Szatan a sprawa polska. Jak w PRL-u ścigano satanistów

Co jakiś czas polskie tabloidy donoszą o zbrodni lub samobójstwie dokonanym pod wpływem Księcia Ciemności. Ma za tym stać tajna sekta satanistów. Takie historie nie są jednak niczym nowym. Szatan pojawił się już w PRL-u. Jak wyglądali jego polscy czciciele?
Szatan a sprawa polska. Jak w PRL-u ścigano satanistów

Swego czasu mogliśmy śledzić w mediach aferę dotyczącą rzekomego zniszczenia Biblii przez Nergala, wokalistę heavymetalowego zespołu Behemoth. 30 lat temu taka profanacja nie była niczym szczególnym. Polacy żyli wtedy satanistycznymi zbrodniami większego kalibru. W czerwcu 1987 r. radość z przyjazdu papieża Polaka przyćmiły wiadomości z poczty pantoflowej, które sprawiły, że wielu rodziców bało się o życie dzieci. Papieska wizyta miała stać się dla satanistów okazją do pokazania potęgi sekretnego kultu.

W Warszawie rozeszła się plotka, że na Pradze złożono szatanowi ofiarę z 12-letniej dziewczynki. Ale ofiara z jednego dziecka była niczym wobec planów satanistów, o których mówiło się w różnych polskich miastach. Według jednej z wersji planowali złożenie ofiary ze 150 dzieci. Inna plotka głosiła, że sataniści z Płońska wysłali na milicję list z zapowiedzią zgwałcenia 150 dziewcząt. Z kolei na Lubelszczyźnie mówiono, że czciciele zła będą wyłapywać na ulicach dzieci przystępujące do I Komunii Świętej, a ich wyrwane serca rzucą pod nogi papieża podczas mszy. Jednak żaden z tych pomysłów nie został wcielony w życie. Jak się potem okazało, w tym czasie nikt nie zamordował też w Warszawie żadnego dziecka.

Heavymetalowcy

Sataniści pojawili się już pod koniec XIX w. wraz z modą na okultyzm. Z Europy Zachodniej moda ta przeniosła się do Polski. Szatana czciło arystokratyczne towarzystwo, które obok zabaw w wywoływanie duchów czasami odprawiało też czarne msze. W tej elitarnej rozrywce z dreszczykiem najchętniej brały udział znudzone bogate damy. Bluźnierstwa, jakich mieli dopuszczać się ówcześni sataniści, dziś śmieszą. Jednym ze sposobów składania czci szatanowi miało być oddawanie się rozpuście wśród porozrzucanych hostii; innym – bezczeszczenie hostii przez karmienie nimi… białych myszek.

Zabawy w wywoływanie duchów i diabła zdarzały się też w 20-leciu międzywojennym. Dziś mało kto pamięta, że Helena Mniszek, autorka „Trędowatej”, napisała też powieść „Czciciele szatana”. Podobno także polscy masoni podczas seansów okultystycznych oddawali się orgiom, pili halucynogenne napoje i składali hołdy kozłowi-diabłu. Krążyły plotki, że sam marszałek Piłsudski uczestniczył w czarnych mszach odprawianych w Sulejówku. Po raz drugi sataniści pojawili się w latach 80. XX w., ale wyglądali już zupełnie inaczej. Słuchali heavy metalu, nosili glany, długie włosy i dżinsowe albo skórzane kurtki z pentagramami. Z miejsca stali się bohaterami mediów.

Pisała o nich prasa, kręcono na ich temat reportaże telewizyjne. W rzeczywistości aktywnych satanistów było niewielu, ale dzięki obecności w mediach zawładnęli masową wyobraźnią Polaków. Dawniej dzieci straszono, że przyjdzie po nie Żyd. Po wojnie zastąpiła go krążąca po ulicach czarna wołga. W latach 80. pod wpływem histerii w mediach miejsce wołgi zajęli sataniści składający w ofierze dzieci. Początków polskiego satanizmu upatruje się w twórczości znanego heavymetalowego zespołu KAT, powstałego w Katowicach w 1979 r. Grupa przeniosła z Zachodu modę na blackmetal odwołujący się do satanizmu. W kraju, gdzie większość społeczeństwa stanowili katolicy, kult szatana był świetnym sposobem na wyrażenie młodzieżowego buntu.

