym kontynuował to, co potrafił najlepiej; przepuszczał rodzinną fortunę i romansował.

Związał się m.in. z osobistą pielęgniarką Mary Attkinson. Powiadano, że Angielka nie grzeszyła urodą, niemniej omotała Michała i przejęła decyzje o jego wydatkach. Finansistka była z niej żadna, więc księciu wyszło tylko na dobre, gdy stracił nią zainteresowanie. Kazał kochance wyjechać z Antonina, nie dając jej żadnych pieniędzy. Mary musiała  sprzedać rodzinną biżuterię, żeby mieć za co powrócić do ojczyzny. Liczyła jeszcze na odmianę losu, ale kiedy Mi-chał odesłał jej z Antonina rzeczy osobiste, zrozumiała, że to koniec. Jakiś czas potem prasa doniosła, że Mary popełniła samobójstwo.

 

TEN STARSZY PAN

Ordynat szybko znalazł pocieszenie w ramionach młodszej o 32 lata Judyty Suchestow, Żydówki z Drohobycza i rozwódki z dzieckiem. Radziwiłł, już wtedy 67-letni, oświadczył się we wrześniu 1937 r. w pensjonacie „Patria” Jana Kiepury. Stamtąd narzeczeni przyjechali do Antonina, w którym – jak za dawnych lat – zaczęły się przyjęcia, bale i polowania. Rodzina znów miała problem. Po pierwsze Michał był ciągle oficjalnie żonaty, po drugie pojawiły się plotki, że zamierza przepisać Judycie część dóbr ordynacji, która z definicji nie podlegała podziałom.

Radziwiłłowie chcieli ratować rodowy majątek, ubezwłasnowolniając Michała. Lecz ten ubiegł rodzinę: zdobył orzeczenie, że jest w pełni władz umysłowych. Gdy nikt nie chciał dać mu ślubu, parze pobłogosławił kapłan sekty wywodzącej się z prawosławia. 

Po ślubie obrażony na rodzinę Michał zamknął na klucz kaplicę pałacową w Antoninie, a zwłoki swoich wielkich przodków przeniósł na zwykły cmentarz.  Zresztą, z biegiem czasu wyrzucił też z serca czarnowłosą Żydówkę i ulokował uczucia w starszej od siebie, ale za to bajecznie bogatej Angielce Harriet Stewart Dawson. Wdowa po handlarzu brylantów dysponowała majątkiem oszacowanym na 75 mln ówczesnych złotych i marzyła o tytule księżnej. To, że Radziwiłł ciągle nie ma rozwodu, za bardzo jej nie przeszkadzało.

DAR DLA HITLERA

Tym razem książę nie chciał ryzykować i utrzymywał w tajemnicy swoje plany matrymonialne – tym bardziej że Judyta żądała odszkodowania za niedotrzymanie obietnicy małżeństwa. Kolejny, nie do końca legalny, ślub odbył się 23 maja 1938 r. w  Londynie i wzbudził ogromną sensację. Ordynatowi groziło 5 lat więzienia za bigamię. W świetle prawa sprawcą była również małżonka Harriet Dawson.

Ostatecznie małżeństwo zostało uznane za nieważne. Pewnie i tak nie przetrwałoby wojny, bo milionerka nie zamierzała tolerować przy swoim boku „niemieckiej świni”, która powitała radośnie wkraczających do Polski żołnierzy Wehrmachtu jako „wyzwalających te ziemie spod polskiej okupacji”.

Entuzjazm Radziwiłła nie uratował majątku w Antoninie. Po wybuchu II wojny światowej niemiecki namiestnik Wielkopolski Artur Greiser zamierzał skonfiskować dobra Radziwiłła. Kłopot sprawiały jednak związki ordynata z Hohenzollernami, jego proniemieckie sympatie oraz podwójne (polskie i niemieckie) obywatelstwo.  To niemieckie zostało zakwestionowane w 1941 r. Michał, licząc chociaż na rentę, ogłosił na wiecu, że zamierza podarować Antonin Adolfowi Hitlerowi.  Führer… nie przyjął jednak prezentu! Sława darczyńcy kroczyła przed nim, styl życia Radziwiłła był zbyt kompromitujący.

Ordynatowi nie udało się również – o co zabiegał – znaleźć się na volksliście. Pałac i tak został skonfiskowany przez Rzeszę i przekazany Państwowej Fundacji dla Niemieckich Badań Wschodnich. Michał ostatnie lata życia spędził na Teneryfie, w posiadłości swojej  prawowitej żony, która litościwie go przygarnęła. Zmarł 6 października 1955 r. bez grosza przy duszy.

Trudno się dziwić, że Antonin woli promować się osobą Chopina niż ostatniego właściciela. Pałac otacza ogromny park pełen pomnikowych drzew. Przed wyjazdem Michał Radziwiłł kazał ukryć wśród nich trzy depozyty, z których jeden został odnaleziony kilkanaście lat temu. Pomógł w tym wnuk ostatniego leśniczego ordynata. Dziadek pracujący w pałacu dostał zadanie ukrycia „skarbów” i oznaczył je na mapie. W odnalezionym metalowym korytku znajdował się… mosiężny świecznik. Po co książę Michał kazał go ukryć? To już pozostanie tajemnicą, podobnie jak inne jego wybryki.