“Każdy chłopiec jest zdolny do romantycznej, serdecznej miłości”. Dlaczego więc mężczyznom to nie wychodzi?

Zależnie od środowiska, szkoły, pochodzenia i wyznania każdy chłopiec uczy się scenariusza seksualnego i niekiedy trzyma się go przez długie lata, bez względu na to, czy pasuje do warunków jego życia, czy nie – prezentujemy fragmenty książki “Wychowując Kaina”.
“Każdy chłopiec jest zdolny do romantycznej, serdecznej miłości”. Dlaczego więc mężczyznom to nie wychodzi?

 

And maybe I’m amazed at the way I really need you.

[A może zdumiewa mnie to, jak bardzo cię potrzebuję]

Paul McCartney,

 

Każdy chłopiec jest zdolny do romantycznej, serdecznej miłości. Przede wszystkim jednak jest chłopcem, a historia chłopięcej seksualności oraz seksualne przebudzenie rozpoczynają się na długo przedtem, zanim w grę wchodzą dziewczęta. Chłopięcą seksualność niewątpliwie kształtują czynniki biologiczne, co nie wyklucza zażyłości emocjonalnej i głębokich więzi uczuciowych, lecz wymaga pokonania drogi wiodącej od prostoty seksu do złożoności osobistego związku. Jest to wyzwanie dla każdego chłopca – i dla wielu mężczyzn, którzy wciąż próbują wyjść poza przeżywane samotnie zadowolenie z kontaktów seksualnych ku radości z prawdziwie intymnej relacji. Pomiędzy czułymi romansami a związkami pozbawionymi uczucia kryje się historia chłopięcej przemiany – lub równoczesnego ubiegania się o obie te możliwości. Jest to historia skomplikowanego życia wewnętrznego chłopców, potwierdzająca ich zdolność do okazywania miłości i troski, a zarazem do wyrządzania krzywdy w pogoni za seksualnym doznaniem.

Podwójna tortura pożądania i niepokoju

Większość chłopców nawiązuje „romantyczne” kontakty, pragnąc kochać i być kochanym, a także znaleźć zaspokojenie seksualne. Tworzenie więzi nie przychodzi im łatwo, co wynika z toczącego się w ich umyśle konfliktu między rozmaitymi siłami oraz z braku odpowiedniego wykształcenia emocjonalnego, które przygotowałoby ich na trudy intymnego związku. Wszyscy mężczyźni pamiętają fizyczny i emocjonalny zamęt wywoływany w nich przez młodzieńczą seksualność – podwójną torturę pożądania i niepokoju – ale większość kobiet nie zdaje sobie z niego sprawy. Gdy chłopiec wkracza w wiek dojrzewania, matka zauważa pierwsze ślady zarostu, poszerzające się ramiona, niższy głos, lecz na ogół niemal nie dostrzega nowych oczekiwań, nadziei, lęków i konfliktów emocjonalnych, tak istotnych dla każdego chłopca.

W odbiorze dziewcząt chłopięca seksualność wyraża się w cechach fizycznych i wzmożonym zainteresowaniu płcią żeńską, natomiast niejasne chłopięce emocje wymagają interpretacji, na którą – naturalnie – wpływa dziewczęcy, a zatem odmienny, rozwój seksualny i emocjonalny. Oczywiście, są chłopcy – przynajmniej 2% – którzy nie odczuwają pociągu do dziewcząt i kobiet i nigdy go nie odczują. Dorastanie wśród homofobii jest dla nich trudnym, bolesnym procesem mimo panującej obecnie większej otwartości w sprawach seksualnych. Nie mamy dużego doświadczenia terapeutycznego w kwestii homoseksualizmu, zatem nasze uwagi na temat miłości, seksualności i romantyzmu będą ograniczały się do kontekstu heteroseksualnego. Wiemy jednak, że wiele zagadnień poruszanych w tym rozdziale dotyczy w równym stopniu wszystkich chłopców: wszyscy chłopcy mogą znaleźć drogę do przynoszącego radość, romantycznego związku.

 

Prowadząc sesje terapeutyczne z nastoletnimi chłopcami, odczytujemy skomplikowaną, barwną opowieść o seksualności i potrzebie bliskich relacji, pełną lęków, nadziei i pragnień. Chłopcy mają własną tradycję emocjonalną, nie mniej prawdziwą dzisiaj niż czterysta lat temu, gdy Szekspirowski Romeo wyraził młodzieńczą, romantyczną, impulsywną tęsknotę za związkiem miłosnym. Podobnie jak miłość Romea do Julii – tuż po uczuciu do innej dziewczyny – pierwsze romanse chłopców obfitują w burzliwe przeżycia. Pracując z chłopcami, widzimy ich ból, zmagania, niewiedzę, nadzieje – czasami nadzieje całkowicie nierealistyczne; dostrzegamy, jak bardzo brakuje chłopcom zaufania i miłości potrzebnych do osiągnięcia życiowej równowagi. Czego pragną chłopcy Gdy zajrzy się w chłopięce lęki i nadzieje, zaczyna się pojmować walkę, jaką toczy każdy chłopiec, próbując radzić sobie z młodzieńczą seksualnością.

Chłopcy muszą się zmierzyć z całym zestawem wewnętrznych żądań: pragną seksu, pragną miłości, pragną postępować po męsku – a przy tym wszystkim nie chcą zaznać odrzucenia ani zranienia. Jest to straszliwe wyzwanie emocjonalne, ponieważ każde z tych wewnętrznych żądań łączy się z pewnymi przeszkodami i konsekwencjami.

Chłopcy pragną kochać i być kochanymi

Chłopcy tęsknią za kontaktem emocjonalnym, lecz brakuje im sposobności do jego praktykowania. W szkole podstawowej większość wolnego czasu spędzają na rozmaitych grach wymagających rywalizacji, na wzajemnych docinkach lub udawaniu „dorosłych mężczyzn” w marzeniach lub zabawie. W późniejszych latach wielu z nich znajduje koleżeńską bliskość sztucznie wywoływaną przez alkohol. Pragną nawiązać relacje z dziewczętami, lecz na ogół mają tak skromne doświadczenie w przekazywaniu emocji, że nawet nie umieją wyobrazić sobie, czym jest intymność. Odebrali zbyt mało lekcji „odczytywania” innych – rozszyfrowywania wskazówek ukrytych w wypowiadanych słowach, wyrazie twarzy i mowie ciała. Trudno okazywać empatię, gdy nie rozumie się uczuć drugiej osoby, a ponieważ chłopcy nie są zachęcani do wykształcenia w sobie empatycznej postawy, błędnie pojmują towarzyskie i seksualne sygnały otrzymywane od dziewcząt: nie potrafią odgadnąć, co dziewczyna myśli lub pragnie. Mogą szybko pogubić się w emocjonalnej złożoności intymnego związku i nad uczuciową zażyłość przedłożyć nieskomplikowany stosunek seksualny lub po prostu zrezygnować, oznajmiając: „Ech, do diabła, to takie pogmatwane. Lepiej chodźmy pograć w kosza”.

Chłopcy pragną zaspokoić swoje potrzeby seksualne

Chłopcy odczuwają silny popęd seksualny, a pierwsze lekcje erotyzmu, jakie pobierają, są lekcjami prywatnymi. Seksualność – rozwój fizyczny i związane z nim doznania – to dominujący wątek chłopięcego życia jeszcze przed adolescencją. Chociaż poszczególni chłopcy różnią się między sobą intensywnością popędu płciowego, wiek dojrzewania jest na ogół okresem, w którym chłopiec często myśli o seksie. Odmienność męskiej i żeńskiej seksualności, jeśli faktycznie występuje, może polegać na tym, że chłopcy łatwiej ulegają pobudzeniu. Po części wynika to zapewne stąd, że chłopięcy świat jest zapełniony erotycznymi wizerunkami dziewcząt i kobiet – od katalogów wysyłkowych z damską bielizną i prasowych zdjęć modelek w kostiumach kąpielowych, przez serial Słoneczny patrol i przesycone erotyzmem telewizyjne reklamy piwa, po kuszące strony pornograficzne oglądane podczas surfowania po Internecie oraz, po prostu, obecność klasowych koleżanek, które krótkim, obcisłym strojem dumnie podkreślają rozkwitającą kobiecość. Chłopcom niełatwo byłoby uniknąć seksualnych skojarzeń, choćby tego pragnęli. Aby rozładować pożądanie, niemal wszyscy regularnie oddają się masturbacji.

Ponieważ masturbacja jest naturalnym elementem chłopięcego doświadczenia, chłopcy stają się weteranami przyjemności seksualnej, jeszcze zanim zaangażują się w seks z partnerką. Nastolatek, którym powoduje pragnienie miłości połączonej z dojrzałym współżyciem płciowym, musi dokonać trudnego przejścia od tych czysto osobistych, gwarantujących satysfakcję i przewidywalnych fantazji do rzeczywistości: do dziewczyny i jej nieznanego świata seksualnego i uczuciowego. Masturbacja w zasadzie wyklucza niepowodzenie. To, co było proste, we współżyciu komplikuje się niezmiernie pod względem fizycznym i emocjonalnym. Komplikacje niosą ryzyko rozczarowania i porażki, a jeżeli chłopiec nie umie radzić sobie z tymi przykrymi doznaniami, może traktować partnerkę z wrogością i gniewem.

