Zrzutka na wynalazek

Samozawiązujące się buty i urządzenie do kształtowania snów – to przykłady wynalazków, które powstały w USA dzięki portalowi kickstarter.com.

Jak domorosły geniusz może sfinansować prace nad przełomowym wynalazkiem? Może oczywiście iść do banku i próbować uzyskać kredyt. Ale jest dziś inny, lepszy sposób: crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe. Wystarczy na odpowiednim portalu ogłosić, na jaki cel zbiera się pieniądze – jeśli ludziom cel się spodoba, wspomogą go. Czołowy amerykański portal crowdfundingowy www.kickstarter.com pomógł w ten sposób pozyskać środki na tysiące wynalazków. Oto dziesięć wybranych urządzeń, które powstały lub powstają dzięki stronie kickstarter.com. 

1. Światło dla rowerzysty 

Liczba wpłacających:  1442 

Kwota pozyskana:  215.621 dol. 

Kwota minimalna (cel):  43.500 dol. 

Revolights to zestaw oświetleniowy do roweru składający się z dwóch wąskich wodoszczelnych obręczy z diodami LED mocowanych na felgach przedniego i tylnego koła (dwie obręcze na koło). Każda obręcz ma 12 diod. Co istotne, powierzchnia świetlna w każdym z kół znajduje się podczas jazdy zawsze w tym samym miejscu – w przednim kole z przodu, w tylnym z tyłu – dzięki temu obręcze są nie tylko widoczne z boku, ale służą też jako lampy, przednia i tylna. Taki efekt zapewniają magnesy przy widelcach, które w połączeniu z elektroniką pozwalają na pomiar prędkości obrotu kół i określenie jakie diody mają świecić, a jakie nie. Urządzenie zasilają dwa akumulatory (wystarczają na 4 godziny jazdy). 

Revolights w zamyśle swoich konstruktorów z USA ma służyć jako alternatywa dla tradycyjnych rowerowych reflektorów, zapewniając cyklistom, że są lepiej widoczni na drodze z przodu, tyłu i z boku oraz mocniejszą – promienistą, a nie punktową – emisję światła, a co za tym idzie łatwiejsze kierowanie pojazdem po zmroku.

2. Śnij, o czym chcesz 

Liczba wpłacających: 6557 

Kwota pozyskana: 572.891 dol. 

Kwota minimalna (cel):  35.000 dol.

Latałbym, strzelałbym z ręki wiązkami plazmy, stałbym się niewidzialny, jadłbym śniadanie z Sofią Loren nad wodą” – odpowiadali nowojorczycy pytani w sondzie o to, jakie byłyby ich sny, gdyby mogli je kontrolować. Pytającymi byli twórcy okularów do spania Remee, które pomagają użytkownikowi wejść w fazę świadomego snu.

Świadomy sen, nazwany tak przez holenderskiego psychiatrę Frederika van Eedena na początku XX w., to taki, w którym śniący wie, że śni. Zdaje sobie sprawę, że otaczająca go rzeczywistość jest wyimaginowana i że może dowolnie ją kształtować – o ile posiada tę umiejętność.

Bo świadomego śnienia można się nauczyć, ale jak podkreślają autorzy Remee, nie jest to łatwe. Ich urządzenie ma to ułatwić wysyłając impulsy, które przypominają osobie pogrążonej we śnie, że to, co przeżywa, nie dzieje się naprawdę. Tym impulsem jest czerwone pulsujące światło. Działa to tak: kładziemy się z nałożonymi okularami. Urządzenie czeka 4–5 godzin na fazę snu REM (w której to fazie mamy marzenia senne) i włącza diody LED w określonym porządku co 15 minut. Gdy śnimy, światło dociera do nas i przypomina, że śnimy, dzięki temu sen może stać się świadomy.

Świadome sny to nie tylko rozrywka. Pozwalają one nabyć nowe umiejętności, np. pomóc odzyskać sprawność ruchową po wylewie. Ciekawy eksperyment, przeprowadzony na uniwersytecie w Bernie (2010) wykazał, że dzięki ćwiczeniu we śnie rzutu monetą do kubka badani radzili sobie z tym zadaniem lepiej na jawie.

3. Magiczny przycisk 

Liczba wpłacających:  11.124 

Kwota pozyskana: 568.106 dol. 

Kwota minimalna (cel):  25.000 dol. 

