PRL – Filmowcy kontra bezpieka

Służba Bezpieczeństwa blokowała prace nad wieloma filmami, które mogły okazać się wybitnymi dziełami polskiej kinematografii. „Korczak”, „Katyń”, „Powroty” – wszystkie te filmy nie doczekały się w PRL realizacji

Dla Andrzeja Seweryna ma to być duża rola w Teatrze Telewizji. Pod koniec marca 1978 roku prace nad „Kuchnią” w reżyserii Bogdana Augustyniaka nagle zostają jednak wstrzymane. „Fakt ten wywołał wiele komentarzy, ponieważ odbyło się już 30 prób oraz 6 dni nagrań, kosztowało to wiele pieniędzy” – donosi Służbie Bezpieczeństwa tajny współpracownik „Dukat”. Wiele wskazuje na to, że to właśnie SB mogła stać za utrąceniem spektaklu, w którym miał wystąpić niepokorny aktor.

Filmowcy chętnie dziś opowiadają, jak walczyli z PRL-owską cenzurą i upartą władzą, której nie podobały się krytyczne filmy. Nie wiedzą na ogół, że ich projekty torpedowała także Służba Bezpieczeństwa.

SB nie mogła samodzielnie  zdecydować o wstrzymaniu produkcji lub odłożeniu gotowego filmu na półkę. Mogła jednak alarmować już na wczesnym etapie, że powstaje film nieprawomyślny, szkodliwy dla interesów władzy. Esbeckie notatki trafiały potem na biurka ministra kultury, członków wpływowego Wydziału Kultury KC PZPR, a czasem do ministra spraw wewnętrznych, premiera czy nawet I sekretarza partii. Mogły zostać zignorowane, ale mogły też pogrzebać dobrze zapowiadający się film.

Korczak, czyli źli Polacy

Boleśnie przekonał się o tym Aleksander Ford, twórca słynnych „Krzyżaków”. 25 listopada 1967 r. źródło „Leonard” informuje SB, że Ford przymierza się do realizacji filmu o Januszu Korczaku, znanym lekarzu i wychowawcy, który w czasie wojny zginął w komorze gazowej w Treblince razem z dziećmi, którymi się opiekował. „Leonard” przypuszcza, że producentem będzie zachodnioberlińska firma CCC Film Artura Braunera. Zdjęcia mają być realizowane w Warszawie i Łodzi.

„Leonard” nie zostawia na projekcie suchej nitki: „Powszechnie wiadomym jest, że scenariusz tego filmu jest zły. […] Tematem są nie metody wychowawcze Korczaka i jego stosunek do młodzieży, lecz biografia z kasowym dreszczykiem. Owym dreszczykiem jest wymyślony fakt, zresztą ohydny. Mianowicie – Korczak w gronie wychowanków miał chłopaka Niemca, który jeszcze przed wojną wyjeżdża do Niemiec. Później ten chłopak jako SS-man zostaje wydelegowany do pacyfikowania getta warszawskiego, w tym i placówki Korczaka. […] Całość scenariusza jest nudna, sucha, tandetna, antydydaktyczna i nieprawdziwa”.

Mniej więcej w tym samym czasie SB przechwytuje list Aleksandra Forda do Wacława Chońskiego, dyrektora Zjednoczonych Zespołów Realizatorów Filmowych (ZZRF). Reżyser zapowiada, że film ma być gotowy w 1968 r., tuż po 25-leciu tragicznej śmierci Korczaka. „Na odtwórcę głównej roli przewidziano aktora o rozgłosie światowym” – pisze Ford. I dodaje, że toczą się pertraktacje z amerykańskim aktorem Henrym Fondą.

„Wszystko było przygotowane. Ford dostał już część gaży. W marcu albo kwietniu 1968 r. mieliśmy zacząć zdjęcia. I w marcu jak bomba przyszedł do nas teleks z Filmu Polskiego, że produkcja jest odwołana – wspomina dziś producent Artur Brauner. – Jako pretekst podano, że scenariusz przyszedł o parę dni za późno”.

Prawdziwe powody były oczywiście inne.  W notatkach SB pojawiają się zastrzeżenia wobec scenariusza: „Żydzi w getcie pozostawieni są własnemu losowi, a polska granatowa policja, Niemcy, Łotysze i Białorusini występują przeciwko Żydom. […] Brauner i Ford wyraźnie dążą, by wykazać w przyszłym filmie pt. »Korczak« zerową pomoc Polaków i polskiego ruchu oporu dla Żydów w czasie okupacji”.