Chłopcy pragną postępować po męsku

Nie należy przy tym zapominać, że chłopcy pragną zawsze postępować zgodnie z wizerunkiem kompetentnego, niezależnego mężczyzny, jaki narzucają im rówieśnicy i kultura chłopięca. Pewne elementy tego wizerunku kłócą się jednak z cechami, które są chłopcom potrzebne do stworzenia ubogacających związków. Właśnie owo pragnienie wykazania się kompetencją, siłą i samodzielnością jest zasadniczą przyczyną, dla której chłopcy obawiają się wzajemnej zależności i zaufania, będących sednem intymnej relacji. Przez całe lata przyswajają formułowane przez kulturę okrucieństwa – która ma wyraźnie męski charakter – żądania hardej postawy i wystrzegania się wrażliwych zachowań.

 

Koledzy wykpiwają serdeczność wobec dziewcząt jako „pantoflarstwo”. Wywierają presję, ponieważ nie chcą stracić kompana – towarzysza wspólnych popijaw, wartościowego zawodnika na boisku. Wyśmiewają dziewczęta, aby wydać się twardzielami lub zachować twarz, przyjmując postawę typu: „A w ogóle na co komu baby?” – jak w bajce o lisie i kwaśnych winogronach. Powodem, dla którego chłopcy unikają zależności od dziewcząt, jest strach przed odrzuceniem i towarzyszącymi mu bólem i wstydem.

Chłopięce pragnienie sprawowania kontroli dotyczy nie tyle siły fizycznej, ile sfery uczuciowej, a jeśli ktoś pozwala sobie na uzależnienie się od drugiej osoby – w sprawach miłości, seksu, szacunku do samego siebie – naraża się na cierpienie i złamanie serca. Sposób, w jaki chłopiec radzi sobie z tymi trzema wyzwaniami życia emocjonalnego – czyli z intymnością, pożądaniem i sprawowaniem kontroli – określa charakter tworzonych przez niego związków uczuciowych. Każdy nastolatek zmierza ku dorosłości, gromadząc własne doświadczenia emocjonalne, po swojemu ucząc się serca. Bywają chłopcy przygotowani na zażyłe, serdeczne relacje, ponieważ poznali uczucie przywiązania dzięki dobremu kontaktowi z rodzicami lub dzięki obserwacji ich udanego małżeństwa. Postrzegają intymne więzi jako coś osiągalnego i godnego zaufania – coś, co mogą naśladować. Niestety, tacy chłopcy są w mniejszości. Znacznie liczniejsi nie potrafią uporać się ze złożonością serdecznego związku, bo nie wykształcono w nich podstawowych elementów biegłości emocjonalnej: empatii, konsultowania się z własnym sumieniem, słownictwa służącego wyrażaniu emocji oraz przekonania, że taka wzajemna zależność jest ogromną wartością, a nie ciężarem. Wnikliwa analiza seksualnych i romantycznych aspektów chłopięcego życia wymaga pominięcia polityki seksualnej, odłożenia na bok pretensji wysuwanych przez jedną płeć względem drugiej oraz rezygnacji z postawy obronnej.

Chłopcy mają do opowiedzenia własną historię. Rozmawiając z nastolatkami, przekonujemy się, że wielu z nich obawia się dziewcząt; wielu jest ciekawych seksu i skonsternowanych zachowaniem płci odmiennej, przerażonych swoim brakiem doświadczenia, pozbawionych pewności siebie. W podróży ku dorosłości pokonują drogę rozwojową prowadzącą od świadomości seksualnej do budowania relacji – od samotnej praktyki do partnerstwa – i do towarzyszącej tym relacjom wewnętrznej walki. Wędrując, w większości nawiązują takie czy inne kontakty damsko-męskie, od grupowego zadurzenia w koleżance, przez cielęcą miłość, regularne randki aż po płomienne romanse. Zdarza się, że zaznają skonsumowanej miłości, zanim są na nią gotowi: przeciętny chłopiec odbywa pierwszy stosunek seksualny, będąc jeszcze nastolatkiem, często przed ukończeniem szesnastego roku życia. Podczas tej wyprawy niektórzy gubią szlak i krążą od jednej erotycznej przygody do drugiej jako niezaangażowani partnerzy, którzy niewiele oczekują i niewiele mają do zaofiarowania. Inni zabiegają wyłącznie o własną przyjemność, stając się partnerami nieczułymi i niewrażliwymi na potrzeby innych. Jeszcze inni – a jest ich bardzo wielu – podążają ku dorosłości z nadzieją na znalezienie prawdziwego uczucia i bezpieczeństwa, lecz z szansami na powodzenie poważnie ograniczonymi analfabetyzmem emocjonalnym. To, czy chłopiec okaże się zdolny do pełnej zaangażowania miłości i seksualnego partnerstwa, zależy od niego samego, jego wczesnych doświadczeń, środowiska społecznego, od „scenariusza”, który został dla niego napisany przez rówieśników oraz dziewczęta z jego otoczenia.

Począwszy od pierwszych doznań związanych z płcią, od młodzieńczych przypływów pożądania i ciekawości, chłopiec stopniowo tworzy sobie pogląd na to, czym są związki osobiste i czym jest seksualność.

Jonathon: przebudzenie młodego mężczyzny

Jonathon, student tuż przed ukończeniem uczelni, znany nam jako inteligentny i wrażliwy młody człowiek, podzielił się z nami wspomnieniami ze swojej edukacji seksualnej. – W drugiej i trzeciej klasie gimnazjum dziewczyny były napalone, ale nie bardzo mogłem to wykorzystać, bo byłem stosunkowo niewyrośnięty. Nieustannie słyszało się pogłoski o tym, że jakaś Lynn zaproponowała wspólny seks jakiemuś Joshowi, że któryś z chłopaków sypia z którąś dziewczyną. Wszyscy rozprawiali o cudzych doświadczeniach seksualnych. Mój kumpel John, który był już na właściwym etapie rozwojowym, załapał się na palcówkę podczas seansu w kinie.

 

Dziewczyny na okrągło gadały o seksie. Taka jedna, Emily, ciągle opowiadała, jaką to ma chcicę, potem zaczęła chodzić z gościem z sąsiedniego gimnazjum, i kochali się pięć razy dziennie, jak mówiła, a to wszystko w trzeciej klasie gimnazjum. W trzeciej klasie! – Jak wyglądała sytuacja w liceum? – Najładniejsze dziewczyny z pierwszej klasy uganiają się za chłopakami z trzeciej i czwartej klasy. Pierwszoklasiści wciąż jeszcze nie są dojrzali albo dopiero skończyli dojrzewać i nadal tkwią w tym niezręcznym stadium. Są też goście przystojni od urodzenia, którzy w liceum zaliczają wszystkie babki, i nienawidzi się ich za to z całego serca. Albo nosi się na zębach aparat korekcyjny, a wtedy ma się przesrane.

– Pamiętam, że dziewczyny budziły we mnie grozę. Ciągle jeszcze byłem w fazie rozwoju, ciągle krępowałem się swojego wyglądu, wszystko się zmieniało i zupełnie nie potrafiłem sobie wyobrazić, że mógłbym mieć dziewczynę. Chodziłem z kilkoma i niewiele z tego wynikło. Ale sporo moich kumpli radziło sobie doskonale. W drugiej klasie prowadzili bogate życie seksualne. Ja nie. W szkole średniej byłem z tych spraw wyłączony. Zainteresowany, ale bez sukcesu. – Na uczelni to już całkiem inna historia. Studentki przeważały liczebnie nad studentami, pozbyłem się aparatu korekcyjnego, a potem, zupełnie niespodziewanie, nastąpił jakby renesans gimnazjalnego nastawienia do seksu, z tym że teraz weszli w to także faceci. Na pierwszym roku poderwałem chyba z dziesięć babek. – Wszyscy sypiali ze sobą? – Niekoniecznie. Jeżeli było się przystojnym albo wysportowanym, albo miało się oryginalną osobowość, można było liczyć, że w weekend kogoś się poderwie. Był taki odjazdowy klub taneczny i większość z nas lądowała tam późnym wieczorem. W zasadzie było się pewnym przytulanego tańca z jakąś dziewczyną, a potem może czegoś więcej.

