Większość ludzi podejmuje decyzje na podstawie zachcianek. Jak działać mądrze?

Sukces rzadko wypływa z podejmowania doniosłych decyzji. To raczej suma drobnych, z pozoru nieistotnych wyborów.
Większość ludzi podejmuje decyzje na podstawie zachcianek. Jak działać mądrze?

Miałem szczęście dorastać w środkowej części stanu Kolorado. Kiedy byłem mały, mieszkałem z mamą i bratem na kempingach i w wynajętych pokojach w okolicach Boulder, Lafayette oraz Louisville. Kolorado często kojarzy się ze słynnymi Górami Skalistymi, zajmującymi zachodnią część tego stanu. Ludzie zapominają jednak o Wielkich Równinach w Kansas, rozciągających się od pogórza na wschód. Z powodu tych wyjątkowych warunków topograficznych teren, na którym mieszkaliśmy, był jednym z niewielu rejonów na świecie, gdzie żyją zarówno bizony, jak i krowy. Bardzo lubię doszukiwać się w przyrodzie zasad funkcjonowania świata i osiągania sukcesu. Ze sposobu, w jaki te dwa rodzaje stworzeń, bizony i krowy, zachowują się w środowisku naturalnym, naprawdę można się wiele nauczyć.

Kiedy burza zbliża się od zachodu, a w tym rejonie przeważnie tak się dzieje, krowy reagują w przewidywalny sposób. Wiedzą, że burza nadchodzi z tej strony, a więc kierują się na wschód, próbując jej uniknąć. Pojawia się jednak pewien problem, wynikający z tego, że krowy, jak wiadomo, nie są zbyt szybkie. Wkrótce burza je dogania, a one dalej biegną, nie mogąc wymyślić nic lepszego. Zamiast uciec przed burzą, biegną razem z nią, maksymalnie się na nią wystawiając. Czy to nie jest głupie? Wielu ludzi czyni to samo codziennie. Staramy się uniknąć konfliktu, który jest nieuchronny. Często próbujemy ignorować problemy dotyczące finansów, zdrowia lub trudności w relacjach z partnerami, udając, że to nic poważnego, i usiłując umknąć w ostatniej chwili, gdy szybko się do nas zbliżają. Niestety, jak większość z nas zdołała się przekonać na własnej skórze, problemy zazwyczaj się nasilają, gdy nie zwracamy na nie uwagi, i w końcu narażamy się na coś jeszcze gorszego.

Bizony z kolei zachowują się w sposób naprawdę wyjątkowy. Czekają, aż burza przekroczy linię grzbietu góry, a gdy się zbliża, odwracają się i pędzą prosto w jej stronę. Biegnąc na spotkanie burzy, która przechodzi nad ich głowami, minimalizują cierpienie, jakiego doznają. Gdyby więcej z nas radziło sobie w życiu z nieuchronnymi kłopotami w taki sposób jak bizony – wychodząc trudnościom naprzeciw! Problemy, z których rozwiązaniem wciąż zwlekamy, jedynie się powiększają, a my za to płacimy. Kiedy zaś bezpośrednio mierzymy się z najtrudniejszymi sytuacjami, wtedy pojawia się wielka siła i korzyści strategiczne. My jednak, w przeciwieństwie do bizonów, musimy się nauczyć tej umiejętności, praktykować ją i podtrzymywać.

 

Przeciąganie liny – Zdecydowana większość ludzi podejmuje decyzje na podstawie zachcianek    

Powiedzmy, że siedzisz na kanapie. Jest wtorkowy wieczór i próbujesz zdecydować, co robić: iść na siłownię czy się zrelaksować, pozostając w domu i oglądając telewizję? Przed podobnymi wyborami stajemy codziennie: powinienem iść i kupić tę rzecz czy też odłożyć pieniądze na czarną godzinę? Czy zjeść obfity deser, czy też dać już sobie na dzisiaj spokój ze smakołykami?

Czy powinienem zdobyć się w danej sprawie na dodatkowy wysiłek, czy też dać sobie z nią radę przy minimalnym nakładzie pracy? Próbując coś postanowić, mamy przeważnie dwa zestawy kryteriów. Jedna część mózgu przetwarza emocje i odruchy, zachęcając nas do wybrania czegoś, co sprawia nam przyjemność. Istnieje jednak też inna część, bardziej analityczna i racjonalna. Te dwie siły nieustannie biorą udział w zawodach w przeciąganiu liny, przerzucając nas to na jedną, to na drugą stronę, w dwóch przeciwnych do siebie kierunkach.