 

KAT miał w repertuarze płyty „Metal and hell” i „666”, a także przebój „Noce szatana”. Zespół przejął całą zachodnią satanistyczną scenografię. Na scenie oprócz makijażu i lakieru do włosów królowały też pentagramy, rytualne ołtarze i olbrzymie czaszki z papieru. Jednemu z koncertów miały towarzyszyć: „elementy wizualne, dymy, światła, półnaga dziewczyna podająca wokaliście kielich wypełniony krwią, »czarownice «, które odtańczyły taniec śmierci”. Trudno powiedzieć, skąd autor opisu Jerzy Wójcik, milicjant zajmujący się subkulturami (napisał nawet książkę „Od hipisów do satanistów”!) – wiedział, że była to krew.

Satanista na komisariacie

Pierwsza polska czarna msza odbyła się 26 VI 1986 r. w wieży Bismarcka pod Szczecinem. Ta symboliczna data (trzy szóstki) oznaczała rozpoczęcie panowania szatana na ziemiach polskich. Niewiele wiadomo o przebiegu mszy. Zresztą miesiąc później w Jarocinie zdarzyło się coś, co odbiło się o wiele większym echem. Festiwal rockowy w Jarocinie w latach 80. stał się miejscem pielgrzymek młodzieży z całej Polski. I to właśnie dzięki Jarocinowi o satanistach zrobiło się głośno.

Podczas występu zespołu Test Fobii Kreon wokalista połamał krzyż. Ważniejsze jednak było to, co stało się poza sceną: na jarocińskim cmentarzu odbyła się najsłynniejsza polska czarna msza opisana zresztą w sprawozdaniu SB: „W nocy z 1 na 2 sierpnia br. 20-osobowa grupa satanistów pod przywództwem Wojciecha J. wyjęła trumnę z grobowca na cmentarzu rzymskokatolickim w Jarocinie, schwytała i zabiła psa, a następnie po wyjęciu wnętrzności odprawiła »mszę« w intencji szatana, używając do tego celu 3 krzyży, zniczy nagrobnych oraz stuły kapłańskiej”. Dwaj inicjatorzy mszy zostali szybko schwytani i otrzymali wyroki więzienia (rok oraz półtora roku bez zawieszenia). To właśnie ten nagłośniony przez media proces wzbudził histerię, która zbiegła się z papieską wizytą.

Oficerowie SB żywo interesowali się satanistami, choć nie mieli pojęcia o subkulturach (próbowali np. tworzyć typologie punków, mierząc długość podwiniętych nogawek dżinsów). Nadrabiali to, wyobrażając sobie satanistów jako Kościół katolicki na wspak: „Wg wstępnego rozpoznania sataniści są zhierarchizowani. Elementem wyróżniającym jest wyższy stopień wtajemniczenia. Aktualnie jest w pełni znana słowna nomenklatura w modelu. Wiadomo, że poza »przeorem« istnieje podział na »sługi« i »wyznawców«. »Sługa« jest wyższym stopniem od »wyznawcy«. »Sługę« można rozpoznać po stroju lub emblemacie, na który składa się układ trzech cyfr 6. Stwierdza się skrajną wrogość satanistów wobec przedstawicieli Oazy i kleru.

 

W ruchu stwierdzono udział dziewcząt. Spotkane ksywy to »Roxa«, »Pepe«, »Fioma«”. Najciekawsza jest jednak stworzona przez oficera SB typologia wyznawców Szatana, którzy dzielą się na: „szatanistów, satanistów, lucyferianów”. Autor za najgroźniejszych uznał lucyferianów, wykazał się też dogłębną wiedzą o ich zwyczajach i prowadzeniu się lucyferianek: „Najpierw w trakcie mszy pije się symboliczne białe wino. Następnie składa się ofiarę Lucyferowi z nietkniętej dziewczyny. Nagą dziewicę (w niektórych sektach ze względu na trudności w tym zakresie odstępuje się od tego wymogu) układa się na ołtarzu. Uczestnicy mszy składają cześć Lucyferowi poprzez zgwałcenie dziewczyny. Według uzyskanych informacji lucyferianie występują w Gdańsku i Krakowie”.

Prawdy i mity

Rzeczywistość polskich satanistów była jednak o wiele bardziej siermiężna. Zamiast skomplikowanych ceremonii i ofiar z dziewic, był wandalizm po wypiciu taniego wina. Najpopularniejszą formą aktywności polskich satanistów było niszczenie nagrobków cmentarnych. Skoro pod wpływem frustracji i alkoholu można zdemolować przystanek autobusowy, to dlaczego nie cmentarz? Subkultura ta doczekała się badań socjologicznych pod wymownym tytułem „Socjologia grzechu”. Satanistami byli najczęściej uczniowie szkół średnich w wieku 15–17 lat, mieszkający w małych miasteczkach.

