Zemsta? Ludzka rzecz. Dlaczego jest słodka – tłumaczy Tomasz Szlendak

Kto w niej gustuje? I co ma wspólnego sycylijski mafioso z pasterzem owiec? – tłumaczy socjolog dr hab. Tomasz Szlendak
Zemsta? Ludzka rzecz. Dlaczego jest słodka – tłumaczy Tomasz Szlendak

Mali chłopcy zanim zasną, często wyobrażają sobie swoje przyszłe życiowe role. Od jawy do sennych marzeń podążają zwykle drogą samotnego mściciela. Cudownie by było – myślą sobie – gdyby ktoś (dzicy Indianie, bezlitośni rozbójnicy, okrutni piraci, wstrętni gestapowcy, skośnoocy ninja) napadł na nasz dom, a my pognalibyśmy za złoczyńcami i sprali ich na kwaśne jabłko. Jakże cudowna myśl, prawda? Nie przypadkiem zemsta to ulubiony motyw literatury przygodowej i filmu awanturniczego. Zemsta jest słodka, a owa słodycz wynika wprost z mechanizmów, w jakie wyposażyła nas Natura.

 

ZEMSTA SPAJA JAK KLEJ

Uczonych od dawna zajmował problem, który w języku nauki określa się mianem altruistycznego wymierzania kary. Sprowadza się on do następującego pytania: dlaczego karzemy ludzi, którzy nadużyli naszego zaufania albo złamali obowiązujące normy, nawet jeśli nie czerpiemy z tego żadnej praktycznej korzyści? Odpowiedź brzmi: ponieważ sprawia nam to przyjemność.

W 2004 roku zespół pod kierownictwem Ernsta Fehra z uniwersytetu w Zurychu przeprowadził ciekawe doświadczenie. Badacze skanowali za pomocą tomografu pozytronowego mózgi mężczyzn, których poproszono o zainwestowanie pieniędzy – oczywiście na niby. Jeśli któryś z graczy dokonywał samolubnego wyboru, zamiast wykonać ruch, który przyniósłby zyski wszystkim uczestnikom gry, mężczyźni mogli go ukarać. I robili to z przyjemnością. Okazało się bowiem, że w momencie karania największą aktywność wykazują obszary ich mózgów, odpowiedzialne za radość i satysfakcję.

 

Fehr sądzi, że czerpanie satysfakcji z karania innych ludzi to klej spajający społeczeństwo. Zemsta jest zatem – zdaniem uczonych – podstawą porządku społecznego. Bez niej społeczności rozsypałyby się w proch. Przyjemność zemsty jest zakodowana w naszych genach. Mamy zaprogramowane pewne „intuicje moralne”, które niewiele się różnią od „intuicji moralnych” szympansów. Nie musimy się ich uczyć, wszędzie na świecie są takie same. Ludzkie społeczeństwa różnią się od grup innych ssaków naczelnych tym, że muszą współpracować z całą masą niespokrewnionych osób. W takiej ciżbie zdarzają się oszuści, zwani w teorii ewolucji „wolnymi jeźdźcami”.

Ludzie, tak jak inne naczelne, działają według idei „pomogę ci, jeśli i ty mi pomożesz”. Chodzi o wymianę przysług, czyli „altruizm odwzajemniony”. Na tej zasadzie opierają się wszelkie sojusze międzyludzkie. Zawsze jednak istnieje ryzyko, że ktoś będzie czerpał z sojuszu korzyści bez ponoszenia kosztów. Inaczej mówiąc, niektórzy nigdy nie odwzajemniają pomocy. Takie właśnie indywidua nauka określa mianem wolnych jeźdźców. Ich eliminacja ma podstawowe znaczenie dla życia w grupie.

Wyobraźmy sobie grupę zwierząt, w której jeden z członków to taki wolny jeździec. Kiedy jest w niebezpieczeństwie albo w potrzebie, inni przychodzą mu z pomocą. Ponoszą przy tym koszty – ryzykują dla niego życiem, oddają mu część cennego pożywienia. A on? Skurczybyk cieszy się z tych przysług, ale nigdy ich nie odwzajemnia. Oczywiście należy go ukarać, natomiast chętnego do współpracy – nagrodzić. Wolni jeźdźcy są karani poprzez odmowę dalszych przysług. Nie otrzymają na przykład pomocy, gdy będą jej potrzebować. Wet za wet.