– Co rozumiesz przez „poderwać”? Stosunek seksualny? – Poderwać to być z kimś naprawdę blisko. Trzymanie się za ręce nie jest poderwaniem. Całowanie się, owszem, już prędzej. Podryw może też oznaczać stosunek seksualny. Niektórzy od razu wskakiwali do łóżka. Ja trochę się z tym wstrzymywałem. Podryw był dla mnie czymś zupełnie nowym. Debiutowałem w tej branży. – Jaki miałeś cel? Co chciałeś osiągnąć? – No… chodziło mi o… – O bzykanie? Współżycie? – No… nie, niezupełnie. Zależało mi na tym, żeby moje pierwsze doświadczenie seksualne nie było przypadkowe, jak u wielu znajomych. Nie, żeby każda dziewczyna mówiła: „Chcę iść z tobą do łóżka”, ale zdarzały się sytuacje, kiedy mogłem bardziej nalegać. Ale pragnąłem, żeby ten pierwszy raz był jakoś wyjątkowy. – I był? – Tak, był niesamowity. To było na drugim roku. Pojechałem na obóz studencki i poznałem taką dziewczynę, Shannon, starszą ode mnie o dwa lata, przewodniczącą klubu turystycznego. Od razu przypadliśmy sobie do gustu. Mizialiśmy się w tamten weekend w namiocie i potem, kiedy wróciliśmy na zajęcia, spotykaliśmy się nadal. Nie wiedziała, że ciągle jestem zielony. W moje urodziny przygotowała pyszną kolację, napiliśmy się wina, trochę się zabawialiśmy… i zapytała: „To co, wyjąć gumki?”. Chciałem przyznać, że jeszcze tego nie robiłem, zapytać, czy jest zupełnie pewna, ale potem pomyślałem, że przecież wszystko jest OK, czuję się wspaniale. Naprawdę lubiłem Shannon, pociągała mnie, była nadzwyczajną dziewczyną. Sama podjęła decyzję, nie musiałem jej przekonywać. Od początku świetnie się między nami układało. Pierwszego dnia po powrocie na campus kompletnie się rozebraliśmy, byliśmy całkiem nadzy. Nie uprawialiśmy seksu, ale robiliśmy mnóstwo innych rzeczy. No i w moje urodziny kochaliśmy się trzykrotnie, w rozmaitych pozycjach, i Shannon stwierdziła: „Cieszę się, że jestem z kimś, kto wie, co robi”.

Powiedziałem, że to mój pierwszy raz, ale nie uwierzyła: „Tak, akurat”. Ja na to: „Nie, mówię poważnie”. Najpierw była zszokowana, potem uznała to za komplement, a w końcu oznajmiła: „Dobrze, że się nie przyznałeś, bo gdybym zdawała sobie sprawę, jak wygląda sytuacja, pewno bym się z tobą nie kochała”. Dziewczyny myślą tak samo, uważają, że pierwszy raz powinien być wyjątkowy. – Ale potem zmieniły mi się poglądy. Miesiąc temu spotykałem się z dziewczyną tylko dla seksu. To znaczy, głównie z tego powodu. W kwietniu wybierała się do San Francisco. Wiedziała, że kończę studia. Nie zachowałem się po chamsku. Zapytałem: „Jesteś pewna, że masz na to ochotę? Bo wynoszę się z końcem semestru”. Powiedziała, że owszem. Ma do tego luzackie podejście. – Czy dziewczyny są bardziej romantyczne od chłopców? – Od facetów nie wymaga się romantyzmu, więc większość nie zawraca sobie tym głowy. Faceci są tutaj na wagę złota, nie muszą się zalecać.

 

Kiedy chodzi się z kimś na poważnie, sytuacja jest trochę inna. Myślę, że ludzie zachowują się wtedy bardziej romantycznie. Ale jeśli ktoś spotyka się z mnóstwem kobiet, może sobie darować romantyzm. – Zachowywałem się romantycznie wobec Steffi. Zakochałem się w niej na całego, wręcz niezdrowo. Pomyślałem, że skoro jej na mnie nie zależy, to nigdy już nikogo nie pokocham. Na pierwszym roku chodziła z moim kumplem. Potem na drugim i trzecim roku utrzymywaliśmy taki dziwaczny związek: byliśmy jak przyjaciele, którzy wprawdzie ze sobą kręcą, ale nie na poważnie. Później wszystko się skomplikowało i zerwaliśmy. Chyba dobrze się stało, bo zupełnie straciłem dla niej głowę, a teraz spotykam się z Gail, do niedawna uprawiałem seks z Ellen. I wcale bym się nie załamał, gdybyśmy z Gail nagle postanowili się rozstać. – Ale kiedy byłem na pierwszym roku, moim głównym celem był podryw. Nie próbowałem tego nigdy wcześniej i bardzo byłem zafascynowany. Chadzałem do klubów i rozmyślałem: „Kogo by tu sprowadzić do pokoju?”. Wspaniale było znaleźć się z dala od domu. Włóczyłem się po imprezach, miałem niesamowitą pewność siebie. Poszedłem raz na imprezę ze swoim współlokatorem, Peterem, i nieźle się wstawiłem. Przysiadłem się do atrakcyjnej dziewczyny, zagadałem i godzinę później wylądowaliśmy nad stawem, obłapiając się na ławce, a potem mizialiśmy się u mnie w akademiku. No i powstał problem. Chciała ze mną chodzić, a ja zupełnie się nie orientowałem. To był mój pierwszy oficjalny podryw na uczelni. Nie znałem reguł gry. Dziewczyna czekała, aż zaproponuję jej spotkanie, myślała, że będziemy ze sobą chodzić, i potwornie się na mnie wściekła. Mizialiśmy się w następny weekend i mnóstwo jej znajomych uznało, że jesteśmy ze sobą, a kiedy po trzech tygodniach poderwałem jedną z jej koleżanek, tamta się wkurzyła, była totalnie załamana i w ogóle. Zdaje się, że ją znieważyłem czy coś. A ja kompletnie tego nie chwytałem. Kompletnie. Nie zdawałem sobie sprawy, że zależy jej na głębszych relacjach. Nie wchodziłem w żadne relacje i po prostu… no, nie wiem. Od tamtej pory poprzestaję na podrywaniu.

Jonathon szczerze opisał nam swoją karierę seksualną; wspomniał o długotrwałym, nie do końca odwzajemnionym uczuciu, bardzo udanym pierwszym stosunku płciowym, odbytym z dziewczyną, którą „lubił”, ale nie kochał, oraz o całej serii „podrywów”. Jego historia obejmuje wiele elementów typowych dla męskiej seksualności: chęć udowodnienia, że jest się „dobrym w łóżku”, „wie się, co się robi”; brak orientacji emocjonalnej i empatii po „pierwszym oficjalnym podrywie”; poprzestawanie na „podrywaniu” jako ucieczce od uczuciowej złożoności charakteryzującej głębsze kontakty; potęgę męskiego popędu seksualnego; romantyzm i zdolność do miłości. Z takim zestawem potężnych sił zmagają się aktywni seksualnie chłopcy, nawet w młodszym wieku niż Jonathon. Jest to skomplikowane zadanie: nastolatki pragną tworzyć związki i zarazem postępować po męsku, co niełatwo jest pogodzić, jeżeli chłopięcy ideał męskiego postępowania wyklucza dzielenie się uczuciami.

Atrakcyjny chłopiec, który w ten sposób pojmuje męskie zachowanie, może pozostawić za sobą wiele ofiar wśród dziewcząt. Znajoma lekarka, która często ma do czynienia z nastoletnimi dziewczętami, uważa je za „niechronione emocjonalnie” w kontaktach damsko-męskich: dziewczęta niemal zawsze wierzą, że chłopiec rzeczywiście je kocha, skoro zapewnia je o swojej miłości, wierzą mu, gdy twierdzi, że nigdy przedtem nie odbywał stosunku, i wierzą, że nadal będzie je kochał, gdy problem – ciąża, aborcja, choroba przekazywana drogą płciową – zostanie rozwiązany. – Uważa się, że dzisiejsze dziewczęta są bardziej wyrobione seksualnie, że pod tym względem bardziej dorównują chłopcom. Ale w rzeczywistości są bardziej podatne na zranienie, bo nadal zależy im na związkach.

 

Chłopcy słyną z lekceważenia więzi uczuciowych i nieskrywanego zainteresowania seksem. Ocena ta nie jest całkiem bezpodstawna, a jej słuszność potwierdzają chłopcy i mężczyźni. – Kiedy wspominam swoje wyczyny w szkole średniej – mówił nam pewien czterdziestolatek – ogarnia mnie lęk o córkę. – Zaczynam wyhamowywać – oznajmił nam inny znajomy, czterdziestopięcioletni. – Już nie myślę nieustannie o seksie. Można powiedzieć, że to zmiana na lepsze. Jeszcze inny mężczyzna, który miał spore problemy z dochowaniem wierności w małżeństwie, wyznał z wyraźną ulgą, kiedy dobiegł pięćdziesiątki: – Przestałem myśleć penisem. Nie można zaprzeczyć, że wielu chłopców interesuje się seksem, lekceważąc uczucia, i ostatecznie zajmuje postawę cyniczną, ukierunkowaną na własną korzyść. Jednak nie od cynizmu i niewrażliwości większość chłopców zaczyna.