Wiemy, co powinniśmy robić, ale również czujemy, kierując się emocjami, czym chcielibyśmy się zająć. Mamy skłonność do podejmowania decyzji pod wpływem tej siły, która jest w danym momencie mocniejsza. A na krótką metę nasze emocje, wrażenia i impulsy niemal zawsze przeważają, przyćmiewając logiczne myślenie – dlatego zdecydowana większość ludzi podejmuje decyzje na podstawie uczuć i zachcianek. Najczęściej postępujemy tak dlatego, ponieważ chcemy, aby życie było łatwe, a zajmowanie się tym, co daje zadowolenie, nie sprawia nam trudności. Jednak wybory, które tymczasowo wydają się proste, często pozostają w bezpośrednim konflikcie z tym, co ułatwia nam życie na dłużej.

Narkotyki i alkohol mogą krótkotrwale wprawić nas w świetny nastrój, ale na dłuższą metę wywołują wiele negatywnych konsekwencji dotyczących emocji, stanu fizycznego i finansów. Niewierność w małżeństwie na krótko zaspokaja pożądanie, ale często niszczy rodzinę. Nawet coś tak z pozoru mało istotnego jak zaniedbywanie ćwiczeń fizycznych może na moment zaoszczędzić nam konieczności wysilania się podczas treningu, ale potem da o sobie znać w postaci zwiększenia wydatków na leczenie, obniżenia poziomu energii i poczucia własnej wartości. Jak na ironię to, co chwilowo wydaje się łatwe i przyjemne, zazwyczaj nie trwa długo.

Ludzie sukcesu wiedzą, że podejmowanie decyzji na podstawie tego, co wydaje się dobre na krótką metę, to często zwodnicza droga na skróty, która ostatecznie wymaga więcej pracy. Podobnie zdają sobie również sprawę, że aby zapewnić sobie łatwe życie na dłużej, trzeba podejmować pewne trudne działania tu i teraz. Na przykład chcąc się wzbogacić, należy odkładać lub inwestować pieniądze zamiast je wydawać. Aby dłużej żyć i być zdrowszym, powinno się zrezygnować ze spożywania nadmiernych ilości pewnych pokarmów, zaś dążenie do odgrywania wpływowej roli w firmie lub rozwoju kariery wymaga najczęściej zdobywania lepszego wykształcenia, realizowania trudniejszych przedsięwzięć i przyjmowania krótszych terminów ich realizacji. A zatem łatwe życie na dłuższą metę możemy zapewnić sobie wtedy, gdy wbrew temu, co podpowiada nam intuicja, poświęcamy się trudniejszym zadaniom tu i teraz. Z wglądu prowadzącego do zmiany przekonań oraz przełomu, jakiego dokonują ludzie sukcesu (podczas gdy inni tego nie robią) wynika jednak, że często te trudniejsze działania są konieczne jedynie przez krótki czas.

W ten sposób dochodzimy do paradoksu bólu związanego z podejmowaniem decyzji, którego zasada głosi, że to, co łatwe na krótko, prowadzi do długotrwałych utrudnień, podczas gdy tymczasowe trudności pozwalają ułatwić sobie życie na dłużej. Paradoks, jaki w tym tkwi, polega na tym, że to, co wydawało nam się łatwą drogą, bardzo często prowadzi do powstania takich warunków, które są całkowitym przeciwieństwem łatwego życia. I odwrotnie, sprawy, które wydawały się nam wyjątkowo trudne, największe wyzwania i najsurowsze wymagania, wiążą się z działaniami zapewniającymi w ostatecznym rozrachunku swobodne życie, jakiego pragniemy.

