Demokracja szlachecka: Jak działał ten ustrój?

Ustrój Rzeczypospolitej szlacheckiej nie przypominał nowoczesnych ustrojów demokratycznych.

„Ojczyzną politycznej wolności jest nasza ziemia, jest Polska, […] zasadami i instytucjami liberalnymi uprzedziliśmy wszystkie narody Europy. […] Należy nam te instytucje wskrzesić, upowszechnić, rozprzestrzeniać na wszystkich obywateli, nic nam nie trzeba naśladować”. Tak twierdził w 1831 roku publicysta i pisarz emigracyjny Józefat Bolesław Ostrowski na łamach pisma „Nowa Polska”. Jego poglądy i dzisiaj znalazłyby bez wątpienia wielu zwolenników. Nostalgiczne spojrzenie na I Rzeczpospolitą doszukuje się w niej prawzoru nowoczesnej demokracji i wolności politycznej. (W podobnym tonie słychać czasem deklaracje, że unia polsko-litewska była czymś w rodzaju pierwszej Unii Europejskiej, ale tym mitem zajmiemy się kiedy indziej). Gdy jednak porównamy dokładniej staropolski ustrój demokracji szlacheckiej ze współczesnymi demokracjami, podobieństwo to okaże się pozorne. parlamentaryzmami jest wyjątkowa ekskluzywność kształtowały się między innymi jako instytucje powołane do głosu przedstawicieli mieszczaństwa. Zachodnie demokracje

Wielką różnicą pomiędzy demokracją szlachecką a nowoczesnymi tej pierwszej. Parlamenty na zachodzie Europy rozwiązywania sporów między stanami i łagodzenia konfliktów między nimi. Polski sejm był zdominowany przez jeden tylko stan – szlachtę – i w tym sensie stanowił nie tyle organ państwa, ile organ tego właśnie stanu, powołany do realizacji jego partykularnych interesów. Szlachta nie dopuściła do głosu przedstawicieli mieszczaństwa. Zachodnie demokracje od momentu ich formalnego ukształtowania się (za pierwszą uznać trzeba demokrację amerykańską) ogłaszały swoją powszechność: prawo głosu należało się każdemu. Jest oczywiście prawdą, że początkowo prawa polityczne zarezerwowane były dla elity nie większej niż stan szlachecki w I Rzeczypospolitej, jednak deklarowana otwartość i powszechność skłaniała kolejne grupy – przede wszystkim kobiety i mniejszości etniczne – do walki o uzyskanie praw wyborczych. Była to zawsze walka podejmowana nie przeciw panującemu ustrojowi, ale w imię jego podstawowych zasad, które nie zostały jeszcze w praktyce zrealizowane. Zasady demokracji szlacheckiej były doskonale realizowane, afirmowały jednak nie tylko wyższość, ale nawet zupełną odrębność szlachty (jeśli brać na serio mitologię sarmacką, była to odmienność etniczna, bo szlachta uznawała siebie za odrębne plemię). Nie dałoby się więc zreformować demokracji szlacheckiej zgodnie z jej duchem tak, aby uzyskać współczesny ustrój polityczny z powszechnym prawem wyborczym. Trzeba by to zrobić wbrew niej, co znów pokazuje przepaść między porządkiem politycznym I Rzeczypospolitej a polityką w nowoczesnym sensie tego słowa.

Reguły funkcjonowania przedstawicieli (posłów) były w I Rzeczypospolitej kompletnie inne niż obecnie. W nowoczesnych ustrojach parlamentarnych wola posłów i posłanek nie może być ograniczana instrukcjami i żądaniami wyborców (to tzw. mandat wolny).

Demokracja szlachecka działała inaczej: posłowie delegowani na Sejm przez lokalne sejmiki otrzymywali zestaw instrukcji, których musieli się trzymać. Podlegali też często kontroli magnatów i realizowali ich wolę. Tak na przykład Władysław Siciński, poseł odpowiedzialny za pierwsze w historii polskiego parlamentaryzmu liberum veto (rok 1652), działał na polecenie kresowego magnata Janusza Radziwiłła, który w ten sposób rozgrywał swoje interesy (rewanż za zdjęcie przez sąd sejmowy z Jerzego Słuszki, podskarbiego nadwornego litewskiego, infamii nałożonej przez komisję wileńską pod przewodnictwem Radziwiłła oraz starania o wielką buławę litewską, która pozostawała nieobsadzona po śmierci hetmana Janusza Kiszki).

Po trzecie wreszcie – to sprawa najbardziej abstrakcyjna, ale również istotna – podstawową zasadą nowoczesnej demokracji jest całkowite rozdzielenie statusu (pozycji społecznej, majątku, wieku, doświadczenia, zawodu itp.) od prawa do udziału w wyłanianiu władzy. Z tego powodu francuski teoretyk demokracji Claude Lefort mówi, że w demokracji miejsce władzy pozostaje puste, to znaczy nikt nie może rościć sobie ze względu na swoją społeczną tożsamość pretensji do jej sprawowania lub do większego w niej udziału: jeden obywatel – jeden głos. Demokracja szlachecka działała inaczej: źródłem władzy była przede wszystkim pozycja społeczna, czyli przynależność do stanu szlacheckiego. W tym sensie miejsce władzy nie było puste, ale doskonale wypełnione: zajmowało je kolektywne ciało szlachty jako najwyższego suwerena Rzeczypospolitej.