Zagrywka z laptopa: analitycy sportowi w akcji

Roboty jeszcze długo nie będą w stanie zastąpić ludzi na boisku. Ale komputery są dziś już praktycznie niezbędne analitykom, trenerom i zawodnikom.

Jesień 2006 roku. Finał mistrzostw świata w siatkówce. Piłka meczowa dla Polek. Kasia Skowrońska serwuje. Chinki rozgrywają piłkę, ta wędruje na prawe skrzydło, atak natrafia na skuteczny blok „Złotek”. Na ulicach tłumy radujących się kibiców, którzy nie zastanawiają się, skąd nasze zawodniczki wiedziały, jak w decydującej akcji zaatakuje przeciwniczka, w jakim uderzy kierunku. Tę wiedzę podpowiada „Złotkom” analiza naukowa, stająca się nieodzownym elementem sportu.

Dla Adama Malika – analityka i statystyka pracującego z kadrą polskich siatkarek mecz trwa jeszcze długo po jego zakończeniu. Każde spotkanie jest filmowane. Gdy dziewczyny idą spać, zaczyna się analiza. Przy wykorzystaniu dwóch komputerów zajmuje około trzech godzin, przy jednym – dwa razy dłużej. Adam kładzie się spać, gdy kadra wstaje na śniadanie. – Trener w każdej chwili może mnie zapytać o interesujący go detal, np. jak wyglądały poszczególne bardzo dobre przyjęcia po wygranej akcji czy też ile ataków zepsuła konkretna zawodniczka – mówi analityk.

Dziewczyny idą na wideo

O tym, jak ważna jest statystyka w sporcie, przekonują analizy, które prowadzone są po meczu z udziałem zawodniczek. Nasze „Złotka” nauczyły się tego, pracując z charyzmatycznym trenerem kadry Andrzejem Niemczykiem, który doprowadził polską drużynę do dwóch tytułów mistrzyń Europy na dwóch ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu. – Przed kamerą nic się nie ukryje – mówi Adam Malik.

Czasami zaraz po głupio przegranym meczu Andrzej Niemczyk kazał podpadniętym zawodniczkom iść „na wideo”. Nie liczy się wtedy godzina ani ich zmęczenie. Tak właśnie było przed Mistrzostwami Europy. Dwie rozgrywające dostawały odpowiednie wytyczne i zaraz po meczu oglądały go ponownie. – Zatrzymywałem wideo, gdy piłka miała trafić do rąk rozgrywającej. Musiały powiedzieć, co powinny były zagrać, i sprawdzaliśmy, jak faktycznie się zachowały. Dziewczyny notowały wszystkie potknięcia, żeby później omówić je z trenerem – dodaje analityk. Po meczu w Grand Prix z Niemcami, który przegraliśmy do zera, Andrzej Niemczyk tak się zdenerwował, że cała drużyna analizowała błędy.

Często siatkarki przychodzą po meczu same i proszą o pokazanie pewnych elementów gry, które nie najlepiej im wychodziły. Jednak decyzję każdorazowo podejmuje trener, ponieważ nadmiar informacji może być szkodliwy i niepotrzebnie obciążyć zawodniczkę. W czasie meczu siatkarka ma grać, a nie analizować, gdzie statystycznie lepiej zagrać. Mózgiem całej operacji – czyli meczu – jest trener.

A o tym, że siatkówka, podobnie jak i inne gry zespołowe, przypomina batalię wojenną, przekonuje choćby to, że analityk podczas meczu ma bezpośredni kontakt z drugim trenerem za pomocą krótkofalówki. Przekazuje w ten sposób najistotniejsze informacje podczas spotkania, a po zakończonym secie dostarcza także wydruki ze statystyką.

Na Azjatki ze skrzydła

Analiza sportowa nie należy do przedsięwzięć tanich. Profesjonalny program komputerowy – taki jak statystyczno-rankingowy system Q-Volley, z którego korzystają Polacy – kosztuje ok. 11 tys. zł. Do tego dochodzą kamery, komputery, oprzyrządowanie, niezliczone kable. Na zawody rangi mistrzowskiej analityk jeździ z 25-kilogramowym bagażem – tyle waży aparatura niezbędna w jego pracy. W statystyce siatkarskiej, która rozwija się na świecie intensywnie od dwóch dziesięcioleci, długo dominowali Włosi. Stawki dla znanych statystyków wynoszą nawet 3–4 tysiące euro.

Statystyk kadry siatkarzy, Maciej Kosmol, podkreśla, że w przypadku siatkówki kobiecej i męskiej bierze się pod uwagę nieco inne parametry. Np. mężczyźni grają szybciej, większe znaczenie ma też zagrywka i tym samym punkty zdobyte lub stracone bezpośrednio po wprowadzeniu piłki do gry. Różnice między najlepszymi zespołami są często minimalne. – W dzisiejszej siatkówce na najwyższym poziomie wiele setów kończy się różnicą dwóch punktów. Dlatego trzeba szukać właśnie poprzez statystyki i obserwacje gry przeciwnika jego słabych stron, aby w najważniejszym momencie być lepszym o te dwa małe punkty w każdym secie – wyjaśnia Maciej Kosmol.

Dobry analityk potrafi scharakteryzować grę innych drużyn. I tak np. zespoły azjatyckie grają bardzo dobrze w grze obronnej i wyśmienicie wyprowadzają kontratak, a także popełniają bardzo mało błędów własnych. Z takim zespołem najlepiej rozgrywać szybką piłkę (na tzw. pierwsze tempo) oraz decydować się na silny atak ze skrzydeł. Analiza i statystyka drużyny pokazuje, w jakich ustawieniach (a w siatkówce jest ich sześć) każda z zawodniczek najczęściej dostaje piłkę, z których stref przeciwniczki najczęściej atakują i jaki rodzaj kombinacji wyprowadzają. No i jak temu rodzajowi zagrań można się najskuteczniej przeciwstawić. Z kolei najłatwiejsze do rozpracowania były dla naszego zespołu Turczynki, ponieważ ich gra opiera się na ataku ze skrzydeł.