Chłopcy zaczynają od serdecznego partnerstwa

Każde dziecko, włączając chłopców, przychodzi na świat z pragnieniem kochania i bycia kochanym przez rodziców. Czterdziestoletnie badania naukowe nad więziami uczuciowymi dowodzą, że bez miłości dzieci giną lub doznają poważnej szkody emocjonalnej. Zresztą, sam zdrowy rozsądek i doświadczenie medyczne przekonują, że pragnienie miłości jest u ludzi cechą niemal powszechną. Niemowlęta płci męskiej są równie urocze i wzruszające, jak niemowlęta płci żeńskiej; jedne i drugie w takim samym stopniu chcą ofiarowywać i otrzymywać uczucie. Mały chłopiec wprawia się w kochaniu przy matce. Obejmuje ją, całuje, opowiada jej o swoich przeżyciach, przynosi znalezione skarby. Znajoma nauczycielka, wychowawczyni klas początkowych, mówi, że gdy dzieci – także chłopcy – sporządzają książeczki z własnymi tekstami, niemal zawsze dedykują je mamie, a do dedykacji dodają proste, lecz głębokie wyznanie miłosne. We wczesnym dzieciństwie chłopcy otwarcie wyrażają uczucie, ponieważ mogą jeszcze bez obawy wyjawić swoją zależność. Relacja między matką i dzieckiem jest wprowadzeniem do intymnych związków wieku dojrzałego: podobnie jak one, obejmuje wpatrywanie się w oczy ukochanej osoby, pieszczoty oraz zmysłowe, choć nie seksualne, przyjemności.

Mali chłopcy są niemal całkowicie niesamodzielni i naprawdę gorąco kochają kobietę, która – jako matka – odwzajemnia ich miłość, tworząc wzór dla wszystkich ich późniejszych związków osobistych. W następnych latach chłopcy przenoszą część tej miłości na dziewczęta. Niektórzy podkochują się w koleżankach z przedszkola; inni – jak potem wspominają – dopiero około trzynastego roku życia zaczynają orientować się, „czym są dziewczyny”. Jednak wielu chłopców, z którymi rozmawiamy, prędzej czy później przyznaje się do poszukiwania prawdziwego uczucia. Nie polują na dziewczęta jako trofeum; pragną im się podobać i są zachwyceni myślą, że mogliby wywrzeć na nich wrażenie i stać się dla nich kimś szczególnym.

Chłopcy, którzy na dwa miesiące przed terminem emocjonują się balem kończącym rok szkolny, są pełni romantycznych nadziei, a nie planów na dokonanie seksualnego podboju. Czekają na miłość. Wielu chłopców pragnie również bezpieczeństwa zapewnianego przez mocny, trwały związek, ponieważ perspektywa umawiania się z dziewczętami budzi w nich grozę. Pewien znajomy, wspominając romans, który nawiązał w szkole średniej i kontynuował na studiach, określił tę stałą relację jako „ogromne wsparcie, cudowne wytchnienie”. – Chodzenie z dziewczynami było prawdziwą torturą – powiedział. – Chciałem mieć pewność obustronnego zaangażowania, wiedzieć, że oboje decydujemy się na związek. Kwestie seksualne nie były aż tak istotne. Chłopcy jednak doznają seksualnego pobudzenia – i to często.

 

Przypływy pożądania niekoniecznie są witane z zadowoleniem. Przypomina to sytuację, gdy przed restauracją staje ktoś wygłodniały i bez grosza. Niemal wszyscy chłopcy uczą się poskramiać te porywy w samotności. Przynosi im to ulgę i zarazem wstyd. Wielu myśli tęsknie o dniach, gdy będą uprawiać seks z realną dziewczyną, a nie z kolorowym zdjęciem w czasopiśmie. Dyrektor prywatnej szkoły męskiej, z którą współpracowaliśmy jako konsultanci, wyraził „chłopięcą prawdę”, kiedy w następujący sposób skomentował niechęć chłopców do rozmawiania o życiu wewnętrznym: – Chłopcy nie dopuszczają nikogo do swojego wewnętrznego świata, gdyż ich wewnętrzny świat wiąże się ściśle ze światem masturbacji. Rodzice trzynastolatka skarżyli się, że syn od niedawna odmawia rozmów na tematy „osobiste”. – Dlaczego przestał się do mnie odzywać? – pytała matka. – Czemu odpowiada monosylabami?

Gdy zasugerowaliśmy, że syn może odczuwać coraz większe pragnienie autonomii, prywatności w sensie ogólnym oraz prawa do prywatnych fantazji związanych z masturbacją, matka – inteligentna, wykształcona kobieta – odparła na wpół żartobliwie: – Och, jeszcze się tym nie zajmuje. – Pomyślmy: druga klasa gimnazjalna… – zastanawiał się głośno ojciec. – No tak, w drugiej klasie byłem już mocno zaangażowany w masturbację. Żona była zakłopotana jego słowami. Nie ulegało jednak wątpliwości, że mężczyzna rozumie, czego prawdopodobnie doświadcza jego syn. Inna matka trzynastoletniego chłopca poprosiła nas o radę, odkrywszy, że syn, który ostatnio zachowywał się coraz bardziej skrycie, odwiedza internetową stronę pornograficzną – współczesny odpowiednik egzemplarzy „Playboya” wsuniętych potajemnie pod poduszkę.

Nie aprobujemy pornografii w Internecie, lecz gdy zaczęliśmy wyjaśniać, że ciekawość seksualna, a także masturbacja są normalnym zjawiskiem u chłopców, kobieta skrzywiła się i mruknęła: – Czy nie moglibyśmy pominąć tych szczegółów i przejść do pytania, co powinnam zrobić w tej sytuacji? Oczywiście, mogliśmy „pominąć te szczegóły”, lecz trzeba, aby zainteresował się nimi każdy – a zwłaszcza każda matka – kto pragnie zrozumieć budzącą się chłopięcą seksualność i jej wpływ na późniejsze związki osobiste. Jeden z dowcipów chętnie powtarzanych przez mężczyzn brzmi: „Badania wykazują, że 95% chłopców się masturbuje, a 5% chłopców nie mówi prawdy”. Jeżeli chłopiec nie próbował masturbacji przed pokwitaniem, przypuszczalnie odkryje ją i będzie praktykował w początkach wieku dojrzewania. Kiedy? Zella Luria z Tufts University twierdzi, że większość rodziców odbywa z synem rozmowę na temat masturbacji, gdy chłopiec skończy trzynasty rok życia – o dwa lata za późno

Znajomy trzydziestokilkulatek tak wspomina tamte czasy: – Chyba byłem taki jak wszyscy. Zanim skończyłem szesnaście lat, zbytnio bałem się dziewczyn, żeby u nich szukać zaspokojenia. Łatwiejszym rozwiązaniem było trzepać konia nocą, a w dzień gapić się na dziewczyny. Za pierwszym razem wydarzyło się to niemal spontanicznie, kiedy wieczorem czytałem w łóżku. Miałem trzynaście lat i autentycznie wierzyłem, że jestem wynalazcą onanizmu. Praktykowanie masturbacji oznacza, że chłopiec zaczyna gromadzić w pamięci doznania i fantazje erotyczne, na długo zanim doświadczy partnerskiego seksu. Ten wyimaginowany świat całkowicie podlega jego kontroli. Chłopiec może co noc współżyć z najpopularniejszą koleżanką, najbardziej seksowną gwiazdą filmową, najlepszą przyjaciółką matki, którąś ze swoich nauczycielek. Wszystkie te kobiety szaleją na jego punkcie i spełniają każdą jego zachciankę. Właśnie pragnienie kontrolowania aktu seksualnego skłania niektórych mężczyzn do korzystania z usług prostytutek, co jest niemal wyłącznie męską domeną. Już w początkach wieku dojrzewania chłopiec przeważnie budzi się z erekcją, niezależnie od dnia i nastroju.

 

Doświadcza erekcji jako zjawiska, które pojawia się nieproszone, lecz zapraszające – jako pokusy zaznania przyjemności seksualnej. Zdarza się nawet, że chłopcy przypisują swoim narządom płciowym pewnego rodzaju świadomość – jakby penis był zdolny do samodzielnego myślenia. Chłopcy zatem czerpią satysfakcję ze swoich fizycznych gadżetów. Nastawienie to jednak nie zawsze można podsumować zdaniem: „Spójrzcie, co potrafię!”. Często bywa to raczej: „Spójrzcie, co on potrafi!” – i to również odzwierciedla chłopięce postrzeganie narządów seksualnych jako przedmiotów, obiektów. Kiedy słusznie krytykuje się mężczyzn za uprzedmiotawianie seksu – traktowanie go jako czegoś, co się robi, a nie jako elementu więzi międzyludzkich – nie zawsze zwraca się uwagę na to, że pierwsze doznania uprzedmiotowionej seksualności w chłopięcym życiu wynikają ze sposobu, w jaki chłopiec doświadcza swojego ciała: organizmu obdarzonego penisem, który stawia własne żądania.

Ciekawość i eksperymentowanie seksualne

Prawidłowa męska seksualność jest kształtowana przez normy kulturowe, lecz wyrasta z naturalnej ciekawości chłopca, jego energii i entuzjazmu. Zdrowe dziewczynki i chłopcy przychodzą na świat z tak samo intensywnym zainteresowaniem sferą erotyczną.

