Tropami Ötziego

Na wysokości 3200 metrów nic nie zapowiadało katastrofy. Ötzi zatrzymał się. Wyjął garść wysuszonej, łatwopalnej huby brzozowej. Wystarczyło kilka iskier z kamiennego krzesiwa, by zapłonęło ognisko. Upiekł na nim upolowanego koziołka. Jadł łapczywie, w jego żołądku zachowały się strzępki sierści, którą połykał wraz z mięsem. Zagryzał upieczonym na rozgrzanych kamieniach podpłomykiem z ziaren pszenicy samopszy. Popijał wodą.

19 bliskich krewnych mężczyzny znalezionego w 1991 r. w alpejskim lodzie mieszka obecnie w Austrii. Badania mumii słynnego praeuropejczyka dowodzą, że tak naprawdę pochodził z Bliskiego
Wschodu.

– Wszystko wskazuje na to, że najadł się do syta i w ustronnym, osłoniętym od wiatru miejscu odpoczywał po posiłku. Nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia – tłumaczy prof. Albert Zink, dyrektor naukowy Muzeum Mumii i Człowieka Lodu Akademii Europejskiej w Bolzano. Wróg zaatakował nagle. Ötzi bronił się zawzięcie. Na jego odzieży i krzemiennym sztylecie znaleziono ślady krwi czterech różnych ludzi. Rozłożenie tych śladów wskazuje, że jednego – zapewne współtowarzysza wyprawy – próbował nieść na plecach. Nie dał rady. Gdy starał się osłonić twarz i piersi, napastnicy dźgnęli go kilka razy w dłoń i nadgarstek. Po uderzeniach zostały głębokie rany.

W czerwcu 2013 r. Frank Maixner z Akademii Europejskiej w Bolzano i Andres Tholey z uniwersytetu w Kolonii przedstawili wyniki analizy białek pobranych z mózgu Ötziego. Jedno z nich uaktywnia się tylko wtedy, gdy dochodzi do wylewu krwi i jej koagulacji (zlepiania się krwinek). W czaszce Człowieka Lodu było go tyle, że nie ulega wątpliwości, iż został mocno uderzony w czoło. Ale nie to go zabiło. Ktoś stojący ponad miejscem potyczki strzelił mu w plecy. Krzemienny grot przebił tętnicę pod obojczykiem. Ötzi instynktownie próbował wyrwać strzałę, ale ułamał drzewce, co jeszcze pogorszyło sytuację. Z otwartej rany bluznęła krew i nic już nie mogło go uratować. – Wiemy, jak zginął, nigdy się jednak nie dowiemy, kto go zabił, z jakich powodów i dlaczego napastnicy nie obrabowali zwłok – badający Ötziego paleopatolog prof. Frank Ruhli zakreśla granice poznania. 

Ubranie, broń i inne przedmioty pozostawione przy ofierze miały dla współczesnych ogromną wartość. Mimo to ich nie zabrali. Jak każda tajemnica, również ta skłania do snucia rozmaitych hipotez. Pojawiły się więc teorie, że Ötzi nie zginął na lodowcu, lecz został tam pochowany lub złożony w ofierze. Pozycja, w jakiej leżały jego zwłoki, nienaturalne ułożenie rąk, a zwłaszcza grot strzały tkwiący w ramieniu zdecydowanie to wykluczają. Badania wykazały, że grot został wykonany w sposób spotykany tylko w tym rejonie Alp. Oznacza to, że Człowieka Lodu zabili jednak pobratymcy, których potomkowie żyją do dziś w tamtej okolicy.

Europejczycy z Azji

Znalezione 19 września 1991 roku w lodzie Alp Ötzalskich zwłoki Ötziego to najstarsza zachowana w całości mumia na świecie. Jej rany, zawartość żołądka i jelit to jakby okno, przez które można zajrzeć do epoki neolitu. Ötzi, bo takie pieszczotliwe imię nadano mężczyźnie, żyjący między 3350 a 3100 rokiem p.n.e., jest bliższy współczesnym, niż moglibyśmy sądzić. Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Innsbrucku przeanalizowali w ubiegłym roku DNA 3700 austriackich dawców krwi i doszli do wniosku, że wbrew wcześniejszym przypuszczeniom linia pokrewieństwa Ötziego nie wygasła. U 19 mężczyzn odkryli identyczną i bardzo rzadką mutację genetyczną.