Pojawiają się głosy, że tak pomyślany film posłuży interesom RFN i Izraela. Jest to zaś czas, gdy w Polsce trwa antysemicka nagonka. Żydowskie pochodzenie Forda i Braunera z pewnością nie jest bez znaczenia. Być może jest wręcz decydujące, choć oficjalnie władza nie chce tego przyznać.

28 kwietnia sprawa filmu o Korczaku poruszana jest na zebraniu partyjnym ZZRF. Głos zabiera Wincenty Kraśko, wszechwładny kierownik Wydziału Kultury KC PZPR. „Towarzysz Kraśko […] ocenił postępowanie Forda jako człowieka zagubionego na zachodnich drogach w pogoni za sławą i pieniędzmi. Ford dla zdobycia pieniędzy gotów był przedstawiać Polskę i naród polski w fałszywym świetle jako naród zwyrodnialców, pijaków” – czytamy w esbeckiej notatce.Wkrótce Ford zostaje wykluczony z partii i emigruje. Ale sprawa filmu o Korczaku jeszcze się ciągnie. W lipcu 1970 r. kontakt o pseudonimie „Wiesław” informuje SB, że Brauner zdecydował się pozwać Film Polski za zerwanie umowy i „obecnie strony czekają na wyznaczenie terminu rozprawy”. 

„Sprawa skończyła się ugodą. Bardzo dla  mnie korzystną” – opowiada Artur Brauner. W 1974 roku on i Ford realizują na Zachodzie film „Jest pan wolny, doktorze Korczak”. Produkcja przechodzi bez echa.

Wajda dla Papieża

Inny sławny reżyser, którego filmowym projektom bacznie przygląda się bezpieka, to Andrzej Wajda. Systematyczna inwigilacja artysty zaczyna się w 1977 roku, gdy do kin wchodzi głośny i niewygodny dla władzy „Człowiek z marmuru”.

W marcu tego samego roku Wajda gości w Wyższym Śląskim Seminarium Duchownym, mieszczącym się w tym czasie w Krakowie. W spotkaniu bierze udział liczna grupa kleryków i biskup Herbert Bednorz. Służba Bezpieczeństwa zna wkrótce przebieg dyskusji dzięki relacjom tajnych współpracowników: „Klemensa”, „Delegata” i „Czarnego”. „Wajda oświadczył, że na spotkanie z alumnami zgodził się pod wpływem reżysera [Krzysztofa] Zanussiego, który polecał mu to środowisko jako niezwykle interesujące. […] W trakcie spotkania Wajda zaprezentował siebie jako praktykującego katolika. Podkreślił, iż […] jego osobistą ambicją jest nakręcenie filmu ukazującego całą złożoność życia wewnętrznego księdza” – notuje gen. Konrad Straszewski, dyrektor Departamentu IV MSW.

 

Wspomniany przez Wajdę projekt filmowy nabiera niebawem coraz bardziej konkretnych kształtów. Andrzej Kijowski i Edward Żebrowski piszą scenariusz pod roboczym tytułem „Powroty”. Ma to być opowieść o dwóch klerykach. Po drugim roku studiów, zgodnie z panującym w seminarium zwyczajem, jadą na Śląsk, by przez kolejny rok spróbować ciężkiej pracy fizycznej wśród zwykłych ludzi. Jeden nie wróci już do seminarium, bo odkrywa nowe powołanie – zakłada niezależne od komunistycznej władzy związki zawodowe.

SB udaje się poznać zarys fabuły. Klerycy jawią się jako jedyni pozytywni bohaterowie filmu. Wytykają kierownictwu zakładu pracy brak troski o człowieka. Walczą o wolne niedziele dla robotników i możliwość uczestnictwa w imprezach kościelnych.

„W ramach podejmowanych działań operacyjnych zmierzać się będzie do uzyskania oryginału tekstu omawianej noweli filmowej, a następnie przekazany zostanie konsultantom, celem uzyskania wszechstronnych ocen” – planuje wysoki oficer Wydziału IV Departamentu III MSW. Odręczny dopisek wskazuje, że z ustaleniami SB zostaje zapoznany przedstawiciel Wydziału Kultury KC PZPR.

