WIRTUALNA OPATRZNOŚĆ

Świątynia Opatrzności, powstająca w Wilanowie, odbiega od zamysłów króla Stanisława Augusta. Ale pierwowzór można zwiedzić w świecie wirtualnym.

Budowa Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie wiąże się z zobowiązaniem podjętym przez twórców Konstytucji 3 maja do wystawienia wotum wdzięczności za tę kluczową dla naszej historii ustawę. „Aby zaś potomne wieki tym silniej czuć mogły, iż dzieło tak pożądane, pomimo największe trudności i przeszkody, za pomocą najwyższego losami narodów rządcy do skutku przywodząc, nie utraciliśmy tej szczęśliwej dla ocalenia narodu pory, uchwalamy, aby na tę pamiątkę kościół ex voto wszystkich stanów był wystawiony i najwyższej Opatrzności poświęcony” – zadeklarowali pełni optymizmu ustawodawcy.

Jednak w 1792 r., w pierwszą  rocznicę uchwalenia Konstytucji, kamień węgielny wmurowali nie w Wilanowie, tam gdzie dziś rośnie budowla, ale koło Łazienek Królewskich. Na terenie obecnego Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego, w  miejscu zwanym wówczas Górą Kalwarią. W XVIII w. Wettinowie ufundowali tam Drogę Krzyżową, którą król Stanisław August zamierzał dopełnić budową tzw. kościoła ujazdowskiego. Z planu tego zrezygnował z braku pieniędzy, lokalizacja przydała się jednak potem na umiejscowienie kościoła wotum. 

KAMIEŃ WĘGIELNY

Wielka uroczystość 3 maja 1792 r. odbyła się z udziałem króla, dostojników oraz tłumów widzów. Trwała 8 godzin. Specjalnie na nią zjechało do Warszawy 40 tys. ludzi, a wśród zgromadzonych krążyła anegdota o szlachcicu, który przebył aż 30 mil (jeśli chodziło o tzw. milę polską, to ponad 200 km) i twierdził, że zrobiłby 30 razy tyle, byle tę uroczystość obejrzeć. A było na co popatrzeć: wielka parada, a właściwie procesja, ruszyła z Krakowskiego Przedmieścia i przeszła Nowym Światem do Alei Ujazdowskich. Przy chóralnych śpiewach i biciu dzwonów król Stanisław August niósł kamień węgielny pod świątynię, niczym biblijny król Dawid Arkę Przymierza. Na miejscu zaś zapoczątkował budowę gmachu przy pomocy pozłacanej kielni i młotka (które z czasem trafiły do Muzeum Czartoryskich w Krakowie). 

Wkroczenie do Polski mocarstw ościennych i kolejne rozbiory uniemożliwiły wzniesienie świątyni. Przez kolejnych 200 lat zmieniano pomysły na jej lokalizację, kształt i nazwę. Miała stanąć na Polach Mokotowskich, być zwieńczeniem planowanych Alei Marszałka Józefa Piłsudskiego albo też zostać umiejscowiona w rozbudowanym w tym celu kościele na placu Trzech Krzyży – to tylko niektóre z pomysłów, zanim padło na Wilanów.

Z pierwotnego planu z czasów Stanisława Augusta pozostał tylko obelisk z  kamieniem węgielnym, znajdujący się w Ogrodzie Botanicznym UW. Aż do teraz, gdy powstała kilkuminutowa animacja, przedstawiająca wizualizację świątyni w oryginalnym miejscu, a prezentowana do lutego br. na wystawie „Stanisław August, ostatni król Polski. Polityk, mecenas, reformator 1764–1795” w Zamku Królewskim w Warszawie.