Statystyka może okazać się bardzo ważna w kluczowych momentach, ponieważ poszczególne zawodniczki mają swój własny profil – coś w rodzaju mapy mentalnej, na której zakodowane są pewne nawyki. – W siatkówce nie jest możliwe, by zawodniczka zaczęła nagle grać inaczej. Piłka siatkowa jest bardzo trudnym technicznie sportem. Siatkarki przygotowują się do grania co najmniej pięć lat. Na razie mamy stworzony czteroletni bank danych. Jeśli dana zawodniczka wykonała trzy tysiące ataków (np. w szóstą strefę), nie może nagle tego zmienić – taki ma nawyk ruchowy – opowiada Adam Malik.

(Psycho)analiza w grze

 

Analizy okazują się także niesłychanie ważne z psychologicznych powodów. Wiadomo, że w siatkówce (zwłaszcza kobiecej) zdarzają się często sytuacje, gdy drużyna seryjnie traci punkty lub zbiera jeden po drugim. Kibice i komentatorzy mówią wtedy o słabej lub silnej psychice zespołu. Analityk woli nazwać to zmienną skutecznością ataku lub zmienną skutecznością przyjęcia. Są zawodniczki, które potrafią w pewnym momencie wziąć odpowiedzialność na siebie, i takie dziewczyny grają nierówno. Decyzję podejmuje rozgrywająca, która – znając cechy psychologiczne lub psychikę dziewczyn – wybiera tę, która może być bardziej odpowiedzialna w danym momencie za piłkę i zakończenie akcji.

Analityk sportowy jest kimś takim, jak badacz literatury opisujący powieść. Sety siatkarskie mają swoją dramaturgię (doprowadzającą kibiców do załamania nerwowego) oraz coś w rodzaju narracji. – Każde pojedyncze zagranie wpływa na końcową ocenę. Każde dotknięcie piłki, opis, z jakiej nastąpiło strefy i do której strefy trafiła piłka, kto grał i jaki rodzaj zagrania. I to jest jeden ciąg, który składa się na segment. Z segmentów natomiast powstaje cała historia gry zespołu – mówi analityk „Złotek”.

Ściągawka do karnego

Siatkówka dostarcza bodaj najbardziej przekonujących danych statystycznych. Jeśli jakiś zespół ma skuteczność ataku 60 proc., a inny – 30 proc., to zwycięzca może być tylko jeden. Jednak z pracy analityków korzystają także inne dyscypliny.

Maciej Skorża, drugi trener piłkarzy w kadrze trenera Pawła Janasa, mówi, że jakość analizy futbolowej zależy od przeznaczonych na nią środków finansowych. – W czołowych ligach świata, np. w lidze angielskiej, nad analizą pracuje prawdziwa armia ludzi. Mają oni kilkanaście kamer na boisku, a wyniki są udostępniane nie tylko gospodarzom, ale też gościom – wyjaśnia. Jego zdaniem analiza w piłce jest trudniejsza i mniej przewidywalna niż w siatkówce, bo większa jest liczba zawodników na boisku i więcej elementów trzeba wziąć pod uwagę.

Także jednak w piłce bywają momenty, w których praca analityków jest nie do przecenienia. Należą do nich rzuty karne. Nie przypadkiem podczas mistrzostw świata w Niemczech mówiono o tym, że bramkarze reprezentacji Niemiec i Portugalii – Lehmann i Pereira – są świetnymi specjalistami od obrony rzutów karnych. Po części zasługiwali na tę opinię dlatego, że obaj mieli przygotowane ściągawki pokazujące, jak piłkarze drużyn przeciwnych zwykli strzelać „jedenastki”.

Jeszcze trudniejszą sytuację z określeniem parametrów do analizy mają trenerzy skoków narciarskich – dyscypliny, która za sprawą Adama Małysza stała się w Polsce niemal tak popularna jak piłka nożna. – Z roku na rok nauka odgrywa w skokach rolę coraz większą. Stale przy grupie skoczków jest biomechanik, który na bieżąco analizuje poczynania zawodników, zarówno naszych, jak i konkurencji. Statystyki dotyczące obciążeń treningowych, prędkości najazdowych, punktów, rankingów itp. opracowuję sam – wyjaśnia Łukasz Kruczek, drugi trener polskiej kadry. Czy można więc naukowo zaprogramować wynik zawodów w skokach? – Nie, to zbyt niewymierna dyscyplina sportu. Zbyt wiele czynników decydujących o wyniku jest od człowieka całkowicie niezależnych – mówi Kruczek.

Można to zresztą odnieść – na szczęście – do całego sportu. Gdyby o wyniku decydowała tylko statystyka, wystarczyłoby rozegrać pojedynek na papierze, by wyłonić zwycięzcę. – Jakkolwiek bez analizy współczesny sport nie może się obejść, jego piękno tkwi w czynnikach nieuchwytnych. Takich, które sprawiają, że drużyna skazana na porażkę nagle wygrywa – mówi Tomasz Zimoch, jeden z najwybitniejszych współczesnych komentatorów sportowych. Oby tej niewiadomej nie zabrakło, gdy „Złotka” grać będą swoje mecze po mistrzostwach świata w Japonii, i gdy „Batman z Wisły” skakać będzie po kolejne zwycięstwa w Pucharze Świata. Tam, gdzie nauka zderza się z nieprzewidywalnymi emocjami, powstaje świat sportowego piękna.