 

Kłopot w tym, że taka kara jest dla oszusta za słaba. Gdy odmówi mu się współpracy, on przespaceruje się do innej grupy, w której go jeszcze nie znają. Dlatego w ludzkich społecznościach, gdzie tego rodzaju zachowania są możliwe, karze się wolnych jeźdźców znacznie ostrzej niż tylko odmową współpracy. Słynna zasada „oko za oko”, sformułowana w roku 1750 p.n.e. w kodeksie Hammurabiego, jest pewnego typu wariacją strategii wet za wet, polegającą na wyrządzaniu krzywdy za krzywdę (w strategii „wet za wet” chodzi o oddawanie przysług za przysługi). Strategia oko za oko, która funkcjonuje w wielu miejscach świata niezależnie od obowiązującego prawa, ma zasadniczą wadę: mściciel bierze na siebie wyłączny koszt karania oszustów, choć zyski przysługują także i tym, którzy nie brudzą sobie rąk. Mściciel natomiast zyskuje prestiż – i to właśnie o nim marzą chłopcy śledzący wyczyny wielkich mścicieli.

PASTERZE HONORU

W roku 1996 antropologowie Richard Nisbett i David Cohen zauważyli, że zemsta jest znacznie ważniejsza dla ludów pasterskich niż dla ludów rolniczych, natomiast pośród łowców- zbieraczy prawie nie występuje. Badacze ci sformułowali teorię „kultury honoru”. Populacje pasterzy żyją zazwyczaj w nieprzyjaznym i niezbyt bogatym środowisku. Wiodą życie z dala od sąsiadów, których zresztą jest niewielu, łatwo ich więc ograbić. Jeśli jednak wyrobią sobie opinię okrutnych mścicieli, mogą zniechęcić potencjalnych napastników. W takich warunkach rodzi się kultura, która nie opiera się na skodyfikowanym prawie, lecz na honorze, który trzeba chronić poprzez agresywne odwzajemnianie zniewag.

 

RODOWÓD MAFIOSA

Zupełnie inaczej jest w społecznościach rolniczych. Tutaj własności broni prawo (w kulturach honoru nieobecne albo niezbyt ważne i po prostu nieprzestrzegane), a ludzie żyją na mniejszym terenie i w bezpośredniej bliskości. W takich warunkach trudniej coś ukraść, bo własność jest lepiej chroniona. Żeby przetrwać, nie trzeba pozować na bezwzględnego mściciela. Natomiast łowcy-zbieracze żyją z tego, co znajdą i upolują, nie eksploatując zanadto przyrody. Efektem jest nadwyżka zasobów, która nie każe im narażać życia. Dlatego „kultura honoru” nie występuje w tego rodzaju społecznościach niemal nigdy, a ludzie niechętnie się mszczą.

W roku 1971 antropolog Robert B. Egerton przebadał cztery społeczności wschodnioafrykańskie i zauważył, że pasterze są bardziej agresywni od rolników. On także, choć tak tego nie nazywał, odkrył u pasterzy „kulturę honoru”, zmuszającą osobnika do radykalnego pomszczenia doznanej krzywdy. Do podobnych wniosków doszła w 2003 roku czwórka amerykańskich i meksykańskich badaczy pod wodzą Aurelio Figureido, którzy zbadali dodatkowo specyficzną grupę środkowo- i południowoamerykańskich rybaków. Okazało się, że zachowują się oni podobnie jak pasterze – chronią swoje zasoby i terytorium przed inwazją obcych, wypracowując sobie opinię bezwzględnych mścicieli. To pozwala sądzić, że znani z gangsterskich filmów sycylijscy mafiosi są potomkami biednych pasterzy, którzy siłą musieli bronić skromnych dóbr. Kultura zemsty pojawia się wszędzie tam, gdzie ludziom doskwiera bieda. Czasem jednak, siłą rozpędu, kwitnie nawet w dobrobycie.

 

MIT MŚCIWEGO BABSZTYLA

We wszystkich społecznościach przebadanych przez antropologów zemsta jest domeną mężczyzn. Ale w wielu kulturach – także w naszej – pokutuje przekonanie, że namawiają do niej mściwe i pamiętliwe kobiety. Badacze pod wodzą Barbary Lopes Cardozo z Narodowego Centrum Kontroli Zdrowia w Atlancie przebadali uczucia nienawiści i chęć zemsty pośród Albańczyków z Kosowa tuż po wojnie z Serbami. Uczeni dotarli do 593 gospodarstw domowych i do 1400 respondentów, zadając im m.in. takie pytania: czy miewasz fantazje na temat wzięcia odwetu po tym, co spotkało twoją rodzinę i ciebie w czasie wojny? czy sądzisz, że te nienawistne uczucia mogłyby się zamienić w czyn? czy mógłbyś się zemścić naprawdę? Okazało się, że tuż po wojnie o Kosowo o zemście marzyła ponad połowa mężczyzn i 42 proc. kobiet.

