Tęczowy Egipt. W kraju faraonów rozkwitała miłość homoerotyczna

Gdyby parada równości odbywała się w czasach starożytnych, jej miejscem niekoniecznie byłaby Grecja. Elity egipskie również nie miały nic przeciwko intymnym związkom dwóch mężczyzn.
Tęczowy Egipt. W kraju faraonów rozkwitała miłość homoerotyczna

W 1964 roku egipski archeolog Ahmed Moussa odkrył na nekropolii w Saqqara w pobliżu Kairu nieznane wcześniej grobowce z okresu tzw. Starego Państwa. 12 listopada 1964 roku Mounir Basta, główny inspektor egipskiej Służby Starożytności, opuścił drabinę do wnętrza jednego z oczyszczonych właśnie szybów i jako pierwszy od tysięcy lat człowiek zagłębił się w jego ciemnościach. Oświecając sobie drogę niewielką lampą, przecisnął się, pełznąc na czworakach, do wnętrza niewielkiego grobu z czasów V Dynastii (ok. 2400 r. p.n.e.).
Grób był pusty, ale na jego ścianach znakomicie zachowały się starożytne inskrypcje i kolorowe reliefy. Patrząc na nie, inspektor wstrzymał oddech: choć oglądał już w swym życiu mnóstwo grobów, czegoś podobnego jeszcze nie widział. Ze ścian spoglądał na niego nie jeden właściciel grobu, ale dwóch. Już sam ten fakt był niezwykły, ale jeszcze dziwniejsze okazały się pozy mężczyzn: obejmowali się czule, trzymając się za ręce i ramiona, a ich nosy i usta prawie się ze sobą stykały, jakby za chwilę mieli się połączyć w namiętnym pocałunku… Na innym reliefie spacerowali razem, trzymając się za ręce, lub objęci patrzyli na służących niosących dary. Zwykle w ten sposób starożytni Egipcjanie przedstawiali właściciela grobu oraz jego małżonkę, ale nigdy dwóch mężczyzn. Czyżby odkryto unikatowy grób dwóch gejów sprzed czterech tysiącleci?

PRZYJAŹŃ CZY KOCHANIE?

Wśród egiptologów rozgorzała burzliwa dyskusja. Pochowani w grobie mężczyźni, jak wskazywały inskrypcje, nazywali się Nianch-chnum i Chnumhotep i obaj zajmowali stanowisko „nadzorcy manikiurzystów” na dworze króla Niuserre. Obaj mieli też żony i dzieci, które również przedstawiono na ścianach grobu, ale o wiele dyskretniej – wizerunek jednej z żon zniszczono zresztą celowo. Nie ulega jednak wątpliwości, że obaj dostojnicy kazali rzemieślnikom uwiecznić przede wszystkim łączącą ich silną więź.

Jakiego rodzaju uczucie kazało tym dwóm pochować się w jednym grobowcu i umieścić nad wejściem napis, w którym połączone hieroglify imion obu właścicieli splotły się na zasadzie rebusu w napis „połączeni w życiu, połączeni w śmierci”. Przyjaźń? Miłość dwóch braci, może nawet bliźniaków? Czy jednak homoseksualna namiętność, jak chcą niektórzy? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy, każda interpretacja zdobyła zwolenników. Jeśli jednak rzeczywiście mamy tu do czynienia z parą kochanków, co jest prawdopodobne, to grobowiec świadczy o daleko posuniętej akceptacji społecznej: egipskie groby były zawsze częściowo dostępne ze względu na sprawowany w nich kult zmarłych. Wizerunki na ścianach miały przede wszystkim uwiecznić umarłych, ale oglądali je również żywi, nie mogły więc siać zgorszenia.

Egipcjanie byli świadomi zachowań homoseksualnych, o czym świadczą pewne fragmenty literatury. Rozdział 125 Księgi Umarłych zawiera tzw. negatywną spowiedź zmarłego, w której zapewnia bogów, że nie popełnił wymienionych grzechów – to swoista wykładnia moralnych standardów Egipcjan. Zmarły mówi między innymi: „Nie popełniłem cudzołóstwa… nie byłem nieczysty, nie skrzywdziłem nikogo seksualnie ani nie uprawiałem stosunków homoseksualnych”. Problem w tym, że uczeni wcale nie są zgodni co do znaczenia tego ostatniego zwrotu – „homoseksualizm” jest jedynie jedną z możliwych interpretacji. Może chodzić tu o jakieś inne seksualne występki. Równie dwuznaczny jest akapit z tzw. Maksym Ptahhotepa, zawierających zbiór reguł moralnego życia dla dworskich elit. Maksyma 32 w wolnym tłumaczeniu brzmi następująco: „Nie uprawiaj seksu ze zniewieściałym chłopcem, bo wiesz, że to, co niestosowne, stanie się [koniecznością] dla jego serca, a to, co jest w jego ciele, nie zazna spokoju. Nie pozwól mu spędzić nocy na czynach niestosownych, tak aby zaznał spokoju po tym, jak zaspokoi swe pragnienia”. Jak to się często zdarza z egipskimi tekstami, znaczenie tego fragmentu jest niejasne. Dowodzi jednak, że w kręgach dworskich niektórzy przynajmniej mężczyźni utrzymywali stosunki z młodszymi kochankami – „zniewieściałymi”, a więc przyjmującymi zapewne w seksie „kobiecą”, pasywną rolę.