 

Wybór, nie okoliczności – To, co tymczasem wydaje się łatwe, wcale nie jest takie proste na dłuższą metę

Wcale nie jest tak, że ludzie sukcesu rodzą się z tajemniczą predyspozycją do wielkich osiągnięć, jakiej reszta z nas nie ma. Chodzi raczej o to, że stosują zupełnie inne kryteria w procesie podejmowania decyzji. Wiedzą, że odczucia i nagłe chęci zazwyczaj nie trwają długo; są przemijające. A zatem gdy większość osób dokonuje wyborów na podstawie emocji, ludzie sukcesu potrafią się zdobyć na wyrzeczenia, opierając się w momencie podejmowania decyzji na logice o dalekim zasięgu. Ta subtelna różnica w obieraniu kierunku działania zapewnia im w życiu o wiele lepsze rezultaty. Warto sobie uświadomić, że ludzie sukcesu mają dokładnie takie same jak inni odruchy i ciągotki, wypływające z emocji, i często skłaniają się ku podobnym decyzjom jak wszyscy pozostali. Wiedzą jednak (czy to instynktownie, czy też dzięki dyscyplinie, jaką sobie narzucają), że w dłuższej perspektywie logiczne względy liczą się najbardziej.

To, co tymczasem wydaje się łatwe, wcale nie jest takie proste na dłuższą metę. A to, co wygląda na trudne, nie pozostaje takie zbyt długo. Przez sporą część życia próbujemy jednak ułatwiać sobie różne sprawy i unikać tych, które teraz wydają się mozolne, nie wiedząc, że takie postępowanie pogorszy w ostatecznym rozrachunku naszą sytuację. Zrozumienie paradoksu bólu i wykorzystanie go to jeden z najważniejszych kroków, jakie możemy zrobić na drodze do prawdziwego sukcesu.

Codziennie stajemy przed tysiącami dylematów, w których musimy przejść przez ten sam proces podejmowania decyzji. W zasadzie paradoks bólu ukazuje, dlaczego powodzenie i osiąganie sukcesu to bardziej sprawa wyboru niż okoliczności. To takie proste jak wybór między stroną lewą a prawą, górą a dołem lub kolorem czarnym i białym.

O dziwo, sukces rzadko wypływa z podejmowania donios-
łych decyzji. To raczej suma drobnych, z pozoru nieistotnych wyborów, nagromadzonych w pewnym czasie, wpływa na bieg naszego życia. Jak się okazuje, sukces naprawdę jest tak prosty jak wybór między korzystaniem z ruchomych schodów a pójściem zwykłymi schodami.

 

Pokusa karty kredytowej – Ulegamy chwilowym pragnieniom jedynie po to, by później zapłacić za to wysoką cenę

Pewnie masz w kieszeni kartę kredytową, a zatem wyobraź sobie, jak by to było, gdybyś pojechał teraz do centrum handlowego na wielkie zakupowe szaleństwo. Czy przez chwilę nie byłoby fajnie? Przez krótki czas używałbyś życia niczym gwiazda rocka i mógłbyś mieć wszystko, co chcesz. Pewnie nieźle byś się bawił!

Wydaje ci się to nierealne? A czy wiesz, że w Stanach Zjednoczonych co dziewiąty dwunastolatek nosi przy sobie kartę kredytową? I czy zdajesz sobie sprawę, że z takich kart korzysta też 19 mln studentów w tym kraju, a według Sallie Mae ze Student Loan Marketing Association aż 82 proc. z nich nie spłaca co miesiąc swoich długów?

Gdy wybierzemy się do centrum handlowego, by spędzić tam beztrosko czas, czy przyniesie to na dłuższą metę łatwe do zniesienia, czy też trudne konsekwencje? Gdybyśmy jednak postanowili darować sobie taki wypad na zakupy, trzymać się miesięcznego planu wydatków i odłożyć więcej niż wydajemy, gromadzilibyśmy środki na czas, kiedy naprawdę będą nam potrzebne. Kupowalibyśmy sobie więcej wolności na dłużej.

Zasada paradoksu związana z wyrzeczeniem odnosi się praktycznie do wszystkich dziedzin życia i wyda się znajoma każdemu, kto kiedykolwiek był na diecie, próbował poprawić swoją kondycję lub stan finansów. Zbyt często jednak ignorujemy to, co już wiemy, i ulegamy chwilowym pragnieniom jedynie po to, by później zapłacić za to o wiele większą cenę. (…)

 

Kumulujący się efekt – Nie cenimy odpowiednio tego, za co nie płacimy bezpośrednio

Często nie doceniamy pewnego niedostrzegalnego złożonego skutku, uwypuklającego znaczenie naszych wyborów. Zwlekanie z wykonywaniem zadań kosztuje firmę w USA przeciętnie 10 396 dolarów rocznie na jednego pracownika. To oczywiście sporo pieniędzy, a ile byłaby warta ta suma po dłuższym czasie?

