Jak hartuje Legia

Kiedyś służba w Legii Cudzoziemskiej kojarzyła się z najbardziej niebezpiecznymi operacjami wojskowymi. Dziś – w dobie misji w Afganistanie czy w Iraku – blask Legii nieco przygasł. Ale nadal przyciąga awanturników.

Calvi to senne miasteczko na korsykańskim wybrzeżu. Pozornie senne – od czasu do czasu ciszę przeszywa kanonada wystrzałów czy huk silników wznoszących się w górę helikopterów. Calvi to bowiem siedziba jednej z najbardziej legendarnych i tajemniczych formacji wojskowych – Legii Cudzoziemskiej. Żołnierze stacjonują w masywnej cytadeli, pamiętającej ostatnie lata wojny stuletniej, która wciska się masywną bryłą w morze.

To oczywiście nie jedyne koszary LC – w Calvi ma siedzibę tylko 2. Pułk Powietrznodesantowy. Nie trzeba dodawać przymiotnika „elitarny”, bo takie są wszystkie formacje Legii. Jest to jednak regiment szczególny – znajduje się w ciągłej gotowości bojowej (obecny m.in. w Afganistanie).

Ponieważ manewry odbywają się niemal w centrum miasteczka, stały się wielką atrakcją i dla ludności lokalnej, i dla turystów, którzy przybywają tu z aparatami fotograficznymi i kamerami filmowymi. Rzeczywiście, czasami udaje się zrobić spektakularne zdjęcie, tym bardziej że legioniści organizują niekiedy pokazy pod kątem publiczności.

Jednak prawdziwe ćwiczenia, wymagające nadzwyczajnej koncentracji, przeprowadzane są z dala od gapiów. Dostęp do żołnierzy mają tylko nieliczni – należy do nich fotoreporter Marko Priske, któremu udało się zrobić reportaż o życiu codziennym w „szkole dla najtwardszych facetów świata”.