Dziewczęta – o ile nie narzuci im się zahamowań – są równie ciekawskie, jak chłopcy. Większość reaguje na społecznie usankcjonowane sygnały, wskazujące, że pewne zachowania są zakazane, lecz same zakazy podlegają dzisiaj interpretacji ze względu na ładunek erotyzmu we współczesnej kulturze i środkach przekazu oraz gruntowną edukację w zakresie biologii człowieka i przysposobienia do życia w rodzinie. W rezultacie większość dziewcząt jest uświadomiona seksualnie, wiele wykazuje seksualną aktywność, a nawet agresywność, odkrywając przed chłopcami możliwości, o których ich przodkowie mogli tylko marzyć. Chłopcy, od wieków mniej skrępowani społecznymi regułami zachowań seksualnych, korzystają obecnie z jeszcze większej swobody i gdy pojawia się sposobność, ochoczo nawiązują kontakty erotyczne lub ich namiastki. Wzmożona zażyłość fizyczna wśród dziewcząt i chłopców ujawnia się w okresie dojrzewania i znajduje odzwierciedlenie w atmosferze szkoły gimnazjalnej.

 

Kilka lat temu, zwiedzając kampus gimnazjum Saint George’s School w Tacoma, byliśmy świadkami niezapomnianej sceny. Teren szkoły przecina rzeka. W tamten słoneczny, jesienny dzień uczniowie powędrowali w górę brzegiem z dętkami samochodowymi, a potem spływali na nich z nurtem. Na każdej dętce usadowiło się dwóch lub trzech pasażerów: dwóch chłopców i dziewczyna, dwójka dziewcząt i chłopiec, czasami trzy dziewczęta lub dwóch chłopców – chłopcy unikali tłoczenia się na dętce wyłącznie w męskim towarzystwie. Wszyscy czerpali wyraźną przyjemność z tej fizycznej swobody, wymuszonego zbijania się w gromadę, przypadkowej seksualności, całkowicie bezpiecznej dzięki ograniczeniom narzucanym przez rzekę.

Była to zapowiedź bardziej intymnych relacji. Zapewne niektórzy mieli już za sobą inicjację seksualną; dla innych, niedoświadczonych, ten grupowy kontakt fizyczny był swojego rodzaju praktyką. W każdej szkole bywa tak, że jeśli uczniom wolno siadać, jak im się podoba, często opierają się lub uwieszają na sobie nawzajem. W dziedzinie emocjonalnej natomiast różnice między kształceniem dziewcząt i kształceniem chłopców zaczynają się wtedy ujawniać w nowy sposób. W oczach gimnazjalisty, który dopiero wkroczył w wiek dojrzewania, dziewczęta są zasadniczo silniejsze, bardziej dorosłe i pewne siebie. Wrażenie to wiąże się w dużej mierze z rozkwitającą dziewczęcą seksualnością. Dziewczęta wchodzą w okres dojrzewania rok lub dwa lata wcześniej niż chłopcy – w wieku dziesięciu lub jedenastu lat – wcześniej też pojawiają się u nich drugorzędne cechy płciowe. U chłopców pokwitanie następuje w wieku dwunastu lub trzynastu lat. Aby przekonać się o tej różnicy, wystarczy spojrzeć na uczniów drugiej klasy gimnazjalnej: wysokie dziewczęta z zarysowującym się biustem, a obok drobni chłopcy z głosem przed mutacją.

Gdy podczas naszej praktyki w gimnazjach rozmawiamy z trzecioklasistkami i pytamy, czy cieszy je perspektywa nauki w liceum, odpowiadają: „O tak, nie możemy się doczekać, kiedy wreszcie się stąd wyrwiemy i spotkamy jakichś prawdziwych chłopaków”. Pewien drugoklasista, trzynastolatek, wyraził zdumienie z powodu zmiany, jaka w ciągu roku dokonała się w jego klasowych koleżankach: z dobrych kumpelek przekształciły się we „wredne snobki”. – Przedtem szanowały innych i nie wypowiadały się tak, jakby były ósmym cudem świata. Teraz wydaje im się, że wszystko wiedzą najlepiej, i w ogóle zrobiły się dziwaczne. Przede wszystkim wszystkie zachowują się dokładnie tak samo. Jakby wspólnie przeczytały podręcznik o sposobie ubierania się, chodzenia i czesania i wszystkie się do niego stosowały. To niesamowite. W dodatku ciągle rozmawiają o tym, kto się z kim umawia, kto za kim szaleje i o jeszcze bardziej chorych rzeczach – na przykład kto się z kim całował – i zajmują się tym dosłownie wszędzie. Choćby na środku korytarza podczas przerwy. Najpierw schodzą się dwie, potem dołącza pięć kolejnych i wkrótce jest ich cała gromada, i gadają o tym wszystkim na całe gardło. Są naprawdę porąbane. Chłopcy zaczynają interesować się dziewczętami w różnym czasie, lecz w drugiej lub trzeciej klasie gimnazjalnej większość jest już nimi zajęta, a tym, którzy przynajmniej nie wyrażają zainteresowania, grozi opinia „cieniasów” lub „pedałów”.

 

Osiągnąwszy odpowiedni etap rozwojowy, chłopcy nie mogą uskarżać się na brak dziewcząt, zwłaszcza jeśli są atrakcyjni, dziewczęta zaś czują się uprawnione – ze względu na zmieniającą się obyczajowość – do okazywania większej pewności siebie, co ich koledzy przyjmują z konsternacją, a zarazem z ulgą. Jonathon, nasz znajomy student, wspominał wzajemną ciekawość i swawolę seksualną wśród czternastoletnich gimnazjalistów i gimnazjalistek oraz opisał ich typowe zabawy: „głupawe gry, które urządzaliśmy, kiedy u znajomego zeszło się parę dziewczyn”. Podczas tych podszytych erotyzmem, żartobliwych zapasów – opowiadał – „dziewczyny łapały nas w kroku, a faceci łapali je za piersi i wszystko było w porządku, to nie było napastowanie. Dziewczyny nie miały nic przeciwko temu”. Tak oto przedstawia się agresywna, swawolna zabawa chłopców i dziewcząt, będąca wstępem do bardziej bezpośrednich zachowań seksualnych. Jednak nawet w tych wczesnych, żartobliwych kontaktach dochodzi do walki o władzę: chłopcy pragną dominować, aby sprostać wizerunkowi sprawującego kontrolę mężczyzny i, co ważniejsze, uniknąć ryzyka odrzucenia i upokorzenia ze strony dziewcząt.

Kultura okrucieństwa: gotowe scenariusze męskiej seksualności

Chłopięce zachowania seksualne, podobnie jak zachowania dziewcząt, są do pewnego stopnia kształtowane zgodnie ze scenariuszem dyktowanym przez grupę rówieśniczą oraz przez społeczne stereotypy dotyczące męskiej i żeńskiej seksualności. Zależnie od środowiska, szkoły, pochodzenia i wyznania każdy chłopiec uczy się scenariusza seksualnego i niekiedy trzyma się go przez długie lata, bez względu na to, czy pasuje do warunków jego życia, czy nie. W pierwszym etapie dojrzewania, jeszcze przed nawiązaniem kontaktów seksualnych, chłopcy zaczynają utwierdzać się w swoich erotycznych fantazjach. Fantazje te często łączą się z koncepcją władzy – z przekonaniem, że mężczyzna powinien mieć zdolność dominowania nad kobietą. Owe wizje dominacji, podobnie jak męska agresywność, wynikają w dużej mierze z obawy przed odrzuceniem. Dla chłopców są też ważnym elementem własnego wizerunku, tworzą atmosferę seksualnej dumy, dowodzą ich męskości. Znajduje to odzwierciedlenie w rozmowach prowadzonych przez współczesnych nastolatków, podobnych do rozmów z czasów naszej młodości oraz tych, które oglądamy w udanych filmach na temat chłopięcego dojrzewania. Film Chłopięcy świat, oparty na wspomnieniach Tobiasa Wolffa, ukazuje takie właśnie zachowania kilkunastoletnich chłopców.

Gdy dwóch kolegów wpada na siebie na ulicy, jeden wypytuje drugiego (czternastoletniego Leonarda DiCaprio) o spotkanie z dziewczyną:

– Byłeś wczoraj wieczorem u Wandy?

– Mhm – odpowiada DiCaprio.

– Macaliście się?

– Mhm.

– Bardzo?

– Mhm.

Jak bardzo?

– Pieprzyłem ją, aż krew jej poszła z nosa.

Na co kolega odpowiada z kpiną:

– No, jasne. Potem wspólnie oglądają przygody Supermana w telewizji.

W pewnym momencie DiCaprio wzdycha teatralnie:

– Och, Lois, chodź, chodź, czeka tu na ciebie piętnaście rozgrzanych centymetrów.

Kolega odzywa się drwiąco:

– Chciałbyś.