MaKey MaKey to podręczny zestaw pozwalający zamienić rozmaite przedmioty w touchpady i zintegrować je z dowolnym programem komputerowym. By grać na pecetowym pianinie, nie trzeba używać klawiatury – można ją zastąpić choćby… bananami. Jeśli chcemy pograć w Pacmana, możemy narysować ołówkiem na kartce klawisze ruchu i sterować bohaterem przykładając palce do rysunków. Jest to możliwe, bo zarówno grafit jak i owoce przewodzą prąd – każdy przedmiot o takiej właściwości może stać się magicznym przyciskiem (nawet człowiek lub zwierzę!). 

MaKey MaKey komunikuje się z komputerem przez port USB. W skład zestawu wchodzi 7–12 kabli „krokodylków” – taki kabel należy z jednej strony przypiąć do przewodnika, a z drugiej podłączyć do MaKey MaKey w miejscu odpowiadającym za naciśnięcie danego klawisza. Potrzebne jest jeszcze zamknięcie obwodu: w przypadku „bananowego” pianina trzeba oprócz zaciśnięcia klipsa na każdym z owoców przyczepić jeden kabelek do siebie, by spełnić rolę rezystora. 

Jak zapewniają twórcy, natężenie prądu jest bardzo małe, więc nie ma obaw o własne bezpieczeństwo.

4. Wydruk w trójwymiarze 

Liczba wpłacających:  1808 

Kwota pozyskana:  830.827dol. 

Kwota minimalna (cel):  25.000 dol. 

Nazywa się Printrbot i według twórcy Brooka Drumma jest najprostszą i najtańszą drukarką trójwymiarową na świecie. Składa się z części, które w ciągu kilku godzin może połączyć w całość nawet dziecko. Waży 5,5 kg, ma 28 cm długości i kosztuje 549 dolarów. Printrbot „wyczarowuje” przedmioty z plastiku – można zaprojektować je samemu albo ściągnąć projekty z internetu. Etui na iPhone’a, lejek, pasek do zegarka, kolczyki, minirzeźba Wenus z Milo – to przykłady. Przedmioty powstają poprzez tzw. metodę addytywną: plastik przechodzi przez gorącą dyszę i jest systematycznie osadzany warstwa po warstwie na podłożu aż do ostatecznego uformowania obiektu.

 

Technologia drukowania przestrzennego znana jest od lat 80., ale nie jest powszechnie dostępna ze względu na koszt. Misją Drumma jest zmiana tego stanu rzeczy i dotarcie z Printrbotem do każdej szkoły i każdego domostwa. Pomóc ma w tym fakt, że Printrbot jest zdolny stworzyć kopię większości swoich części, produkować repliki wytwarzające kolejne repliki.  

5. Zmierzysz wszystko 

Liczba wpłacających:  615 

Kwota pozyskana: 95.862 dol. (gdy powstawał tekst) 

Kwota minimalna (cel):  25.000 dol. 

W 1966 r. widzowie pierwszego odcinka serialu „Star Trek” obserwowali kapitana Kirka trzymającego w dłoni dziwne urządzenie. Był to Tricorder, wielofunkcyjny czujnik używany do zapisu i analizy szczegółowych informacji o otoczeniu i żyjących w nim organizmach.

Dziś podobne urządzenie można mieć. 

Nazywa się Sensordrone, wygląda jak pendrive i jest zestawem czujników podłączanych do smartfonu przez Bluetooth.

W zestawie mamy m.in. czujnik pojemnościowy (reagujący na przybliżanie do dowolnej powierzchni), barometr (może sprawdzić się jako wysokościomierz), czujnik wilgotności (przyda się np. do zapewnienia optymalnych warunków dziecku) oraz termometr na podczerwień. Sensordrone mierzy też stężenie różnych gazów – tlenku węgla, ozonu, dwutlenku azotu, metanu, propanu, oparów alkoholu – co daje wiele możliwości zastosowania, od np. badania szczelności butli gazowej, do użycia Sensordronu jako alkomatu. Urządzenie mierzy także natężenie światła. A dodatkowe aplikacje zgodnie z duchem open source będą mogli tworzyć wszyscy zainteresowani. System działa na telefonach z Androidem, wkrótce ma działać też na tych z iOS i BlackBerry. 

6. Naczynia połączone 

Liczba wpłacających:  3966 

Kwota pozyskana:  556.541 dol. 

Kwota minimalna (cel):  35.000 dol. 