KOMPUTEROWY CUD

„Inicjatorem projektu była dr Angela Sołtys, kurator wystawy. Rekonstrukcja świątyni miała być integralną częścią tej ekspozycji. Badania, m.in. nad kościołem Najwyższej Opatrzności, od wielu lat prowadził Przemysław Wątroba, kurator rysunków architektonicznych w Gabinecie Rycin BUW” – wyjaśnia „Focusowi Historia” twórca rekonstrukcji Maciej Tarkowski. To archeolog, wykładowca w Instytucie Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW oraz współpracownik prof. Jerzego Miziołka i dr. Huberta Kowalskiego z Zakładu Tradycji Antyku w Sztukach Wizualnych UW. W 2007 r. realizował wirtualną rekonstrukcję willi Pliniusza Młodszego pod Rzymem. Dwa lata później: kampusu UW z czasów Chopina. Potem przyszedł czas na warszawską świątynię–wotum. „Już wstępne założenia wskazywały, że podstawą do rekonstrukcji będą zwycięskie projekty Jakuba Kubickiego, laureata konkursu na projekt świątyni ogłoszonego zapewne pod koniec 1791 r. Mówimy w tym miejscu o pierwszym w Polsce formalnym konkursie architektonicznym: warunki opublikowano drukiem w kilku językach” – tłumaczy Maciej Tarkowski. 

Jak stwierdza, król pragnął wzniesienia w stolicy świątyni, nawiązującej formą do jednej z najbardziej podziwianych budowli antycznego Rzymu, jaką był Panteon.

„Kubicki już kilka lat wcześniej pracował nad koncepcją kościoła ujazdowskiego. Możliwe zatem, że właśnie on najlepiej rozumiał królewskie intencje” – konkluduje Tarkowski.

Ale zdobycie dawnych planów nie było łatwe. „Zwycięskie rysunki Kubickiego uległy zagładzie podczas ostatniej wojny. Jednak na podstawie ich zachowanych fotografii oraz dwóch rysunków, przechowywanych w  Gabinecie Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, możliwa była rekonstrukcja ”– opowiada Tarkowski. Tak charakteryzuje gmach i jego otoczenie: „Monumentalna, ponadczterdziestometrowej wysokości budowla w jej wschodniej elewacji (od strony Wisły) posiadać miała wejście do kościelnych podziemi oraz system pochylni i schodów zapewniających łączność z Łazienkami. Dwa, ponad 100-metrowej długości, symetrycznie usytuowane w stosunku do głównej budowli pawilony kolumnowe, wielki most arkadowy z obeliskiem nad wąwozem Agrykoli (pozwalający na komunikację z  Zamkiem Ujazdowskim) – wszystko to składało się na rozległy, doskonale wkomponowany w  skarpę wiślaną kompleks świątynny”.

 

Rekonstrukcja miała kilka faz. „Pierwszy etap – budowa modeli – trwał około 5 miesięcy. Wstępnie zwizualizowany projekt należało jednak uzupełnić o struktury położone w  najbliższym otoczeniu kompleksu świątynnego, istniejące już w tamtych czasach (m.in. Zamek Ujazdowski oraz Oranżerię należącą do Łazienek). Podjęta wcześniej decyzja o obliczeniu animacji w formacie High Definition [czyli wysokiej rozdzielczości, zapewniającym bardziej szczegółowy obraz – przyp. red.] była dobrym wyborem, rendering [końcowe przetwarzanie obrazów i  animacji – przyp. red.] trwał jednak ok. 1,5 miesiąca. Należy w tym miejscu podziękować prof. Dariuszowi Kuźminie, dyrektorowi Instytutu Informacji Naukowej i Studiów Bibliologicznych UW, oraz firmie AMD za wsparcie podczas realizacji tego projektu. Wynikiem jest 6 minut animowanej wizualizacji przedstawiającej kościół Najwyższej Opatrzności projektu Jakuba Kubickiego” – opowiada autor. Choć wystawa, na której można było ją oglądać, właśnie się skończyła, twórca jest dobrej myśli: „Sądzę, że niebawem będzie można zobaczyć rekonstrukcję kościoła Najwyższej Opatrzności projektu Jakuba Kubickiego też w innym miejscu”. Właśnie: „kościoła Najwyższej Opatrzności”. Taka była bowiem oryginalna nazwa świątyni! 