– Lois, tak cię pragnę… Zrobię ci lepiej niż Superman.

Narrator komentuje:

– Musieliśmy trochę poświntuszyć. Była to formalność, jak żegnanie się wodą święconą przy wejściu do kościoła. Potem zamknęliśmy się i oglądaliśmy film. Złagodnieliśmy, poddaliśmy się. Patrzyliśmy na durne przygody Supermana i wcale nie mieliśmy ochoty się z nich nabijać. W panującej wśród nastolatków kulturze okrucieństwa chłopcy czują się zmuszeni rozprawiać o dominacji, o bezwzględnym traktowaniu kobiet, aby w ten sposób udowodnić swoją siłę.

 

Niewiele ma to wspólnego z autentycznym rozumieniem czy znajomością płci żeńskiej. Zachowanie to jest w dużym stopniu reakcją na fizyczną obecność, wyższość towarzyską i postrzeganą agresję seksualną nastoletnich dziewcząt. Nastoletni chłopcy spędzają mnóstwo czasu na rozmowach o wywieraniu wrażenia na dziewczętach i kobietach, o wprawianiu ich w oszołomienie, obmacywaniu, uprawianiu z nimi seksu i innych metodach przejmowania nad nimi kontroli. Przechwałki te – co może potwierdzić każdy mężczyzna – są przeważnie bajdurzeniem wynikłym z niepewności, na ogół o kilka lat poprzedzającym pierwszy stosunek seksualny. Większość chłopców nie ma zamiaru wprowadzać tych fantazji w życie.

Dlaczego chłopcy postępują w ten sposób? Dlaczego tak podchodzą do swojej seksualności? Odpowiedź można znaleźć w ich wyuczonym postrzeganiu dziewcząt jako istot odmiennych i niepojętych, w strachu przed niesprawdzeniem się w działaniu oraz w kulturze okrucieństwa, która karze chłopców za okazywanie wrażliwości i narzuca im wykpiwanie kobiecych cech jako metodę promowania własnego męskiego wizerunku. Strach przed niesprawdzeniem się prześladuje chłopców na każdym kroku, ale szczególnie w kontaktach seksualnych. Wszyscy mężczyźni znają to uczucie; kobiety mogą próbować wyobrazić je sobie z chłopięcej perspektywy. Chłopiec, choćby był nowicjuszem, jest przekonany, że dla usatysfakcjonowania partnerki musi „zrobić to, jak należy”. Zaczyna się od niepokoju o to, czy będzie umiał „dobrze całować”. Z upływem czasu gra toczy się o coraz wyższą stawkę. Nie wolno zawieść, nie wolno osłabnąć. Nie można doznać orgazmu zbyt wcześnie – co w wieku siedemnastu lat jest całkiem możliwe – ani zbyt późno.

Chłopiec wyznacza sobie rolę wspaniałego kochanka, a partnerce – rolę biernej admiratorki. Dlaczego? Bo tak rozdzielił role w marzeniach towarzyszących masturbacji, bo w jego prywatnych doznaniach erotycznych fantazje na temat seksu łączą się z fantazjami na temat władzy. Czuje się zobowiązany przekształcić te wizje w rzeczywistość, lecz nie potrafi, ponieważ jest przerażony i niedoświadczony – i wtedy odkrywa, że według partnerki całe przedsięwzięcie powinno być przeprowadzone wspólnie. Co za ulga. Czy jednak to oznacza, że nie jest prawdziwym mężczyzną? Możliwe. A jeżeli umie się wykazać tylko przy tej jednej dziewczynie, a przy następnej nie osiągnie wzwodu? Być może pozwolił dziewczynom przejąć nad sobą władzę. Być może wcale nie jest z niego taki wielki gość. Tak właśnie myśli chłopiec. I jest to wyczerpujące. Kultura okrucieństwa dodaje karę do cierpienia: chłopiec musi przemilczeć przed kolegami niepokój, ból i przygnębienie. Gniew i wrogość natomiast są w porządku, czego dowodzą wygłaszane podczas poniedziałkowych sesji terapeutycznych przechwałki na temat seksualnych podbojów, pogardliwe opisy dziewcząt oraz wypowiedzi typu: „Chrzanić to. Na co komu baby?”. Sprawne działanie ma dla chłopców kluczowe znaczenie. Jak na ironię, dziedzina, w której mniejsza lub większa porażka jest w zasadzie nieunikniona – seks i intymność – jest właśnie tą dziedziną, w której do porażki przyznać się nie wolno.

 

Chłopcy dźwigają zatem brzemię niepokoju o własną sprawność, a po doznanym niepowodzeniu – seksualnym lub miłosnym – muszą kłamać lub milczeć, aby uniknąć najgorszego rodzaju upokorzenia. Intymna relacja z dziewczyną wymaga wrażliwości, szacunku i czułości. Mniej więcej w tym czasie, gdy chłopcy zaczynają rozwijać się pod względem płciowym i interesować się dziewczętami, podlegają wpływowi kultury okrucieństwa, która propaguje władzę, dominację i bezwzględność. Chłopiec jest systematycznie uczony postrzegać łagodne uczucia jako „babskie” i wyrzekać się ich jako niegodnych mężczyzny. Przedstawiając wrażliwość jako cechę obcą – kobiecą, chłopięce środowisko narzuca pogląd, zgodnie z którym dziewczęta i kobiety są „inne”, a celem związku seksualnego jest dominacja. W ten sposób kultura okrucieństwa przeprowadza „kształcenie władzy”, skłaniając chłopców do pogardzania dziewczętami i kobietami, aby mogli panować nad wzbudzanym przez nie niepokojem. Warunki bliskich więzi: rozmowa, czułość, pocałunki wydają się ryzykowne, a chłopięce doświadczenie z ryzykiem dowodzi, że w razie niepowodzenia trzeba będzie ponieść dotkliwą karę. W kontekście relacji między chłopcami i dziewczętami odrzucenie równa się pozbawieniu statusu mężczyzny: dziewczyna staje się wrogiem, ponieważ jest zdolna zadać najbardziej upokarzającą ranę emocjonalną. Kultura okrucieństwa uczy chłopców, że w męskim świecie cechy kobiece są czymś nienawistnym; o ile chłopiec przyswaja ten pogląd i pogardza własną wrażliwością i czułością, o tyle zaczyna nienawidzić niektórych elementów swojej osobowości i dziewcząt.

W jego opinii, a także w opinii podobnie nastawionych chłopców z jego otoczenia, dziewczęta tworzą najniższą kastę w hierarchii społecznej i swobodnie można je wykorzystywać. Za tą pozą prawdziwego samca kryje się ogromny niepokój wywoływany przez płeć odmienną. Zdarza się, że owa samczość budzi aprobatę: dziewczęta nieraz reagują na chłopięcą arogancję oburzeniem i zarazem podziwem. Oprócz pożądania chłopiec odczuwa wobec dziewcząt lęk ze względu na ich władzę odrzucania i ranienia. Niepokój związany z dziewczętami i własną sprawnością wypacza sposób, w jaki chłopcy postrzegają płeć odmienną, i ogranicza ich zdolność odczytywania sygnałów, które mogłyby poprowadzić ich ku głębszemu doświadczaniu bliskich relacji. Skoro chłopcy nie wykształcają w sobie empatii, nie należy się dziwić, że na odrzucenie i porażkę często reagują pogardą.

Michael i Jerry: młodzieńcza miłość i zdrada

Jerry, mężczyzna pod pięćdziesiątkę, wspomina, że w piątej klasie bardzo chętnie słuchał nagrań Carole King i Carly Kimon, ale wyłącznie w samotności. – Gdy wpadali do mnie koledzy, ukrywałem płyty, aby uniknąć kompromitacji – wyjaśnia. Był wrażliwym chłopcem o romantycznym usposobieniu, lecz nawet wtedy wymagania narzucane przez kulturę młodzieżową stały w sprzeczności z jego fascynacją dziewczętami i miłością. – Zawsze fascynowała mnie miłość – fascynuje mnie ta kobieca energia – mówi. Już w pierwszej klasie podkochiwał się w koleżankach. Pamięta swój pierwszy pocałunek, którym obdarzył czwartoklasistkę na placu budowy obok rodzinnego domu.