„Szanse, by zrobić w kinematografii film o klerykach, były żadne” – wspomina Wajda w autobiografii „Kino i reszta świata”. A jednak w tamtym czasie liczy na łut szczęścia. Z notatki SB z 1979 roku wynika, że reżyser próbuje wykorzystać sprzyjający moment, jakim są zmiany personalne w ministerstwie kultury i kierownictwie kinematografii. „Aktualnie Wajda czyni usilne starania oraz wywiera naciski na administrację kinematografii w celu dopuszczenia do realizacji wspomnianej noweli. […] Jedną z zasadniczych przyczyn pośpiechu Andrzeja Wajdy […] jest zapowiedziana na czerwiec br. wizyta w Polsce Papieża Jana Pawła II, któremu chciałby pokazać nowy film”.

Telewizja stawia warunek: produkcja ma ruszyć dopiero po papieskiej pielgrzymce. W lipcu Wajda jedzie na Śląsk i wybiera miejsca zdjęciowe. W rolach głównych mają zagrać Olgierd Łukaszewicz i Jerzy Radziwiłowicz. Zostaje nawet nakręcona pierwsza scena. „Tymczasem jednak, pod pretekstem katastrofy w jednej ze śląskich kopalń […], telewizja wstrzymała zdjęcia, a później nie wyraziła już zgody na wznowienie realizacji” – pisze w książce „Wajda” prof. Tadeusz Lubelski.

Z czasem reżyser sam traci zapał do filmu o klerykach. Po latach będzie to sobie wyrzucał. „Niewielu niezrealizowanych filmowych projektów naprawdę żałuję, ale ten jeden opłakuję do dzisiaj – pisze w autobiografii. – Mógł powstać film silny, wyrazisty, no i przede wszystkim wyprzedzający swoim tematem wszystko, co wydarzyło się później”. Chodzi oczywiście o rok 1980 i rejestrację NSZZ „Solidarność”.

Korczak 2

Równolegle z pracą nad „Powrotami”  Wajda myśli o sfilmowaniu na nowo historii Janusza Korczaka. W projekt angażuje się hollywoodzki producent Lawrence P. Bachmann. SB bardzo szybko dowiaduje się o planach. „W czasie pobytu we Francji w lipcu br. Wajda kontaktował się z Bachmannem, omawiając z nim szczegóły scenariusza i fabuły filmowej” – czytamy w notatce z 10 sierpnia 1978 roku. I trzy lata później znowu: „Andrzej Wajda zamierza zrealizować film o Januszu Korczaku”.

Projekt wyraźnie się ślimaczy. Scenariusz pisze w końcu Agnieszka Holland, która od 1981 roku przebywa na Zachodzie. Jako producent wymieniany jest tym razem Artur Brauner, który wcześniej współpracował z Fordem. Szybko jednak pojawiają się przeszkody. „Z reżyserem Andrzejem Wajdą przeprowadzono kilka rozmów, w których zasugerowano mu konieczność dokonania istotnych zmian w scenariuszu filmowym. Po rozmowach w Ministerstwie Kultury i Sztuki Andrzej Wajda przekazał wniesione uwagi Agnieszce Holland, która nie wyraziła zgody na żadne zmiany” – notuje oficer SB.

Holland skłania się w tym czasie ku temu, by realizację „Korczaka” przenieść na Węgry. Reżyserii miałby się podjąć tamtejszy reżyser Károly Makk. Służba Bezpieczeństwa skutecznie zapobiega tym planom. Jesienią 1984 r. SB zwraca się do węgierskiej bezpieki z zapytaniem, na jakim etapie znajduje się projekt. W ślad za tym idzie prośba do towarzyszy węgierskich „o rozważenie możliwości spowodowania przerwania dalszych prac nad filmem”. SB tłumaczy, że „Korczak” może zostać wykorzystany „we wrogiej akcji propagandowej przeciwko Polsce”.