 

Ptahhotep odradza czytelnikom stosunki homoseksualne, raczej nie tyle jako czyny przeciwne moralności, ile seksualnie niesatysfakcjonujące dla strony pasywnej. Z czasów Średniego Państwa (XXI–XVII wiek p.n.e.) pochodzi opowiadanie „Król Neferkare i generał Sasenet”. Ta zachowana jedynie we fragmentach historia opowiada o sekretnym związku faraona Neferkare (zapewne faraona Pepi II, około 2278–2184 r. p.n.e.) i generała Saseneta, „w którego [całym domu] nie było kobiety”. Początek opowieści nie zachował się;
w środkowej części niejaki Teti ujrzał, jak król wymyka się samotnie nocą z pałacu. Dworzanin decyduje się śledzić monarchę i jest świadkiem, jak Neferkare wchodzi do domu generała po drabinie i spędza tam cztery godziny, „czyniąc z generałem wszystko, czego zapragnął”. Po tym zaś tą samą drogą powraca do pałacu i… tu się niestety papirus urywa.
Seksualna natura związku króla z generałem nie ulega wątpliwości. Pierwsi egiptolodzy komentujący ten tekst uważali, że zachowanie króla było skandaliczne w oczach dworzan; wskazywano na aurę tajemnicy wokół samotnych wycieczek króla, który trzymał w sekrecie swój związek z generałem, gdyż obawiał się potępienia.

Spekulowano, że w niezachowanej części opowiadania odważny dworzanin publicznie zawstydził Neferkare, który „nawrócił się”. Jednak taka interpretacja więcej światła rzuca na uprzedzenia dwudziestowiecznych egiptologów niż na miejsce homoseksualizmu w kulturze Egipcjan. W zachowanej części opowiadania nie ma najmniejszej wzmianki o potępieniu faraona za jego zachowanie. Jeśli Neferkare w ogóle był w nim krytykowany, to raczej za złe rządy niż za seks z innym mężczyzną. Możliwa jest zupełnie inna interpretacja tego
epizodu. Jeden z uczonych zwrócił uwagę, że wizyty Neferkare u Saseneta przypadały na dokładnie te same cztery godziny nocy, co pobyt boga słońca Ra w królestwie Ozyrysa. Egipcjanie wierzyli, że słońce odbywa nocą wędrówkę z zachodu na wschód przez podziemną krainę zmarłych, by dzięki życiodajnej mocy Ozyrysa odrodzić się rano na wschodnim horyzoncie. Starożytni Egipcjanie mogli znajdować w tym opowiadaniu radykalnie odmienny sens niż ten, który przychodzi na myśl dwudziestowiecznym Europejczykom.

PIĘKNE POŚLADKI HORUSA

Nastawienie Egipcjan do aktów seksualnych pomiędzy mężczyznami najlepiej ilustruje popularny mit o walce Horusa z Setem. Zły bóg Set zamordował swego brata Ozyrysa, by zasiąść na tronie Egiptu (Ozyrys zaś stał się władcą krainy umarłych). Walkę o tron podejmuje syn zamordowanego – Horus i jego matka Izyda. Młody Horus zwycięża Seta w serii pojedynków, lecz trybunał bogów pod przewodem Ra wciąż sprzyja Setowi. By dowieść swej przewagi, ten ostatni ucieka się do podstępu: udaje chęć pojednania, zaprasza Horusa
na ucztę do swego domu i w nocy odbywa z nim stosunek. Nie zdaje sobie jednak sprawy z tego, że jego nasienie zamiast do ciała Horusa trafiło do bagna. Horus zaś podstępem dodaje swoje własne nasienie do ulubionej potrawy Seta: sałaty.

Następnego dnia Set chełpi się przed trybunałem bogów, że posiadł w nocy Horusa jak kobietę i w ten sposób uczynił niegodnym objęcia tronu; bogowie z pogardą spluwają przed młodzieńcem. Jednak Horus dowodzi czegoś wręcz przeciwnego, każąc „wezwać” swe nasienie: wychodzi ono z głowy Seta w postaci złotego dysku, podczas gdy nasienie Seta wychodzi z bagien. Jest to ostateczny triumf młodego boga nad przeciwnikiem; po tym triumfie wyrokiem boskiego trybunału Horus obejmuje dziedzictwo swego ojca.

Stosunek Seta z Horusem nie jest gwałtem. Starszy bóg otwarcie komplementuje urodę młodszego i daje wyraz swemu pożądaniu słowami: „Jak piękne są twoje pośladki!”. Proponuje seks słowami, jakimi w egipskiej literaturze mężczyzna oferuje zwykle seks kobiecie: „Chodź, spędźmy razem rozkoszną godzinkę w moim domu”, a Horus odpowiada po prostu: „Z przyjemnością!”, jak gdyby była to rzecz zwykła i normalna. Jedyne, czego się obawia, to penetracja – ostatecznie odbywają tzw. stosunek udowy.