 

Mając trzynaście lat, przeszedł inicjację seksualną z ubóstwianą przez siebie dwunastolatką. Rodzice dwunastolatek mogą uznać to za wykorzystanie, jednak z bardziej obiektywnego punktu widzenia Jerry był trzynastoletnim chłopcem zakochanym w dziewczynie, która odwzajemniała jego miłość i budzącą się namiętność. – Ogromnie ją kochałem – wspomina. – Jej rodzice dużo przebywali poza domem, obydwoje pracowali. Za pierwszym razem, gdy zostaliśmy u niej sami, poszliśmy na strych i uprawialiśmy seks. Było wspaniale. Uprawialiśmy seks przez trzy lata. Byliśmy bardzo pomysłowi. Trudno znaleźć spokojne miejsce, kiedy jest się w tym wieku. Rozmawialiśmy prawie codziennie. Byliśmy nierozłączni. Oboje interesowali się aktorstwem i występowali w tym samym szkolnym zespole teatralnym. Jerry dotrzymywał wierności i zakładał, że dziewczyna postępuje tak samo. Mylił się. – Któregoś dnia dziwnie się zachowywała. Zapytałem, co się dzieje. Powiedziała, że przespała się z kolegą siostry. Straszliwie mnie zraniła. Straszliwie. Upiłem się i wyzwałem tamtego chłopaka na bójkę. Rozniósł mnie na kawałki. Jerry był załamany i upokorzony. Nie próbował ratować tamtego związku, definitywnie rozstał się z dziewczyną. Uważał to za całkowite zerwanie z przeszłością. Niesłusznie: utrata zaufania i utrwalone w pamięci skojarzenie intymności ze zdradą wpłynęły na wszystkie jego późniejsze kontakty z kobietami. Porzucił swoje dawne zainteresowanie pełnią emocjonalnej zażyłości i znajdował zaspokojenie w seksie i życzliwym, niezobowiązującym towarzystwie kobiet, których nadal pragnął. Seks był w porządku. Muzyka i narkotyki czyniły go jeszcze lepszym. Miłość? Jerry nie chciał o niej myśleć. – Spotykałem się z wieloma dziewczynami i z wieloma sypiałem – opowiada. – Szukałem odizolowania. Po tamtych przejściach stale zachowywałem czujność. Pamiętam, mówiłem sobie: „Nie pozwolę, aby to się powtórzyło”. Nie zamierzałem do kogokolwiek się przywiązywać.

Między szesnastym a osiemnastym rokiem życia chodziłem z mnóstwem dziewczyn. Z pewnością byłem romantyczny, ale miałem w sobie jakiś chłód. Była jedna dziewczyna, do której zacząłem czuć coś głębszego, ale wycofałem się, bo zbyt do mnie lgnęła. Przestraszyła mnie jej potrzeba intymności. W historii Jerry’ego uderza stereotypowość, z jaką zareagował na niewierność dziewczyny – przymus fizycznego zmierzenia się z rywalem, a potem długoletnie unikanie emocjonalnej zażyłości mimo kontaktów seksualnych z wieloma dziewczętami i kobietami. Jerry nie umiał uporać się z cierpieniem i komplikacjami, które nieodłącznie towarzyszą związkom miłosnym, i na długi czas zamknął się w sobie. Na szczęście poczuł się samotny i znudzony współżyciem seksualnym, tak więc po dwudziestce z całego serca zaangażował się w małżeństwo. Bywają chłopcy, którzy nie radząc sobie z przykrymi doświadczeniami i trudnymi wyzwaniami, jakie stawia przed nimi intymny związek, reagują w odmienny sposób: zamiast zamykać się w sobie, przystępują do ataku.

Chłopcy, którzy wykorzystują dziewczęta

Znajomy opowiedział nam o wydarzeniu z czasów, gdy trenował futbol w szkole średniej. Któregoś dnia kolega z drużyny oznajmił dumnie: „Pieprzyłem się wczoraj z dziewczyną i nawet nie musiałem jej całować”. Znajomy pomyślał wtedy: „Nie jestem taki jak on. Należę do innego gatunku facetów”. Istnieje różnica między mężczyznami, którzy starają się budować związki osobiste, pragnąc intymności i nie zawsze ją osiągając, a mężczyznami, którzy wykorzystują kobiety, aby zaspokoić własne potrzeby seksualne, uzyskać gwarancję, że sprawują pełną kontrolę, że władza nad tym, co dzieje się w związku, spoczywa całkowicie w ich rękach.

Niekiedy kryje się w tym chęć zemsty za doznane w przeszłości upokorzenia, niekiedy zaś jest to naśladowanie zachowań podpatrzonych u innych mężczyzn. Na jednym krańcu znajdują się mężczyźni, którzy sami doznali seksualnego wykorzystania. Chłopcy 294 Wychowując Kaina są molestowani rzadziej niż dziewczęta; chociaż w obu wypadkach sprawcami są na ogół mężczyźni, molestowanie chłopców częściej narzuca brzemię zatajanego upokorzenia. Ze względu na wymaganą od chłopców stoicką postawę oraz wstyd związany ze stosunkiem homoseksualnym, chłopcy niechętnie informują o tym, że ich wykorzystano. Wyrządzona im krzywda oddziałuje na sferę seksualną i uczuciową, a jej wpływ utrzymuje się niekiedy do końca życia. Maltretowani seksualnie chłopcy, podobnie jak dziewczęta, mają skłonność do poważnych schorzeń psychicznych, w tym do nerwicy pourazowej, depresji i zaburzeń osobowości. Konsekwencją molestowania jest też nieustanne upatrywanie w sobie ofiary, poczucie obcości wobec własnego ciała i głęboka nieufność do wszelkich intymnych relacji. Dla płci męskiej charakterystyczne jest destruktywne wyrażanie cierpienia emocjonalnego, trudno się zatem dziwić, że większość przestępców seksualnych sama w młodości padła ofiarą molestowania. Nie wszyscy, których spotkało to nieszczęście, w późniejszych latach próbują ściągnąć je na innych, wielu jednak nie przestaje wymierzać sobie kary, uciekając przed normalnym współżyciem płciowym i bliskimi związkami.

Niektórzy mężczyźni w wieku chłopięcym nie byli wystarczająco wysportowani, silni lub konwencjonalnie przystojni, aby wzbudzić większe zainteresowanie dziewcząt, zwłaszcza w gimnazjum i początkowych klasach liceum. Chłopcy, którzy nie są w ten sposób atrakcyjni, muszą niekiedy czekać na swoją kolej i szukać innych sposobności porozumienia się z dziewczętami lub zwrócenia na siebie uwagi. Ci, którzy odnoszą sukcesy w sporcie, którzy pasują do stereotypowego wizerunku męskiej urody i siły, mają wiele okazji do wykorzystania swojej popularności. Jest to zachowanie naturalne, nieuniknione i na ogół nieszkodliwe, lecz z czasem może doprowadzić do wykształcenia się destruktywnej postawy wobec kobiet. Do najgorszej sytuacji dochodzi wtedy, gdy systematycznie odwodzi się chłopców od empatii, gdy uczy się ich postrzegać siebie jako Miłość i krokodyl 295 dominujących i wykorzystywać dziewczęta, gdy nieustannie stwarza się im okazje, w których nie muszą identyfikować się z płcią odmienną. Jest to scenariusz „udzielnego księcia” rozgrywany w dziedzinie seksualnej – okropne widowisko. Chociaż może wydać się kuszący wielu chłopcom – nie zapominajmy, że towarzyszące masturbacji fantazje na temat władzy są wśród nastolatków zjawiskiem powszechnym – właśnie szkolni sportowcy, zwłaszcza gwiazdy sportu w szkole średniej lub na uczelni, są szczególnie skłonni przypisywać sobie prawo do seksualnych dowodów uznania ze strony dziewcząt i kobiet.

 

W najbardziej skrajnych wypadkach konsekwencją czci okazywanej szkolnym sportowcom bywa sytuacja opisana przez Bernarda Lefkowitza w książce Our Guys: The Glen Ridge Rape and the Secret Life of the Perfect Suburb2 . Lefkowitz relacjonuje autentyczny proces sądowy, w którym czterech uczniów liceum, futbolistów, odpowiadało za gwałt na swojej opóźnionej w rozwoju koleżance. Ofiarę zwabiono do piwnicy, zmuszono do seksu oralnego, a następnie zgwałcono przy użyciu rozmaitych przedmiotów, w tym kija do baseballu. Gdy sprawa wyszła na jaw, wielu znaczących członków społeczności – a także rodziców, nauczycieli, duchownych, zaprzyjaźnionych dziewcząt – agresywnie broniło oskarżonych jako „porządnych chłopców”, którym ta „tragedia” może zrujnować życie. Lefkowitz zauważa, że tylko nieliczni stanęli po stronie ofiary, nieliczni t 296 Wychowując Kaina pod wieloma względami okazywali się przeciętni, z ogromnym talentem tworzyli system kastowy, który pozwalał im na wykorzystanie pewnych „typów” dziewcząt do realizacji programu seksualnych podbojów i utrzymywania wysokiej pozycji społecznej. Mieli swobodny dostęp do grupy niepewnych siebie nastolatek – w tym wielu gimnazjalistek – które rozpaczliwie pragnęły przyciągnąć ich uwagę, aby zasłużyć na awans towarzyski. Podczas imprez dziewczęta te prowadzono na górę do sypialni oraz nakłaniano do seksu oralnego i innych świadczeń erotycznych.