Wobec trudności, jakie pojawiają się na Węgrzech, odżywa pomysł, by „Korczaka” reżyserował Wajda. Jako producent znów wchodzi w grę Lawrence P. Bachmann. „Bachmann zainteresowany jest produkcją w wersji angielskiej, na terenie Polski, z uzyskaniem zgody na dystrybucję na świecie i w reżyserii Wajdy – notuje w grudniu 1984 roku oficer Tadeusz Stępkowski z Wydziału IV Departamentu III MSW. – Z uzyskanych informacji wynika, że Andrzej Wajda czyni wszystko, aby doszło do realizacji filmu »Korczak« na terenie Polski. Realizowanie filmu według scenariusza Agnieszki Holland ma doprowadzić do jej powrotu do kraju, po latach pobytu na »zewnętrznej emigracji«, w czasie której dała się poznać jako nieprzejednany wróg naszego ustroju”.

Także tym razem nie udaje się Wajdzie uzyskać zgody na realizację „Korczaka”. SB uparcie  tłumaczy, że „scenariusz zawiera antypolski wydźwięk i w sposób wypaczony ukazuje postawy Polaków i Żydów polskich w  okresie  okupacji  hitlerowskiej”. „Korczak” Wajdy będzie miał premierę dopiero w 1990 roku – już w wolnej Polsce.

Cała prawda o Katyniu

Zanim jeszcze władza i opozycja spotkają się przy Okrągłym Stole, Andrzej Wajda porywa się na temat, który w PRL uchodzi za zakazany. W listopadzie 1988 roku on i Marcel Łoziński składają w Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych (WFDiF) w Warszawie projekt filmu dokumentalnego „Katyń”. „Milczenie na temat Katynia nie tylko nie zaleczyło ran ani nie wymazało faktów, ale nieustannie podsycało nienawiść nowych pokoleń Polaków do stalinowskich sprawców tej zbrodni. Prawda o Katyniu istnieje w świadomości Polaków i nie da się jej wykorzenić” – piszą w uzasadnieniu.

 

W PRL zbrodnia katyńska jest przez lata tematem tabu. Jesienią 1988 roku czuć jednak, że w kraju idą wielkie zmiany. Zmienia się także sytuacja polityczna w Związku Radzieckim. Michaił Gorbaczow wprowadza odważne reformy. Cenzura stopniowo łagodnieje. Można m.in. bardziej otwarcie rozmawiać o historii. Wajda i Łoziński widzą w tym niepowtarzalną szansę.

W grudniu SB ma już dość szczegółowe informacje na temat ich projektu: „Film ma być koprodukcją między Les Films du Losange z Paryża a Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych z Warszawy. […] Zdjęcia według planów scenariuszowych realizowane mają być w Starobielsku, Kozielsku, Ostaszkowie, Katyniu, Griazowcu i Gniezdowie. W trakcie realizacji zdjęć przewiduje się szukanie miejscowych świadków wydarzeń z tamtego czasu”. Do głosu mieliby dojść nawet byli funkcjonariusze NKWD.

Służbie Bezpieczeństwa udaje się ustalić, że Wajda i Łoziński zarejestrowali już wywiady z Józefem Czapskim i Edwardem Raczyńskim. „Nawiązane zostały także kontakty z kilkoma byłymi jeńcami Kozielska zamieszkałymi w Anglii”. Czapski, znany malarz i pisarz, w 1939 roku dostał się do sowieckiej niewoli. Był więźniem Starobielska. Został jednak przeniesiony do innego obozu i dzięki temu nie zginął w Charkowie, jak wielu jego kolegów. Raczyński z kolei był w czasie wojny ministrem spraw zagranicznych polskiego rządu na uchodźstwie. Robił wiele, by już w 1943 roku wyjaśnić zbrodnię katyńską.

Oficer SB  przestrzega, że realizacja „Katynia” może zaostrzyć stosunki polskiej kinematografii ze Związkiem Filmowców Radzieckich. Przewiduje również, że „film ten posłużyć może jego realizatorom za okazję do szerszej krytyki systemu socjalistycznego”. „Zaawansowanie prac Wajdy i Łozińskiego związanych z realizacją tego filmu wskazuje, iż brak akceptacji scenariusza nie spowoduje zaniechania dalszej realizacji tematu. Zdaniem niektórych pracowników WFDiF mogą oni zrealizować ten film w nieco zawężonym zakresie przy pomocy techniki wideo” – notuje esbek. W PRL film nie zostanie jednak zrealizowany. Już w 1990 roku premierę będzie miał dokument Łozińskiego „Las Katyński”. Na fabularny „Katyń” w reżyserii Wajdy trzeba będzie poczekać aż do 2007 roku.