W OKU OPATRZNOŚCI

„Popularna nazwa sanktuarium, czyli Świątynia Opatrzności Bożej, została upowszechniona na początku XX w. Stała się tym samym jej oficjalną nazwą, będąc jednak odmienną od tej zapisanej w Ustawie Rządowej. Współcześnie oficjalna nazwa brzmi Świątynia Świętej Opatrzności Bożej (…) i także różni się od pierwotnego zapisu prawnego” – zwraca uwagę dr Katarzyna Karaskiewicz, badaczka epoki Stanisławowskiej, w  książce „Świątynia Opatrzności Bożej. Dzieje idei i budowy”. Jak tłumaczy, ta z pozoru drobna zmiana nie jest przypadkowa. W  ten sposób wyparto z  nazwy filozofię masonów, twórców konstytucji z 1791 r., piewców wolności, równości, tolerancji – ideologicznie skonfliktowanych z Kościołem katolickim. Sam król wstąpił ponoć do loży w Paryżu lub w Londynie. A oddawał się opiece Opatrzności, tracąc siły na walkę z zacofaniem, obskurantyzmem i głupotą, z jakimi w Polsce się borykał. 

„To właśnie wolnomularze umieścili zapis określony przymiotnikiem »Najwyższej Opatrzności«, a nie »Opatrzności Bożej«” – pisze dr Karaskiewicz, a także: „Dla narodu kościół Najwyższej Opatrzności w istocie stanowił wotum za uchwalenie konstytucji. Natomiast dla Stanisława Augusta oraz innych pomysłodawców (wolnomularzy) był/mógł stanowić votum dla Wielkiego Architekta, Wielkiego Budownika lub Jego emanacji – Mądrości Bożej lub tylko dla Mądrości jako panteistycznej siły”. Siły, dzięki której ludzie wspinają się po szczeblach cywilizacji. 

W rozmowie z „Focusem Historia” badaczka mówi zaś wprost: „Uważam, że Kościół katolicki zawłaszczył sobie historię, ideę i pomysł króla. Zawłaszczył i zmodyfikował, tak aby był to katolicki przybytek modlitewny. Współczesny budynek świątyni nie ma nic wspólnego z projektami Jakuba Kubickiego, nie ma nic wspólnego z tzw. złotą proporcją, nie ma nic wspólnego z symboliką wolności i  tolerancji. Świątynia Jakuba Kubickiego i obecna świątynia to dwa różne budynki, nie tylko pod względem architektonicznym, ale też ideowym, symbolicznym”.

WTEDY I DZIŚ

Zdaniem dr Karaskiewicz także bezpośrednie łączenie świątyni z uchwaleniem Konstytucji 3 maja jest zbyt bezkrytyczne, bo przecież król planował sanktuarium nieopodal Łazienek – nad wąwozem Agrykoli, obok Zamku Ujazdowskiego – już od lat 70. XVIII w. Jednak o wszystkich tych niuansach przez dwa wieki zapominano, poprzez „tworzenie nowych idei, aktualnych do potrzeb odradzającego się państwa”. Dlatego 100 lat po uchwaleniu Konstytucji 3 maja, w 1891 r., przy kaplicy z kamieniem węgielnym doszło do spontanicznej demonstracji warszawskiej młodzieży akademickiej, zorganizowanej przez lidera ruchu narodowego Romana Dmowskiego. Dlatego w  czasach II RP władze chciały, ale nie zdążyły wybudować reprezentacyjnej świątyni, przy okazji próbując wkomponować ją w umacnianie mitu marszałka Piłsudskiego. Dlatego w czasach PRL-u komuniści zapomnieli o tym relikcie „jaśniepańskiej” Polski, a w epoce III RP wotum przybrało nowy, inny od oryginalnego wymiar.

„Realizowany obecnie obiekt, w południowej części Warszawy [w Wilanowie – przyp. red.], jest końcem dyskusji nad namacalnym kształtem Świątyni Opatrzności. Należy jednak pamiętać o koncepcjach wcześniejszych” – podkreśla autor rekonstrukcji. W  końcu zachowało się wiele ciekawych projektów związanych z  ideą budowy tej świątyniwotum, o różnej stylistyce i z różnych okresów historycznych. Już samo prześledzenie tych ocalałych byłoby fascynujące dla historyka… 

W dziejach budowy świątyni poszukiwaczy tajemnic zaciekawi niknący z czasem trop masońskiej ideologii. Dla innych odkrywczy będzie świat marzeń oraz aspiracji króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Niezależnie od tego, dzięki rekonstrukcji Macieja Tarkowskiego możemy poznać oryginalny kształt świątyni, niemal się w niej znaleźć. A nawet porównać XVIII-wieczny pomysł z gmachem wznoszonym obecnie w Wilanowie.