Na parterze bawiły się „Mateczki” – popularne cheerleaderki, które adorowały sportowców, lecz nie były zobowiązane do zaspokajania ich wymagań seksualnych. Lefkowitz pisze: Dziewczęta te [Mateczki] były dla nich doskonałym towarzystwem. W odróżnieniu od ich prawdziwych matek i sióstr nie krytykowały, nie osądzały. Ponieważ przydzielono im rolę macierzyńską, na ogół nie widziano w nich potencjalnych partnerek seksualnych. Nastoletni facet, być może powątpiewający w swoją sprawność w łóżku, z pewnością wolał nie wykazywać się przy dziewczynie, która mogłaby opowiedzieć wszystkim znajomym o jego niedostatkach. Ale nawet Mateczki były lekceważone na najgłębszym poziomie. Któraś tak skomentowała brak szacunku ze strony futbolistów: „To było coś, z czym należało się pogodzić przy tych facetach. (…) Jakby nie wiedzieli, w jaki sposób powinno się traktować innych”. Ponieważ jednak byli gwiazdami, nie musieli uczyć się traktowania innych z szacunkiem i serdecznością. A skoro nie wymagano od nich odpowiedzialnego, moralnego i rozumnego postępowania, uznali, że mają prawo robić to, co zechcą i z kim zechcą. Otaczająca sportowców atmosfera tolerancji wyjątkowo sprzyja wykorzystywaniu seksualnemu, lecz skłonność do pogardliwego odnoszenia się do dziewcząt może wystąpić w każdym chłopięcym śro- Miłość i krokodyl 297 dowisku. Niemal codziennie znajdujemy na to dowody w prasie. Jak zauważa Lefkowitz: „Dla wielu chłopców obelżywe zachowanie wobec kobiet jest rytuałem przejścia. To nieodłączny element naszej kultury”.

Mniej skrajne, lecz podobne okoliczności przytrafiają się wszystkim chłopcom i przyczyniają się do zjawiska wymuszonego seksu, czasami określanego jako gwałt towarzyski. Jest to poważny i szeroko dyskutowany problem w kampusach, ponieważ młodzi ludzie, próbując radzić sobie z intymnością i popędem seksualnym, nieraz znajdują się w sytuacjach sprzyjających wykorzystaniu dziewczyny. Zwykle zdarza się to wtedy, gdy jedna z osób lub obydwie wypiją za dużo i tracą zdolność rozsądnej oceny. Zwątpienie i wahania na ogół pojawiają się nazajutrz, gdy dziewczyna budzi się i czuj 298 Wychowując Kaina bardziej bezpośredni system kształcenia, aby przekazać podstawowe zasady: pobudzenie seksualne nie uprawnia cię do gwałcenia dziewcząt; jeśli alkohol pozbawia cię kontroli nad własnym postępowaniem, nie pij, a w każdym razie nie pij tak dużo; gdy dziewczyna ma ograniczoną zdolność osądu, ponieważ jest pod wpływem środków odurzających lub jest zagubiona emocjonalnie, nie wykorzystuj okazji. Chłopcy i dziewczęta w szkole średniej oraz młodzi ludzie na uczelni powinni dyskutować o tych sytuacjach – i to zanim się w nich znajdą – aby wyrobić sobie umiejętność rozumienia wzajemnych doznań. Osoby, które wychowują chłopców, ponoszą odpowiedzialność za przygotowanie ich do roli dobrych, empatycznych partnerów dziewcząt i kobiet. Mogą tego dokonać ojcowie, którzy dostarczają wzoru poszanowania dla płci żeńskiej w domu i poza domem; mogą tego dokonać matki, które pomagają synom pojąć dziewczęcy punkt widzenia; może dokonać tego każdy, kto ukazuje chłopcu więzi międzyludzkie jako prawdziwą wartość. Przeszkodą jest ignorowanie chłopięcej potrzeby wsparcia i porady, pozostawianie chłopców samym sobie, zbywanie żartem ich dominujących i aroganckich zachowań oraz zmuszanie dziewcząt i kobiet, aby ponosiły koszty tego kulturowego i rodzicielskiego zaniedbania.

Krzywdą także dla chłopców jest spychanie ich na przegraną pozycję w związku osobistym i potępianie ich za niewłaściwe postępki, skoro właśnie w tę stronę kierują ich wszystkie drogowskazy, jakie napotykają w swoim życiu.

 

Przewinienia i dorastanie: droga ku dojrzałości

Podobnie jak wielu mężczyzn, Geoff – czterdziestokilkuletni doradca w sprawach politycznych – wspomina swoje wykorzystywanie dziewcząt jako „etap przejściowy”. Geoff lubił towarzystwo koleżanek, umiał nawiązać z nimi porozumienie i cieszył się wśród nich popularnością. Miłość i krokodyl 299 – Wiedziałem, jak rozmawiać z dziewczynami, wiedziałem też, jak ich wysłuchiwać – mówi. – Doszedłem do przekonania, że nie zaszkodzi dać im to, czego pragną. Żaden problem. Ja głównie pragnąłem seksu, ale nigdy nie spotkałem dziewczyny ani kobiety, która nie byłaby gotowa wynagrodzić wdzięcznego słuchacza. Kłopot polegał na rozmowach po seksie. Samo słuchanie było wtedy męczarnią. Dziewczyny uważały, że celowo zachowuję się podle, nie odzywając się do nich, gdy było po wszystkim, a ja po prostu marzyłem, żeby się zamknęły. O czym tu jeszcze było mówić? Zwłaszcza gdy poniosłem upokarzającą porażkę – gdy nie mogłem nic z siebie wykrzesać albo szczytowałem za wcześnie. Byłem zażenowany i wściekły. Zdawałem sobie sprawę, że schrzaniłem. Ja tu zabiegam o mój wizerunek wspaniałego, mocnego faceta – niesamowicie ważny w tamtych licealnych latach – a tu dzieje się coś takiego i wizerunek diabli biorą. Naturalnie, wyładowywałem się na dziewczynie. Wycofywałem się, przestawałem się odzywać. A jeżeli się odzywałem, to mówiłem podłe rzeczy – takie, które dzisiaj wspominam ze wstydem. Mówiłem je nawet tym dziewczynom, na których mi zależało. Kiedy sytuacja z jakiegoś powodu się komplikowała, czułem się osaczony i odpowiadałem atakiem – nie agresją fizyczną, ale okrutnymi, raniącymi słowami. Czymkolwiek, dzięki czemu mogłem wydobyć się z tego krępującego położenia. Nie chciałem nikogo zranić. Gdy myślę, jak traktowałem wtedy niektóre dziewczyny, jest mi naprawdę głupio. Chciałbym się cofnąć o te trzydzieści lat i przeprosić. Straszny był ze mnie pokurcz moralny! Z upływem czasu Geoff wyzbył się skłonności do manipulatorstwa – po części dlatego, że dorósł. Każdy terapeuta przekonuje się o tym, że człowiek pragnie być lepszym, niż jest. Bez tej motywacji psychoterapia byłaby niemal wykluczona. O ile chłopiec nie doznał poważnych szkód psychicznych, będzie zyskiwał coraz większą dojrzałość, przekraczając dwudziesty i trzydziesty rok życia.

W kryminologii dobrze znany jest fakt, że przestępcy (w przeważającej większości mężczyźni) z osiągnięciem trzydziestki na ogół przestają dokonywać przestępstw przeciwko społeczeństwu. Nie wiadomo dokładnie, dlaczego tak się dzieje, lecz ta sama zasada dotyczy „przestępstw przeciwko związkom osobistym”. Dorastając, chłopcy zachowują się wobec dziewcząt mniej agresywnie i nieczule. Inny znajomy, obecnie troskliwy mąż i ojciec, z żalem opisuje podobnie egoistyczną młodość. – Umiałem zaspokajać własne potrzeby, nic ponadto – mówi. – A z tego, co było dla mnie dostępne, seks zapewniał największe zaspokojenie. Był nieskomplikowany, o ile nie dochodziło do emocjonalnego zaangażowania. Był czymś prostym w okresie, gdy mnóstwo spraw w szkole i w domu wcale nie było prostych. Seks, piwo i muzyka – niczego więcej nie pragnąłem. Czemu więc zmienił nastawienie? – Nie wiem – odpowiada. – Zaczęły mnie interesować inne rzeczy. Wspominaliśmy o tym, że gdy rodzice wychowują syna na mężczyznę o pełnych zdolnościach emocjonalnych, chłopiec szybciej dojrzewa i łatwiej osiąga ten cel. Podobnie wierzymy, że w każdym człowieku, w każdym chłopcu jest coś, co skłania go ku wzrostowi, ku pragnieniu, aby być lepszym. Z czasem niektórzy opowiadają się za dominacją, inni za uczuciową bliskością, wielu waha się między jedną i drugą. Niektórzy uczą się tworzyć mocne związki; inni nigdy nie opanowują tej umiejętności. Niekiedy nauka jest jasna i prosta, niekiedy bardziej złożona. Niewątpliwie jednak kształcenie to jest chłopcom niezbędne, aby nie zadając cierpień innym, mogli poznać najistotniejszy element ludzkiego doświadczenia: radość płynącą z serdecznych, intymnych więzi.

Fragment pochodzi z książki “Wychowując Kaina”, Dan Kindlon, Michael Thompson, Wydawnictwo Mamania.