Z milicyjnych protokołów wyłania się obraz zagubionych nastolatków, którzy oprócz parania się satanizmem, wchodzili w konflikty z prawem, szukali ucieczki w alkoholu i narkotykach. Akta pewnego śledztwa dotyczącego zniszczenia cmentarza pokazują typowe zachowanie czcicielki szatana: „Joanna A. (lat 16) trafiła do satanistów jako koleżanka głównego organizatora grupy Artura A. Ten 20-letni młodzieniec z satanizmem zetknął się na festiwalu w Jarocinie. Główną ideą grupy była wiara w szatana i czynienie zła. Przed »akcją« spotkali się w parku miejskim. Właśnie tam cała 6-osobowa grupa urządziła libację. Wypili litr wódki i dwa wina. Potem poszli na cmentarz niszczyć krzyże na grobach. Joanna stała »na czatach«”.

Inne akta zarysowują równie banalne „kariery” nastolatków: „Uczeń II klasy liceum zawodowego Krzysztof nie sprawiał problemów wychowawczych. Interesował się muzyką młodzieżową. Oprócz działalności satanistycznej brał udział we włamaniu do kiosku warzywniczego, z którego skradł 4 paczki pestek słonecznika, wafle oraz pieniądze w kwocie 200 zł”. „Przywódca »Bractwa sataniarzy« 17-letni Cezary ps. Satan miał wykształcenie podstawowe, nie uczył się i nie pracował. Ze szkoły zawodowej został wyrzucony za niewłaściwe zachowanie. Prowadził typowo pasożytniczy tryb życia. Odurzał się klejami, zmywaczem do skór, marihuaną i lekami. Wstrzykiwał sobie wywary z papierosów. Miał tatuaże i »sznyty«”.

Wyższym stopniem wtajemniczenia niż niszczenie nagrobków było zdobycie czaszki, która miała służyć jako rekwizyt podczas czarnej mszy. Ze względu na trudności takie profanacje zdarzały się jednak rzadko. Zdobyte trofea używane były czasami w bardziej oryginalny sposób: „Nieletniemu F. zarekwirowano w charakterze dowodu rzeczowego trzy czaszki, które zainstalował w swoim (pomalowanym na kolor czarny) pokoju w charakterze lamp migających podłączonych do radiomagnetofonu”. Bardziej uzdolnieni sataniści zajmowali się też twórczością literacką. Oto hymn na cześć szatana: „Krwawy Stwórco Namiętności przyjdź/ Przed losem zimnej cnoty mnie ocal!/ Ojcze nasz, któryś jest w Piekle/ Win nam naszych nastolatnie odpuszczaj nigdy/ Pokusy wszelkie nam ześlij/ I ocal przed śmiercią zbawienia!”.

 

Skąd młodzi ludzie dowiadywali się o tym, jak zostać czcicielem szatana? SB oczywiście znała odpowiedź: „Grupa subkulturowa satanistów inspirację czerpie z kaset wideo o treści satanistycznej, przywożonych z krajów kapitalistycznych. Wzorce zachowań, ubiorów, symboli początkowo czerpali z zachodnich muzycznych czasopism oraz z okładek płyt gramofonowych. W chwili obecnej wzorców takich dostarczają wideokasety, a także własne wymysły”.Trudno sobie wyobrazić, skąd nastolatki z małych miast miałyby znać zachodnie pisma muzyczne i filmy wideo o satanistach. Zresztą były łatwiejsze sposoby zdobycia potrzebnej wiedzy. Wystarczyło włączyć telewizor albo zajrzeć do pism młodzieżowych. Sięgnijmy do zeznań: „Ruchem satanistycznym zainteresowałem się po przeczytaniu artykułu w »Gazecie Młodych«.