Twine – mała plastikowa kostka z wbudowanymi czujnikami pozwala użytkownikowi przekształcić dom zwykły w dom inteligentny – to znaczy taki, którego sprzęty i pomieszczenia łączą się z siecią www lub GSM i informują o tym, co się z nimi dzieje. Np. gdy pęknięta rura zacznie zalewać łazienkę, umieszczony przy podłodze Twine wyśle właścicielowi domu e-maila w tej sprawie, wiadomość na Twitterze (przez Wi-Fi) albo SMS-a.

Zasilana „paluszkami” kostka ma wewnątrz dwa czujniki: termometr i akcelerometr, który wykrywa wibracje, wstrząsy i ruch. Dodatkowo można podłączyć do niej oferowane w zestawie wyłącznik magnetyczny i czujnik wilgoci, a także dowolne inne wykrywacze poprzez obwód drukowany. Sytuacje, w których Twine ma reagować, definiuje się w prosty sposób poprzez aplikację internetową. Obok tego o zalaniu możemy oczywiście otrzymywać wiele innych powiadomień. Że zamarzają nam rury. Że padła klimatyzacja. Że ktoś puka do drzwi albo że ktoś je otwiera. Że psu skończyła się woda w misce, a pralka skończyła prać. Że ktoś kradnie nam rower z ogrodu. 

7. Prąd w garnku 

Liczba wpłacających:  1047 

Kwota pozyskana:  126.204 dol. 

Kwota minimalna (cel):  50.000 dol. 

PowerPot to garnek wytwarzający prąd. Jest przeznaczony głównie dla biwakowiczów: po napełnieniu wodą wystarczy umieścić go nad płomieniem ogniska lub butli gazowej, połączyć ogniotrwałym kablem z iPhone’em, GPS-em czy latarką i rozpocząć ładowanie. Prąd zaczyna płynąć w ciągu 10 sekund, by osiągnąć maksymalną moc po minucie.

Działanie urządzenia opiera się na dwóch zjawiskach: Seebecka i Peltiera. Oznacza to, że napięcie elektryczne jest generowane dzięki różnicy temperatur między podstawą garnka a jego dnem pokrytym termoelektryczną płytą. Im gorętszy płomień i zimniejsza woda (najlepiej używać śniegu lub lodu), tym lepiej. 

PowerPot ma trzy wielkości 1,4, 1,9 i 3,8 litra, może wyprodukować odpowiednio 5, 10 i 15 W mocy. Najmniejszy potrafi ładować 2–3 gadżety na USB za jednym razem, a największym można wręcz oświetlić niewielki dom.

8. Autosznurówki 

Liczba wpłacających:  278 

Kwota pozyskana:  25.024 dol. 

Kwota minimalna (cel):  25.000 dol. 

Fani drugiej części filmu „Powrót do przyszłości” pamiętają scenę, w której główny bohater, po tym jak przeniósł się w czasie trzydzieści lat do przodu, zakłada wysokie buty Nike, a te same wiążą się na jego stopach. Pod koniec 2010 r. majsterkowiczka Blake Bevin z San Francisco, skonstruowała jeden taki but – dla zabawy. Był niefunkcjonalny, obwieszony elektroniką, nie nadawał się, by w nim chodzić – ale działał! Czujnik nacisku wykrywał obecność stopy i aktywował mechanizm naprężający sznurówki. Odchylenie języka w bucie powodowało z kolei, że mechanizm  luzował sznurówki.

Gdy Bevin umieściła w YouTube materiał o bucie, w ciągu kilku dni miała milion świetleń, a o niej zrobiło się głośno na blogach, w gazetach i telewizji. Ludzie pisali, że kupiliby coś takiego: kinomaniacy z miłości do kina, osoby niepełnosprawne – by ułatwić sobie życie. Konstruktorka założyła firmę i zebrała fundusze dzięki portalowi kickstarter. Jej buty mają trafić na rynek za rok w cenie około 200 dolarów.

9. Zabija bakterie, ładuje baterię 

Liczba wpłacających:  1211 

Kwota pozyskana:  63.478 dol. 

Kwota minimalna (cel):  18.000 dol. 

Badanie zlecone dwa lata temu przez brytyjski magazyn „Which?” dowiodło, że telefony komórkowe gromadzą 18 razy więcej zarazków niż sprzęty w publicznych toaletach. Bakterie E. coli, wirus grypy, gronkowce – wszystko to mieszka na smartfonach. Inne badanie wykazało, że 75 proc. Amerykanów korzysta z komórek w toalecie!