– Nie oznacza to, że są w prostej linii potomkami Ötziego, ale że mieli wspólnego przodka, który żył 10, może 12 tysięcy lat temu – wyjaśniał na konferencji prasowej dr Walther Parson, szef zespołu badawczego. Testy były anonimowe, krwiodawców poproszono jedynie o podanie miejsca urodzenia i pochodzenia ich ojców. Na podstawie tych danych można poznać personalia, ale naukowcy nie ujawnili żadnych nazwisk, więc chętni do przeprowadzenia śledztwa na temat żyjących potomków alpejskiej mumii będą musieli jeszcze poczekać. Jedno wiadomo na pewno: drzewo genealogiczne z korzeniami sięgającymi epoki kamiennej to raczej powód do dumy niż wstydu. Jeśli kogoś ono rozczaruje, to jedynie zwolenników teorii o rasowej czystości mieszkańców Alp – jedynych rzekomo rdzennych Europejczyków.

 

Z badań DNA wynika, że przodkowie Ötziego byli emigrantami z Sardynii. Ludzie w tych czasach potrafili już budować łodzie wiosłowe, ale wydawało się mało prawdopodobne, by przeprawiali się nimi przez Morze Śródziemne. Sceptycyzm okazał się częściowo uzasadniony. Po zsekwencjonowaniu całego genomu stwierdzono, że Człowiek Lodu i kilka pokoleń jego protoplastów to tubylcy.

Oczywiście nie wyewoluowali w Alpach. Praojczyzną ich przodków był Bliski i Środkowy Wschód, skąd w miarę ocieplania klimatu przemieszczali się na północ i zachód Pod względem genetycznym Ötzi okazał się mieszańcem. Analiza mitochondrialna wykazała pokrewieństwo po kądzieli ze społecznościami rolników z terenów dzisiejszej Bułgarii i Skandynawii. Linia ojcowska wiąże go z ludami zamieszkującymi Sardynię i Korsykę. Należał więc już do beneficjentów procesu nazwanego rewolucją neolityczną, która upowszechniła zaawansowane formy rolnictwa. Dzięki niemu nie musiał nieustannie wędrować w poszukiwaniu pożywienia, lecz sam zaczął je wytwarzać, uprawiając rośliny i hodując zwierzęta.

– Uzyskaliśmy mocny dowód potwierdzający tezę, że rolnictwo nie rozprzestrzeniało się tylko poprzez przepływ technologii, lecz również na skutek przemieszczania się ludzi – powiedział Martin Sikora, podsumowując wyniki badań nad DNA Ötziego na konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Genetyki Człowieka. Nie była to jeszcze wielka wędrówka ludów, ale od Mezopotamii, gdzie zaczęła się rewolucja neolityczna, po zachodnią i północną Europę trwał nieustanny ruch. Przybysze szukali żyznych ziem, ich posiadacze bronili się przed najeźdźcami. Konflikty były nieuchronne. Właśnie wtedy na ścianach jaskiń pojawiły się pierwsze malowidła przedstawiające obok polowań na zwierzęta wzajemne zabijanie się ludzi. Ötzi też walczył. Ale dożył sędziwego na owe czasy wieku 45 lat.

Silniejszy od bólu

Do okazów zdrowia jednak nie należał. Miał arteriosklerozę i – z czego nie zdawał sobie sprawy – groził mu zawał serca albo wylew krwi do mózgu. Cierpiał z powodu zwyrodnienia stawów i kręgosłupa, dokuczały mu skutki boreliozy, bolały zniszczone przez próchnicę zęby i krwawiące dziąsła. Dieta oparta na tłustym mięsie i grubo mielonych ziarnach potęgowała zdrowotne kłopoty. Mimo tylu dolegliwości wciąż był silny i sprawny. Ważył około 50 kilogramów, miał niespełna 160 cm wzrostu, a używał łuku z twardego cisowego drzewa długości 182 cm. Naciągnięcie cięciwy takiej broni wymagało krzepy.