Jak widać z tego mitu, sam homoseksualny stosunek jest moralnie obojętny, natomiast w pewnym sensie hańbi mężczyznę rola pasywnego partnera. Przyjmując w seksie „kobiecą” rolę, traci godność i zdolność odgrywania męskich ról – w tym wypadku roli króla. Przypomina to postawę Greków i Rzymian, u których istniało dla męskiego homoseksualizmu przyzwolenie pod warunkiem, że stroną pasywną byli w nim niewolnicy lub osoby niskiego stanu (np. prostytutki), niejako z natury pozbawione honoru. Przy takim podejściu
homoseksualizm nie dotyka sfery religijnej czy moralnej, jak w kulturze judeochrześcijańskiej, lecz tylko społecznej: nie liczy się płeć osób uprawiających ze sobą seks, a jedynie ich status społeczny i rola w akcie seksualnym.

 

Powyższe przykłady mają tę wadę, że odzwierciedlają praktyki i poglądy jedynie wąskiej elity dworskiej, która tworzyła literaturę i którą stać było na budowanie kosztownych grobowców. Egipski lud pozostaje dla nas niemy. Nieco więcej dowiemy się na ten temat z greckich inskrypcji i papirusów pochodzących z czasów, gdy nad Nilem panowali Grecy i Rzymianie.

SEKS DLA UBOGICH

W II w. p.n.e. ktoś niewprawną ręką wyskrobał na ścianie świątyni w Karnaku wulgarny grecki napis: „Ptolemajos. Zerżnęli go na ulicy. Ptolemajos syn Abdesa. Wydupczyli go na tej właśnie ulicy. Ten, którego wydupczyli, to Ptolemajos”. Znajomość pisma była wśród greckojęzycznych Egipcjan bardziej rozpowszechniona niż wcześniej trudna sztuka pisania hieroglifami. To nie wykształcony arystokrata czy kapłan pisał takie rzeczy na murze, lecz „głos ulicy”. Najwyraźniej ktoś chciał znieważyć nieszczęsnego Ptolemajosa, trochę tak jak w naszych czasach anonim piszący na ścianach „Iksiński to pedał”. Ale to nie orientacja seksualna stanowi zarzut – Ptolemajos nie dlatego jest atakowany, że odbywał stosunki z mężczyznami, tylko że je miał jako strona pasywna. Na greckiej wyspie Therze (Santorini) znaleziono w grocie napisy, których autorzy oznajmiali o swych homoseksualnych wyczynach: „Ja, taki a taki, zerżnąłem tu tego a tego”. Bycie aktywnym partnerem w takim stosunku to powód do dumy, jeśli ktoś ma się wstydzić, to najwyżej ten pasywny. W greckim Egipcie widzi się te sprawy podobnie. Z I w. p.n.e. pochodzi skrawek papirusu, na którym dwóch mężczyzn z Oxyrhynchos napisało koślawą greką list parodiujący (może nieświadomie) styl urzędowych proklamacji: „Apion i Epimas ogłaszają swemu ukochanemu Epafrodytowi, że jeśli pozwolisz nam się wydupczyć, to będzie dobre dla ciebie, a my przestaniemy cię poniewierać, jeśli pozwolisz nam się wydupczyć. Żegnaj”. 

Jeśli Epafrodyt kiedykolwiek otrzymał ten list, to na jego marginesie mógł też ujrzeć wulgarny rysunek ze stosownym podpisem: „pała i dupa”. W jakich okolicznościach napisano taki list? Nie wiemy, możemy się jedynie domyślać. Może była to oferta skierowana wobec męskiej prostytutki, a może próba urażenia i rozgniewania odbiorcy. Może to jednak po prostu wyraz autentycznego homoseksualnego pożądania skierowanego wobec kogoś, kto w oczach Apiona i Epimasa był tylko seksualną zabawką. Epafrodyt („Czaruś”) to imię typowe dla niewolników. Autorzy listu to zapewne ludzie wolni. Zestawienie przemocy fizycznej (bicie) i seksualnej (penetracja) podkreśla społeczną nierówność obu stron. Z pewnością wielu niewolników obu płci musiało znosić takie seksualne awanse – w oczach wolno urodzonych byli czymś gorszym, pozbawionym wartości, a więc uprawnionym obiektem seksualnej agresji.

Oczywiście dotyczyło to przede wszystkim relacji: właściciel niewolnika – niewolnik. Ale nie znaczy to, że wszyscy poddani musieli być traktowani instrumentalnie. W zbiorach
Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku znajduje się pochodzący z Egiptu portret mumiowy chłopca o imieniu Eutyches, wyzwoleńca niejakiego Kassianusa. Możemy się tylko domyślać, jakiego rodzaju uczucie kazało Kassianusowi najpierw wyzwolić chłopca, a po śmierci Eutychesa sprawić mu kosztowny pogrzeb i zamówić pośmiertny portret u wprawnego i pewnie nietaniego artysty. Czy byli kochankami? Tego nie dowiemy się nigdy.

Tomasz Markiewicz