Urządzenie o nazwie PhoneSoap dezynfekuje i ładuje komórkę w tym samym czasie. PhoneSoap to zasilane prądem metalowe pudełko, włożony smartfon uruchamia diody UV na 3–5 minut. Zdezynfekowaną komórkę można po tym czasie wyjąć albo zostawić, by się ładowała.

10. Telewizor zmądrzeje 

Liczba wpłacających:  2197 

Kwota pozyskana:  333.859 dol. (gdy powstawał tekst) 

Kwota minimalna (cel):  100.000 dol. 

 

Każdy telewizor z wejściem HDMI może stać się interaktywnym urządzeniem dzięki mikrokomputerowi opracowanemu przez firmę Infinitec. To Pocket TV, gadżet podłączany do odbiornika z systemem Android 4.0 pozwalający przekształcić „plazmę” w coś w rodzaju ogromnego tabletu, połączyć ją z internetem i wyposażyć w rozmaite aplikacje. Pocket TV ma procesor ARM Cortex A9 o częstotliwości 1 GHz, 1 GB pamięci RAM, 4 GB pamięci flash, którą można rozszerzyć do 32 GB, wyświetla obraz w rozdzielczości 1080 pikseli i łączy się z siecią przez Wi-Fi. Ma też wejście USB, więc można wpiąć do niego zewnętrzny dysk twardy, bezprzewodową klawiaturę, mysz albo kamerę wideo do rozmów przez Skype’a.

Mając Pocket TV w telewizorze, możemy pobrać nań dowolną aplikację z platformy Google Play, a następnie pograć na dużym ekranie w Angry Birds albo Need For Speed, posiedzieć na Facebooku albo Twitterze, zainstalować przeglądarkę internetową i surfować po sieci, wysyłać e-maile, prowadzić wideokonferencje. 

24 tysiące projektów w trzy lata!

Działanie serwisu kickstarter.com przypomina trochę aukcję na Allegro czy eBayu. Trzeba opisać, co się chce zrobić, określić potrzebną kwotę oraz to, do kiedy powinna być zebrana (zwykle w ciągu miesiąca). Internauci mogą zadeklarować wsparcie pomysłu minimalnie jednym dolarem, a maksymalnie – 10 tysiącami. Jeśli zainteresowanemu uda się w określonym czasie zgromadzić tyle, ile potrzebuje – bierze wszystkie zebrane pieniądze, jeśli nie – nie dostaje nic, karty osób deklarujących wpłaty nie są wtedy obciążane. Kickstarter zezwala tylko na finansowanie konkretnych projektów, mających jasno określony początek i koniec. 

Ogłoszenie się na kickstarterze jest darmowe, ale gdy zdobędziemy fundusze, serwis potrąci sobie z tego 5 proc. Ogłoszeniodawca nie musi za to pozbywać się udziałów w zrealizowanym pomyśle ani na rzecz serwisu, ani wpłacających. Przekazać środki na dany pomysł może każdy, ale otrzymać je – tylko ten, kto ma amerykański numer ubezpieczenia, dowód tożsamości i rachunek bankowy. Osiągnąć cel finansowy udaje się na kickstarterze 44 procentom tych, którzy się ogłaszają, ale to i tak spora grupa. W ciągu trzech lat istnienia kickstarter.com pomógł sfinansować ponad 24 tysiące projektów. 

Crowdfunding, czyli finansowanie społecznościowe

Finansowanie społecznościowe (ang. crowdfunding) to uzyskiwanie środków pieniężnych od internautów na dowolny cel biznesowy lub niebiznesowy. 

W Polsce istnieją takie serwisy jak polakpotrafi.pl (odpowiednik kickstartera) czy megatotal.pl (społecznościowa wytwórnia muzyczna), ale ich funkcjonowanie utrudniają przepisy prawne. W  Polsce crowdfunding jest zwykle kwalifikowany jako zbiórka publiczna, a to oznacza, że podlega archaicznej ustawie z roku 1933. Ustawa wymaga – pod rygorem grzywny – uzyskania pozwolenia MSW na „zbieranie ofiar w gotówce lub naturze” i  zakazuje zbiórek w  interesie osobistym. O zmiany prawa w Polsce walczy powołane niedawno Polskie Towarzystwo Crowdfundingu.