Załóżmy, że firma bierze te 10 396 dolarów rocznie, i zamiast wydawać je na pracownika zwlekającego ze spełnianiem swoich obowiązków, inwestuje je na giełdzie. Dobry wzrost w giełdowych funduszach powierniczych wynosi przeciętnie około 12 proc. Przypuśćmy, że jakaś firma inwestuje pieniądze przeznaczone na jednego tylko pracownika w fundusz powierniczy na 30 lat. Ile byłyby wtedy warte pieniądze marnowane z powodu prokrastynacji tej jednej osoby? 311 tys. dolarów. I to w przypadku tylko jednego zatrudnionego!

Możesz stwierdzić: „To wielka strata dla firm” i masz rację, ale co z ceną, jaką płaci za to sam pracownik w postaci straconych okazji, braku postępu oraz gnębiącego poczucia niewykorzystywania w pełni swoich możliwości? A co z tymi wszystkimi małymi firmami na całym świecie, które mają ograniczony budżet? Albo ze sprzedawcami, którym płaci się prowizję, lub każdym, kto dostaje pieniądze za rezultaty swojej pracy?

W wielu przypadkach to konkretne pieniądze, pochodzące z naszych własnych kieszeni. To środki, które moglibyśmy zainwestować, aby się wzbogacić, a nawet o nich nie rozmawiamy, bo nie widać ich w oświadczeniu o dochodach. Niestety, nie cenimy odpowiednio tego, za co nie płacimy bezpośrednio. Okazuje się jednak, że zwlekanie z wykonaniem zadań składa się na największe koszty utajone w obecnie istniejących firmach.

Darren Hardy w książce „The Compound Effect” wyjaśnia, w jaki sposób tego rodzaju zaniedbania wpływają na wszystkie dziedziny naszego życia. „Każdy dolar wydany dzisiaj będzie wart co najmniej 5 dolarów za 20 lat lub 10 dolarów za 30 lat (zakładając jedynie ośmioprocentowe tempo wzrostu)”. A więc codzienna kawa za 5 dolarów to tak naprawdę wyjęcie 25 dolarów z twojego przyszłego portfela. Na szczęście działa to też w dobrym kierunku. Na przykład jednorazowa inwestycja wysokości 1000 dolarów, przynosząca rocznie ośmioprocentowy zysk, daje po czterdziestu latach prawie 22 000 dolarów!

Te liczby ukazują i określają ilościowo siły, które wchodzą w grę w związku z zasadą paradoksu wyrzeczenia, ale nawet w najmniejszym stopniu nie przybliżają ogromnych kosztów, które wpływają na niewymierne obszary naszego życia.

Ile kosztuje cię rozmowa telefoniczna lub też przeprosiny, na które powinieneś się zdobyć wobec przyjaciela lub kogoś z rodziny, ale tego nie robisz? A co ze sprawami zdrowia fizycznego, które wciąż ignorujesz lub odkładasz, uważając za niezbyt ważne – zapewniam cię, że będzie cię to kosztować znacznie więcej w przyszłości. Czy pamiętasz to marzenie, jakie miałeś przez całe życie, którego nigdy nie zacząłeś realizować? Jak bardzo zaburza to twoje poczucie wolności oraz spokój umysłu?

Wszelkie takie sprawy pozbawiają cię radości, na którą zasługujesz. Ale wszystko to można naprawić, będąc dostatecznie mocno zdyscyplinowanym i stosując zasadę paradoksu wyrzeczenia. Należy zacząć od uświadomienia sobie, że tak naprawdę niczego się nie wyrzekamy – to tylko zaliczka na poczet przyszłego szczęścia.

 

Dziwne drogi – Stwórz wyraźny obraz tego, czego pragniesz na dłużej

Jako dziecko uwielbiałem „Volume Library”. Był to zestaw encyklopedii i słowników, które kupiła mi mama (nabyła je od studenta domokrążcy, uczestniczącego w programie firmy Southwestern). Bardzo lubiłem je w dzieciństwie, ponieważ była w nich matematyka, nauki przyrodnicze i nadzy ludzie!