Proporcje między kośćmi ud, piszczelami i miednicą oraz stan kolan wskazują, że od najmłodszych lat większość życia spędzał na wędrówkach po górach. W tych czasach udomowiono już większość hodowanych do dziś zwierząt, jednak Ötzi nie pędził na pastwiska owiec i krów. Jego organizm nie trawił laktozy, nie mógł zatem konsumować nabiału. Wychodził w Alpy, by polować na żyjące tam kozły skalne, jelenie, niedźwiedzie. Teren znał doskonale, zapuszczał się nawet kilkadziesiąt kilometrów od rodzinnych stron. W jego jelitach znaleziono gatunek mchu, który nie rośnie w dolinie Ötz. Musiał więc przekraczać otaczające ją przełęcze i górskie pasma.

Na ostatnią wyprawę wyruszył późną wiosną. Mówią o tym pyłki kwitnących wówczas kwiatów, które zamarzły wraz z nim. Nie był wymachującym maczugą bezmyślnym jaskiniowcem. Rozumował logicznie, umiejętności przewidywania mógłby mu pozazdrościć niejeden współczesny turysta wybierający się w góry. Wiedział, że czeka go trudna wyprawa i przygotował się do niej bardzo starannie. Zadbał o ciepłą odzież, ekwipunek, broń.

Wszystko to przetrwało w na tyle dobrym stanie, że naukowcom udało się odtworzyć wyposażenie prehistorycznego alpinisty. Ötzi był inteligentny, zręczny i zaradny. Miał już także jakieś życie duchowe: świadczą o tym tatuaże na jego skórze, które służyły nie tylko ozdobie, ale pełniły również funkcje magiczne i ochronne.

 

Mumia na stole operacyjnym

Dziś wiemy już bardzo dużo o życiu i śmierci brodatego mężczyzny, który wędrował po Alpach ponad 600 lat przed zbudowaniem piramidy Cheopsa. Jeszcze nigdy żaden żywy ani martwy człowiek nie został tak gruntownie przebadany. Używano w tym celu najnowszych zdobyczy techniki medycznej, od tomografu komputerowego po sekwencjonatory DNA. Poznano już cały genom mężczyzny, a obecnie naukowcy starają się rozpracować jego proteom, czyli zestaw białek w komórkach i tkankach. – Chwilami było mi go żal – wspomina prof. Albert Zink z Muzeum w Bolzano, który nadzorował niezwykłą sekcję zwłok.

Ötzi na co dzień „przebywa” w takich warunkach, w jakich przetrwał pięć tysięcy lat – w stanie zamrożenia. W listopadzie 2010 r. rozmrożono go i przeprowadzono sekcję. – Chcieliśmy wydrzeć mu wszystkie tajemnice, z mózgu, piersi, brzucha. Miałem odczucie, że go wykorzystujemy – dodaje prof. Zink.

Było to jednak niezbędne. Pierwsze próbki do badań laboratoryjnych pobrano tuż po znalezieniu Człowieka Lodu. Jednak wówczas analizy przeprowadzono niezbyt starannie. Uznano, że żołądek Ötziego uległ zupełnemu rozkładowi, nie dostrzeżono grotu strzały, który utkwił w lewym barku, nie pobrano tkanki mózgowej, przeoczono głębokie rany na nadgarstkach. W efekcie wyciągnięto mnóstwo błędnych wniosków.

Radiolog Paul Gostner już po przejściu na emeryturę hobbystycznie przeglądał zapisy tomografu i zauważył, że żołądek mumii co prawda bardzo się skurczył, ale nie zniknął, lecz przesunął się w stronę płuc. Przebadanie jego zawartości mogło mieć ogromną wartość naukową. Podobnie jak sprawdzenie, co kryje się we wnętrzu czaszki. Nadzieje Gostnera i innych uczonych okazały się w pełni uzasadnione. Ponad 20 lat po odnalezieniu wystających z lodu zwłok Ötziego jego mumia odkrywa kolejne tajemnice.

DLA GŁODNYCH WIEDZY:

  • iceman.eurac.edu – wirtualna galeria kilku tysięcy zdjęć Ötziego
  • http://www.iceman.it – oficjalna strona Muzeum Archeologicznego Południowego Tyrolu, pod którego pieczą znajduje się Ötzi.
  • James M. Deem – „Bodies from the Ice: Melting Glaciers and the Recovery of the Past”