Kawaleria jak z bajki

W bajkach dobro z reguły zwycięża. W historii jest odwrotnie.

Od dzieciństwa lubimy bajki, ale żeby w nie wierzyć?! A jednak. Oto mamy opis ułana, który biegnie do okopu, „pobrzękując szabelką”. Ile w tym prawdy? Tyle, co w bajce o Czerwonym Kapturku. Ułan nie nosił szabli na rapciach przy pasku. Szabla był troczona pod siodłem. Jak zsiadał z konia, to nie miał szabli. Ale kiedy na koniu ujął szablę w dłoń, to ciął z rozmachem w lufę niemieckiego czołgu. To następna bajka, w którą wszyscy uwierzyli. Jednak wizerunek ułanów, równie dzielnych, jak głupich, bo rzucających się na pancerne pojazdy, był potrzebny – najpierw hitlerowskim propagandzistom, którzy to wymyślili, by ośmieszyć polskich żołnierzy, a potem peerelowskim, którzy chcieli wykazać, że przedwojenna Polska była słaba i zacofana, czego miała dowodzić kawaleria. 

O ile informacje o szarżach na czołgi były bajką, o tyle prawdą było stwierdzenie, że kawaleria stanowiła ogromny ciężar dla wojska. Na sam owies dla koni wydawano rocznie 20 mln zł! Za te pieniądze można było zakupić 86 niezłych czołgów 7TP (każdy kosztował 231 tys. zł), których w dniu wybuchu wojny mieliśmy zaledwie około sześćdziesięciu. A wydatki na owies to tylko część pieniędzy, jakie pochłaniało utrzymanie wojsk kawaleryjskich – kosztowały budżet państwa 70 mln zł rocznie! 

Im dalej w wojnę, tym bardziej bajki zaczynały się rozpleniać, a wiele cieszy się wzięciem do dzisiaj. Oto widzimy, jak w bunkrze pod Kancelarią Rzeszy Adolf Hitler strzela sobie w głowę, a siedząca na kanapie obok niego Ewa Braun zażywa truciznę. Umiera, opierając głowę o ramię ukochanego Adolfa. Ten obraz utrwalił się w historycznej pamięci, choć to oczywista bajka. Na zdjęciach z gabinetu Hitlera, zrobionych kilkanaście godzin po samobójstwie Wodza, nie widać śladów krwi na ścianie, a takie musiałyby być, gdyby rzeczywiście strzelił sobie w głowę. Ewą Braun po zażyciu cyjanku wstrząsałyby silne konwulsje. Nie mogła więc w pośmiertnym geście oprzeć głowy o ramię dopiero co poślubionego męża. 

Potem, w ogrodzie Kancelarii Rzeszy, jej ciało ułożono obok ciała Hitlera, oblano benzyną i podpalono. Znowu bajka? Tak. Protokół sekcji zwłok przeprowadzonej przez radzieckich anatomopatologów, ujawniony w 1957 r., stwierdza: „W klatce piersiowej znaleziono 6 odłamków o wymiarach do pół cm kw. Wokół odłamków wystąpił wyraźnie widoczny krwotok; podobne obrażenia stwierdzono w okolicy lewej jamy opłucnej”. Trupy nie krwawią. Były to zwłoki kobiety, która zginęła trafiona odłamkami pocisku. Pod językiem znaleziono odłamki ampułki z trucizną, ale w narządach wewnętrznych nie było śladów cyjanku. Takich dowodów, że w ogrodzie Kancelarii leżały zwłoki obcej kobiety, jest dużo więcej. Co więc stało się z Ewą Braun? Czy warto burzyć ten idylliczny obraz śmierci Führera i jego żony? Oczywiście warto, pod warunkiem, że znajdziemy odpowiedź, a tej na razie nie mamy. Bajka żyje nadal.

Pułkownik hrabia Claus von Stauffenberg postawił teczkę z bombą u stóp Hitlera 20 lipca 1944 r. Nic nie może zaprzeczyć męstwu oficera, chcącego ratować Niemcy i uwolnić kraj od tyrana. Ale czy znamy całą prawdę?

Dwa tygodnie przed zamachem gestapo aresztowało dr. Juliusa Lebera, najbliższego współpracownika von Stauffenberga, który dobrze znał plany spiskowców. Jak długo wytrzymał tortury? Niemal wszyscy, którzy trafiali do gestapowskich katowni, załamywali się po 24 godzinach. Jeżeli jednak Leber wytrzymał męki, to mało prawdopodobne, aby innym to się udało – a w tym samym czasie aresztowano innego ze spiskowców. Wynika stąd jeden wniosek: Reichsführer SS Heinrich Himmler wiedział, że Stauffenberg przybył do Wilczego Szańca, aby zabić Hitlera. Ostatecznie dowodzą tego zeznania najbliższego współpracownika Himmlera Waltera Schellenberga, który kilka godzin po wybuchu odebrał telefon od jednego ze spiskowców gen. Fritza Thiele. Usłyszał: „Wszystko poszło źle”, ale nie dociekał „co?”. Wiedział, o czym mówi generał, a obawiając się, że gestapo może podsłuchiwać tę rozmowę, przerwał połączenie. 

Było oczywiste, że w przypadku udanego zamachu to Himmler odniósłby największe korzyści – jako jedyny w Rzeszy człowiek, który mógłby zająć miejsce Führera, opanować chaos i zakończyć wojnę na Zachodzie, aby powstrzymać marsz Armii Czerwonej do serca Niemiec.

Czy rządy zachodnich mocarstw mogłyby zapomnieć o masowych egzekucjach, obozach koncentracyjnych, Holokauście? A zapomniały o jeszcze większych zbrodniach Stalina? Kilka miesięcy po odkryciu masowych grobów polskich oficerów w Katyniu Churchill i Roosevelt ściskali w Teheranie dłoń Stalina, fotografowali się z nim i dyskutowali o nowym kształcie Europy. Mogli ze Stalinem, a z Himmlerem nie? Co się kryje za bohaterskim czynem płk. Stauffenberga i dziesiątek ludzi z jego otoczenia, którzy za walkę z hitleryzmem zapłacili życiem? 

No cóż, bajki nie są tak skomplikowane…