Co tak naprawdę jednak znaczy wyrzeczenie? Czy jest nim to, że dam ci dolara? A jeśli da ci go Bill Gates, czy będzie to z jego strony prawdziwe poświęcenie? Mama mówiła mi kiedyś: „Rory, podarunki trafiają do nas dziwnymi drogami”. Zostałem wychowany przez samotną matkę, która zajmowała się sprzedażą kosmetyków firmy Mary Kay. To oznaczało, że dorastałem w otoczeniu kobiet, które wciąż uczyły mnie różnych możliwych zasad osiągania sukcesu, a wskutek tego wiedziałem więcej o makijażu niż o samochodach. Los tak sprawił, że kiedy dorosłem, poszedłem na studia i zostałem akwizytorem w programie firmy Southwestern, sprzedającym taki sam zestaw książek, który kiedyś sam dostałem – „Volume Library”.

Pierwsze lato spędziłem w Montgomery w Alabamie i pamiętam, jak zatrzymałem się przy pewnym domu stojącym na uboczu za kilkoma innymi budynkami. Kiedy zapukałem do drzwi, otworzyła mi wątła kobieta – najwyraźniej samotna matka – przy której stał pięciolatek. Miał umorusaną buzię i trochę seplenił, ale uśmiechał się od ucha do ucha. Ten mały chłopiec bardzo chciał dostać książki, ale rodziny w żaden sposób nie stać było na trzystudolarowy wydatek. Jego mama praktycznie wybłagała, żebym dał im czas na zebranie pieniędzy, i poprosiła, abym przyszedł pod koniec lata. Chciała pokazać swoim dzieciom, że zdobywanie wykształcenia to najszybszy sposób na wyjście z ubóstwa.

Rozczulił mnie ten chłopczyk, więc powiedziałem: „Powiem ci coś, mały. Obiecuję, że odłożę dla ciebie zestaw książek i przyjdę tu, gdy lato się skończy, jeśli przyrzekniesz, że będziesz odkładać pieniądze do tej koperty, żeby doczekały mojego powrotu”. Zgodził się z radością.

Lato minęło i prawdę mówiąc, nie myślałem o tej rodzinie do momentu, kiedy przyszedł czas na dostarczenie książek. Gdy podjechałem pod ich dom, ujrzałem ponownie całą tę scenerię i już miałem ruszyć dalej, ponieważ wydawało mi się, że nie ma szans, by udało im się zebrać pieniądze. Obiecałem jednak chłopcu, że wrócę, a więc wygramoliłem się z samochodu, podszedłem do domu i usłyszałem: „Mamo! To pan od książek! Przyszedł znowu!”.

Chłopiec wybiegł na zewnątrz, chwycił mnie za rękę i wciągnął do środka, gdzie jego mama siedziała na kanapie w szpitalnej koszuli. Od razu wiedziałem, że zła sytuacja pogorszyła się jeszcze bardziej.

Okazało się, że z pomocą swojej dziewięcioletniej siostry chłopczyk kosił trawniki, sprzedawał lemoniadę, a nawet spieniężył kilka kart z wizerunkami zawodników baseballa i odkładał każdego dolara na książki, ale potem jego mama zachorowała…

Nie wiedziałem, co robić – miałem wtedy zaledwie osiemnaście lat. Po prostu uścisnąłem malca mocno i wyszedłem. Gdy odjechałem kawałek, pomyślałem o tym, czego właśnie nauczyłem się od pięciolatka. Nie uczą już tego zbytnio w szkołach i nie przeczyta się o tym w „Volume Library”.

A potem zrobiłem coś, co ty także byś zrobił, podobnie jak każdy inny. Wróciłem do tego domu i zostawiłem komplet książek na ganku z przylepioną do nich kartką, na której napisałem: „Podarunki trafiają do nas dziwnymi drogami”. Ten chłopiec pokazał mi tajemnicę wyrzeczenia: to człowiek, który się poświęca, otrzymuje dar – czasami w zupełnie nieoczekiwany sposób.

Stwórz wyraźny obraz tego, czego pragniesz na dłużej, a przekonasz się, że twoja odporność na ból i trudy, dyscyplina oraz zdolność do ciężkiej pracy w naturalny sposób wzrosną do poziomu, jakiego nigdy się nie spodziewałeś. Otworzy się przed tobą nowy świat, w którym możesz mieć to, czego pragniesz, jeśli tylko się zaangażujesz.

Fragment książki Rory’ego Vadena Nie idź na łatwiznę, Wydawnictwa G+J. Skrót, tytuły i śródtytuły pochodzą od redakcji.