Pośród tych, którzy żywili nienawiść, z chęcią zemściłoby się naprawdę 64 proc. mężczyzn i 49 proc. kobiet. Co ciekawe, z upływem czasu chęć ta nieco przechodzi mężczyznom, ale nie kobietom. Rok później deklarację powtórzyło 45 proc. mężczyzn (o 20 proc. mniej), w wypadku kobiet zaś odsetek chętnych do zemsty nawet wzrósł i wynosił 50 proc.

Wygląda na to, że nienawiść, jaką budzą agresorzy, jest u kobiet znacznie silniejsza i trwalsza. To one są gwałcone, to ich mężów zabiera się na wojnę, dzieci giną na ich oczach. Dlatego kobiety nienawidzą dłużej i mocniej, do końca życia noszą w sobie chęć zemsty. Socjologowie zauważyli już dawno, że nawet u dziewczynek niechęć do „zdrajczyń” utrzymuje się długo i nie pozwala kobietom w dorosłym życiu funkcjonować sprawnie poza gromadką zaufanych „psiapsiółek”. Kobiety noszą w sobie nienawiść i chęć zemsty dłużej niezależnie od warunków kulturowych, czego z pewnością nieraz doświadczyli mężczyźni, którzy wobec tych kobiet coś przeskrobali.

 

Ta „ciemna” cecha niewiast dziwi, kiedy przyjrzymy się wynikom badań nad poczuciem satysfakcji czerpanej z karania oszustów, które w roku 2006 przeprowadzili uczeni z University College w Londynie pod wodzą Tani Singer. Ich eksperyment pokazuje, że kobiety – w przeciwieństwie do mężczyzn – nieszczególnie nadają się do roli kata.

Pomiędzy 32 ochotników płci obojga badacze wprowadzili czwórkę aktorów, nie zdradzając ich prawdziwej tożsamości. Wszyscy mieli zagrać w grę polegającą na inwestowaniu pieniędzy. Podobnie jak w wypadku eksperymentu Ernsta Fehra, w czasie badań połowa aktorów wyrobiła sobie reputację ludzi grających fair, podczas gdy pozostali zyskali miano oszustów. Następnie aktorom badacze zaserwowali serię wstrząsów elektrycznych (na niby, rzecz jasna!), jednocześnie obserwując reakcje ludzi, uczestniczących w eksperymencie. Monitorowano aktywność ich mózgów za pomocą tomografii pozytronowej.

Kiedy „pod prądem” byli aktorzy odgrywający role uczciwych graczy, zarówno kobiety, jak i mężczyźni reagowali podobnie – wysoką aktywność wykazywały obszary mózgów odpowiedzialne za uczucie bólu. Kiedy jednak traktowano prądem wolnych jeźdźców – aktorów, którzy oszukiwali w trakcie gry – kobiety reagowały inaczej niż mężczyźni. Panowie czerpali niekłamaną przyjemność z oglądania tortur. Tomograf ukazywał z zabójczą precyzją nagły skok aktywności w tzw. ośrodku nagrody. Tymczasem kobiety współczuły oszustom tak samo, jak wcześniej zamartwiały się kiepskim losem niesprawiedliwie ukaranych. Komentując wyniki własnych badań, Tania Singer stwierdziła, że mężczyźni wykazują większe pragnienie zemsty i wydają się czerpać większą od kobiet satysfakcję, kiedy oszustów spotyka okrutna, acz „sprawiedliwa” kara. Kobiety natomiast są bardziej pamiętliwe i skłonne do zemsty nawet po latach, tak jak w przypadku sponiewieranych kosowskich Albanek.

Jak tedy pogodzić ze sobą te dwa, wydawałoby się, sprzeczne doniesienia uczonych? Widocznie kobiety tak jak mężczyźni odczuwają chęć zemsty, jednak kiedy dojdzie do jej realizacji i ofiara zaczyna cierpieć – współczują i wycofują się z odwetu. Dlatego spór między dwiema zwaśnionymi stronami szybciej załagodzą kobiety niż mężczyźni. Ci ostatni nie zawahaliby się przed użyciem siły wobec znienawidzonego wroga, kobiety – w ostatniej chwili powstrzymałyby się od przemocy.