Dom karmiony Słońcem

Amerykański inżynier twierdzi, że dzięki jego wynalazkowi już za dziesięć lat rozpocznie się słoneczna rewolucja w energetyce

Jest taka elektrownia, która bezawaryjnie działa od ponad czterech miliardów lat i będzie działać pełną parą następne pięć miliardów. Choć tylko ułamek jej energii trafia na Ziemię i tak wystarczyłby, by kilkadziesiąt razy zaspokoić potrzeby ludzkości. I jest to energia ekologiczna! Mowa tu oczywiście o Słońcu. Ludzie nigdy nie zbudują elektrowni tak potężnej ani tak doskonałej, ale mogą wykorzystać tę energię, którą Słońce nam śle.

Wiąże się z tym jednak kłopot: energią z promieni słonecznych można się cieszyć tylko w pogodne dni. W nocy albo w niepogodę nie otrzymujemy nic albo bardzo niewiele. Problem zostałby rozwiązany, gdybyśmy wymyślili, jak energię przechować.

Tym właśnie zajmuje się prof. Daniel Nocera z Massachusetts Institute of Technology (MIT). Zaprezentował właśnie katalizator, dzięki któremu przy pomocy niewielkiego napięcia elektrycznego z wody można wypreparować tlen. Co ciekawe, nawet sam naukowiec nie wie, jak ten katalizator (czyli substancja przyspieszająca reakcję chemiczną) działa. Profesor Nocera pokrył po prostu zwykłą elektrodę typu ITO (czyli zbudowaną z tlenku indu i tlenku cynowego) fosforanem i kobaltem. I okazało się, że po przyłożeniu napięcia przy elektrodzie gromadzi się tlen. Wcześniej podobne sztuki udawały się tylko przy użyciu bardzo drogich katalizatorów i w wybitnie zasadowym środowisku. A kobalt i fosfor to tanie substancje, zaś cały proces przebiega w normalnych warunkach, w temperaturze pokojowej i przy neutralnym pH.

W przyszłości, jak twierdzi Nocera, będziemy aparaty do takiej właśnie elektrolizy montowali w każdym budynku. W dzień dom będzie zasilany energią słoneczną, jej nadmiar zostanie zużyty na rozłożenie wody na wodór i tlen. W nocy w ogniwie paliwowym wodór znów połączy się z tlenem i uzyskamy energię oraz wodę, która następnego dnia znowu zostanie rozbita na wodór i tlen. I tak w kółko.

Zaznaczmy tu, że profesor Nocera rozwiązał tylko część problemu, czyli pozyskiwanie tlenu. Pozostaje jeszcze pozyskiwanie wodoru. Do tego celu wciąż trzeba używać drogiego katalizatora: platyny. Innym problemem, który będzie trzeba rozwiązać, jest przechowywanie uzyskanych wodoru i tlenu. Nocera uważa jednak, że choć są to trudne kwestie, na pewno zostaną rozwiązane w ciągu najbliższych lat i nie minie dekada, a rozpocznie się światowa rewolucja energetyczna: domy zaczną być wyposażane w ogniwa paliwowe i aparaturę wykorzystującą wodór i tlen.

Ta prognoza jest tym bardziej prawdopodobna, że baterie słoneczne mają potanieć. Tak przynajmniej twierdzi inny naukowiec z MIT Marc Baldo. Dziś panele słoneczne są drogie, bo używa się do ich produkcji w dużych ilościach kosztownych półprzewodników. Baldo znalazł sposób, by liczbę tych podzespołów zmniejszyć czterdziestokrotnie. Zamiast upychać je na całej powierzchni panelu, Baldo zainstalował je tylko po bokach, a w środku umieścił specjalnie zabarwione szyby, które pełnią rolę koncentratorów promieni słonecznych. Promienie płyną ku skrajom kolorowej szyby niczym przez światłowody.

Dzięki nowym koncentratorom panele będą nie tylko tańsze, ale i wydajniejsze. Oto dlaczego: wiadomo, że światło o różnych długościach fal wychwytywane jest nalepiej przez różnego rodzaju ogniwa. Zabarwione szyby będzie można układać warstwami, każda z nich pomalowana inną farbą wychwytywać będzie światło o innej długości fali i kierować je do odpowiednich ogniw.

Baldo twierdzi, że jeżeli wszystko pójdzie dobrze, już za trzy lata jego wynalazek trafi do sprzedaży: zarówno w formie paneli na dach, jak i szyb okiennych. Energia słoneczna, dziś trzy razy droższa od konwencjonalnej, stanieje wtedy gwałtownie. W naszych domach pojawią się kolorowe prądotwórcze okna.