Plakaty na barykady

Co łączy swastykę, czapkę frygijską, łuki triumfalne w Rzymie i plakat Alfreda Leete’a „Twój kraj potrzebuje Ciebie”? To proste: ich propagandowa funkcja

Propaganda nie jest wynalazkiem współczesności. W miejscach takich jak egipski Karnak czy Stonehenge odbywały się rozmaite uroczystości ku czci elit, mające odpowiedni wpływ na ówczesnych maluczkich. Wędrówka słońca po niebie, kataklizmy i cykle natury były zaś dla kapłanów niczym pieczątka na urzędowych pismach – potwierdzeniem ich nieomylności i władzy nad ciemnym ludem.

MASY, ACH, TE MASY!

Platon był bodaj pierwszym, który opisał matkę propagandy, czyli sztukę retoryki, przestrzegając przed sofistami, używającymi pokrętnych argumentów w dyskusjach po to, by je wygrywać. Jego pojętny uczeń Arystoteles pisał, że w retoryce najważniejsze są trzy elementy: etos, czyli osobowość mówcy, patos, umiejętność wzbudzania emocji w słuchaczach, i wreszcie logos, łatwość pobudzania ludzi do działania. Na tym po dziś dzień wszak polega skuteczna propaganda – nie powinna odwoływać się do intelektu, bo z tym różnie bywa, lecz do emocji, bo te poruszyć łatwo.

Według wielu wybitnych badaczy teorii społecznych przełom wieku XIX i XX rozpoczął prawdziwą erę propagandy. Ta jej odmiana to jednak zupełnie inne zjawisko niż starożytne retoryczne dyskusje. Masowa produkcja nie zostawiła miejsca na sofistyczne spory o pryncypia. Tu chodziło o wpływanie na wyobraźnię mas, a nie o przekonywanie szczupłego grona przeciwników. W ten sposób znaczenie propagandy rosło – stała się ważnym i groźnym elementem świata podzielonego przez zwalczające się mocarstwa.

ŚWINIE Z WYDZIAŁU PROPAGANDY

Adolf Hitler w „Mein Kampf” pisał, że poziom intelektualny wszelkiego działania propagandowego musi być dostosowany do najmniej rozgarniętych odbiorców. Stosując się do starożytnych zasad i wskazówek takich mistrzów jak Machiavelli, Hitler stawiał na charyzmę, mocno oddziałujące symbole i bezlitosne sterowanie emocjami mas. I chyba miał rację, biorąc pod uwagę wstrząsające sukcesy, jakie odniósł. Ludzie chętnie oddają się w ręce tych, którzy potrafią ich odpowiednio uwieść.

A uwodzić można na wiele sposobów. Orwell w „Folwarku zwierzęcym” świetnie pokazał mechanizmy manipulacji – jedna ze świń, które przejęły na farmie władzę, została mianowana ministrem propagandy. Jego celem było takie sterowanie informacjami, by pomóc zrozumieć innym mieszkańcom farmy, dlaczego jedne zwierzęta są równiejsze od drugich.

W I wojnie światowej propaganda stała się bronią niemal tak samo potężną jak armaty, zagrzewając do walki i przy okazji poniżając przeciwnika. Wielka Brytania jako pierwsza wprowadziła w życie zaawansowany system wojennej propagandy; stworzyła nawet specjalny departament informacji. A właściwie – dezinformacji.

PISARZE DO PIÓR!

Do współpracy zachęcano wielkie pióra tamtych czasów. Pisarze i wybitni dziennikarze swoimi tekstami publikowanymi w milionowych nakładach mieli podnosić morale bohaterskich chłopców walczących na kontynencie.

Także prezydent Wilson nie zawahał się sypnąć groszem, by rozhuśtać propagandową machinę na bardzo wielką skalę. W roku przystąpienia USA do wojny powstał Komitet Informacji Publicznej, który nie tylko kształtował wizję świata, ale i miał władzę cenzora, tak by nie pojawiały się w mediach głosy przeciwne linii zaangażowanego w konflikt rządu amerykańskiego. System skonstruowany przez Amerykanów był tak dalece skuteczny, że w latach 30. Hitler i Goebbels, tworząc swoją machinę państwową, sięgnęli właśnie po amerykańskie wzorce.

Propaganda mocarstw na Starym Kontynencie miała na celu również zdobywanie popleczników w mniejszych krajach. Mieć dobre notowania w zagranicznej prasie – to było coś, co naprawdę się liczyło. Niemcom udało się to na przykład w Turcji, ich przeciwnikom we Włoszech.

PLAKATEM WE WROGA

 

W tym okresie plakat jako środek masowego przekazu był niezwykle popularny. W służbę swemu narodowi i sprawie oddawali się liczni artyści – od Anglika Alfreda Leete’a, autora najsłynniejszego chyba plakatu z okresu I wojny „Twój kraj potrzebuje Ciebie”, po Majakowskiego przygotowującego afisze dla bolszewików.

Ci ostatni zaś prawdopodobnie po wsze czasy zdobyli dla siebie tytuł największych propagandzistów w historii. „Cała władza w ręce rad” – wołały ulotki, którymi w czasie rewolucji Lenin zasypywał Petersburg. Jego rozbuchany wszechogarniający styl walki o ludzkie dusze przejęli wkrótce z powodzeniem Trocki i Stalin.

Kiedy w Niemczech do władzy doszli naziści, Goebbels, minister propagandy, postawił sprawę jasno: – „Od historycznych prawd są, być może, profesorowie, my jesteśmy od historycznych konieczności”.

Propaganda, jego zdaniem, nie musiała odpowiadać prawdzie, ale być przede wszystkim skuteczna. Niemieccy propagandziści obok nowinki technicznej, czyli radia, ukochali plakat. Twórczości artystycznej propagandzistów było wszędzie mnóstwo. Naziści, podobnie jak radzieccy towarzysze, uwielbiali prezentować się jako waleczni herosi. Plakaty gloryfikowały armię i siłę narodu. Operowano mocnymi symbolami. Swastyka zdominowała niemiecki krajobraz, flagi łopotały na wietrze jak Rzesza długa i szeroka. Każdy faszysta we Włoszech wiedział świetnie, co oznaczają liktorskie rózgi, przejęte ze starożytnego Rzymu; każdy Niemiec rozumiał symbolikę trupiej czaszki na mundurach SS.

Amerykanie nie zostawali, rzecz jasna, w tyle. Prezydent Roosevelt miał na przykład upodobanie do ulotek i nośnych haseł zrzucanych w ogromnych ilościach na terytorium wroga. Przed inwazją aliantów w Normandii, Francuzów i okupujących ich Niemców zalało 30 milionów propagandowych ulotek. W ten sam sposób – poprzez zrzucanie z nieba propagandowych tekstów i rysunków – apelowano do Włochów, aby skapitulowali, i do Niemców, by przekroczyli front i poddali się.

Propagandowe plakaty wojenne oklejały swego czasu naprawdę niemal całą Ziemię – chwytów takich używał generał Franco podczas wojny domowej i Japończycy, motywujący młodych ludzi do wstępowania w szeregi kamikadze. Ludzkość od swego zarania szukała skutecznych sposobów manipulacji. Nie zawsze zresztą takie działania przynosiły wyłącznie szkody. Dziś w dobie Internetu manipulowanie ludźmi wydaje się trudniejsze – źródeł informacji mamy bowiem znacznie więcej niż kiedykolwiek. Ale może w tym tkwi jeszcze większe zagrożenie?