W związku z tym postanowiłem zniszczyć nagrobki na cmentarzu parafialnym. W telewizji widziałem jak chłopak wyrywał krzyże, chciałem podobnie”. Inny nastolatek opowiadał: „O tym, jak się nosi te figurki, dowiedziałem się będąc w Jarocinie i czytając gazety m.in. »Na przełaj«”. Ani „Gazeta Młodych”, ani harcerskie „Na przełaj” nie były bynajmniej zakamuflowanymi pismami satanistów. Po jarocińskiej czarnej mszy prasa prześcigała się w opisywaniu i piętnowaniu tego nowego „zagrożenia dla młodego pokolenia”. Młodzież trochę inaczej rozumiała te przestrogi. Najlepszym kompendium szatańskiej wiedzy było pismo „Nowa Wieś”, które w 1986 r. zamieściło „Ilustrowaną encyklopedię młodego heavymetalowca”, gdzie objaśniono m.in. terminy: czarna msza, piekło, sadyzm i masochizm.

W propagowaniu satanizmu pomogła też… Telewizja Polska. W 1986 r. widzowie mogli obejrzeć film dokumentalny „Oto Ameryka”, w którym pokazano, jakim dekadenckim dziwactwom oddają się mieszkańcy Zachodu. Obok wrestlingu, sex-shopów i męskich striptizerów pokazano też zainscenizowaną czarną mszę przypominającą tandetny horror. Odprawiał ją „kapłan” z nadwagą, który stojąc nad nagą dziewczyną i szkieletem, prosił szatana o łaskę. Trudno dziś uwierzyć, że ktoś mógł to traktować poważnie. A jednak wystarczy przytoczyć milicyjną charakterystykę nastolatki: „Sonia ps. Roksa. Lat 17, nie uczy się i nie pracuje, często przebywa w melinach. Zasady satanizmu zna z filmu »Oto Ameryka«. W dniu popełnienia przestępstwa Sonia w trakcie zabawy alkoholowej namówiła Zdzisława K. do udania się do kaplicy cmentarnej. Chciała bowiem, aby wszystko było jak na filmie. W związku z tym w kaplicy cmentarnej, na katafalku, przy zapalonych gromnicach, odbyli stosunek płciowy. Potem ukradli kir i gromnicę”.

 

5 minut sławy

Wystarczyło kilka reportaży i poczta pantoflowa, żeby sataniści pojawili się wszędzie. Nawet prymas Józef Glemp grzmiał o nich podczas homilii wygłoszonej na Jasnej Górze. Trudno o lepszą reklamę. Najpopularniejsza plotka głosiła, że sataniści zaczepiają na ulicach dzieci i pytają je, czy wierzą w Boga. Tym, które odpowiedziały twierdząco, wycinali podobno na twarzy krzyż za pomocą żyletki. Najsłynniejsza stała się grupa satanistów z Poniatowej pod Lublinem, zorganizowana pod wpływem lektury „Na przełaj”. Wprawdzie milicja szybko rozbiła tę grupę, ale niedługo rozeszła się plotka o szantażu wobec miejscowego proboszcza. Miał otrzymać list z groźbą, że jeżeli nie złoży 1 mln zł okupu, sataniści zamordują dziecko i w czasie Świąt Wielkanocnych złożą jego serce na kościelnym ołtarzu. Najciekawsze jest to, że plotkę tę opublikowano w lubelskiej gazecie „Sztandar Ludu”, gdzie podano nawet nazwisko niedoszłej ofiary.

Zdarzały się jeszcze dziwniejsze plotki… We wsi Łazy pod Gdańskiem grupa satanistów miała rzekomo w planach prawdziwą zbrodnię godzącą w ustrój socjalistyczny. Planowali bowiem złożenie ofiary z… milicjanta. Moda na satanizm wśród polskich nastolatków skończyła się na początku lat 90., kiedy dzięki zachodnim pismom i telewizji pojawiły się nowe atrakcje. Później podtrzymywana była już tylko przez tabloidy szokującymi relacjami: „W Opolu 16-letnia satanistka zabiła swoją babcię, a później wypiła jej krew; podczas przesłuchania wyznała, iż w ten sposób chciała złożyć ofiarę Złu”. Historie te miały finał w Sejmie. W 1999 r. posłanka AWS Krystyna Czuba dramatycznie apelowała o ocalenie polskiej młodzieży przed tym śmiertelnym zagrożeniem: „Satanizm nie jest religią, jest zaprogramowanym złem! Jest przeciwieństwem dobra, jego wykluczeniem, eliminuje wszystko, co jest dobrem!”. Od tamtego czasu ekspansja szatana na ziemiach polskich nie wywołała innych skutków poza światową karierą polskich zespołów deathmetalowych.

Więcej:zbrodnie